profil

Recenzja filmu „Z odzysku”

poleca 87% 103 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Hip-hopu słucham od dobrych kilku lat. Nic więc dziwnego, że kierowana ciekawością postanowiłam sprawdzić, cóż to za film, który promuje piosenka łódzkiego rapera, Adama Ostrowskiego. W taki właśnie sposób po raz pierwszy trafiłam na film "Z odzysku" i od pierwszej sceny zrozumiałam, że to jest właśnie to, czego szukałam już od dłuższego czasu.

Dzieło to jest debiutem Sławomira Fabickiego jeśli chodzi o reżyserię filmów pełnometrażowych. To właśnie on, wraz z Denijalem Hasanovicem i Markiem Pruchniewskim, stworzył scenariusz tego niezwykłego dramatu. Film, wyprodukowany w dwutysięcznym szóstym roku, otrzymał trzy prestiżowe nagrody - za najlepsze zdjęcia i montaż na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz wyróżnienie specjalne jury w Cannes. Nie można też zapomnieć o aktorach - bez nich ta przejmująca opowieść nie byłaby tym samym. Odtwórcą głównej roli był niesamowicie przekonujący Antoni Pawlicki, a w drugoplanowych kreacjach można zobaczyć Jacka Braciaka, Natalię Wdowinę i Jerzego Trelę.

Co mnie tak zauroczyło w tym filmie? Chociaż uważam, że każdy element był dopracowany i idealnie wpasowany w całość, na specjalną pochwałę zasługuje kilka elementów, w tym konstrukcja postaci. Każdy bohater jest inny, wyrazisty, zapada w pamięć. Najlepsze są tu charaktery Wojtka i Gazdy, jego szefa.

Nastolatek jest zwykłym, wrażliwym chłopakiem, który zna ciężar odpowiedzialności za drugą osobę. Mimo to, nie poddaje się. Jest gotów na wiele, aby zapewnić bezpieczeństwo swoim bliskim. Ale czasem nie daje rady, wtedy staje się zupełnie kimś innym. Możemy zobaczyć tu chłopca, który nie wie co robić, bo jest zbyt zagubiony, woła o pomoc, ale jej nie otrzymuje. To naprawdę przemawia do człowieka.

A z drugiej strony mamy takiego Dariusza Gazdę, postać kontrowersyjną - małomiasteczkowego gangstera, który pod przykrywką agencji ochrony zajmuje się "windykacją długów" w krwawy sposób. Wydaje się, że jest to czarny charakter. Ale oceniając po pozorach można się boleśnie pomylić. To właśnie on pomaga Wojtkowi, daje mu rady, jest dla niego kimś w rodzaju przewodnika. Gazda na swój sposób dbał o swojego pracownika. Jako szef był bardzo rygorystyczny, miał swoje niezrozumiałe zasady, których się trzymał. Z pewnością możemy uznać Dariusza Gazdę za jedną z lepiej skonstruowanych postaci. Tak, mocne, prawdziwe charaktery (i ich genialne, choć niewolne od przekleństw kwestie) są dużym plusem tego filmu.

Ale na sukces dzieła przyłożyło się też wiele innych osób. Zachwyciło mnie to, w jak cudowny sposób historię uzupełniały brawurowe efekty dźwiękowe. Oddawały to, co dzieje się w głowie człowieka opanowanego przez najróżniejsze emocje. Dla przypadkowego widza mogły się one wydawać co najmniej "dziwne", ale gdyby ktoś bliżej poznał historię Wojtka, zrozumiałby wszystko. Przeszywający pisk, który skłania do zamknięcia oczu, gdy emocje przejmują wodze nad bohaterem i desperacko próbuje znaleźć ich ujście. Momenty, w których chłopak jest tylko obserwatorem, który nie może sobie poradzić z tym, co widzi i wtedy wszystkie dźwięki zamierają - słychać jedynie dzwonek telefoniczny, który czyni tę scenę jeszcze bardziej głęboką.

Film ten spodobał mi się, w głównej mierze za to, że wszystko jest takie jakie jest. Że brak w nim fałszu. Na tę realność bardzo wpłynął sposób kręcenia. Ponure, katowickie osiedla nie mogły być pokazane za pomocą idealnych supernowoczesnych kamer. Dlatego zastosowano kamerę o dużej ziarnistości, która nadała wszystkiemu smaku. Ujęcia są nierówne, często zmienia się pozycja kamery, tak jakby kręcono film "z ręki". Dzięki temu możemy poczuć się bliżej bohaterów, bliżej ich świata. W filmie "Z odzysku" kamerzyści naprawdę się napracowali i chwała im za to.

Od samego początku zachwalałam ten film i teraz nie zamierzam wycofywać się z wcześniejszej opinii. Polskie kino jest dość ubogie w prawdziwe dzieła sztuki - autorzy często boją się pokazać rzeczywistość taką, jaka jest naprawdę. Dlatego wydaje mi się, że "Z odzysku" jest naprawdę warte obejrzenia.

Polecam każdemu miłośnikowi dobrego, choć czasem niesamowicie prawdziwego i brutalnego kina. Dla mnie jest to dzieło, choć daleko mu do wychuchanych amerykańskich produkcji. Za bardzo cenię rzeczywistość. Wiem, że znajdzie się grono ludzi, którzy pokochają ten film tak jak ja. Bo prawdziwą przyjemnością jest oglądać film, w którym wszystko ze sobą współgra - scenariusz, efekty dźwiękowe i sposób kręcenia tworzą jednolitą, prawie idealną całość.

Otrzymałam z tego piątkę. xD Uwaga na interpunkcję (gdzieś czai się 9 błędów, za które przepraszam!).

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 4 minuty