profil

Kraina mityczna (opowiadanie)

poleca 85% 370 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Myślałam, że śnię. Będąc w Grecji, w Olimpii, zachwyciły mnie wspaniałe zabytki, którymi byłam otoczona. Gdy znajdowałam się w świątyni Dzeusa, którą był niebotycznych rozmiarów, święty gaj, zwany Altis, nie mogłam oczom uwierzyć. Czułam się jak zahipnotyzowana, gdy ujrzałam jeden z siedmiu cudów świata, posąg władcy wszystkich bogów, który stał się właśnie w tej świątyni. Nie docierały do mnie żadne bodźce z otaczającej mnie rzeczywistości, zapomniałam o niej. Odniosłam wrażenie, jakbym znalazła się w starożytnej Grecji, w czasie, kiedy światem rządzili bogowie mityczni. Rozglądałam się w około i ledwo łapiąc oddech podziwiałam kompozycje roślinne, których nie mogę porównać z niczym w znanym mi świecie. Każdy płatek był idealny, każdy kolec przy róży miał kształt tak wyjątkowy, że nie przypominał już kolca. Poczułam, że ktoś chwycił mnie za ramię. Odwróciłam się i poczułam motyle w brzuchu. Stał przede mną wysoki, smukły, jasnowłosy mężczyzna o cudownych oczach, których koloru nie jestem w stanie nawet określić i przeszył mnie na wskroś swoim spojrzeniem. Wydawało mi się jakby zajrzał w głąb mojej duszy. Stałam wpatrzona w tego chłopca o istnie boskim obliczu a on usiadł przy drzewku oliwnym i zaczął grać na cytrze. Nie widziałam jeszcze nikogo, kto by grał na tym instrumencie. Nie potrafię opisać dźwięków, które wydawała ów cytra a gdy zaczął śpiewać, jego anielski głos dotarł do każdego milimetra wszystkich moich kończyn. Czułam płynącą we mnie krew i puls, którym melancholijnie, w rytm słyszanej muzyki bębniło moje ciało. W pewnej chwili ujrzałam dziewięć pięknych kobiet, które go otoczyły. Wszystkie były odziane w przepiękne szaty. Gdy ucichła muzyka zniknęły, został tylko on. Przedstawił się jako Apollo, syn Dzeusa i Latony. Czytałam książki o starożytnych bogach oraz znałam niektóre mity. Nie wierzyłam w to kim jest ten śliczny młodzieniec, ani skąd pochodzi. Postanowił udowodnić mi, że mówi prawdę. Nim się spostrzegłam, stałam naprzeciw łańcucha gór przypominających kształtem głowy okryte siwizną śniegów, źródeł wypływających z pieczar i spływających bujna szczeciną lasów. Apollo zabrał mnie ze sobą na tą górę, którą zwano Olimpem. Będąc już na szczycie ujrzałam piękne krainy a na nich rzeki, które przypominały błękitne wstęgi. Gdy odwróciłam się na wschód zafascynował mnie widok ogromnego morza, które, jak mogłoby się wydawać rozciągało się na sam koniec świata. Powietrze na Olimpie było cudownie świeże i czyste. Była zima a na szczycie było ciepło i zielono od świeżo wschodzących traw i różnorodnych roślin. Nie potrafię tego zrozumieć, ale panowała tam wiosna. Promienie słońca padały mi na twarz, ale nie raziły. Było naprawdę bajecznie. Podążałam za nowo poznanym chłopakiem przez ogromny las, w którym, o dziwo nie było ani jednego dzikiego stworzenia, gdy wyszliśmy na łąkę, moim oczom ukazał się ogromny pałac, który nie wyglądał jakby był zbudowany przez człowieka. Z każdym krokiem był coraz większy, nie byłam w stanie objąć go wzrokiem. Zauważyłam jakąś postać biegnącą z tego pałacu. Gdy była już bliżej dało się zauważyć, że ma na nogach skrzydełka. Minął mnie z nieziemską prędkością. Apollo machnął ręką i powiedział, że to tylko Hermes. Myślałam, że to jakieś żarty, ale wkrótce przekonałam się, że nikt z ludzkiego rodu nie mógłby tak szybko biegać. Przestraszyłam się i chciałam stamtąd uciekać, ale młody bóg powiedział, że chce mi jeszcze coś pokazać. Weszliśmy do ogromnej budowli. Na środku przeolbrzymiej Sali znajdował się stół tak wielki, że człowiek musiałby budować go nieustannie przez wiele lat. Było tam bardzo liczne grono osób, ale nie wszystkie wyglądem przypominały ludzi. Apollo chwycił mnie za rękę i kazał usiąść koło niego i zaczął opowiadać mi o otaczających nas istotach. Na głównym miejscu przy stole zasiadł mężczyzna ogromnej postury o długiej, siwej brodzie, był to ojciec artysty, Dzeus, który wydawał się być ojcem wszystkich bogów. Dookoła stołu nakrytego do uczty uwijała się naprawdę cudna para: Hebe, która, jak dobrze pamiętam była boginią młodości i prześliczny chłopiec o imieniu Ganimedes, który podobno był ulubieńcem Dzeusa. Roznosili ambrozję, która była pokarmem bogów. Apollo zabronił mi to wziąć, powiedział, że gdy to zjem, będę musiała prowadzić takie życie jak on, będę nieśmiertelna, nalano mi jednak wino, którego zapach był najbardziej wyjątkową wonią, jaką poczułam w całym swoim życiu. Gdy wszyscy się już nasycili wstał Apollo i zaczął grać na harfie w otoczeniu dziewięciu muz, które razem z nim śpiewały pieśni. Cały Olimp słuchał tej muzyki. Wszyscy byli wpatrzeni w młodego syna Dzeusa. Ja także. W tamtej chwili widziałam tylko jego trzymającego harfę w swoich zgrabnych dłoniach o prawie kobiecym kształcie. Gdy nastał wieczór, wszyscy zaczęli się rozchodzić a ja znalazłam się z powrotem w Altis i ruszyłam w stronę Hotelu. Wszystko, czego doznałam tego dnia wydawało mi się być snem. Najpiękniejszym, jaki kiedykolwiek miałam. Gdy szłam sadem owocowym spadło mi pod nogi jabłko. Było przebite prześliczną strzałą, na której znajdował się napis z czystego złota „mam nadzieję, że kiedyś i Ty pokażesz mi swoją rzeczywistość”. Usnęłam podekscytowana zdarzeniami, których byłam świadkiem a następnego dnia, wkładając walizkę do taksówki obiecałam sobie, że wrócę kiedyś do Grecji.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 5 minut

Gramatyka i formy wypowiedzi