profil

Moja "Opowieść Wigilijna".

poleca 85% 216 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Miała na sobie fioletowy płaszcz do kolan, kolorowe rękawiczki, na szyi długi szalik, a spod czarnego beretu powiewały kosmyki jej rudych włosów. Właśnie przechodziła na drugą stronę ulicy, kierując się ku dworcowi PKP, kiedy zatrzymała się przy sklepowej wystawie. Święta zawsze kojarzyły jej się z zapachem goździków i pomarańczy, z tą magią, która wypełniała dom, do którego co roku zjeżdżała się cała rodzina, z prezentami, z dwunastoma daniami, z ubieraniem choinki i dzieleniem się opłatkiem. Spoglądając na święcące, kolorowe lampki przypominające o magii świąt, nastolatka o bladej cerze i imieniu Gosia wróciła myślami o rok wcześniej?
22-ego grudnia po godz. 14.00 mama wysłała ją do sklepu po pomarańcze, bo jej młodsza siostra, Kasia zdążyła już spałaszować dużą ich część, a lada chwila miała zjechać się rodzina.
-Dzień dobry! ?powiedziała swym cichym i skrytym głosem do kasjerki, która chyba nie była zadowolona z faktu, że w ten ważny dzień w roku musi obsługiwać klientów ?Poproszę 6 pomarańczy. O! Tych tam, koło kawy- Wskazała dłonią. -Proszę ? Powiedziała sprzedawczyni podając siatkę z owocami. ?Należy się.. hmmm 10,86. - Gosia położyła odliczoną gotówkę, chwyciła reklamówkę i skierowała się ku wyjściu.
Przed sklepem stali jej koledzy z klasy, popijający piwo. W pierwszej chwili była tym zaskoczona, ale po chwili usłyszała: -Gosia! Podejdź na chwilę! ? Speszona dziewczyna spojrzała na chłopców i podeszła do nich. ?Co chcecie? ? Rzuciła -Może masz ochotę się z nami napić? No wiesz? Odreagować te świąteczne stresy?. ? Przed chwilą pokłóciła się z mamą, o to, gdzie kto ma siedzieć, siostra poplamiła jej ulubioną bluzkę, którą chciała ubrać w ten nietypowy dzień. ?No dobrze, ale tylko trochę! I nie w tym miejscu, bo jeszcze ktoś zobaczy. ? Nastolatki zebrali się i ruszyli.
Doszli do jakiegoś sadu, podali jej jedno piwo, potem drugie, trzecie? Gosia nawet nie zauważyła, że w takim tempie i bez jakiegoś większego problemu zdążyła tyle wypić. Nieco pijana pożegnała się, podziękowała za ??przysługę?? i ruszyła w kierunku osiedla. Gdy spojrzała na zegarek uległa zdziwieniu. Wskazówka dochodziła do piątej. ?Czy ja straciłam poczucie czasu? To tak strasznie szybko się działo. ? Mówiła sama do siebie, mocniej chwyciła siatkę z pomarańczami i czym prędzej, choć z małymi przeszkodami pobiegła do domu.
Zdyszana wpadła do mieszkania. Stół był już nakryty, wszystko było tak jak co roku, czyli tak, jak być powinno. Choinka świeciła swym blaskiem, 12 dań stało już na stole i najwyraźniej czekało na skonsumowanie, opłatki były w koszyczku, a w tle jakiś męski głos cichutko śpiewał kolędy . W dużym pokoju siedziała już ciotka z wujkiem. Mama wyszła z kuchni i już chciała otworzyć usta, żeby zapytać swoją córkę, co się z nią działo przez tyle godzin, gdy nagle Gosia poczuła, że robi jej się strasznie niedobrze. W ostatnim momencie otworzyła drzwi do łazienki i klapę sedesu i zwymiotowała. Po fakcie upadał na podłogę i uznała, że nie ma już na nic sił. Zakręciło jej się w głowie, widziała przez chwilę rodzinę gromadzącą się w przedpokoju i spoglądającą na szesnastolatkę. Była też mama. Oczom własnym nie wierzyła. Gosia przez chwilę leżała i jak gdyby nigdy nic zasnęła.


Obudziła się rankiem. Ból głowy nie dawał jej żyć. Wstała, lekko zataczając się i poszła do kuchni z zamiarem wypicia duszkiem dwóch litrów wody mineralnej. Mama gotowała świąteczny obiad. Nie odzywała się, choć zdążyła zauważyć, że Gosia obudziła się. ?Mamo.. bo ja.. ja chciałam.. chciałam Cię przeprosić. To, co stało się wczoraj, to? Ja nie wiem dlaczego to zrobiłam. Przepraszam. Zdawało się, że jej nie słucha i że słowa córki były dla niej całkowicie obojętne. Mama spojrzała na nią ze łzami w oczach o powiedziała: -Są święta. Jak mogłaś nam takie coś zrobić? Babcia pytała się gdzie jesteś i dlaczego nie jesz z nami tej ważnej kolacji? Co ja jej miałam powiedzieć? Że moja córka opiła się w wigilię? Że nie była w stanie dojść o własnych siłach do łóżka? Zawiodłam się na Tobie. ?To był pierwszy i ostatni raz. Nigdy więcej nie zniszczę ani sobie, ani Wam świąt!
Córka przytuliła się do matki i razem wzięły się za przygotowywanie obiadu.
Gosia dalej stała, wpatrując się w zieloną lampkę. W pewnym momencie podszedł do niej mężczyzna przebrany za mikołaja i zawołał sztucznym głosem: -Ho, ho, ho! Wesołych Świąt! Dlaczego stoisz taka smutna? Są święta! Cieszmy się! ? Dziewczyna odwróciła się, zdziwiona entuzjazmem mężczyzny. ? Nie umiem uwierzyć, że mogłam zniszczyć moim głupim i bezmyślnym zachowaniem komuś święta! Te będą sto razy lepsze! Wesołych Świąt! ?powiedziała, uśmiechnęła się i poszła w swoją stronę.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty