profil

Moje wspomnienia z wakacji (przykład nie kopiować)

poleca 85% 1296 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Fragment mojej książki Pamiętam te chwile
(fragment rozdziału 6)
Czerwiec – W oczekiwaniu na wakacje…
Jak każdego dnia moja kochana mama delikatnie trąciła mnie w rękę, abym zerknęła jeszcze zaspanymi oczami, która godzina.
– O nie! To już ósma?! – krzyknęłam i zerwałam się z łóżka.
Poranna toaleta, kubek kakao, świeża bułeczka i już byłam w pełni gotowa na ten ważny dzień. Bardzo szybko ubrałam się w strój galowy i pędziłam do szkoły. Tak, macie rację to zakończenie roku szkolnego pełnego przygód i akcji (…). Jak zwykle się spóźniłam, na szczęście szybko odnalazłam moją klasę – IVa.
– Świadectwo z paskiem dostaje: Anna, Maciej, Mateusz …(i nie mogło być inaczej) Agata - powiedziała pani dyrektor.
Byłam niezmiernie szczęśliwa i dumna z siebie, a w głębi ducha dowartościowałam się. Oprócz świadectwa dostałam jeszcze nagrodę książkową – w końcu miałam średnią 5.0.
Po tej uroczystości serdecznie pożegnałam wszystkich – no prawie wszystkich, bo z moimi „psiapsiółkami” jak je nazywam miałyśmy mnóstwo wspólnych planów na wakacje. Wróciłam do domu z przyjaciółką – Olą. Mama była bardzo, ale to bardzo dumna ze swojej córeczki i nawet bez mrugnięcia okiem pozwoliła mi iść z Olką do Castello (to pizzeria). Poczułam się jak królowa, która może robić, co chce …. no prawie, co chce (ha, ha!!!) Dzień minął bardzo szybko, wesoło i nadzwyczaj uroczo.
(fragment rozdziału 7)
Lipiec – Luz na całego!
No i w końcu mój mózg się doczekał – pełen luksus na dwa miesiące! Zimna lemoniada, basen (12 godzin na dobę), lody, gofry, lody i jeszcze raz gofry – tak by to można w skrócie przedstawić. Trudno to czytać ze zrozumieniem, no ale w końcu – „pełny luz - blues”! No i … cóż z tego mojego werandowania zostały wspomnienia, bo rodzice wysłali mnie na obóz przetrwania . Las, las i jeszcze raz las, namioty dziesięcioosobowe, łóżka polowe, toalety o ile to można nazwać toaletą raczej byłabym skłonna nazwać je wychodkami (stare drewniane pudło pół metra na pół, normalnie strach się bać …). Na początku jak to na początku - było mokro, zimno, ciemno i zielono, ale z biegiem czasu odnalazłam się w tym buszu. Poznałam nowe koleżanki i kolegów, tak stałam się prawdziwym skautem, (czyli osobą zaradną i przebojową). Zdrowy i aktywny wypoczynek, interesujące i wyjątkowe zajęcia, fachowa opieka instruktorska – sprawiły, iż poczułam się jak ryba w wodzie. Organizowaliśmy szereg zabaw, gier i przedstawień, nocne opowieści przy ognisku, oraz warty sprawiły, że nie chciało mi się wracać do codzienności. Byłam w świecie tak odległym od zgiełku i szumu miasta, że czułam, iż jestem na krańcu ziemi, w którym nie ma zła i przemocy, jest za to spokój, harmonia z natura i przeogromna radość z życia.
Niestety trzy tygodnie minęły jak kolorowy sen, (jaka wielka szkoda, że trwał tak krótko), czas powrócić do codzienności, szumu i gwaru ulicznego. Do zwykłej rzeczywistości … był to najwspanialszy obóz, jaki kiedykolwiek przeżyłam, zapewne niejeden raz będę o nim wspominała, miałam okazję poznać wielu ciekawych ludzi, którzy zmienili zapewne tak jak ja sposób postrzegania natury i bliźnich, stałam się po prostu bardziej wartościowym i w pełni otwartym człowiekiem, który umie cieszyć się nawet z krótkich chwil szczęścia.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty