profil

Za co cenię Henryka Sienkiewicza.

poleca 85% 226 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Henryk Sienkiewicz

Pamiętam, był piękny jesienny poranek roku pańskiego 1916, w Vevey - szwajcarskim mieście. Promienie słoneczne powolutku wdzierały się do mojego mieszkania rozświetlając panujący w nim półmrok. Tak jak co dzień, po śniadaniu wybrałem się na spacer. Ulice były jeszcze puste, tylko gdzieniegdzie pojedyncze postacie snuły się w przepięknym blasku wschodzącego słońca. Widziałem piekarza przyjmującego świeże pieczywo, psa wesoło merdającego ogonem, Vevey powoli budziło się do życia. Postanowiłem udać się do parku. Kocham szum drzew i ich zapach o każdej porze roku. Powoli zatapiając się w półmroku drzew usłyszałem szum trzepotu ptasich skrzydeł. Pomiędzy dwoma bukami zobaczyłem parkę wiewiórek, które z elegancją i gracją zbierały dary natury.
Kiedy doszedłem do placu zabaw ujrzałem staruszka siedzącego na ławce i karmiącego stado gołębi, tak mi się przynajmniej zdawało. Kiedy podszedłem bliżej okazało się, że starszy pan śpi, a torebkę z okruszkami przypadkowo strącił wiatr. Obok niego, na ławce, leżała książka. Gdy upewniłem się, że staruszek śpi, usiadłem koło niego i sięgnąłem po nią. Wahałem się, lecz moje ciekawość wzięła górę i otworzyłem na pierwszej stronie. Był to pamiętnik, a zdziwienie moje nie miało granic, gdy ujrzałem słowa w języku polskim. A więc to Polak! Rodak na szwajcarskiej ziemi. Książka wyglądała na bardzo starą, miała pozaginane rogi oraz pożółkłe strony. Zwątpiłem. Zaczęły drżeć mi ręce i w duchu usłyszałem głos: „Czy mam prawo naruszać czyjąś prywatność?”. Jednak nie mogłem się opanować. Moim oczom ukazała się data...
„ 5.V.1864 r.

Już 18 wiosen mija od kiedy kroczę przez życie niczym pielgrzym. Rodzina moja przechowywała pewne tradycje wojskowe, których jednak nikt nie spisywał, nie wydała bowiem żadnego literata. W dzieciństwie swym niemało się nasłuchałem o Antonim Sienkiewiczu, bracie dziadka mego...”

Czy to możliwe? Sienkiewicz? Ten słynny polski publicysta, pisarz uhonorowany nagrodą Nobla. Czytałem większość jego dzieł. To niemożliwe! Nie wierzę, że spotkało mnie takie szczęście!...

„(...) Co się tyczy pociągu do literatury, to odziedziczyłem go chyba po matce, która pisywała wiersze, jakkolwiek były to tylko poezje do albumów, bez pretensji do jakiejś głębszej wartości artystycznej. Całe dzieciństwo spędziłem na wsi czemu zawdzięczam pewną znajomość naszego ludu i jego języka...
7.V.1864 r.

Jeżeli teraz jeszcze nie mam dość siły to ją mieć muszę, a zdobędę ją poprzez ciągłe doskonalenie umysłu, własnej osobowości, przez ciągłą walkę wewnętrzną mojej duszy, która zahartuję moją wolę i postawi silnym do walki na śmierć i życie, jaką w przyszłości podejmę. Chcę walczyć w imieniu tego co nazywają pięknem i dobrem. Proza życia musi pociągać wiele złego, brudu i głupoty, dlatego pragnę walczyć przeciw takiemu życiu. Chcę ukazać nie tylko dobroć ludzką, chcę ukazać prawdę, która czasami jest pod dobrocią ukryta. Te dwa światy chcę pogodzić najprzód, a może jedynie w sobie. Czy mi się to uda? Bogu wiadomo ... i czasowi.”
Takie przecież realia przedstawił w „Ogniem i mieczem”. Czyli temu młodzieńcowi piszącemu pamiętnik wiele lat temu, a teraz niepozornie, a zarazem sympatycznie wyglądającemu staruszkowi udało się. Spełniły się jego plany. Jak powiadają wiara czyni cuda.
„8.V.1864 r.

Chcę pisać, tworzyć, a przede wszystkim kreować wartości, postawy ludzkie. Wszystkie moje postacie muszą i będą posiadać w sobie prawdę życia. I mogę przyrzec, iż nie będzie wśród nich ideałów. Albowiem nikt nie jest idealny. Lecz zupełnie co innego nie być ideałem, a co innego nie mieć ideałów w sobie. Jakże rzeczywiste jest noszenie ideału w duszy. Wymaganie w duchu ludzkim czegoś wyższego, wznioślejszego, ponadczasowego jest także objawem natury ludzkiej, a zatem czymś równie rzeczywistym jak głód i pragnienie. Kreacje artystyczne i prawdy życia łączą się z pięknem, a poprzez mrok i szarzyznę rzeczywistości prześwieca światło i blask ideału.”
Pamiętam, że czytając dzieła Sienkiewicza zwróciłem na to uwagę. Wśród postaci powołanych do życia przez jego twórczą fantazję, nie było ani jednego ‘nadczłowieka’, który by np. poczytywał Golgotę za legendę, a ideał chrześcijańskiej miłości za słabość ducha i głupotę, albo który by drwił sobie z obowiązków względem człowieka i ojczyzny, albo który by zbrodnią i rozpustą stwierdzał swoje nadczłowieczeństwo, a w orgii zmysłów i alkoholu szukał absolutu i nieskończoności. Są za to ludzie , jak Skrzetuski, który nie chce słyszeć o własnym szczęściu, póki ojczyzna nieszczęśliwa; albo jak Kmicic, który kiedy go opętała pokusa, żeby już nie iść na wojnę, rzucił się na ziemię i „krzyczeć jął w przerażeniu: Jezu, nie karz! Jezu, zmiłuj się! Bądź wola twoja! Już pójdę, pójdę!”, „ano jeszcze tę ziemię kochaną ucałuję, ano jeszcze nóżki Twoje krwawe ścisnę(...) i idę. Chryste, idę!” - i poszedł; albo jak Wołodyjowski, który, uczyniwszy ślub, że złoży życie na ofiarę ojczyźnie, oswaja z tą myślą swoje biedne, ukochane, zalewające się łzami i tulące się do niego stworzenie: „Pamiętaj, Baśka: nic to!”; albo jak Jurand, który dla miłości Chrystusa puszcza wolno podłego Krzyżaka, co go oślepił i okaleczył; albo jak Glaukus, który, kiedy wśród straszliwych męczarni, płonąc żywym ogniem, jak pochodnia Nerona, usłyszał wołanie swego kata: „Glauku, w imię Chrystusa, przebacz!”, i odpowiedział: „przebaczam!”, a kat „rzucił się na twarz, wyjąc jak dziki zwierz, i nabrawszy ziemi w obie garści, posypał sobie nią głowę”, a potem wstał, odwrócił się ku tłumom i zaczął nie wołać, ale krzyczeć :”Ludu rzymski! na moją śmierć przysięgam, że oto giną niewinni, a podpalaczem jest - ten(...) i wskazał palcem na Nerona”. Oto właśnie Sienkiewicz.
„10.V.1864 r.

Cóż na to poradzić! Niezgłębiona jest wielkość Pana Boga w różnorodności stworzeń Jego, a papier jest cierpliwy... i przyjmie każdą prawdę, jaka by ona nie była.
Boję się smutnej strony życia...”
Pamiętam. Na chwilę oderwałem się od wspomnień obcej mi osoby. Poczułem się jak zdrajca, złodziej włamujący się w czyjeś przeżycia. Ale jeszcze chwilkę, pomyślałem, jeszcze parę stron...
„11.V.1864 r.

Każdy z nas jest bohaterem swego życia. Czy każdy z nas znajdzie scenariusz swojej egzystencji? Czy umiemy sami sobie go ułożyć? Tego nie wiem. A może jesteśmy tylko marionetkami w czyichś rękach. Wierzę, że choć część z nas potrafi odpowiednio pokierować sobą w teatrze życia.
13.V.1864 r.

Wszystko jedno w jakich czasach ludzie żyją - współczesność czy też starożytność - mają zawsze takie same i twarze, i ruchy, i głowy, i serca, i słowa, i myśli. I wszyscy wierzą. Powoli zaczynam tworzyć dusze stare i młode, małe i wielkie, pospolite i bohaterskie, samolubne i ofiarne, dobre i złe, proste i zawiłe, zdrowe i chore, szczęśliwe i nieszczęśliwe, zapomniane i niezapomniane.”
To prawda, postać Sienkiewiczowska jest zawsze specjalnym typem. Sienkiewicz jest znakomitym twórcą bohaterów, ale nie w sensie ‘nadludzi’, którzy dokonują czynów heroicznych, lecz bohaterów w innym rozumieniu tego słowa - ludzi, którzy nigdy nie przestają być sobą, nawet w okolicznościach najmniej sprzyjających ich psychice. Zagłoba nie przestaje być bohaterem, choć kluczy zawsze, Rzędzian pamięta stale o swoim trzosie, Kmicic będzie warcholił nawet na własną szkodę. Ale Kmicic rozważny, Zagłoba dzielny, Rzędzian skrupulatny moralnie przestaje być sobą, przestaje być bohaterem, tego właśnie typu, na jakim zależało pisarzowi najbardziej.
„14.V.1864 r.

Nigdy nie byłem ślepy na smutki życia, ale także nie byłem głuchy na jego radości, a przede wszystkim jestem głęboko i mocno przekonany, że pomimo łez i jęków życie moje ma jednak sens i wartość, a cierpienie jest pierwiastkiem nieodzownym i potrzebnym. Życie jest pasmem cierpień.”
Sienkiewicz jako wielki talent nie służy żadnemu stronnictwu, nie głosi żadnego programu, rozwija się natomiast według samorzutnie znajdowanej linii, według swego wewnętrznego prawa.
15.V.1864 r.

Proza moja będzie posiadać szereg postaci i sytuacji wzruszających do łez i tragicznych, pełnych wdzięku, wzniosłych, zarówno groźnych i ponurych, jak i podniosłych, wlewających w serca otuchę, pięknych, plastycznych, zmysłowych, uduchowionych, pełnych radości życia jak i smutku. Czy mi się uda?”
Śmiertelnie kąsająca osa, czyli Wołodyjowski, sfinks ze łbem wieprza, czyli Zagłoba, gilotyna w ludzkiej postaci, czyli Podbipięta, i Jezus Chrystus w roli oficera jazdy, Skrzetuskiego. Takie zbiegowisko charakterów robi silne wrażenie, niemniej jest ono dziwaczne.
„17.V.1864 r.

Poezja porusza moje serce do głębi. Kocham poezję. Szczególnie ...”

Nagle kątem oka ujrzałem jak ręka śpiącego staruszka powoli zaczęła przesuwać się. Nagłym ruchem odłożyłem książkę i odskoczyłem od ławki jak poparzony. Lecz staruszek nie obudził się. Dyskretnie powróciłem do lektury.

„...upodobałem sobie Asnyka:
<< Polskę z mieczem w dłoni
Z szat obnażono, jak jawnogrzesznicę
I urągano, że praw swoich broni
I z ran szydzono, i plwano jej w lice
I z czci ją chciano odrzeć do ostatka
Jakby to była nie ich własna matka. >>

Polska upadła dlatego, że jest narodem wybranym, ofiarą dla odkupienia grzechów i podłości Europy, dlatego , że zmartwychwstanie i całemu światu zaśpiewa pieśń szczęśliwą. Teraz ta wiara ustąpiła miejsce przekonaniu, że wszystko, co się stało, stało się z własnej winy. Jak to? Więc ta dawna, święta, ukochana Polska nic niewarta? Istnieje niebezpieczeństwo : gmach przyszłości można budować tylko na fundamencie przeszłości, na niczym więcej, więc jakże go budować, jeżeli w jego fundamencie nie ma ani jednej nie zepsutej cegły?
19.V.1864 r.

Żadne z wielkich dzieł ludzkości nie pojawiło się bez udziału tego poczucia wewnętrznej niedoskonałości.
20.V.1864 r.

Człowiek bowiem każdy idzie przed siebie. Iść przed siebie - to znaczy nie tylko ulegać wymogom czasu, pozostawiając za sobą przeszłość: dzień wczorajszy, rok, lata, stulecia... Iść przed siebie to znaczy mieć świadomość celu.
22.V.1864 r.

To, czego pragnie się najgoręcej, traci wartość, gdy jest osiągnięte, ponieważ żadne rzecz nie przechodzi ze sfery wyobraźni w sferę rzeczywistości bez straty”

I w tym momencie niespodziewanym ruchem ręki starszy pan wyrwał mi pamiętnik. Podskoczyłem przerażony i zacząłem panicznie go przepraszać. Sienkiewicz z dobrotliwym uśmiechem zapewniał mnie, że nic się nie stało. Mimo to uciekłem, czułem się jak złodziej złapany na gorącym uczynku. Wybiegłem z parku, serce waliło mi jak młot, miałem płytki oddech. Pobiegłem prosto do domu. Dlaczego uciekłem? Dlaczego? Zmarnowałem szansę poznania tak wybitnego człowieka. Ale jak mógłbym spojrzeć mu prosto w oczy po tym co uczyniłem? Gdy stanąłem przed drzwiami ledwo łapałem oddech. Otwierając mieszkanie czułem się strasznie nieswojo i do tego byłem skrajnie wyczerpany. Gdy się uspokoiłem usiadłem w bujanym fotelu i zacząłem rozmyślać o swojej przygodzie.

Nie mogłem skupić myśli przez to zajście. Dziwny człowiek. Rozmyślania jego przypominały snucie planów, marzenia. Ten niepozornie wyglądający staruszek dopiął jednak swego. Jego postawa wobec życia, ludzi, prawd, filozofii, idei, wiary była godna poszanowania i naśladowania. Jako młodzieniec miał bardzo ponadczasowe i niesamowicie dojrzałe spojrzenie na świat i na ludzi. Pałał ogromną do nich miłością i był do cna przepełniony optymizmem. Świat, w którym żył nie doczekał się niestety zrealizowania jego marzeń. Rzeczywistość to nie książka. Świat nie jest pamiętnikiem. Najbardziej wzruszyło mnie jego poszanowanie dla ojczyzny. Ojczyzny którą jest Polska. W której sam przecież się urodziłem. Uderzył mnie jego głęboki patriotyzm. Jeśli już jako młody człowiek miał takie wspaniałe ideały, tak daleko sprecyzowane plany literackie, myślę , że był skazany na sukces od samego początku. Czułem straszliwy żal. Przez swoją głupotę zmarnowałem okazję poznania tak wybitnej jednostki. Wszystko przepadło. Mimo to poznałem go za pośrednictwem jego dzieł. Sienkiewicz zaczął szybować nad przeszłością ojczyzny. A wtedy zagrał na strunach jej miłości i chwały tak wspaniale, jak nikt w Polsce od śmierci romantyków, i wtedy wskrzesił jej przeszłość tak poetycznie, jak nikt od śmierci Słowackiego.

Nie pamiętam która była godzina. Zasnąłem w swoim ukochanym bujanym fotelu. Obudził mnie blask wschodzącego słońca, który jak co rano wdzierał się do mojego mieszkania rozświetlając panujący w nim półmrok. Przez przeszło dwa tygodnie chodziłem do parku z nadzieją spotkania Sienkiewicza. Chciałem go przeprosić, lecz więcej go nie spotkałem. Aż pewnego razu - 15 listopada 1916 roku - czytając prasę....

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 11 minut

Podobne tematy
Teksty kultury