profil

Ocena rządów Stanisława Augusta Poniatowskiego

poleca 85% 483 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Ocena rządów Stanisława Augusta Poniatowskiego nie jest łatwym zadaniem. Władca ten ma zarówno tylu przeciwników, ilu zwolenników. Wynika to z prostego faktu: rządy Poniatowskiego przypadły na ciężkie czasy dla Polski, więc w owym czasie działo się wiele złego w naszym kraju. I jedni będą Stanisława bronić – że to nie jego wina, że poprzednicy pozostawili mu kraj w takim, a nie innym stanie, że nie od niego zależało, jak mocni będą nasi sąsiedzi i tak dalej, i tak dalej. Drudzy zaś równie dobrze mogą stwierdzić, że on sam ulegał Rosji, że losy państwa były zbyt zależne od jego romansu z carycą Katarzyną II, że nie pomagał powstańcom, że wolał uciekać, zamiast walczyć o niepodległość swojego kraju i tym podobne. Moim zdaniem, nawet biorąc pod uwagę „okoliczności łagodzące” nie był od dobrym władcą. Zaraz wyjaśnię dlaczego.
Zwolennicy, o których już mówiłam, swoje wywody zaczną od wspomnienia, że poprzednicy Stanisława Augusta Poniatowskiego doprowadzili kraj do wielkiego kryzysu, a pech chciał, że jego kulminacja przypadła na rządy omawianego władcy. Tu mogę się zgodzić. Przyznaję im całkowitą rację, że to nie jego wina. Zgadzam się także, gdy mówią, że nie miał wpływu na wzrost trzech potężnych mocarstw w sąsiedztwie Rzeczpospolitej. Przyznaję też rację, kiedy mówią, że przecież starał się dokonywać reformy, dbał o rozwój oświaty, nauki i sztuki – z mecenatu kultury jest znany. Dzięki niemu na dwór przybywali tacy artyści jak Marcello Bacciarelli, Norblin, Canaletto. Pod jego wpływem powstał nawet odrębny styl architektoniczny, nazywany stanisławowskim. Organizował obiady czwartkowe, na których spotykali się najwybitniejsi przedstawiciele polskiej literatury. Założenie pierwszego Teatru Narodowego, powstanie z inicjatywy króla czasopisma „Monitor”, powołanie Komisji Edukacji Narodowej, utworzenie w Warszawie Szkoły Rycerskiej to z pewnością wielkie zasługi dla władcy. Zgadzam się z tym, tylko oczywiście „jest jakieś ale”.
Przede wszystkim Stanisław August Poniatowski był zbyt uległy wobec Rosji. Nie potrafił skutecznie realizować swojej polityki. Gdy myślę o nim, nasuwa mi się do głowy obraz takiego zagubionego chłopca, miotanego przeciwnymi, silnymi uczuciami. Z jednej strony był wielkim zwolennikiem reform oświaty, kultury. Wydaje mi się, że był bardzo ambitny, patrzył z nadzieją w przyszłość, pragnął zrobić coś wielkiego, zmienić coś. Z drugiej strony pojawiała się caryca Katarzyna II. Przebiegła kobieta, którą on musiał naprawdę mocno kochać. Czy gdyby było inaczej, ulegałby jej w tak poważnych sprawach, jakimi są z pewnością losy kraju? Czy w przeciwnym wypadku stawałby się pionkiem w jej rękach? Nie. Ale ta miłość go zgubiła. Zgubiła i jego, i Rzeczpospolitą. Owszem – teraz grono zagorzałych obrońców Poniatowskiego wzburzy się i powie, że owe uczucie wiele nie zdziałało, że kraj i tak podupadał, że prędzej czy później caryca dopięła by swego, bo przecież była sprytną i mądrą władczynią silnego państwa. Ale to tylko gdybanie. Nie można być stuprocentowo pewnym, że losy naszego kraju potoczyłyby się tak samo, tylko później albo ewentualnie z inną intensywnością, że efekt końcowy działań Katarzyny II byłby jednakowy. Nie możemy tego wiedzieć.
Wracając do obrazu Stanisława Poniatowskiego. Ten, jak dla mnie, mały, zagubiony chłopczyk stanął w pewnym momencie między młotem a kowadłem. Z jednej strony naród zmuszający do pewnych zmian, z drugiej caryca, blokująca go. Wybrał to, co uważał za wygodniejsze i lepsze dla siebie. Za bezpieczniejsze. A poza tym przecież wciąż liczył na wdzięczność ukochanej. A gdy ta, w zamian za abdykację, obiecała mu spłacenie długów i utrzymywanie do końca życia – nie wahał się. A może i się wahał, ale w sumie co to zmienia? Zostawił kraj, który może i nie miał już terytorium, ale posiadając władcę, jeszcze miałby szansę bytu. A tak Rzeczpospolita utraciła i własne tereny, i własnego władcę.
Podsumowując – bo miało być krótko – mimo „okoliczności łagodzących”, o których wspomniałam, moim zdaniem Stanisław August Poniatowski nie był dobrym władcą. Dobry władca nie uzależniałby losów swojego państwa od miłostek. Dobry władca nie ulegałby pożądaniom, kosztem kraju, którym włada. Dobry władca nie zostawiłby narodu dla własnej wygody i dostatku. Porządny władca pozostaje przy swych rodakach, walczy i stara się do końca. A więc moim zdaniem werdykt jest tylko jeden: mimo wielu zasług dla oświaty, nauki i kultury, nie był królem zasługującym na przymiotnik „dobry”.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty