profil

Opowiadanie z punktu widzenia dwórki "Krzyżacy" H. Sienkiewicza.

poleca 85% 877 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Nazywam się Jadwisia Kniechówna. Pochodzę z Małacic. Zostałam sierotą w wieku trzynastu lat. Księżna mazowiecka Anna Danuta bardzo pomogła mi w tym nieszczęściu. Przygarnęła mnie do siebie, zapewniła schronienie, wykształcenie i wychowanie.
Byłam jej dwórką od ponad dwóch lat, kiedy zjawiła się na naszym dworze córka Juranda ze Spychowa, Danusia. Ojciec oddał ją po śmierci żony pod opiekę księżnej. Została jedną z nas. Na początku naprawdę za nią nie przepadałam. Była jakaś nieswoja, nie odzywała się do nikogo, izolowała się od otoczenia. Z czasem domyśliłam się powodu tego zachowania. Straciła najukochańszą matkę i była po prostu załamana i zrozpaczona. Dlatego nie chciała przebywać w najczęściej rozweselonym i rozochoconym towarzystwie.
Pewnego dnia postanowiłam nawiązać z nią bliższy kontakt. Podczas jednego z przyjęć, na których stale bywałyśmy razem z księżną, podeszłam do Danusi i spróbowałam z nią porozmawiać. Już po kilku minutach konwersacji zauważyłam, że jest bardzo zagubiona i nieszczęśliwa, ale jednocześnie inteligentna i naprawdę uprzejma. Od tamtej pory bardzo często rozmawiałyśmy, o naszych rodzinach, domach, ale też o marzeniach, odczuciach i obawach. Mówiłyśmy sobie wszystko. Z czasem zaprzyjaźniłyśmy się naprawdę mocno. Spędzałyśmy razem bardzo dużo czasu. Danusia zwierzyła mi się, że bardzo chciałaby mieć swojego własnego rycerza, który broniłby jej czci i godności.
W dniu, w którym zmierzaliśmy całym orszakiem księżnej do Krakowa, na dwór króla, zatrzymaliśmy się w Karczmie pod Lutym Turem w Tyńcu. Kiedy wchodziłam z innymi dwórkami do gospody moją uwagę zwrócił młodzieniec o jasnych jak żyto włosach, szmaragdowych oczach i pięknej twarzy, niemalże boskiej. Bardzo mi się spodobał. Natychmiast zaczęłam fantazjować na jego temat. Wyobrażałam sobie, że jest on obrońcą mojej godności – moim rycerzem.
Ktoś wpadł na pomysł, żeby Danusia umiliła czas postoju i zagrała na lutni. Od razu przestawiono ławę na środek izby i Danusia stanęła na niej. Zaczęła śpiewać: „Gdybym ci ja miała, skrzydłeczka jak gąska, poleciałaby ja za Jaśkiem do Śląska…”, a śpiewała i grała przepięknie. Nagle jeden z rybałtów gwałtownie podniósł się z ławy, na której stała Danusia. Śpiewaczka zachwiała się i byłaby upadła, gdyby nie złapał jej w ostatniej chwili ów chłopiec, który zwrócił wcześniej moją uwagę. Przez chwilę panowała cisza. Księżna, która w pierwszej chwili krzyknęła ze strachu o Jurandową córkę, po krótkim czasie roześmiała się i poczęła wołać: „Oto rycerz Danusi!”. Gdzieniegdzie odezwały się głosy aprobujące słowa księżnej. Tymczasem młodzieniec wypuścił Jurandównę z rąk, postawił na ziemi, klęknął przed księżną i poprosił, aby zgodziła się, żeby on był rycerzem Danusi. Nagle poczułam, że ziemia osuwa mi się spod nóg. Zakręciło mi się w głowie i poczułam się słabo. Wybiegłam więc przed karczmę i zaczęłam gwałtownie szlochać. Nie usłyszałam co prawda, czy księżna przyjęła ślubowanie chłopca, ale dowiedziałam się tego później od rozradowanej Danusi. Próbowałam udawać, że cieszę się razem z nią, ale w głębi duszy czułam rozpacz, bezradność i wściekłość. Miałam ochotę ją zabić. Tego dnia skończyła się nasza przyjaźń. Danusia nie miała pojęcia dlaczego, ale ja nie miałam zamiaru się jej tłumaczyć.
Kiedy dojechaliśmy już do Krakowa, ubłagałam księżną Annę, żeby zostawiła mnie pod opieką królowej Jadwigi. Udało się. Nie chciałam więcej oglądać szczęścia promieniejącego z twarzy Danuśki. Pragnęłam być jak najdalej od niej i zapomnieć o tamtym chłopcu. Dobrze wiedziałam, że w tym przypadku nie mogło stać się tak, że rycerz ma damę serca i jednocześnie kochającą żonę. Ten młodzieniec musiał należeć do jednej. Czułam to. Tak więc księżna Anna zostawiła mnie na dworze królewskim w Krakowie. Gdzie służę do dzisiaj. Nie wiem co dzieje się z Danusią i czy poślubiła owego młodzieńca. Nawet nie chcę o tym myśleć.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty