profil

Pieskie życie to synonim złego życia. Porozmawiaj ze swoim psem albo psem sąsiada i opowiedz nam o tym.

poleca 90% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Pewnego wiosennego popołudnia siedziałam na parkowej ławeczce. Podbiegł do mnie jakiś bury kundel, obwąchał porządnie, po czym przysiadł obok moich nóg. Trochę byłam zdziwiona, bo z reguły psy omijały mnie szerokim łukiem. Ten nie, uparcie siedział i wyraźnie próbował zagaić rozmowę.
Był brudny i tak smutno patrzył na mnie. Pytam go, czego chce ode mnie. On rozejrzał się niespokojnie i rozpoczął opowiadać swoją historię.
Początek był obiecujący. Jako młodziutki szczeniak trafił do dobrego domu. Zawsze pełna miska, ciepłe legowisko, regularne spacery, dostawał nawet zabawki. Pan zabierał go do lasu, gdzie mógł się wybiegać, chodził na wyprawy po górach, kąpał się w jeziorze. Pani bardzo o niego dbała.
Pewnego dnia podczas spaceru, wskoczył do autobusu, który wywiózł go w odległą część miasta. Znalazł się w zupełnie obcej okolicy. Nie miał pojęcia jak wrócić do domu. Błąkał się kilka dni, był bardzo głodny, zmarzł.
Po kilku kolejnych dniach poszukiwań spotkał inne bezdomne psy, które udzieliły mu kilka rad, jak przetrwać. Wszystkie skarżyły się na swój bezdomny żywot. Opowiedziały mu swoje historie, wszystkie smutne. A on, zrezygnowany coraz bardziej tęsknił za domem i coraz częściej zdawał sobie sprawę, że znaleźć go będzie z każdym dniem trudniej. Starał się nie tracić nadziei.
Tak mijały dni i tygodnie. Zaczął szwendać się bez celu. Kilka razy rozwydrzone dzieciaki dla zabawy obrzuciły go kamieniami, został skopany. Było mu tak źle, że zaczął marzyć o psim niebie.
Opowiedział mi bardzo smutną historię, która miała miejsce latem. Podczas odpoczynku na placu zabaw, zobaczył starszego pana, który z uwagą mu się przyglądał. Po chwili nawet przeniósł się bliżej. Wyjął z torby pęto pachnącej kiełbasy i rzucał mu po kawałeczku. Ach, co to była za uczta.
Pan pogwizdał, pogłaskał i zabrał do domu. Tam poznał starszą panią, która na dzień dobry wrzuciła go do wanny i kazała wykąpać. Na szyję założyła kawał paska. Leżał na gołej ziemi, ale szczęśliwy był, że ktoś się nim zaopiekował.
Na spacer wychodził na smyczy i ze śmieszną klatką na pysku. Pani ciągnęła go, nie dawała chwili na załatwianie potrzeb. Pędziła przed siebie w ogóle nie zważając na niego. Po spacerze dostawał w misce trochę wody i jakieś resztki. Czasem pan dał mu kiełbasy, ale tylko wtedy kiedy pani nie było w pobliżu.
Znowu przypomniał sobie swój pierwszy dom i wyrzucał szczeniacki wybryk. Później było już coraz gorzej. Starsza pani była wyjątkowo niemiła, szczególnie podczas codziennych nieobecności pana. Później pan zniknął i już w ogóle nikt się nim nie interesował. Postanowił, że jak tylko nadarzy się okazja, da nogę. Udało mu się uciec niedługo później. Wrócił do starych przyjaciół.
Nadeszła zima. Wyjątkowo mroźna i długa. Problemem było znalezienie czegoś do jedzenia, czy kawałek ciepłego kąta, żeby się przespać. Schudł bardzo tamtej zimy. Skóra wisiała na szkielecie. Nie poddawał się. Znowu zaczął szukać swojego pierwszego domu. Czasem ktoś rzucił kawałek ciepłej jeszcze kości. Czasem ktoś postawił miskę z wodą.
Czekał na wiosnę, ale tej ciągle nie było widać. Dopadła go psia depresja. Sam nie wie kiedy zrobiło się ciepło i ulice wypełniły się codziennym gwarem. Znowu odwiedzał park. Spotykał tam wiele psów, bezdomnych i tych które go miały. Te skarżyły się, że nie ma dla nich specjalnych wybiegów, że muszą spotykać się z takimi zapchlonymi psami jak on, że ciągle są głaskane, czesane, że małe dzieci wkładają im palce do oczu, ciągają za uszy, dosiadają jak koniki. Litania skarg była długa. A on marzył o tym, czego tamte miały dosyć.
I tak spotkał mnie. Powiedział, że nie wie, czy potrafiłby jeszcze żyć w domu. Na odchodnym dorzucił, że to jego pieska historia – pieskie życie.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty