profil

Dziennik Marcina Borowicza

poleca 85% 590 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

4 stycznia 1871 r.

Dzisiaj rodzice przywieźli mnie do szkoły elementarnej w Owczarach. Na początku poznałem nowego nauczyciela, pana Ferdynanda Wiechowskiego. Później udałem się do pokoju, w którym miałem spać i się uczyć. W nowym otoczeniu poczułem się zagubiony, a wszystko dookoła wydawało mi się obce. Nie czułem się tutaj bezpiecznie. Wtedy poznałem Józię, która była siostrzenicą księdza. Po wypiciu herbaty i uzgodnieniu opłaty za szkołę, rodzice stwierdzili, że jest już późno i muszą wracać do Gawronek. Nie chciałem, aby wyjeżdżali, więc wyrwałem się nauczycielowi i co sił biegłem za saniami. Niestety, upadłem i jedyne co mi pozostało, to wołać: „Mamusiu, mamusiu”. Później udałem się do pokoju, rozebrałem się i położyłem się do łóżka. Kiedy tak leżałem, zacząłem obmyślać plan ucieczki. I wtedy właśnie przypomniałem sobie moją rodzinną wieś. Łzy zaczęły mi płynąć po policzkach i nim się spostrzegłem, zasnąłem. Teraz, kiedy się obudziłem, bezczynnie siedzę i szukam jakiś znajomych mi rzeczy, ale nie mogę niczego znaleźć. Czuję się bardzo samotny.

5 stycznia 1871 r.

Kiedy obudziłem się rano, w pokoju nie było już nikogo. Wstałem i ubrałem się z mozołem, ponieważ do tej pory przy tej czynności pomagała mi mama. Po śniadaniu żona pana Wiechowskiego zaprowadziła mnie do sali, w której odbywały się lekcje. Kazała mi usiąść w ławce razem z Michcikiem. W tym momencie poczułem się zawstydzony i zmieszany, więc usiadłem na samym brzegu ławki. Piotr, bo tak właśnie ma na imię nowo poznany kolega, posiada blond włosy i siwe oczy. Chłopiec zadał mi pytanie po rosyjsku, ale ja go nie zrozumiałem. A kiedy zaczął czytać książkę w tym języku, uświadomiłem sobie, że mowa ta jest mi zupełnie nieznana. Po chwili do klasy wszedł nauczyciel i wskazał na Michcika, a ten zaczął głośno deklamować modlitwę. Następnie profesor sprawdził obecność i zaczęła się lekcja. Po zakończeniu zajęć zaśpiewaliśmy rosyjską pieśń.

8 marca 1871 r.

Nie pisałem tak długo, ponieważ musiałem nadrobić zaległości w szkole. Zrobiłem ogromne postępy w nauce – tak bynajmniej twierdzi pan Wiechowski. Codziennie po południu spotykam się z nauczycielem. Czytam jakieś opowiadanie, a później muszę je opowiedzieć. Na dzień dzisiejszy umiem już czytać i pisać dyktanda w języku rosyjskim oraz robić zadaczki, ale mam jeszcze problem z arytmetyką. Największe postępy uczyniłem jednak w katechizmie i kaligrafii. Myślę, że rodzice powinni być ze mnie dumni. Cały czas tęsknię za nimi, a szczególnie za mamą. Chciałbym, aby mnie odwiedzili, ale myślę, że pragną, abym się usamodzielnił.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 2 minuty