profil

Wywiad z Balladyną.

poleca 85% 970 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Kobieta o olśniewającej urodzie, miła, prosta, delikatna, zwyczajna jednocześnie uznawana przez swoich poddanych za osobę stanowczą, bezwzględną oraz dążącą do osiągnięcia zamierzonych celów bez względu na cenę. Jaka jest naprawdę? Co jest dla niej najważniejsze? Czym się kieruje w życiu? Z Balladyną rozmawia nasza dziennikarka.

K.C.: Dzień dobry.
B.: Witam.

K.C.: Może przejdźmy od razu do konkretów. Została Pani władczynią kraju Lechitów, jak się Pani z tym czuje?
B.: Dobrze. To miłe uczucie wiedzieć, że jest się najważniejszą osobą w kraju.

K.C.: Wszystko super, tylko, że jakoś nie wyczuwam entuzjazmu w Pani głosie…
B.: Zapewne wyczułaby go Pani w głosie osoby, którą wieść, iż została władcą państwa, zaskoczyła. Ja natomiast spodziewałam się tego. Poza tym jestem poważną kobietą i nie mam zamiaru ekscytować się wszystkim jak małe dziecko.

K.C.: Mimo wszystko warto czasem okazywać uczucia. Zwłaszcza te pozytywne.
B.: Uczucia, uczucia, uczucia… Moim zdaniem są one przereklamowane.

K.C.: Jak to się stało, że ze zwyczajnej dziewczyny z prostego domu stała się Pani tak chłodną i wyrachowaną osobą?
B.: Można by rzec, iż zmądrzałam? Przestałam wierzyć w takie głupoty jak na przykład miłość i dobrze na tym wyszłam. Gdybym dalej przejmowała się takimi głupotami, jakimi są uczucia w ciągu dalszym siedziałabym w tej starej chacie pod lasem.

K.C.: Widzę, że jest Pani zadowolona ze zmian, jakie w Pani zaszły.
B.: Oczywiście. Dlaczegoż miałabym nie być?

K.C.: Może, dlatego, że sprawiły, iż dopuściła się Pani zbrodni…
B.: Być może się mylę, ale wydaje mi się, że dążenie do spełnienia swych marzeń nie jest zbrodnią.

K.C.: Naturalnie, że nie. Ale jak to Pani ujęła „dążenie do swych marzeń” poprzez morderstwa niewątpliwie jest zbrodnią.
B.: Jakie morderstwa? Nie przesadzajmy. Ja bym raczej nazwała to pomocą w zejściu z tego okrutnego świata.

K.C.: Dość okrutny sposób pomagania bliźnim…
B.: Z pewnością będą mi za to kiedyś wdzięczni. Zwłaszcza, że okazałam im swoje dobra serce, gdyż nawet na taką pomoc nie zasłużyli…

K.C.: Sugeruje Pani, że nic im nie zawdzięcza?
B.: Oczywiście, że nie. Wszystko, co do mnie należy posiadłam wyłącznie dzięki samej sobie. Nikt mi nie pomagał w dotarciu na szczyt.

K.C.: A co z Kostrynem? Przecież był Pani wspólnikiem.
B.: Owszem, początkowo współpracowaliśmy. Ale w końcowym efekcie musiałam go za… wysłać na tamten świat, ponieważ stał się dla mnie ciężarem. Ponad to chciał mi odebrać władzę.

K.C.: Dlaczego nie powie Pani wprost, że zabiła go Pani?
B.: Bo… Sama nie wiem. Po prostu brzmi to niesmacznie….

K.C.: Czyżby miała Pani wyrzuty sumienia?
B.: Wyrzuty sumienia? Skądże znowu. Mówiłam już, że nie zwracam uwagi na uczucia.
Jakie kol wiek by nie były. Uodporniłam się na nie. Poza tym czyja śmierć miałaby mi przynieść takie uczucie? Żadna z moich ofiar nie była dla mnie na tyle ważna, bym mogła poczuć to, co Pani nazywa wyrzutami sumienia.

K.C.: Nie czuje się Pani źle z myślą, że zabiła Pani swoją rodzoną siostrę?
B.: Zasłużyła na to. Co to za siostra, która odmawia pomocy? Samolubna żmija chciała być ode mnie lepsza. No i się przeliczyła.

K.C.: A Pani matka?
B.: Matka? Tylko czekała aż poślubię Kirkora by móc zamieszkać w zamku. Dałam jej schronienie i pożywienie. Pasożytowała na mnie! Na dodatek niewdzięcznica chciała zniszczyć moją reputację. Nie jej nic winna.

K.C.: Wspomniała Pani o Kirkorze. Za wszelką cenę chciała Pani za niego wyjść. Czy to znaczy, że kochała go Pani?
B.: Miłość to przemijające zjawisko. Jednego dnia jest, następnego nie ma już po niej najmniejszego śladu.

K.C.: Być może ma Pani rację, ale nie usprawiedliwia to Pani występku.
B.: Jakiego znowu występku? O co tym razem chce mnie Pani oskarżyć?

K.C: Mam rozumieć, że morderstwo Pani męża nie zalicza się do zbrodni?
B.: Ja go nie zabiłam!

K.C.: Faktycznie, wydanie rozkazu swoim żołnierzom, aby go zabili to nie to samo, co własnoręczne ugodzenie go sztyletem.
B.: Zawsze marzyłam, by władać krajem. Kirkor stał mi na drodze do realizacji tego marzenia.

K.C.: Tak samo jak reszta Pani ofiar?
B.: Tak. Gdyby nie rzucali mi kłód pod nogi, gdyby nie byli przeszkodami na mojej drodze do osiągnięcia tego tak ważnego dla mnie celu pewnie dziś byliby żywi.

K.C.: Mam już tylko jedno pytanie. Czy warto było w ten sposób dążyć do władzy?
B.: Tak. Raczej tak. Dobrze przyznam się: nie mam stuprocentowej pewności, że dobrze postąpiłam. Ale nie można już tego odwrócić. Nie można cofnąć czasu. Musimy pamiętać, że każdy ma tylko jedną szansę i tylko od niego zależy jak ją wykorzysta. Jeśli ją zmarnuje to będzie wyłącznie jego wina. Jeżeli popełni błąd to będzie za to odpowiadał. Tak, więc jeśli zrobiła coś źle to odpowiem za to prędzej czy później.

K.C.: Zgadzam się z Panią w stu procentach – trzeba z rozmysłem korzystać z własnej szansy. Dziękuję Pani bardzo za rozmowę. Mam nadzieję, że będziemy miały jeszcze kiedyś okazję spotkać się i porozmawiać. Tymczasem jeszcze raz Pani dziękuję i do widzenia.
B.: Do widzenia.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut