Nie pamiętasz hasła?Hasło? Kliknij tutaj
Tadeusz Konwicki w swej głośnej powieści przedstawił apokalipsę na miarę PRL-u: „małą” i kaleką. Dokonuje się ona w atmosferze komunistycznego święta, bylejakości i totalnego pesymizmu, jaki ogarnia Polaków z okazji kolejnego zjazdu partii. Wszystko wydaje się małe, ułomne i kalekie: władza, opozycja, sztuka. Nawet zapałki, którymi ma podpalić się w geście protestu pisarz, muszą być szwedzkie, bo te polskie nie palą się dobrze. Pisarz jest byle jakim pisarzem, dygnitarze byle jakimi...