profil

„Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam” – fenomen powieści Paula Coelho.

poleca 86% 107 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Paulo Coelho… Pisarz współczesny, bliski życiu, kojący serca. Trudno podać epitety podkreślające jego talent, a jednocześnie prostotę i wdzięk, z jakimi przekazuje nam swe odczucia, w których odnajdujemy cząstkę siebie, naszej duszy, naszego życia… I właśnie to nas ku niemu przyciąga. Siła ta jest tak ogromna, że nie zdajemy sobie z tego nawet sprawy. Tylko siadamy w wygodnym fotelu, bądź nad rzeką, przy filiżance kawy lub lampce czerwonego wina i bez pamięci pogrążamy się w tej fascynującej lekturze, od której nie sposób nas oderwać… Magia? Także. Ale przede wszystkim styl tego wybitnego pisarza, sposób w jaki dobiera słowa, a potem łączy je w przepiękną całość, niezapomnianą historię o miłości. Miłości pełnej życiowych dylematów, rozterek, lecz w rezultacie miłości szczęśliwej…

„Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam”. To kolejna z cyklu tych historii…

"Kiedyś siedziało tam dwoje zakochanych. W ciszy rozmawiały ze sobą ich serca. A gdy te serca powiedziały już sobie wszystko, mogły dzielić ze sobą wielkie tajemnice. "

Coelho potrafi rzeczy proste opisywać w sposób magiczny, a jednocześnie świetnie przez czytelnika przyswajalny i zrozumiały. Tak jak zrobił to we wspomnianej przeze mnie książce i na co dowodem jest powyższy cytat. Kontakty między dwojgiem kochających się ludzi, na samym początku ich romansu, opisał właśnie w taki sposób. Tajemniczy, uwodzicielski i magiczny, lecz przez to właśnie tak nam bliski.

Pilar, główna bohaterka, po jedenastu latach spotyka miłość z dzieciństwa. Wszystko wraca… wspomnienia, pamiątki, ale także dziecko, które zostało na ten czas uśpione. Dziecko, które pozwala dojrzeć jej inny świat, inne oblicze jej samej, inne oblicze miłości, inne oblicze Boga… "Jeśli nie narodzimy się na nowo, jeśli nie uda nam się spojrzeć na nasze życie jeszcze raz, z dziecinną prostotą i entuzjazmem - to zgubimy sens życia. " – radzi Coelho. Pilar przestaje myśleć o tym co będzie. Skupia się na teraźniejszości, postanawia zaryzykować. Jak mówi autor: „Są w życiu chwile, w których trzeba podjąć ryzyko i dać się ponieść szaleństwu. ".
Wybiera się w podróż, nową podróż, z jej pierwszą miłością. Podróż ta pozwoli spojrzeć jej inaczej na cały świat, który do tej pory wydawał się jej szary, materialny, bez perspektyw. Wyrusza na poznanie miłości, która także przybierze inne oblicze, inny wymiar, odmienny kształt. Pozwoli dostrzec jej w tej drugiej osobie coś, czego nie widziała do tej pory… iskierkę Boga.

Wszystko to Paulo Coelho opisuje w przepiękny, oryginalny sposób, w którym nikt mu nigdy nie dorówna, nawet nie będzie śmiał próbować. Jest mistrzem w swoim gatunku. "Na brzegi rzeki Piedry usiadłam i płakałam" to nie prosta, banalna i płytka historia miłosna w rodzaju Harlequina, czy telewizyjnych telenoweli (choć mogło by się tak wydawać), lecz pełna głębokiego wyrazu i sensu opowieść o tym cudzie, niezdefiniowanym procesie, jakim jest miłość. Jak pisze autor: „W miłości nie ma żadnych reguł. Im bardziej kochamy, tym bardziej zbliżamy się do duchowego poznania. "

Jednak jest coś, co w powieści tej mnie osobiście zirytowało. Mam tutaj na myśli tak zwany „happy end” (i odnosi się to nie tylko do książki „Na brzegu rzeki Piedry…”). Nieważne jak zawiła i wciągająca była sama fabuła, w rezultacie zwycięża dobro i … miłość. I być może sama sobie zaprzeczam, ale biorąc pod uwagę całą akcję oraz przesłanie jakie niesie za sobą książka, zanim jeszcze poznamy jej zakończenie, tkwimy w pewnego rodzaju niepewności. Zastanawiamy się „a co by było gdyby…” Gdyby właśnie na tym pozostało. Jeżeli główni bohaterowie w rezultacie by się nie zeszli. Taka sytuacja miałaby swój urok. Pomyślelibyśmy: „Ach, w końcu coś oryginalnego, życiowego, odmiennego…” Lecz wszyscy dobrze wiemy (my – którzy czytamy Coelho), iż jego zakończenia, mimo iż banalne, także mają ten swój urok. Wspomnianą przeze mnie już nieraz magię, w której bez pamięci się zakochujemy. Poczucie spełnienia. Coelho daje nam nadzieję… na lepsze jutro, na to iż my także zostaniemy tak miło obdarowani przez los. Prędzej czy później, ale zostaniemy. Dodaje nam otuchy, mówiąc: "Miłość jest treścią naszego istnienia. Jeśli się jej wyrzekniemy, umrzemy z głodu pod drzewem życia, nie mając śmiałości, by zerwać jego owoce. Kiedy wyruszamy na poszukiwanie Miłości - ona zawsze wyjdzie nam naprzeciw. I nas wybawi. " A kolejną rzeczą, którą robimy, po przeczytaniu takich słów, to nie zastanawiając się nad niczym – sięgamy po kolejną lekturę naszego ulubionego pisarza…

"Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jednak poczułeś już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować. Myślisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny. Wtedy myślisz o niej przez trzy godziny, a zapominasz na dwie minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. . . Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to, czego tak bardzo im brak. A ty jesteś gotów na wszystko, by zdobyć miłość. "

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty