profil

Portrety ofiar i ich oprawców we fragmencie "Proszę państwa do gazu"

poleca 85% 108 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Seria opowiadań Tadeusza Borowskiego odsłania całą prawdę o lagrach - niemieckich obozach koncentracyjnych. Autor opisuje jak wyglądają realia życia w obozie na podstawie własnych przeżyć i obserwacji. Narratora tych opowiadań można utożsamić z ich autorem.

W przedstawionym fragmencie „Proszę państwa do gazu” ma miejsce rzecz typowa dla lagrów, a mianowicie przybycie nowych transportów z ludźmi, którzy w większości zostaną skazani na śmierć poprzez zagazowanie. Nieliczni wybrańcy – silniejsi fizycznie ludzie- będą zmuszeni do ciężkich robót i walki o przetrwanie każdego dnia. Pozbawieni wszystkich swoich rzeczy, pamiątek i ubrań, pozostawieni na pastwę esesmanów-niemieckich strażników- i innych więźniów.
Za rozładunek transportu odpowiedzialna jest tzw. Kanada - grupa więźniów przebywających w obozie dłuższy czas i mających przywileje. Nad nimi z kolei sprawują nadzór esesmani.

Warunki, w których przewozi się ofiary są niehumanitarne, a wręcz okrutne. Wagony kolejowe są zawsze przeładowane z tego powodu prawie nie ma czym oddychać, z przerażenia i obawy o własne życie ludzie chaotycznie się przepychają i przekrzykują. Są spragnieni i obolali po wielogodzinnej jeździe w zatłoczonym wagonie.
Po wyładunku zostają pozbawieni swoich wszystkich rzeczy, a gdy zaczynają sprawiać jakiekolwiek kłopoty np. krzyczą bez ustanku mimo gróźb strażników, Niemcy bez skrupułów rozstrzeliwują ich na miejscu. Pełni obaw o własne życie wciąż wypytują „Co z nami będzie?”. Nigdy nie otrzymują jednoznacznej odpowiedzi. Ludzie ci jednak nie mają żadnego wpływu na swój z góry przesądzony przez esesmanów los. W obozowej selekcji liczy się tylko tężyzna fizyczna, nie ma znaczenia płeć, wiek i pochodzenie.
„Młodzi i zdrowi- Ci pójdą na lager. Gaz ich nie minie, ale wpierw będą pracować”.

Więźniowie pracujący przy transportach są nieczuli na płacz dzieci i krzyki ludzi błagających o pomoc. Dla nich transport to szansa na zdobycie środków do życia, odbierają ofiarom wszystko, co może się przydać podczas obozowej egzystencji. Nie wahają się też skazywać przybyłych na kolejne męczarnie w przepełnionych ciężarówkach czy też po prostu wysyłać ich na śmierć w komorze gazowej. Aż trudno uwierzyć, że ci sami więźniowie tak niedawno byli w identycznej sytuacji, ogarnięci strachem i niepewni o własny los. Kiedyś byli sądzeni, teraz wymierzają kary. Definitywnie można określić ich mianem ludzi zlagrowanych, obojętnych na krzywdy i dramat drugiego człowieka. Obóz, w którym panowało prawo odwróconego dekalogu nauczył ich życia kosztem innych i pozbawił wszelkich wartości moralnych.

Kolejną grupą ludzi obecnych podczas transportów są bezwzględni i bezlitośni esesmani. Nie znoszą oni sprzeciwu, a ich metody traktowania ofiar opierają się na oszustwie lub zastraszaniu. „Za plecami stoi esesman, spokojny, opanowany, fachowy. (…) Mówi dobrotliwie, a cienka trzcina gnie mu się nerwowo w rękach”. Przytoczony fragment to dowód na to, że niemieccy strażnicy do samego końca zachowują pozory i kamienną twarz.
Nie informują ofiar o tym, co ich czeka, co zresztą uważają za formę litości. Są tak samo okrutni wobec wszystkich, ściśle przestrzegają surowych, obozowych reguł. Kontrolują też, czy wśród zabieranych przez Kanadę zdobyczy nie ma pieniędzy lub kosztowności – te zawsze trafiają prosto w ręce Niemców.
„Kto weźmie złoto albo cokolwiek innego nie do jedzenia, będzie rozstrzelany jako złodziej własności Rzeszy. Zrozumiano? (…)”


W innych opowiadaniach Borowskiego również można odnaleźć przykłady traktowania ofiar przez bezwzględnych oprawców. W utworze „Ludzie, którzy szli” opisane jest dokładnie zjawisko mordowania ludzi w komorach gazowych. Ludzi, którzy przyjeżdżali z opóźnieniem uśmiercano poprzez rozstrzeliwanie lub wrzucało się ich do płonących rowów.
„Czasami(...)przyjeżdżały spóźnione auta z chorymi(…).Rozbierano do naga i albo oberscharfuhrer Moll strzelał z floweru, albo spychał żywcem do płonącego rowu.”
Świadczy to o masowości dokonywanych zbrodni oraz o braku jakichkolwiek skrupułów ze strony oprawców. W wielu przypadkach katami są również sami więźniowie, którzy w strachu przed esesmanami zdolni są wyrzec się najbliższych im osób. W opowiadaniu „U nas, w Auschwitzu” więzień posyła własnego ojca do gazu, nie chcąc przerwać pracy w obawie o własne życie.
„Przyjechał z transportem(…) zaczął mnie całować i pytać, co to będzie(…) a tu komandofuhrer krzyczy, żeby nie stać(…) Idź, ojciec -mówię- wykąp się w łaźni(…). I ojciec poszedł do komory.”
W tym samym opowiadaniu młody Abramek z entuzjazmem mówi o nowo wymyślonej metodzie palenia zwłok ofiar. Mianowicie, czwórkę zmarłych dzieci łączono głowami a następnie podpalano ich włosy.
„…bierzemy cztery dzieciaki z włosami, przytykamy głowy do kupy i podpalamy włosy. Potem pali się samo i jest gemach”
„…u nas, w Auschwitzu bawimy się jak umiemy. Jak by szło inaczej wytrzymać?”

W opowiadaniach Borowskiego można zaobserwować stopniową zmianę psychiki więźniów-zaciera się granica między katem, a ofiarą. W obozach, ofiarą jest się tylko na początku, gdy strach, obawa o swoje życie i wartości moralne nie pozwalają walczyć o swoje życie kosztem innych. Prawo odwróconego dekalogu panujące w obozie z czasem niszczy kodeks etyczny człowieka, czyniąc go podobnym do swoich oprawców. Chęć przetrwania i posiadania przywilejów sprawiła, że ludzie, którzy byli na początku bezbronni stali się bezlitośni wobec słabszych. Ofiarami więc można nazwać tylko te osoby, które zachowały choćby resztki moralności, a oprawcami są ludzie nieczuli na krzywdę innych i pozbawieni wartości moralnych.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut