profil

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie - rozprawka

poleca 84% 2938 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Ignacy Krasicki

„Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie” – jak głosi stare przysłowie. Ale czy rzeczywiście to prawda? Jak wyglądałoby nasze życie, gdyby nie przyjaźń? I czy naprawdę potrzebujemy tych obcych, którzy poznając z czasem nas samych, nasze sekrety, tajemnice i problemy, stają się godni miana „przyjaciel”?
Pytanie to, z pozoru nie wymagające przemyśleń, a w istocie bardzo głębokie, stanie się tematem moich rozważań. Ale czy sprostam zadaniu i udowodnię moje własne stanowisko w tej sprawie? I czy okaże się, że „przyjaciele są jak anioły, które stawiają nas na nogi, kiedy nasze skrzydła zapomniały jak latać”? Cóż...
W przyjaźni nie zawsze jest jak w bajce. I to w zasadzie nie o to chodzi. „Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód twego smutku, potrafi Cię pocieszyć”. Nie potrzeba mu do tego wielkich słów i gestów – wystarczają te najprostsze, prosto z serca. By jednak jakiekolwiek uczucie mogło zaistnieć, potrzeba obustronnego poświęcenia i zaufania. A czasem i wielu wyrzeczeń, które na linii czasu wspaniałych chwil spędzonych z przyjacielem, stają się maleńkie jak ziarnka piasku, a często wcale niezauważane. To magia przyjaźni, której każdy pragnie doświadczyć. Do tego jednak potrzeba czasu i cierpliwości. A „ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, ludzie nie mają przyjaciół”.
Próbując znaleźć tę jedyną, wyjątkową osobę, pędzimy przez życie mając przed oczyma wyobrażenia ideałów, które to zmaterializowane definiuje się jako„przyjaciel”. I pogrążeni w tych bezdennych przepaściach, nie zauważamy drobnych, spokojnych duchów, czekających na czyjąś reakcję. A potrzeba tak niewiele – zwykłego uśmiechu, krótkiego dialogu, czy chociażby podania dłoni. To już ogromny krok postępu. A potem ruszamy w codzienną rutynę; na poszukiwania ucieleśnienia doskonałości i perfekcji. Dopiero pogrążeni w smutku, po tak wielu nieudanych próbach nawiązania kontaktu, rozglądamy się wokół... I dostrzegamy ogrom nieszczęścia, tak łatwy do rozwiania. Jednym, jedynym gestem, miłym słowem, zaoferowaniem pomocy...
W taki sposób rodzą się największe przyjaźnie, zdolne przetrzymać najgorsze konflikty. W zmartwieniu i trosce.
Z kolei, gdy człowiek jest sam, czuje się zagubiony i samotny. Nieszczęśliwy. Zupełnie jak Elza, niewidoma dziewczynka, bohaterka powieści „Spotkanie nad morzem”. Jej choroba przekreślała prawie wszystko. Niedoceniana i odrzucana, nie widziała perspektyw na przyszłość. I pewnie by ich nie odnalazła, gdyby nie Danusia, spędzająca wakacje w miejscu jej zamieszkania. Nawiązany kontakt nie tylko sprawił radość obojgu dziewczynkom, ale także spowodował, że Elza dostrzegła sens życia. Zyskała od losu jeszcze jedną szansę – na wyzdrowienie. Przyjaźń między nimi dwiema rozwijała się z każdym dniem. Dzięki temu młoda, niewidoma dziewczynka, mogła poczuć czym jest szczęście i mogła dzielić się nim z innymi. To ją uratowało.
Należałoby zwrócić też uwagę na fakt, że owszem, można mieć przyjaciela. Mieć. I nic poza tym. Zupełnie jakby posiąść największy skarb i schować go w najmroczniejszym zakątku. Odkryć sposób na szczęście i zachować go głęboko, tylko dla siebie. „Ludzie hodują pięć tysięcy róż w jednym ogrodzie... i nie znajdują w nich tego, czego szukają” Mają coś, czego nie potrafią docenić. Są zupełnie jak Mały Książę, który zmęczony złośliwą, zewnętrzną powłoką Róży, nie potrafił dostrzec jej wnętrza. Patrzył oczyma. Wybrał ucieczkę. Wiele zobaczył, wiele odkrył. Zwątpił. Zrozumiał. ”Miłość prawdziwa zaczyna się wtedy, gdy niczego w zamian nie oczekujesz”. Spojrzał sercem i dostrzegł to, co niewidoczne dla oczu.
Tak samo jest z przyjaźnią. „Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś”. Panują tu pewne zasady; jak mówił Ignacy Krasicki: „Umiej być przyjacielem - znajdziesz przyjaciela”. „Nie umiemy przewidywać najistotniejszego. Każdy z nas zaznał w życiu największych radości wtedy, kiedy nic ich nie zapowiadało” Bo patrzyć sercem zaczynamy z reguły wtedy, gdy nie widzimy perspektyw na poprawę swojego losu. To wtedy pojawia się Mały Książę, a gwiazdy brzmią jak pięćset milionów dzwoneczków.
„Osuwał się na ziemię powoli” – to podsumowanie kończy wszystko, a zarazem zaczyna nową opowieść. Tak samo ja, analizując powyższe, mogę potwierdzić moje stanowisko.” A żyć możesz tylko dzięki temu, za co mógłbyś umrzeć”. Tym czymś jest przyjaźń.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty