profil

Najważniejsza nagroda pracy – to, czym pozwala nam się stać. Słowa te uczyń mottem swoim rozważań na temat roli pracy w życiu człowieka.

poleca 86% 101 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Stefan Żeromski

Słowo „praca”, to słowo użytku codziennego. Doskonale znamy jego znaczenie i wiemy, czym jest. Słowo to kojarzy nam się z zawodem, pieniędzmi. Może być praca z powołania, przynosząca satysfakcję lub duże pieniądze, za którymi teraz goni praktycznie każdy. Może być sposobem na życie lub wykonywana w myśl jakiejś idei. Praca kojarzy nam się z rozwojem, ale także pracoholizmem, „wyścigiem szczurów” czy też ze zjawiskiem zwanym mobbing, czyli ogólnie tłumacząc prześladowaniem w pracy.

W literaturze temat pracy przewijał się w różnych epokach, najwięcej zaś w pozytwizmie, kiedy to głównymi hasłami w Polsce były praca organiczna i praca u podstaw. Przykładem takiej literatury może być „Lalka” Bolesława Prusa. Historia człowieka, który do fortuny doszedł własna pracą i wysiłkiem - dzięki temu pomógł wielu ludziom, mimo że na początku jego drogi do kariery miał nieco inny cel.
Mamy oto młodziutkiego Stanisława Wokulskiego, który trafia do restauracji i pracuje w niej, aby zarobić na swe utrzymanie. Ale nie poprzestaje na pracy – pilnie się uczy, aby dostać się na uniwersytet. Jego marzenie się spełnia, ale nie kończy studiów, ponieważ zgłasza się na ochotnika i wyjeżdża na wojnę. Po powrocie zajmuje się handlem, żeni się z wdową po właścicielu sklepu galanteryjnego. Gdy żona umiera przejmuje on sklep i prowadzi go dalej. I w tym właśnie czasie poznaje piękną arystokratkę Izabelę Łęcką. Zakochuje się w niej, ale wie, że z powodu swej pozycji społecznej nie ma szans na jej względy. Postanawia więc stać się bardzo bogatym człowiekiem, bo tylko w ten sposób może zdobyć ukochaną kobietę. Wyjeżdża do Bułgarii i tam pełni funkcję dostawcy wojskowego. Pracuje bardzo ciężko, ale myślami jest ciągle przy swej wybrance. Wszystko, co robi, robi dla niej. Do Warszawy wraca z dużym majątkiem. Sklep galanteryjny, któremu wróżono bankructwo prosperuje doskonale. Wokulskiemu udaje się dopiąć swego – Łęcka zwraca na niego uwagę (a raczej na majątek, jakiego się dorobił własnymi siłami). Handlowiec jest szczęśliwy, bo wie, że to wszystko dzięki jego pracy i wysiłkowi. Jest skłonny oddać ukochanej wszystko, ale w jednej chwili uświadamia sobie, że dzięki swojemu bogactwu może pomagać innym ludziom. I oto jego celem nie jest już tylko miłość Izabeli, ale także chęć pomocy biednym w myśl haseł pracy organicznej. Pomaga wydobyć się z niedostatku Wysockiemu, daje mu pieniądze i pracę a także pomaga jego bratu. Marysię wysyła do zakonu magdalenek a Węgięłkowi daje pieniądze na urządzenie się w Warszawie. Prowadzi działalność filantropijną, dając pieniądze na ochronki dla dzieci. Pani Stawskiej znajduje pracę subiekta w sklepie. Wokulski ma z tego ogromną satysfakcję, cieszy się, że może pomagać innym.

„ Najważniejsza nagroda pracy – to, czym pozwala nam się stać”. Nagrodą za jego pracę była możność stania się dobrym i uznawanym człowiekiem.
„Siłaczka” Stefana Żeromskiego wydaje się być opowiadaniem epoki pozytywizmu. Jest to jednak manifest młodopolski przeciw hasłom pozytywistycznym i ukazanie ich właściwego sensu. Mówi o pracy. O pracy w świetle idei, że walka z ciemnotą i zacofaniem przyczyni się do ogólnego dobrobytu i szczęścia.
Młody lekarz Paweł Obarecki żyje w malutkim miasteczku Obrzydłówku. Przyjechał tu, aby pomagać ludziom. Był pełen zapału, wierzył, że swą pracą przyczyni się do naprawy społeczeństwa. Nie zależało mu na pieniądzach ani na rozgłosie. Jednak z upływem czasu poddaje się drobnomieszczańskiemu marazmowi. Początkowo zapalony i przekonany o słuszności swej pracy – misji, załamuje się. Zostaje wezwany do oddalonej o kilka mil wsi do chorej nauczycielki. I co zastaje na miejscu? Miłość młodzieńczych lat - Stasię Bozowską chorą na tyfus. Młoda nauczycielka, podobnie jak jej kolega pojona hasłami pozytywizmu, wyrusza na głuchą wieś, aby tam pracować, szerzyć oświatę. Mimo biedy i przeciwności losu udaje się jej napisać książkę „Fizyka dla ludu”. Niestety nie dane jest jej wydać swe ‘dzieło”, ponieważ umiera – z dala od rodziny i przyjaciół. Obarecki nie potrafi się pogodzić ze śmiercią swej dawnej ukochanej. Zaczyna zastanawiać się nad słusznością pracy swojej i Stanisławy. Po jakimś czasie uspokaja się i daje się wciągnąć w obyczajowość małego miasteczka. Czyżby zapomniał o swym początkowym zapale? Co dała mu praca? Czym pozwoliła mu się stać? Myślę, że pozwoliła mu stać się człowiekiem, który zrozumiał, że wszystkie wielkie słowa i hasła dotyczące „uzdrowienia” społeczeństwa to tylko złudzenie, które kiedyś musi się rozwiać.

We współczesnej literaturze jest jednak bohater, również lekarz, który w swą pracę nie przestał wierzyć. Jego zawód jest powołaniem, sposobem na życie.
Ten lekarz to Bernard Rieux z powieści „Dżuma” Alberta Camusa. Dr Rieux pisze kronikę Oranu – miasta, w którym mieszka i w którym trwa epidemia straszliwej choroby – dżumy. Młody lekarz podejmuje walkę z chorobą natychmiast, pierwszy nazywa chorobę po imieniu. Cały swój czas poświęca na leczenie i opiekę chorych. Wierzy w siebie i swoje możliwości, czuje, że praca to jego powołanie. Z wielkim zaangażowaniem pomaga chorym. Dla doktora wszyscy ludzie są równi i każde życie jest warte tyle samo – nie ważne czy ktoś jest sędzią czy dozorcą. Podczas plagi organizuje pomoc i nie daje po sobie poznać, że boi się o swoje życie. Doskonale rozumie cierpienie innych ludzi. Dr Rieux nigdy nie miał bezpośredniej styczności z plagą dżumy – podczas zarazy przechodzi jakby próbę, która zmienia jego życie i pozwala się sprawdzić w nowych, nieprzewidzianych sytuacjach.

Innym, równie ciekawym bohaterem „Dżumy”, któremu praca pomaga odmienić życie jest Jean Tarrou Na początku tylko obserwator. Patrzy na rozwój choroby i sporządza notatki. Jednak im choroba posuwa się dalej, Tarrou zaprzyjaźnia się Bernardem Rieux i czynnie pomaga w formacjach sanitarnych utworzonych dla walki z chorobą. Zwierza się nowemu przyjacielowi, że swoją pracą – walką z dżumą chce odpokutować winy swojego nieżyjącego już ojca, który był sędzią i mnóstwo ludzi skazał na śmierć. Jean Tarrou czuje się winny, mimo że z wyrokami nie miał nic wspólnego. Pracując czuje się spełniony. Niestety umiera na dżumę, gdy zaraza się cofa, ale na łożu śmierci nie żałuje ani trochę, że tak zapalczywie pracował, walczył z plagą. Praca pozwoliła oczyścić mu sumienie.

Chciałabym jeszcze nawiązać do diametralnie innego wymiaru pracy. Czytając wspomnienia Kazimierza Tymińskiego z okresu jego pobytu w kilku obozach koncentracyjnych zawarte w książce ‘Uspokoić sen”, w jednym z opowiadań natknęłam się na ciekawy fragment. Otóż Kazik, (czyli autor książki), zaraz po przywiezieniu do obozu w Auschwitz widzi bramę a na niej napis „ARBAIT MACHT FRAI”, czyli „Praca czyni wolnym”. Po chwili słyszy słowa esesmana – jesteście w obozie koncentracyjnym Auschwitz, z którego jest tylko jedno wyjście, a mianowicie przez komin krematoryjny. Tutaj musicie tylko pracować, pracować i jeszcze raz pracować.

Katorżnicza praca w obozie (gdzie jedynym pożywieniem był kawałek ciemnego chleba z dodatkiem trocin i parę kropel ciepłego napoju zwanego kawą) ponoć czyniła wolnym. Czym jednak była ta „wolność”? Wolność to śmierć. Czyż nie tak powiedział esesman do nowo przybyłych więźniów? Jest tylko jedno wyjście – przez komin krematoryjny. Ale zanim się do niego trafiło trzeba było pracować w polu czy kopalni, kopać rowy lub układać szyny kolejowe. W tym wypadku, nagrodą pracy była śmierć.

Na zakończenie chciałam powiedzieć kilka słów ode mnie, ale po przemyśleniu tematu stwierdziłam, że zapytam rodziców, ponieważ są bardziej doświadczeni niż ja. Spytałam, czym jest dla nich praca i z czym im się kojarzy to słowo. Jak na zawołanie usłyszałam kilka haseł PRLu! „Pracując dla kraju pracujesz dla siebie”, „Praca jest miernikiem wartości człowieka”, zapis z ówczesnej konstytucji „praca jest prawem i obowiązkiem każdego obywatela” oraz pamiętnikowy wpis „Ucz się i pracuj a dojdziesz do celu. Jak doszedł Mickiewicz tak dojdzie ich wielu”. Dowiedziałam się, że dwa hasła, które wymieniłam na początku, były wypisywane na plakatach podczas pochodów pierwszomajowych oraz na tablicach, które wisiały w zakładach pracy tuż obok przepisów BHP. Zrozumiałam, że za czasów młodości moich rodziców zawód oraz jakość wykonywanej pracy świadczyła o wartości człowieka...

„ Najważniejsza nagroda pracy – to, czym pozwala nam się stać”. Moim zdaniem praca powinna „uwzniaślać” i cieszyć człowieka. Pozwalać nam stać się dobrymi i szczęśliwymi ludźmi. Mam nadzieję, że w przyszłości, moja „nagroda pracy” będzie właśnie taka.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut