profil

Eutanazja

poleca 85% 238 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Eutanazja jest to według prawa zabicie człowieka, np. nieuleczalnie chorego, na jego żądanie i pod wpływem współczucia. Są jednak sytuacje, kiedy chory nie ma kontaktu z rzeczywistością, nie może nawiązać jakiejkolwiek łączności ze światem. Co wtedy należałoby zrobić? Zabić, by skrócić jego cierpienie, ale skąd pewność, że cierpi, opiekować się i pozwolić żyć, bo przecież na to zasługuje jako człowiek.
Eutanazja jest bardzo kontrowersyjnym zjawiskiem, na który nie ma zdecydowanej odpowiedzi, bo społeczeństwo jest podzielone. Są kraje, w których eutanazja jest dozwolona, inne zaś jej nie aprobują.
Lecz czy eutanazja jest potrzebna? Kto potrzebuje jej tak naprawdę – rodzina poszkodowanego, czy sam poszkodowany? Na to pytanie chyba nikt ze stuprocentową pewnością nie odpowie.
Wiadomo jednak, że eutanazja, a przynajmniej jej legalność, jest przyczyna pewnych anomalii społecznych. Ludzie w podeszłym wieku, w krajach, gdzie eutanazja jest dozwolona, boją się chodzić do szpitala na jakiekolwiek badania z obawy przed wykryciem jakieś groźnej choroby, która mogłaby być podstawą do ewentualnego pozbawienia życia na życzenie nie zobowiązanej do opieki nad chorym rodziny. To jest niestety już nie pojedyncze zjawisko, ale n o r m a, która nas jako ludzi powinna co najmniej przerażać. W tej sytuacji należałoby zadać sobie pytanie, czy eutanazja jest potrzebna? Czy jest
d o b r a? Nie sądzę.
Wielu ludzi sądzi, że zabijając (częściej używane określenie to pozbawiając życia) wyświadcza temu komuś przysługę, skracając nieustanne pasmo męk, „roślinną” egzystencję. A to nie jest do końca prawdą. Jeśli człowiek jest w śpiączce i nie budzi się już dziesięć lat, nie mamy prawa pod pretekstem jego cierpienia i całkowitej utraty łączności ze światem, zabić go. Bo skąd ta pewność, że cierpi, że nas nie słyszy, nie odczuwa dotyku naszych rąk. Są też tacy (choć to intelektualna mniejszość proeutanazjowa), którzy biorąc za wzór filozofię Kartezjusza mają czelność podważać jego człowieczeństwo, biorąc za przyczynę stwierdzenie: myślę więc jestem i analogicznie przetwarzając: nie myślę, więc mnie nie ma, nie ma mnie jako człowieka. Czyż to nie okrutne i dość płytkie? Skąd w nas to niezłomne przeświadczenie, że człowiek niewykazujący oznak kontaktu ze światem zewnętrznym nie myśli?
Nie tylko ludzi w śpiączce pozbawia się życia. Są też inne sytuacje: nieuleczalne, cierpienionośne choroby, prowadzące najczęściej do okresowych utrat świadomości, kontaktu ze światem, depresji. Jak tym ludziom możemy pomóc? Mamy ich zabić w imię ich dobra? A jakie to dobro? Śmierć nie jest dobrem, śmierć z własnej woli nie jest dobrem. Jest przekleństwem, wręcz tchórzostwem. Takim ludziom należy zwyczajnie pomóc. Na nowo odbudować w nich zburzone poczucie własnej wartości, dowieść, że ich egzystencja nie jest redundantna, ale nieodzowna. To na pewno będzie życiodajnym zastrzykiem chęci życia, nadziei na lepsze jutro, doda sił do walki z chorobą.
Wiele jest sytuacji, kiedy ludzie wychodzą z najcięższych chorób, po osiemnastu latach ze śpiączki. Pojawiają się nowe lekarstwa, nowe alternatywy. Z każdej sytuacji jest wyjście, tylko należy walczyć, na przekór wszystkiemu , nawet gdy braknie nadziei, nie poddawać się tylko walczyć.
Wszystko jest lepsze niż śmierć. Życie to dar, a prezentów się nie oddaje. Nie rzućmy naszego prezentu w kąt. Trochę się nim „pobawmy”, a kiedy ktoś będzie chciał nam go odebrać – walczmy o niego, bo jest niepowtarzalny, drugiego egzemplarza nie znajdziemy w żadnym sklepie świata.



Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty