profil

Włoska Wieża Babel

poleca 85% 359 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Latem udałam się wraz z rodzinką do jednego z najwspanialszych miast świata czyli do Wenecji. Podróż minęła dość szybko, pomijając kontrole graniczne czy korki na ulicach. Ten dyskomfort zastąpiły cudowne krajobrazy, które obserwowałam wręcz z zapartym tchem.
Sobotnie, lipcowe przedpołudnie, słońce wysoko na bezchmurnym niebie..., wokół mnóstwo ludzi, to zabieganych i rozkrzyczanych, to spacerujących, uśmiechniętych, innych z walizkami, gdzieś z oddali dobiega mnie donośny głos przewodnika przedstawiającego swojej wycieczce plan zwiedzania. Znajduję się na dworcu autobusowym. Zmęczona, ale jakże szczęśliwa, iż tu dotarłam. Dla orientacji spoglądam na mapę. Wchodzę w maleńką uliczkę...przede mną rozciąga się Kanal Grande, którym płynie tramwaj wodny, a przy nim gondole, niby drobne, a wyglądają tak dostojnie, niemal majestatycznie. Udaję się do pobliskiego kiosku
w celu nabycia biletów na ten specyficzny środek komunikacji. (Dziękuję mojej nauczycielce angielskiego za wysoce postawioną poprzeczkę.) Czeka mnie około trzydziestominutowy rejs. Zaczęło się...
Wchodzę na stateczek, przepycham się do burty (Polak potrafi), by dobrze sfotografować owe weneckie, prestiżowe pałace. Mijam dworzec kolejowy, nie sądziłam, iż miasto leżące na archipelagu małych wysp oddzielonych od siebie siecią kanałów posiada kolej. Widoki zapierają mi dech, kamienice na wodzie tętniące życiem!, to nie jakaś błędna perspektywa szklanych domów tylko rzeczywistość. Realne, wielkie, kolorowe. Przepływam pod pierwszym z trzech mostów Kanału: Scalzi. Wzrokiem szukam słynnej Ca'd'Oro, gdzie mieści się Galeria Franchetti. Pałac wybudowany przez Bonów w XV wieku. Z pewnością to idealny przykład gotyku płomienistego. I znowu most, Rialto. Stoi w najwęższym punkcie kanału, na nim znajdują się liczne sklepy jubilerskie. Mijam obok przepływające gondole, niestety nie słyszę legendarnego śpiewu gondolierów. Kilka minut później przepływam pod trzecim i ostatnim mostem: Akademii. Zostawiam za sobą kościół Santa Maria della Salute wzniesiony około 1630 roku ku czci Matki Bożej, która według podań miała wstrzymać rozwój dżumy na terenie Wenecji. Świątynia jest wielkim monumentem architektury barokowej. Dotarłam do Placu Świętego Marka. Mój rejs dobiegł końca. Otacza mnie tłum ludzi. Słyszę chyba wszystkie języki świata, niczym biblijna Wieża Babel... Po prawej stronie widzę słynny Pałac Dożów. Śnieżno-biały, potężny, a jednak poprzez liczne kolumny sprawia wrażenie tak lekkiego. I Bazylika św. Marka. Do wejścia ustawiona jest kolejka, szukam końca... Czekam, by przekroczyć próg kościoła. Przechodzę przez kontrolę. Otacza mnie cisza, panuje półmrok. Podążam przed siebie kilka metrów po nierównej, wyżłobionej przez wodę posadzce. Obracam się, by spojrzeć na witraż. Klasyczny deesis. Żałuję, że fotografowanie jest zabronione. Zbliżam się do ołtarza, zwiedzam kaplicę, w której ludzie oddają się modlitwie. Podziwiam owe miejsce kultu religijnego. Wychodzę. Nad placem dominuje strzelista dzwonnica, około 100-metrowej wysokości, dzwonnica św. Marka.
Obok słynna Wieża Zegarowa, dzięki obecności dwóch "Mori" (ciemnoskórych), którzy wybijają godziny na czubku wieży. Już trochę zmęczona, zmierzam na mały most postawiony nad rio, snującym się przy Pałacu Dożów. Rozgłos swój zawdzięcza XVIII-wiecznym pisarzom, którzy często cytowali go w swoich dziełach, dając początek jego oryginalnej nazwie: Most Westchnień. W przeszłości dla wielu więźniów był ostatnią rzeczą jaką zobaczyli jeszcze za życia. Spacerując alejką, zaglądam do pobliskich kramów, kupuję pamiątki: przede wszystkim ręcznie malowane maski. Mój czas się kończy. Trzeba wracać. Zmierzam do portu na tramwaj wodny, by dostać się na dworzec. Stamtąd udam się w drogę powrotną. Z ciężkim sercem żegnam perełkę Włoch. Mam nadzieję, że dane mi będzie tu wrócić

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 3 minuty