profil

Która wizja Boga, prezentowana w tekstach kultury, jest ci najbliższa?

poleca 86% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Religia jest jednym z ważniejszych aspektów życia człowieka. Od kultu Słońca, przez politeistyczny Egipt, Grecję i Rzym, właściwie aż do dzisiejszego oblicza chrześcijaństwa, religia pełniła wiele funkcji. Dawała ludziom nadzieję, podtrzymywała na duchu, ale też wzmacniała władców, pozwalała kierować ludźmi poprzez strach przed siłą bogów. Dziś w Europie dominuje chrześcijaństwo, jednak być może w przyszłości zejdzie na dalszy plan, bądź nawet przepadnie, postawione obok takich panteonów jak grecki czy egipski. Bez względu jednak na to czy chrześcijaństwo jest czymś więcej poza wspólnym wierzeniem, w przeszłości poza duchowymi, zapewniało także korzyści materialne. Najczęściej wykorzystywano Boga jako narzędzie strachu i posłuszeństwa – wtedy Bóg okazywał się srogi, mściwy i wszechmocny. Gdy w dziejach ludzkości następowały epoki bardziej rozwojowe i oświecone, zazwyczaj podważano autorytet Boga i wtedy okazywał się on miłosierny, partnerski i wybaczający. Myślę, że te dwie wizje Boga na przemian dominowały w świadomości ludzkości.
Promowana przez Stary Testament wiara, całkiem różni się od dzisiejszego chrześcijaństwa. Ludy semickie, czczące boga, o którym mowa w tej księdze, zanim zaczęły praktykować ten, później nazwany judaizm, przystosowane były do całkiem innego od chrześcijańskiego, systemu wartości. W świadomości ludzi wciąż obecne były prawa Hammurabiego, które choć organizujące sprawiedliwie życie społeczeństw, opierały się na pochwale siły. Aby utrzymać tego typu masy potrzebny był Bóg, będący siejącym strach autorytetem. Niektóre fragmenty Starego Testamentu bardzo wyraźnie to podkreślają. Wyrzucenie Adama i Ewy z Raju to najbardziej typowy przykład mściwości i zdecydowania. Na tej samej zasadzie postąpił Bóg, zsyłając na Egipt plagi. W gruncie rzeczy, Bóg staje się wybaczający i miłosierny, dopiero wtedy, gdy posyła na świat Chrystusa, czyli wraz z Nowym Testamentem. Choć Przypowieść o Synu Marnotrawnym opowiada o wybaczaniu, bezpośrednio nie uczestniczy w niej Bóg.
Nowy Testament to w pewnym sensie oddzielna od Starego Testamentu, epoka Starożytności. Pod większością względów nie różni się zbytnio od świata sprzed dwóch wieków, jednak oznacza rewolucję w aspekcie teologicznym, a więc tym, który nas dziś interesuje. Chrystus na każdym kroku swego życia okazywał ludziom miłosierdzie boskie. Łamał tym samym zasady panujące w rzymskim panteonie bogów, jednak równocześnie odcinał się od Starego Testamentu. Chrystus chodził po świecie, głosząc nieznaną i przedziwną do tej pory zasadę i „nadstawiał drugi policzek” agresorowi. Ponadto, co było jak dotąd incydentalne, wybaczył grzesznicy, jaką była Maria Magdalena. Tego typu wizja Boga, wybaczającego, miłosiernego i przyjaznego, po raz pierwszy ukazuje się nam w tak bezpośredni sposób właśnie w Nowym Testamencie. Jak się okazuje będzie ona na przemian z „walczącą” wizją Boga, pojawiać się w kolejnych epokach.
Średniowiecze to okres powszechnego zacofania i ciemnoty. Spalony Rzym pochował ze sobą dorobek tysiącletniej kultury rzymskiej. Na podbitych terenach barbarzyńcy jednak zamierzali po raz pierwszy zorganizować jakiegoś rodzaju państwo. Było to ciężkie zadanie, zważywszy na brak praw, organizacji i jakichkolwiek oznak kultury. Barbarzyńskim wodzom potrzebne stały się wartości chrześcijaństwa, które stało się ostatnim nośnikiem starożytności. W kilkadziesiąt lat po zdobyciu Rzymu, barbarzyńcy przyjmują chrzest i rozpoczynają tworzenie państwa nowej epoki. Jednak oparte na sile dotąd, wojownicze masy plemion nie musiały wcale ulec prądom chrześcijańskim. Wobec tego Bóg musiał z powrotem stać się „mściwy, srogi i potężny”. Doszło, na przełomie kilkuset kolejnych lat, do tego, że religia zaczynała być ważniejsza od życia, a naczelną zasadą epoki stało się okazujące strach przed wszechmocnym Bogiem, „memento mori”. „Rozmowa mistrza Polikarpa ze Śmiercią” idealnie ukazuje, jaki to straszliwy dla grzeszników będzie Sąd Ostateczny. O mękach tych, co się sprzeciwią Bogu, również opowiada Dante w swojej „Boskiej komedii”.
Wraz z rozwojem technologicznym i intelektualnym w późnym średniowieczu, ta epoka przestawała, właściwie, obowiązywać. Ludzie zaczęli zgłębiać dokładniej starożytne dzieła i częściowo przejmować starożytną mentalność. W dziełach literackich zaczęto dopuszczać się zwątpienia w Boga. Jeden z pionierów renesansu, Giovanni Boccaccio wręcz wprost ujął pełne dystansu i pogody ducha podejście siedmiu dam i trzech młodzieńców w „Dekameronie”. Pomimo szalejącej dookoła epidemii, dziesiątka szlachetnie urodzonych Florentyńczyków dla zabicia czasu opowiada o swoich przygodach. Poruszają nigdy dotąd nie poruszane tematy ludzkiej zmysłowości i erotyki. W związku z tym możemy śmiało stwierdzić, że Bóg w oczach ludzi przestaje być srogim, zniewalającym dyktatorem. Minęło, jednak sporo czasu zanim ta myśl się w pełni przyjęła, gdyż „Dekameron” opublikowano ponad sto lat po napisaniu. W pewnym stopniu, w akcie desperacji, zwątpienia w istnienie Boga podjął się nasz poeta – Jan Kochanowski. W swoich „Trenach” wplótł słynne słowa „Gdzieś jest jeśliś jest?” co, choć odnosi się do jego zmarłej córki – Orszulki, podważając jej życie pozaziemskie, jednocześnie kwestionuje naczelne zasady chrześcijaństwa.
Barok to czas przemian w świadomości i kulturze. Po 1517 roku, chrześcijaństwo po raz kolejny rozpadło się, co było olbrzymim ciosem w interesy Watykanu. Wobec takiego obrotu spraw, rozpoczęto szukanie nowych sposobów pozyskiwania, a w zasadzie odzyskiwania, wyznawców. Zmiany nastąpiły w każdej dziedzinie. Nowa architektura, zapoczątkowana pełnym przepychu kościołem Il Gesu, bogate malarstwo i obfita w ozdobniki poezja to główne wizytówki baroku. Zauroczeni pięknem katolicyzmu ludzie wracali do starej wiary. Ten proces zwie się kontrreformacją i miał on swoje skutki i wizji Boga. Kościół katolicki był w tej swojego rodzaju wojnie, agresorem. Po raz kolejny katolicyzm, a więc i katolicki Bóg, przyjął politykę walczącą i bezlitośnie zwalczał innowierców. W Polsce, kontrreformacja osiągnęła pełen sukces. Bezlitosna i nietolerancyjna, na wyjątkowo długo zaszyła się w świadomości Polaków, tworząc idee Sarmatyzmu. Opis życia Sarmatów ujęty został w dziełach autorów takich jak Jan Chryzostom Pasek czy też Andrzej Morsztyn. „Pamiętniki” Paska oraz poezja Morsztyna, choć w żaden sposób nie przedstawiały srogości barokowego Boga, świadczyły o podporządkowaniu się szlachty polskiej Bogu i olbrzymim respekcie przed jego osądami.
Po baroku w historii nastąpiło oświecenie. Tym razem jednak Bóg z powrotem nie stał się miłosierny. Ruch intelektualny poszedł tak mocno do przodu, że zaczęły powstawać przekonania takie jak racjonalizm i empiryzm, a wraz z nimi ateizm oraz deizm. Od tej pory zaczęły się mieszać wszelkie nurty związane z wizją Boga. Kto chciał ten wierzył, kto nie chciał – nie musiał. Trzy pierwsze konstytucje demokratyczne – amerykańska, polska i francuska, zapewniały olbrzymią, jak do tej pory, tolerancję. Te tendencje, wraz z negatywnym wynikiem wojen napoleońskich, zostały cofnięte, jednak już wiek później, gdy po pierwszej wojnie światowej, na monarchicznych gruzach popowstawały demokratyczne republiki, te nurty społeczne odżyły. Dziś też jesteśmy świadkami zarówno „Boga walczącego” jak i „Boga miłosiernego”. Nietolerancyjne poglądy głoszone przez działaczy takich jak Tadeusz Rydzyk od razu na myśl przywodzą inkwizycję sprzed ośmiu wieków, a przed oczami pojawiają się płonące stosy. Przeciwwagą jednak do tego typu tendencji jest umiarkowana walka o zjednoczenie i szerzenie chrześcijaństwa przez, zmarłego przed siedmioma miesiącami, Jana Pawła II. Odpowiadając na pytanie: która wizja Boga jest mi bliższa, odpowiadam: Bez większego namysłu wybrałbym „Boga miłosiernego”, nie tylko ze względu na wiążące się z tym ułatwienia, ale chociażby dlatego, że „Bóg dyktator”, pomijając środowiska radykalne i fanatyczne, nie ma racji bytu w dzisiejszym świecie.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut