profil

Kamikadze - japońscy lotnicy

poleca 91% 103 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

KAMIKADZE - Japońscy piloci – samobójcy, (dosł. „Boski wiatr”), nazwa bombowych samolotów japońskich, w których piloci dokonywali samobójczych ataków w czasie II wojny światowej. Byli to piloci, którzy stanowili załogę kamikaze, rekrutujący się z ochotników sterujących samolotami wypełnionymi materiałami wybuchowymi lub torpedami przystosowanymi do samobójczego ataku na obiekty wroga, zwłaszcza duże okręty (załoga ginęła wraz z samolotem). Atak polegał na dokonaniu lotu nurkowego i uderzeniu w pokład okrętu przeciwnika. Twórcą japońskich jednostek pilotów – samobójców był admirał Takijiro Onishi, który podjął taką decyzje na wieść o zniszczeniach jakie wyrządzały uszkodzone samoloty uderzające w nieprzyjacielskie okręty: a pierwszego ataku dokonano 19.X.1944 (rozpoczęli ataki na wojska alianckie).

Wieczorem 19 czerwca 1944 r w pobliżu Guam japoński pilot skierował płonący samolot Mitsubishi Zero – Sen na amerykański pancernik Indiana i uszkodził go, a 15 października 1944 r w pobliżu wyspy Luzon samolot Mitsubishi ‘Betty’ pilotowany przez kontradmirała Masafuni Arima, uderzył w lotniskowiec Franklin. 19 października 1944 r admirał Onishi, w czasie wizytacji 201 grupy myśliwskiej stacjonującej w pobliżu Mabalacat, przedstawił lotnikom projekt zorganizowania jednostki samobójców, do której zgłosiło się 23 ochotników. Dzień później utworzono pierwszą Specjalną Grupę Uderzeniową Shimpu (kamikaze) pod nazwą ‘Shikishima’ dysponującą 26 samolotami Mitsubishi A6M3. Dzień później powstała druga grupa o nazwie ‘Yamato’. Samoloty z jednostki ‘Shikishima’ rozpoczęły samobójcze ataki. 25 października 1944 r podczas bitwy pod Leyte pierwszym uszkodzonym przez nie okrętem był lotniskowiec eskortowy Santee, który został jednocześnie trafiony torpedą wystrzeloną przez okręt podwodny I-56. Kamikaze używali najczęściej samolotów myśliwskich Mitsubishi Zero z podczepioną bombą o wadze 250 kg, bombowców nurkujących Yokosuka D4Y Suiesi oraz bombowców nurkujących Aichi D3A. 21 marca 1945 r sprowadzono do akcji specjalnie skonstruowane „szybujące bomby” Yokosuka MXY-7, Ohka z ładunkiem 1200 kg trinitiominolu, przenoszone pod kadłubem bombowca Mitsubishi G4M1 i zwalniane w odległości ok. 90 km od celu. Próba pierwszego ataku na okręty amerykańskie w pobliżu Kiusiu została udaremniona przez amerykańskie myśliwce, które zestrzeliły wszystkie japońskie bombowce przenoszące ‘szybujące bomby”. 1 kwietnia w czasie kolejnego ataku 3 bomby ohka uszkodziły w pobliżu Okinawy pancernik West Virginia, a 12 kwietnia zatopiły niszczyciel Mannert L. Abele. Ataki kamikaze osiągnęły punkt szczytowy w czasie walk o Okinawę w kwietniu 1945 r. Dane na temat liczby japońskich samolotów, liczby ataków i zatopionych okrętów, zawarto w źródłach amerykańskich, brytyjskich i japońskich - są całkowicie sprzeczne. Najprawdopodobniej w okresie od kwietnia do czerwca 1945 r w rejonie Okinawy kamikaze zatopili od 24-26 okrętów i uszkodzili od 176-200. Początkowo lotnicy – samobójcy rozpoczynali atak, lecąc na wysokości ok. 6000m. Po dostrzeżeniu celu z odległości ok. 16 km wprowadzali samolot w lot nurkowy pod niewielkim kątem. Po dotarciu nad cel rozpoczynali niemalże pionowe nurkowanie. Ten sposób umożliwiał skuteczny atak, gdyż altyleria przeciwlotnicza miała niewielkie szanse trafienia samolotu pikującego pionowo, a krótki czas ostatecznej fazy ataku nie pozwalał załodze na manewrowanie okrętem. Jednakże wykonanie ataku wymagało od plota dużego doświadczenia, aby utrzymać spadający pionowo samolot na wyznaczonym kursie, przy uwzględnieniu siły wiatru i prędkości okrętu. W lutym 1945 r dowództwo japońskiej marynarki wydało instrukcję nakazującą stosowanie innych metod ataku, bardziej dostosowanych do niewielkich umiejętności pilotów – samobójców i do typów samolotów. Najczęściej stosowana metoda polegała na wprowadzeniu samolotu lecącego z prędkością 270-300 km/h na wysokości 1000-1300 m w lot nurkowy pod kątem 25-30 . Po zbliżeniu się na odległość ok. 700 m od okrętu, pilot wyprowadzał samolot z lotu nurkowego oraz zachowując prędkość ok. 400 km/h leciał na wysokości 15-20m nad wodą i uderzał w kadłub. Podstawowa metoda obrony przed atakami kamikaze polegała na stawianiu ognia zaporowego, w czym najskuteczniejsze były działania uniwersalne (DP) kal. 127 mm wystrzeliwane przez nie pociski wyposażone były w zapalniki zbliżeniowe (od stycznia 1945 r) z wbudowanym nadajnikiem emitującym, odbite od samolotu sygnały radiowe, które powodowały eksplozję ładunku w bezpośrednim sąsiedztwie celu. Ponad 50% zestrzelonych samolotów kamikaze padło ofiarą ognia tych dział. Od lutego 1945 r podejmowano również próby zastosowania przeciwlotniczych pocisków rakietowych Stooge o zasięgu 13 km i zdobytych w Niemczech - Wasserfall w zasięgu 35 km. Tylko ok. 17% zestrzelonych samolotów przypisano myśliwcom osłaniającym zespoły alianckich okrętów. Według oficjalnych danych w 1945 r kamikaze dokonali 106 ataków zespołowych, zatopili 56 okrętów oraz uszkodzili 273. Bez wątpienia są to dane niepełne, gdyż nie obejmują wielu ataków podjętych przez pojedynczych pilotów, którzy nie mieli już okazji powiadomienia o nich.

Zamiast zrzucania bomb, japońscy piloci rozbijali swe samoloty o okręty nieprzyjaciela. Kamikadze postępowali według zasad japońskiego kodeksu bushido, którym kierowali się niegdyś samuraje. Ich ataki zniszczyły 34 alianckie okręty wojenne. Do końca wojny w samobójczych atakach zginęło ok. 5 tys. pilotów. Przed inwazją na Japonię przygotowano ok. 3 tys. samolotów przeznaczonych do samobójczych lotów. Wykonanie uderzeń atomowych na Hiroszimę i Nagasaki udaremniło te plany. Tuż przed startem, pilotów kamikadze zwykle uwieczniano na fotografii.
„Nie chcemy, byście taktykę kamikadze opisywali jako samobójczy atak. Do końca wierzyliśmy, że zdołamy zrównoważyć waszą przewagę materialną i naukową, naszymi przekonaniami i naszą siłą moralną.” Te słowa wypowiedział w 1945 roku przed amerykańską komisją śledczą generał Kawabe, szef operacji kamikaze w Cesarskim Sztabie Generalnym.
Możemy zrozumieć straceńcze misje, na które piloci wyruszyli mając niemal pewność, że nie wrócą – jak np. operacja ‘Fairey Battle’ pod Maastrichtem w 1940 roku jednakże w czasie tych akcji istniały pewne szanse powodzenia, a wyjątkowa zręczność mogła obalić nawet ścisły rachunek prawdopodobieństwa. Stawka na pilotów – smobójców, którzy kosztem własnego życia mieli oddalić ostateczną klęskę i „uratować twarz” japońskiego lotnictwa, okazała się w końcowym bilansie przedsięwzięciem chybionym.
Nie było to naturalne przeznaczenie lecz narzucona konieczność, świadomie przyjęty nakaz podniesiony do rangi zaszczytnego wyróżnienia. Kamikaze odebrano nie tylko prawo do życia lecz nawet do własnej mogiły, bo miał zginąć w rozbłysku eksplozji, zderzając się z pokładem nieprzyjacielskiego okrętu. Pilotom – samobójcom przysługiwał jeden przywilej, gdy po ceremonialnym pożegnaniu mogli zasiąść za sterami samolotu, aby już nie wrócić na ziemię.
Taktykę działań kamikaze podejmował przełożony. Pilot – samobójca mógł tylko odszukać cel i zderzyć się z nim, wywołując eksplozję ładunku wybuchowego, co było równoznaczne z natychmiastową śmiercią. Kamikaze wykonywali te ataki nie tylko na samolotach, ginęli również na pilotowanych bombach ‘Baka’, które miały własny napęd rakietowy. Samolot – nosiciel osiągał z nią rejon celu, po czym pilot – samobójca odczepiał się i już sam, posługując się silnikiem wybierał obiekt ataku. I w pierwszym, jak i w drugim przypadku nie istniały żadne szanse ocalenia. Ze źródeł amerykańskich wynika, że pierwsze ataki kamikaze były zaskoczeniem i wywołały nawet objawy głębokiego wstrząsu wśród załóg wielu okrętów (lecz nie trwał on długo).
Czym były te czyny – dowodem nieprzeciętnej odwagi czy skrajnego fanatyzmu, osobliwie pojmowanym poczuciem dyscypliny czy całkowitym unicestwieniem własnej osobowości, aktem rozpaczy czy akceptacją tradycji przodków, którzy uważali, że samobójcza śmierć miała być wyrazem najgłębszej miłości, najcięższej żałoby lub największej skruchy. W Japonii urosła ona do symbolu i podniesiono ją do wyżyn honorowej godności. Te i wiele innych pytań mogą sobie zadawać ludzie, którzy nie brali w takich akcjach udziału.
Jestem przekonana, że w takich chwilach w sercach pilotów – ochotników tlił się – wątły może, ale jednak żywy – płomyk nadziei.

Rejony samobójczych ataków lotnictwa japońskiego w czasie II wojny światowej:

1. Filipiny, październik 1944 – styczeń 1945
2. Iwo – Dzima, styczeń – marzec 1945
3. Okinawa, luty – czerwiec 1945
4. Kiusiu, styczeń – lipiec 1945
5. Wody Archipelagu Japońskiego, kwiecień sierpień 1945

Jednym z kamikaze, który przeżył i zechciał opowiedzieć jak to było naprawdę był Ryuji Nagastsuka. Po wielu latach milczenia postanowił napisać książkę pt.: ‘Byłem kamikaze’. Tę książkę dedykuje: „Towarzyszom broni, bohaterskim pilotom – samobójcom, którzy życie oddali za ojczyznę i amerykańskim marynarzom – ich ofiarom. Pamięci Matki, która umierając powtarzała moje imię”. A tak opisuje swoją ostatnią noc przed odlotem: „Ostatnia noc mojego życia upłynęła normalnie. Sen był tylko pauzą, jak pauzą jest odpoczynek pilotów pomiędzy dwiema walkami.” Tej samej nocy napisał swój testament do rodziny: „Drodzy Rodzice, 29 czerwca 1945 roku, o godz. siódmej opuszczę na zawsze ten świat. Czuję waszą bezgraniczną miłość, która przenika całe moje jestestwo. Ale oto z czym jest najtrudniej się pogodzić: z myślą, że wraz ze śmiercią ciała znika również owa tkliwość. Rozkazem jest tu jednak obowiązek patriotyczny. Przepraszam Was serdecznie za to, że nie jestem w stanie wypełnić obowiązków rodzinnych do końca. Zechciejcie pozdrowić wszystkich, którzy zachowali dla mnie przyjaźń i życzliwość.
Siostry moje, żegnajcie! Nasi Rodzice nie mają już syna. Teraz waszym obowiązkiem będzie okazywanie Im szacunku do końca Ich dni. Bądźcie zawsze miłe, godne miana kobiet japońskich.”
Ryuji miał bowiem przed sobą całe życie, gdyż miał zaledwie 20 lat. Jednak los chciał inaczej i nie skończywszy studiów został zaciągnięty do kampanii jako jeden z kamikadze. Ryuji jako jeden z nielicznych miał wiele szczęścia ponieważ podczas, gdy wyruszył na swoją ostatnią podróż pogoda niezbyt mu dopisywała i otrzymał rozkaz odwrotu co uratowało go od śmierci. Jednak jak później opisuje w swej książce miał wielki dylemat: czy zawrócić czy uderzyć. Mimo wszystko zawrócił i jako jeden z niewielu ocalał i powrócił do rodziny. Na podstawie zeznań jednego z kamikadze możemy się dowiedzieć jak trudno było im rozstać się z bliskimi. Pomimo, że Ryuji ocalał to jeszcze na długo pozostało w jego pamięci to co przeżył tamtego dnia.

WYBRAŁ ŚMIERĆ Z MIŁOŚCI DO SWOICH BLISKICH - Takim mianem określono niegdyś jednego z kamikaze.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 9 minut

Podobne tematy