profil

Legenda o Wrocławiu

poleca 84% 2987 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Dawno temu żyło we Wrocławiu rodzeństwo, mały Jaś i jego starsza siostra, Małgosia. Jaś wiecznie chciał się bawić, wierzył w smoki, czarownice i sam stawał się nieraz bohaterem swych baśni, które wymyślał praktycznie od niechcenia. Dziewczynka natomiast, mimo młodego wieku, twardo stąpała po ziemi, starając się zrozumieć problemy dorosłych, choć także często z ogromnym ożywieniem słuchała niezliczonych opowieści brata. Pomimo tylu różnic bardzo się kochali. Mieli szczęśliwe dzieciństwo i niczego im nie brakowało, gdyż ich ojciec był szanowanym handlarzem sreber. Najbliżsi sąsiedzi oraz reszta mieszkańców znających dzieci lubili je i cenili ze względu na ich otwartość, otwartość także dobre serce wobec innych. Toteż wszyscy zdziwili się i zasmucili, gdy nie wróciły wieczorem do domu. Wiedzieli bowiem, że nie pozwoliłyby, aby rodzice zamartwiali się ich losem. Lecz skoro nadal ich nie było, ojciec wyszedł w celu odnalezienia ich, a matka rozpytywała przechodniów, czy nie widzieli Jasia lub Małgosi. Próby te spełzły na niczym, bo Rynek, w którego pobliżu mieszkali miał mnóstwo zakamarków. Szukali wszędzie, ale nigdzie nie było ich syna i córki, gdy nagle przypomnieli sobie o ulubionym miejscu zabaw pociech. A było to w pobliżu kościoła św. Elżbiety, którego dotyczyła najchętniej powtarzana przez chłopca legenda. Jednak, gdy zatroskani rodzice tam dotarli i nic nie znaleźli, załamali się. Wyznaczyli nawet nagrodę za jakiekolwiek informacje nt. obecnego miejsca pobytu rodzeństwa. Z nadzieją codziennie przychodzili w okolice owego kościoła. Gdy pewnego razu tam byli, dostrzegli na ulicy drobną czerwoną różyczkę, którą Małgosia zawsze przypinała sobie do włosów. Dni mijały, ale wciąż nikt nie wiedział, co się stało z dziećmi. W końcu mieszkańcy doszli do tego, że musiały zostać porwane, co wcześniej odrzucali, ponieważ rodzina ta nie miała wrogów. Po kilku miesiącach, może nawet latach, zdruzgotani rodzice, chcąc uczcić pamięć ukochanych dzieci, zgłosili wniosek o wybudowanie upamiętniającego ich obiektu. Wiele wpływowych osób to poparło, więc Rada Miasta wreszcie się zgodziła, pod warunkiem, że nie będzie to zwykły pomnik. Padł pomysł na stworzenie budynku, który nie wyda się niczym dziwnym, ale równocześnie będzie przypominać o zaginięciu brata i siostry. W ten sposób, w miejscu, gdzie rodzice znaleźli czerwony kwiat, powstały dwie małe kamieniczki, połączone ze sobą, niby dzieci trzymające się za ręce, zwane, mniejsza Jasiem, a większa Małgosią.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 2 minuty