profil

Ten jeden dzien

poleca 85% 345 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Krzysztofa obudziło mocne walenie w drzwi. Zaspany wstał z łóżka i przeciągnął się. Pomyślał, że to pewnie Paweł zapomniał wziąć wczoraj od niego notatek z wykładów. Podszedł do judasza, aby zweryfikować gościa. Za drzwiami stał Kowalski. Najbardziej zapalony ormowiec w całej okolicy. Za nim sterczał dzielnicowy wraz z dwoma zomowcami. Milicjant zapukał raz jeszcze i krzyknął:
- Milicja! Obywatelu Kosiński, proszę natychmiast otworzyć!
Paweł szybko pobiegł do swojego pokoju i zaczął szybko sprzątać gazetki „Solidarności”. Dzielnicowy pukał coraz mocniej.
- Już chwilę! - krzyknął Krzysztof.
Wrzucił ostatnie biuletyny pod łóżko i skierował się do wejścia. Otworzył drzwi. Sąsiad wraz z milicjantem weszli do przedpokoju.
- Dzień dobry. Wczoraj nasz wzorowy obywatel, pan Kowalski, poinformował, że u was
w domu odbywają się spotkania działaczy „Solidarności” – powiedział dzielnicowy
i odwrócił się do dwóch uzbrojonych zomowców – Chłopaki, rewizja!
- A nakaz?- zapytał Krzysztof.
- A nakaz się znajdzie- odpowiedział szybko dzielnicowy.
Dwóch osiłków weszło do środka. Na początku otworzyli szafę i zaczęli wywalać wszystkie rzeczy. Gdy nic nie znaleźli skierowali się w stronę pokoju Krzysztofa. Od razu wywrócili do góry nogami łóżko. Odsłoniło się pięć pełnych „zaplutej propagandy” kartonów.
- No, Kosiński. Już raz za to siedziałeś, nic się nie nauczyłeś?- zapytał milicjant- Idziesz
z nami. Skinął na dryblasów. Jeden chwycił go od tyłu za ręce, a drugi skuł go kajdankami.
Dzielnicowy chwycił studenta pod rękę i powiedział:
- Ja biorę młodego a wy weźcie te śmieci i spalcie!

***

Krzysztof wyszedł z posterunku i spojrzał na zegarek. Za piętnaście minut miał wykłady. Rzucił się biegiem w stronę uniwersytetu. Wpadł do sali spóźniony pięć minut. Na szczęście profesora jeszcze nie było. Podszedł do Pawła i zaczął opowiadać swoją poranną przygodę.
- I nic Ci nie zrobili?!- spytał Paweł.
- Tak, to bardzo podejrzane- odpowiedział – ale pouczyli mnie i zwolnili.
Nagle otworzyły się drzwi od sali i wszedł dziekan przerywając rozmowę przyjaciołom.
- Kosiński, do mojego gabinetu natychmiast!
Krzysztof spojrzał ze strachem na bladego jak ściana Pawła. Wygramolił się z ławki, wziął swoją torbę i ruszył za dziekanem. Weszli na drugie piętro i skręcili w lewy korytarz. Naukowiec otworzył drzwi do gabinetu i wpuścił Krzysztofa. Usiadł na swoim miejscu
i wskazał ręką, aby Krzysztof też spoczął.
- Już raz przymknąłem oko na twoje wybryki, Kosiński. Dzisiaj znów do mnie dzwonili
w twojej sprawie. Znowu się bawisz w te gazetki? Tym razem nie mam wyboru, muszę cię wyrzucić.
- Ale panie dziekanie…- Krzysztof próbował ratować sytuację.
- Żegnam pana!- odpowiedział ostrym tonem.

***

Krzysztof leżał na łóżku i patrzył w sufit. Był wściekły. Nie dość, że milicja skonfiskowała wszystkie gazety to jeszcze wyrzucili go ze studiów. A to wszystko za wolność słowa, a raczej jej brak. Znowu pukanie. „Nie wstanę, niech dzielnicowy sobie nawet drzwi wyważa”. Ciągle pukanie… Krzysztof wciąż je ignorował.
- Tu Paweł!- usłyszał przygłuszony przez drzwi głos przyjaciela.
Podszedł i odblokował zamek.
- Chodź, zabiorę cię na obiad. Po tak traumatycznych przeżyciach musisz coś zjeść.
Krzysztof wciągnął na siebie płaszcz i z posępną miną wyszedł z domu.

***

Siedzieli w ciszy we dwóch nad kotletami mielonymi i raz po raz wychylali kolejne kieliszki wody ognistej. Nagle Krzysztofa ktoś popukał w ramię. Odwrócił się. To była Zosia. Koleżanka z liceum.
- Cześć chłopaki! Namówiłam księdza Adama i dzisiaj u mnie w domu odbędzie się msza w intencji działaczy „Solidarności”. Przyjdziecie?
- Jasne, – odpowiedział Paweł- o której?
- O 16, ale ksiądz prosił, żeby ktoś przyszedł o 15 pomóc mu przynieść paramenty.
- My się tym zajmiemy- odrzekł Krzysztof.
- To super. Do zobaczenia u mnie- pożegnała się Zosia i wyszła z baru mlecznego.


***
Chłopcy podeszli do drzwi plebani i zapukali wystukując umówiony rytm. Otworzył im stary i schorowany kościelny.
- Ksiądz czeka na was na górze- wskazał na schody.
Po chwili wyszli cali obładowani. Ksiądz zamknął plebanię i ruszyli w stronę ulicy Poznańskiej gdzie miała się odbyć tajna msza. Nagle Paweł odwrócił się i spostrzegł, że idzie za nimi patrol zomo. Poinformował o tym współtowarzyszy. Ksiądz szepnął, aby przyspieszyli kroku. Patrol również przyspieszył. Kapłan podjął stanowczą decyzje.
- Uciekamy!- krzyknął i skręcił w małą, ciemną uliczkę. Patrol od razu rzucił się za uciekinierami. Przebiegli chyba z pięć skrzyżowań, kiedy w końcu ksiądz się zatrzymał.
- Chyba im uciekliśmy- zauważył Krzysztof i skierowali się ku domu Zosi.
Tak im się tylko wydawało…

***

- Oto Baranek Boży, który gładzi…- przerwał kapłan, gdy o z ogromnym hukiem otworzyły się wyważone drzwi. Do pokoju wpadło pięciu uzbrojonych milicjantów i na oczach modlącej się młodzieży złapali księdza i wyprowadzili go z domu. Paweł, Krzysztof
i czterech innych chłopaków rzuciło się za nimi. Wybiegli co sił w nogach na dwór
i zobaczyli, że dwóch milicjantów trzyma księdza Adama za ręce a trzeci bije go gumową pałką.
- Zostawcie go!- krzyknął rozpaczliwie jeden z chłopaków i ruszył z pięściami na oprawców. Mundurowy wyciągnął pistolet i strzelił dwa razy w pierś chłopca. Małolat zatrzymał się
i padł na ziemię. Widząc to koledzy ofiary rzucili się na funkcjonariuszy. Krzysztof z Pawłem doskoczyli do milicjantów trzymających księdza i uwolnili go. Wszyscy zaczęli uciekać. Krzysztof chwycił pod ramię rannego kapłana. Pawłowi i pozostałym trzem chłopcom udało się uciec. Krzysztof z księdzem byli jednak za wolni. Funkcjonariusze dopadli ich tuż za następnym rogiem. Paweł był już na końcu ulicy, odwrócił się i zobaczył jak milicjant uderza od tyłu Krzysztofa w głowę. Zaczął biec w ich stronę. Mundurowi zabrali księdza i zaczęli się oddalać. Paweł dobiegł do Krzysztofa. Leżał na ziemi. Chwycił go pod głowę a na swojej ręce zobaczył krew. Krzysztof już nie żył…


Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 5 minut