profil

Opowiadanie stylizowane na powieść gotycką

poleca 89% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze
Styl gotycki

Akcja naszej powieści rozpoczyna się na obrzeżach małego miasteczka, którego nazwa jest tu zbędna. Konkretnie zaś w ogrodzie jednego z domów, tak podobnego do sąsiednich. Postronny obserwator spacerujący uliczką wiodącą obok tego właśnie ogródka zauważyłby, a właściwie usłyszał dobiegające z niego jakieś głosy. Jeśli byłby na tyle bystry odgadnąłby z łatwością, że należą one do dwóch młodych dziewczyn. Gdyby natomiast cudownym zrządzeniem losu, zamieszkiwał te okolice, wiedziałby, że osobami które teraz znajdują sie w ogrodzie są Ann Ward oraz jej serdeczna przyjaciółka Mary Godwin. Ponieważ jest on jedynie postronnym obserwatorem nie może domyślać sie przyczyny tych hałasów. Przyczyną zaś tego podniecenia była książka. Obie młode panny łączyła nie tylko przyjaźń, ale także miłość do książek, a szczególnie tych które opowiadały o duchach, wampirach, potworach i innych straszydłach, które w żadnym wypadku nie powinny zaprzątać głów dobrze ułożonych szesnastolatek. Doszukiwanie się przyczyny tej luki w wychowaniu nie jest jednak naszym tematem. Powróćmy więc do do ogródka i naszych bohaterek. Ann, jako, że owa książka należała do niej, czytała szeptem jej fragmenty przyjaciółce, która co chwile podskakiwała lub wydawała z siebie na zmianę okrzyki przerażenia i zdziwienia. Proces ten mógłby trwać pewnie w nieskończoność, jednak został brutalnie przerwany przez panią Ward wołającą je na kolację. Zamieszczanie tutaj opisu kolacji i jedzących ją osób nie wniesie nic nowego.
Ustalmy więc, że kolacja została już zjedzona, a towarzystwo niezamieszkałe w tym domu rozeszło się do siebie. Ann zgodnie ze swoim cowieczornym rytuałem przed położeniem się spać wertowała ostanie strony powieści. Długo nie mogła zasnąć marząc o przygodach i wzdychając za każdym razem gdy wyobrażała sobie siebie w takiej sytuacji. Wyobraźnia jej, rozbudowana do granic możliwości, nie stanowiła jednak zalety, wręcz przeciwnie. Sprawiała, że Ann często myliła fikcję z rzeczywistością. Z każdym rokiem budziło to większy niepokój rodziców, szczególnie zaś pani Ward, która wolałaby by jej córka tak jak siostry interesowała sie modą, balami i młodymi kawalerami odwiedzającymi okolice. Żadne jednak perswazje, nakazy czy zakazy nie mogły odmienić upodobań Ann, było ona bowiem tak samo zawzięta wtedy gdy miała racje, jak i wtedy gdy jej nie miała.
Poranek następnego dnia przebiegał jak zwykle. Po śniadaniu cała rodzina udała się do kościoła, jako, że była to niedziela. Po powrocie zaś rozpoczęły się przygotowania do obiadu. Te zwyczajne zajęcia przerwał odgłos powozu zajeżdżającego przed dom. Tego dnia nie spodziewano sie gości dlatego też cała rodzina od razu domyśliła się kto przyjechał. Jedyną osobą, która pozwalała sobie wpraszać się na obiad bez zaproszenia, a nawet zapowiedzi była pani Hamilton, siostra pani Ward. Tęga kobieta wkroczyła do domu uściskawszy po kolei wszystkich swoich krewnych, niemalże łamiąc im przy tym żebra. Całkowicie zbytecznie przepraszała za swoje nieoczekiwane ojawienie się, wyjaśniła, że jest w drodze do ciotecznego szwagra swego pierwszego męża i postanowiła ich przy okazji odwiedzić. Nie można powiedzieć, aby wizyty owej damy sprawiały szczególna przyjemność rodzinie. Była ona kobietą o wielkim sercu i niestety małym rozumie. Ponieważ zaś jej zainteresowania ograniczały sie do plotek i mody panującej na ulicach miasta, nie miała wiele wspólnego z siostrzenicą, a Ann wręcz nie cierpiała jej wizyt.
-Tak moja kochana w Londynie modne są teraz kapelusze z wielkim rondem, ale jak znam się na modzie, a znam na pewno, szybko przejdą do tych malutkich i zgrabnych, które nie zasłaniają ci połowy twarzy. Dziewczęta musicie mnie koniecznie odwiedzić kiedyś. Mam wam tyle o pokazania. Tak, jak tylko wrócę z tej małej podróży musicie do mnie przyjechać. A właściwie czemu nie miałybyście jechać teraz ze mną. Moja droga Emilio musisz pozwolić dziewczętom jechać ze mną. Wprawdzie to nie jest duże miasto, ale podobno okolica piękna. Ja wprawdzie nie lubi długich spacerów po górach, ale wy jesteście młode i ruch wam nie zaszkodzi. To postanowione, idźcie sie pakować, bo jutro z samego rana wyruszamy.
I tak dzięki temu potokowi słów Ann siedziała następnego dnia w powozie cierpliwie znosząc głupotę ciotki. Nie mogąc się skupić na czytaniu uważnie obserwowała mijaną okolice. Gdyby tego dnia świeciło słońce zachwycałaby się widokiem, na nieszczęście jednak pogoda była naprawdę Paskudna, deszcz padał niemiłosiernie. Jechały tak błotnistą drużką gdy nagle powóz lekko podskoczył w górę, potem opadł w dół i zatrzymał się. Woźnica kilka razy próbował szarpiąc wydostać powóz. Jego niezdarne zabiegi spowodowały, że koła jeszcze bardzie zagłębiły sie w brudnej mieszaninie ziemi, piasku i wody. Ann spochmurniała jeszcze bardziej na myśl, że teraz spędzą nieokreślona ilość czasu w deszczu i zimnie. Rozważania nad potwornością tego dnia i całego wyjazdu przerwał jej czyjś głos.
_Panie pozwolą, że pomogę. Koło chyba utknęło na dobre i trudno będzie go teraz wyciągnąć w tej ulewie. Z przyjemnością pozwolę sobie zaprosić je do siebie. Mój dom jest niedaleko, a gdy deszcz przestanie padać służący wyciągną powóz i będą panie mogły jechać dalej- głos ten należał do wysokiego młodzieńca o ciemnych włosach i przystojnej twarzy. Uśmiechał sie nonszalancko spoglądając do wnętrza powozu.
-Będziemy panu niezmiernie wdzięczne. Ta pogoda jakby sie na nas uwzięła i chyba na nasze nieszczęście zbiera sie na burze.
I rzeczywiście w ciągu tych paru minut zanim dojechały do domu swojego wybawcy rozpadało się na dobre, a jakby tego było mało, niebo rozświetliło się od piorunów. Posiadłość do jakiej zaprowadził ich ten przystojny młodzieniec z pewnością nie można było nazwać zwykłym domem. Była to ogromna posiadłość otoczona pięknym ogrodem. Jedno ze skrzydeł tego pałacyku było wyraźnie starsze niż reszta porośnięte bluszczem. O takich domach Ann zawsze czytała i śniła. To w nich straszyły duchy, grasowały wampiry, a szaleńcy mordowali młode dziewczęta, które na swoje nieszczęście zabłądziły. Tak, to było idealne miejsce na przeżycie przygody.
-Ten dom należy do mojej rodziny od wieków. Ja sam jednak rzadko w nim bywam. Jest zbyt duży dla samotnego mężczyzny. Ale gdzie moje maniery. Nawet się paniom nie przedstawiłem. Jestem Tom Race. Proszę się czuć jak u siebie w domu. Zaraz każę zaprowadzić panie do pokojów gościnnych i podać kolację. Proszę się nie krępować.
Stary i nieco garbaty służący poprowadził panią Hamilton, Ann oraz jej dwie siostry Catherine i Elizabeth schodami w górę, a później długim korytarzem wypełnionym portretami. Z każdym krokiem Ann była coraz bardziej zachwycona. Jej wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Pokój do którego ją zaprowadzono nieco ja zawiódł gdyż okazał się bardziej nowoczesny niż sie spodziewała. Te małe rozczarowanie natychmiast wynagrodziła sobie dostrzegając stary kufer stojący w koncie. Już miała go otworzyć i sprawdzić co jest w środku gdy nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Ann jesteś już gotowa? Kolację już podano, a przecież nie możemy kazać naszemu gospodarzowi czekać.
-Już idę ciociu- Trudno, otwarcie tego kufra i sprawdzenie co tez w nim jest będzie musiał trochę zaczekać.
Zeszła na dół dokładnie przypatrując się każdemu kontowi i co chwile zatrzymując, aby coś dokładniej obejrzeć.
- W końcu przyszłaś. Gdzie ty się podziewałaś dziewczyno. Czekamy tu na ciebie juz kilka minut- Pani Hamilton skarciła siostrzenice, ale jej wzrok wędrował po całym pokoju wpatrując sie w piękne meble i obrazy.
- Przepraszam, ale nie mogłam sie powstrzymać. Ma pan fascynujący dom- mówiąc to zarumieniła się lekko spoglądając na przystojnego młodzieńca, który usiadł na obok niej.
- Fascynujący? Zupełnie nie wiem co w nim jest takiego fascynującego. Jest stary, zimny i ponury.
- Przecież taki dom ma swoją historię. Wyobrażam sobie ile tu się musiał dziać.
- Boje się aż zapytać co pani zdaniem się tu działo. Chyba dostrzegam miłośniczkę tych bzdurnych powieścideł o duchach i upiorach które grasują w starych domach. Proszę sobie nie wyobrażać zbyt wiele. Mieszkam tu juz tyle lat i jeszcze żadnego nie spotkałem. Poza tym dom nie jest tak stary jak pani sobie myśli. Pierwotny budynek spłonął kilkadziesiąt lat temu a ten został odbudowany przez mojego dziadka. Zachowało sie tylko jedno skrzydło a i tam pani nie znajdzie tych straszydeł. To zwyczajny wymysł podrzędnych pisarzy których nie stać na nic lepszego.
- Nieprawda. To nie są jakieś bzdurne powieścidła jak pan to określił. Są fascynujące i wciągają. Jestem ciekawa czy czytał pan przynajmniej jedną?
_Owszem czytałem i tylko utwierdziłem sie w tym iż nie są nic warte. A pani chyba zbyt często używa słowa „ fascynujące”
Po tych słowach Ann zarumieniła się i aby ukryć wzburzenie odwróciła sie w druga stronę. Milczała tak do końca kolacji nie zwracając uwagi na na rozmowy ciotki i sióstr. Nie pozwoli by jakiś ograniczony i przyziemny mężczyzna naśmiewał się z niej. „Niech sobie mówi ile chce, a ja i tak wiem swoje”. Nie mogła doczekać się chwili gdy wróci do sypialni i położy sie spać. Gdyby tylko w jakiś sposób mogła mu udowodnić, że to nie są bzdury. Tak bardzo pragnęła znaleźć się w takim miejscu i przeżyć przygodę. Ale teraz jest zbyt zmęczona by sie złościć. Nareszcie kolacja się skończyła i Ann mogła pójść do swojego pokoju. Już miała sie przebrać i położyć gdy przypomniała sobie o skrzyni. Powoli podeszła do ciemnego konta i uchyliła wieko. Nie była zamknięta więc Ann otworzyła ją całkowicie i zajrzała do środka.
Jakież rozczarowanie przeżyła gdy na jej dnie znalazła jedynie parę prześcieradeł i koców. Zrezygnowana położyła się do łóżka i już po chwili zasnęła. Wędrowała ciemnymi korytarzami jak w labiryncie. Jedynym źródłem światła był nikły płomień świecy niebezpiecznie gasnący przy kolejnym podmuchu wiatru. Ann czuła przeraźliwe zimno. Postacie z portretów wpatrywały się w nią dziwnie uśmiechając. Czuła na sobie czyjeś spojrzenie. „A może powinnam zawrócić. Gdzie ja właściwie idę” pomyślała gdy nagle... Ten hałas, jakby skrzypienie drzwi. Ann gwałtownie wstała. Nadal była w swoim łóżku. Zegar właśnie wybijał pierwszą. „ A więc to był tylko sen. Ale przecież słyszałam skrzypienie drzwi, a tam drzwi nie było. Ktoś musiał tu rzeczywiście być.” Ann podeszła do drzwi. Były lekko uchylone, a przecież wieczorem na pewno je zamknęła. Przystawiła ucho i nasłuchiwała, ale wokoło panowała cisza i tylko wiatr i deszcz dawały znać o swoim istnieniu. Wzięła świecznik z nocnej szafki, otworzyła szerzej drzwi i wyjrzała. Nikt nie stał za nimi. Ann rozejrzała się w ciemności. Już miła wrócić do sypialni, ale... coś dostrzegła za rogiem, jakby fragment płaszcza. Po chwili zawahania zrobiła pierwszy krok i zanim zdążyła się zorientować co robi szła juz ciemnym korytarzem Nie wiedziała dokąd idzie i co znajdzie na końcu. Jakby niewidzialna siła pchała ja i podpowiadała gdzie iść. W oddali słyszała dziwny odgłos. Ktoś bardzo starał się iść cicho by nie zostać przez nikogo zauważonym, ale stara podłoga miała inne plany.Co chwile wydawała z siebie dziwny dźwięk który dla Ann był drogowskazem. Wydawało jej się że wędruje tak już z godzinę, ale gdy w korytarzu napotkała zegar, wskazywał pierwszą piętnaście. Kolejny raz schodziła schodami w dół tak że teraz musiała znaleźć się w piwnicy. Kamienne siany pokrywały pajęczyny, zaś korytarze wygadały na od dawna nieużywane. Ann domyśliła się że musi być w starej czyści domu. Tej która ocalała z pożaru. „ Kto więc może tutaj nocą chodzić i czego od niej chciał” właśnie nad tym się zastanawiała gdy niespodziewanie korytarz się skończył a przed nią wyrosły drzwi. Zawahała się przez chwilę, ale ciekawość w niej zwyciężyła i Ann uchyliła drzwi. Przeszła przez nie i znalazła sie w obszernym pomieszczeniu wypełnionym starymi meblami, pudłami i innymi rzeczami które przestały być już użyteczne.
-Nie bój się moja droga.- usłyszała głos wydobywający sie z ciemnego kąta pokoju- Wejdź i rozgość się.
Postać chowająca sie w mroku podeszła do niej. Ann nie mogła wprawdzie dostrzec jego twarzy, ale spostrzegła że stoi przed nią młody, postawny mężczyzna który teraz ujął jej dłoń i delikatnie poprowadził w kierunku zakurzonej sofy.-Może napijesz się wina. Tak, po takiej wędrówce musisz być spragniona.- Mówiąc to nalał wina do jednego kieliszka i podał jej. Drugi zostawił pusty, ale położył go przed sobą.
-Jak ci się podoba mój dom. Fascynujący prawda?
Ann nie była w stanie nawet otworzyć ust, a co dopiero odpowiedzieć. Jej myśli jakby wyparowały z głowy i czuła teraz pustkę.
Nie musisz odpowiadać wiem że ci się podoba. Słyszałem jak to mówiłaś. Wiem o tobie wszystko, co lubisz i czego sie boisz. Ale mnie nie musisz się bać. Ja spełnię twoje marzenie. Odkryje przed tobą świat jakiego śmiertelnicy nie znają. Pokarzę ci wszystko, a potem kto wie, może nawet pozwolę ci tu zostać i uczynię cię nieśmiertelną.
- Nieśmiertelną?- zapytała Ann drżącym głosem.
- Jesteś urocza w tej swojej niewiedzy naiwności. Uczynię cię wampirem. Przecież zawsze tego pragnęłaś. Już od dawna poszukiwałem towarzyszki mojego życia, ale te wszystkie dziewczyny były zbyt głupie by zrozumieć mój świat. Brzydziła ich krew. Jęczały coś o tym że nie potrafią, nie mogą zabijać. Tak jakby życie tych głupich ludzi było cokolwiek warte. Przecież oni sami się mordują nawzajem. Co to za różnica jeden więcej czy jeden mniej. Ale moja ukochana ty chyba nie zamierzasz mi się sprzeciwiać. Wybrałem cię i żywej nie wypuszczę. Nie patrz tak na mnie jakbym był potworem.
Ann chciała wstać i uciekać, ale strach zbyt ja paraliżował. Nie wiedziała już czy to sen czy prawda. Tak bardzo się bała. Usłyszała przed sobą szyderczy śmiech.
-Jeżeli nie przestaniesz się tak trząść rozzłościsz mnie. A szkoda gdybym musiał oszpecić tę ładną buźkę. Ale gdzie moje maniery. Powinienem się przedstawić. Jestem hrabia Viktor pan tego domu. A skoro już sie oficjalnie poznaliśmy, pora zakosztować twojej krwi- mówiąc ścisnął mocniej jej dłoń, sięgnął po mały sztylecik leżący na szafce i już miał rozciąć jej dłoń gdy w korytarzu powstał jakiś hałas. Ktoś tam był.
Zaczekaj tu moja droga, chyba mamy gościa. Tylko nie myśl o ucieczce - rzucił nią o ścianę i odszedł. Ann starała się podnieść aby uciec, ale uderzyła głową o ścianę i potworny ból nie pozwolił jej się nawet poruszyć. Zmusiła się jednak i zaczołgała w ciemny kąt. Ścisnęła w dłoniach sztylet i czekała. Wracał. Ann zamarła już prawie straciła przytomność, ale otrząsnęła się. Musiała sie stąd wydostać. Nie może umrzeć, nie chce
- To tylko wiatr ukochana. Nikt nie zaszczycił nas swoja wiz...- Ann wbiła sztylet głębiej pobiegła najszybciej jak mogła. Nie wiedziała gdzie jest, Wiedziała tylko, że teraz musi uciekać. To jej jedyna szansa.
- Głupia dziewucho. Przede mną nie uciekniesz. Ja jestem NIEŚMIERTELNY. Nie można mnie zranić. Znajdę cię- Ann przyśpieszyła potykając sie na kolejnych schodach, nie wiedząc gdzie jest i dokąd zaprowadzi ją ten korytarz- Widzę cię. Jesteś taka sama jak pozostałe. Ale stąd nie ma odwrotu.
Ann biegła coraz wolniej czując, że już nie ma sił. Kolejny raz potknęła się. Nie mogła juz dalej biec. Teraz on ją złapie i zabije. Albo uczyni z niej potwora. „ Niech to będzie tylko zły sen, proszę. Chce się obudzić. Ja nie chcę umierać”
- Tutaj- ktoś chwycił ja za rękę i pociągnął wpychając do ciemnego pokoju- Co to było?
Ann ze strachem spojrzała na swojego wybawiciela, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć zemdlała.

„ Ja nie chce umierać. Ja nie chce” Ann otworzyła oczy i rozejrzała się. Znów była w sypialni. Słońce już wstało, a ona leżała oblana potem w pościeli. „ A więc to był tylko sen?” Pytała sama siebie. „Ale przecież ja juz raz śniłam coś innego, a to było takie prawdziwe”
-Ann pospiesz się. Po śniadaniu ruszamy. Ciotka nie będzie na ciebie czekać.- Catherine weszła do sypialni, ponaglając siostrę. „ Tak to musiał być sen” pomyślała.

Gdy wszyscy zjedli śniadanie, powóz zajechał przed dom. Ann wraz z ciotką i siostrami pożegnała się z gospodarzem dziękując mu za gościnę i pomoc.
-To dla mnie zaszczyt gościć tutaj panie i mam nadzieje że gdy będziecie wracać wasz powóz znowu utknie w błocie.
I rzeczywiście Tom miał szczerze taka nadzieję. Chciał jeszcze raz spotkać dziewczynę która zafascynowała go tak. W końcu to przez nią maił taki głupi sen o wampirze który mieszkał w jego piwnicy i chciał ją zabić, a on ja uratował. Tak, ona naprawdę zawróciła mu w głowie.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 16 minut