profil

SEDEWAKANTYZM czyli dlaczego tradycjonaliści nie słuchają się papieża?

poleca 85% 115 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Na pytanie, dlaczego katolicy tradycyjni nie są posłuszni papieżowi, udziela się wielu sprzecznych odpowiedzi.Niektórzy tradycjonaliści udają, że są posłuszni Janowi Pawłowi II. Wykorzystują oni przy tym fakt, że x. bp Wojtyła jest bardzo życzliwym człowiekiem i przy kilku okazjach skierował do tradycjonalistów katolickich kilka zdawkowych słów grzeczności. Zresztą chyba nie na świecie ruchu religijnego, kościoła, wyznania, kultu i sekty do których x. Wojtyła nie skierowałby kilku ciepłych słów, więc nie sądzę aby tradycjonaliści powini się specjalnie ekscytować tym, co ks. bp Wojtyła powiedział właśnie do nich. Te słowa, połączone z prywatnymi wypowiedziami kilku kardynałów, służą im do budowania całkowicie fałszywej tezy, jakoby Jan Paweł II popierał ich apostolat.W rzeczywistości każdy bezstronny obserwator poczynań x. bp. Wojtyły może przypuszczać, że jego największym marzeniem względem różnych tradycjonalistów jest, by wreszcie rozwiązali te swoje "trydenckie" bractwa i masowo wstąpili do Ruchu Światło-Życie czy Odnowy w Duchu Świętym. Ale ponieważ, gdyby wyraził to życzenie na głos, tradycjonaliści nasililiby ruchy odśrodkowe w "Kościele posoborowym", nie mówi o tym wprost. Ze swojego punktu widzenia przyjął więc strategię najbardziej skuteczną. Ponieważ - jak mniema - Duch Święty działa przez II Sobór Watykański, a nie tradycjonalistów, to ruchy tradycjonalistyczne znikną, jak każda uschnięta latorośl na ciele Kościoła. Zanim jednak to nastąpi, należy je neutralizować przez dialog, tak aby nie doszło do trwałej schizmy. Jan Paweł II nie tyle więc popiera apostolat wokół Mszy indultowych, co raczej godzi się na niego, do czasu aż zginie on śmiercią naturalną, czego mu najpewniej serdecznie życzy. My, sedewakantyści, odpowiadamy na pytanie o posłuszeństwo papieżowi innym pytaniem - a czy mamy jakiegoś papieża, aby móc mu być posłusznym? Bo tak się składa, że odnośnie xiędza biskupa Wojtyły możemy w drodze wnioskowania logicznego udowodnić, że przypisuje mu się tytuł papieski w sposób zupełnie bezprawny.Istnieje oczywista sprzeczność między nauczaniem Jana Pawła II i jego trzech poprzedników, a nauczaniem wszystkich poprzednich papieży w takich sprawach, jak wolność religijna, ekumenizm, czy nawet właściwe rozumienie terminu Kościół [!]. Sprawa wydaje się oczywista, nie rozwijam tego wątku nie tylko ze względu na chęć utrzymania artykułu w zwięzłej formie, ale również dlatego, że po stronie samego "Kościoła posoborowego" nie robi się większej tajemnicy co do tego, że nie naucza on tego samego, co dawny Kościół katolicki. Nie sądzę by więcej niż 2-3 kleru "Kościoła posoborowego" było gotowe wykładać swoim wiernym "Przysięgę Antymodernistyczną" czy "Syllabus", które to dokumenty, podane w formie niezbędnej do uznania je za nauczanie ex cathedra, nie tylko obowiązywały w Kościele katolickim, ale powszechnie uważane były za fundamenty wykładni Tradycji przekazanej nam przez Apostołów. Z drugiej strony nie sądzę, by więcej niż 2-3 księży z X wieku, XV wieku czy XIX wieku było gotowe odprawić Mszę w sposób obecnie przyjęty: w języku narodowym, tyłem do tabernakulum (czy jak chcą moderniści - "przodem do wiernych"), z Komunią na rękę i z kazaniem na temat świeckiego humanitaryzmu. Niezależnie od różnic fundamentalnych istnieją również pomniejsze. Przykład: osobiście bardzo mi imponuje stosunek papieża Piusa XII do rządów gen. Franco w Hiszpanii. "Kościół posoborowy" delikatnie daje do zrozumienia, że ma w tej sprawie zupełnie inne zdanie. Ale samo w sobie nie stanowi to najmniejszego problemu, ponieważ ani polityka świecka Piusa XII, ani Jana Pawła II (ani tym bardziej moje odczucia w tej sprawie) nie mają waloru nieomylności. Różnic fundamentalnych między Kościołem katolickim a "Kościołem posoborowym", i różnic pomniejszych nie należy ze sobą mylić, ponieważ nadużywanie tych ostatnich prowadzi do wrażenia, że tradycjonaliści koncentrują się na sprawach drugorzędnych, a ich uwadze umyka tożsamość "ducha". Tymczasem rzeczywisty problem polega właśnie na tym, że duch ożywiający Kościół katolicki jest duchem zupełnie innym niż duch "Kościoła posoborowego".
Uporządkujmy więc nasze obserwacje w ciągu prostych twierdzeń:

[1] Nauczanie Piusa X w sprawach Wiary jest sprzeczne z nauczaniem Jana Pawła II [na przykład Piusa X, można tu wstawić każdego innego papieża sprzed 1958 r.].

[2] Papież, formułując nauczanie w fundamentalnych kwestiach Wiary, nie tworzy własnej doktryny oddającej stan jego ducha czy stopień rozwoju "stosunków społecznych", ale wypowiada zdania na temat obiektywnie istniejącej rzeczywistości ponadzmysłowej. Rzeczywistości obiektywnie istniejącej, tzn. wypowiedziom na jej temat można przypisać cechę prawdziwości albo fałszywości. Pojęcie to kontrastujemy z pojęciem "rzeczywistości psychicznej", używanym przez niektórych współczesnych psychologów, na mocy której każde wierzenie religijne nabiera cech autentyczności, jeśli ktoś autentycznie w nie wierzy.

[3] Z obiektywnego charakteru tej rzeczywistości wynika, że np. Wniebowzięcie jest takim samym faktem historycznym, jak bitwa pod Termopilami albo inwazja aliantów na Normandię. Było ono faktem na długo zanim papież ogłosił je jako dogmat i byłoby nim, choćby papież nigdy się na to nie zdecydował. Dlatego nie jest możliwe, aby dogmat o Wniebowzięciu wyewoluował w zupełnie inny.

[4] Skoro twierdzenia Piusa X są sprzeczne z twierdzeniami Jana Pawła II, a w obu wypadkach dotyczą one obiektywnie istniejącej rzeczywistości, to znaczy, że jeden z nich musiał się mylić. Twierdzenie, że Bóg dał człowiekowi "wolność" w takich granicach, jakie wyznacza "Syllabus" (Piusa IX), w żaden sposób nie może wyewoluować w twierdzenie, że Bóg dał człowiekowi "wolność" w rozumieniu, jakie nadaje temu słowu Jan Paweł II. Gdyby taka ewolucja miała miejsce, znaczyłoby to, że nauczanie papieży nie jest nieomylnym odsłanianiem ponadzmysłowego świata, ale zwyczajną doktryną, która odsłania co najwyżej stan umysłowy swoich twórców i przeobraża się wraz ze zmianami tego stanu umysłowego (ewentualnie mogłoby to jeszcze znaczyć, że Bóg zmienił zdanie na temat wolności, dlatego Pius IX nieomylnie odsłaniał zdanie Pana Boga z XIX wieku, a Jan Paweł II - z końca XX wieku. Ale takie rozumowanie przeczy podstawowym twierdzeniom na temat natury Boskiej i jej doskonałego charakteru).W szczególności nie jest tak, że skoro Jan Paweł II nie ogłosił żadnej herezji jako dogmat ex cathedra, to możemy przejść do porządku dziennego nad faktem, że w jego magisterium zwyczajnym aż roi się od twierdzeń potępionych przez poprzednich papieży. Jan Paweł II nie ogłosił żadnej herezji ex cathedra, ponieważ on nic nie ogłasza ex cathedra - w jego wizji Kościoła w ogóle nie ma miejsca na takie nauczanie.

[5] Skoro albo Pius X, albo Jan Paweł II mylił się w sprawach Wiary, a papież jest nieomylny w sprawach Wiary, to znaczy, że tylko jeden z nich był papieżem. Skoro obaj uważają się za papieży, a tylko jeden z nich był papieżem, to znaczy że drugi powinien być nazwany antypapieżem. Jan Paweł II albo Pius X, Jan Paweł II albo Pius IX, Jan Paweł II albo Grzegorz XVI , Jan Paweł II albo św. Piotr...

[6] To, że Jan Paweł II jest antypapieżem pozostaje więc FAKTEM, który możemy udowodnić w drodze dedukcji logicznej (mamy alternatywę: możemy przyjąć, że Jan Paweł II jest papieżem, ale wtedy musielibyśmy uznać za antypapieży wszystkich papieży sprzed 1958 r.).

[7] Co do tego, w jaki sposób doszło do tego, że Stolica Apostolska opustoszała i kiedy to się stało, jesteśmy skazani już tylko na HIPOTEZY. Nie ma żadnego powodu, by do którejkolwiek z nich specjalnie się przywiązywać, ponieważ wszystkie są jedynie spekulacjami.

[8] Oto jedna z nich, podaję ją jako pierwszą, ponieważ jest najmniej znana, a wedle mojej skromnej i amatorskiej wiedzy, winna budzić najmniej kontrowersji teologicznych.

[8a] Jak powszechnie przyjmuje się w teologii katolickiej, heretyk nie jest w stanie objąć żadnego urzędu w Kościele, ponieważ nie jest członkiem Kościoła. A skoro nie jest członkiem Kościoła, tym bardziej nie może być zwierzchnikiem żadnej z jego części.

[8b] Nieomylność jest związana z urzędem papieża, ale nie z konklawe. Możemy więc modlić się, aby kardynałowie dokonali najlepszego wyboru, możemy mieć nadzieję, że tak się stanie, ale Wiara Katolicka nie zawiera w sobie gwarancji, że nasze nadzieje się ziszczą. Przeciwnie: z historii znamy wiele przypadków, kiedy wybory dokonane przez kardynałów nie były najlepszymi możliwymi. Znane mi nauczanie Kościoła na temat konklawe nie wyklucza, że kardynałowie nie dokonają pomyłki tak wielkiej, że wybiorą człowieka, który w sposób mniej lub bardziej utajony już w chwili konklawe będzie heretykiem, np. wyznając zupełnie fałszywą wizję ekumenizmu.

[8c] Byłaby to pomyłka zupełnie inna niż znane nam z historii, kiedy wybierano papieży niemoralnych, bez zdolności organizacyjnych, czy po prostu - przeciętnych. W każdym z tych wypadków doszło do objęcia urzędu papieskiego i właśnie dlatego nawet odnośnie papieży, co do których są największe zastrzeżenia moralne, nie można wysuwać żadnych zastrzeżeń doktrynalnych.

[8d] W przypadku wyboru przez konklawe heretyka w ogóle nie doszłoby do objęcia przez niego urzędu papieskiego, a co za tym idzie - nigdy nie zostałby on objęty ochroną nieomylności papieskiej.

[8e] Taki wybór heretyka w żaden sposób nie przerywa ciągłości w istnieniu prawdziwego Kościoła, który stanowią ludzie zachowujący realny z katolicyzmem, tzn. wyznający katolickie Prawdy Wiary i trwający w oporze przeciw rządom antypapieża. Status katolików stojących po stronie antypapieża jest trudny do ustalenia, ale z całą pewnością nie jest on tożsamy z otwartą schizmą i herezją, ponieważ w ogromnej większości działają oni w głębokim, acz mylnym, przekonaniu, że dają posłuch prawdziwemu autorytetowi Kościoła katolickiego i właśnie to, bycie wiernymi Kościołowi, jest objęte ich intencją.

[9] Inna hipoteza mówi, że "soborowy" papież Paweł VI został legalnie wybrany, ale utracił swój urząd w chwili ogłoszenia herezji, tj. podpisania dokumentów II Soboru Watykańskiego. Nie jest to żadna nowinkarska teoria przecząca nauczaniu o nieomylności papieskiej, ale przypomnienie rozważań wielu najwybitniejszych teologów średniowiecza i Kontrreformacji na temat papa haereticus (m. in. Doktor Kościoła św. Robert Bellarmine, św. Alfons Liguori, Franciszek Suarez, kard. Tomasz de Vio - Kajetan, kard. Jan de Torquemada, Melchior Cano). Żadnemu z nich nie można zarzucić ciągot protestanckich, a wręcz przeciwnie, uchodzili za głosicieli czystej doktryny katolickiej.Różnili się oni w szczegółach, ale zgodnie podawali, że osoba pełniąca urząd papieski może ogłosić herezję. Czynili to na długo przed formalnym ogłoszeniem dogmatu o nieomylności papieskiej, ale w żadnym wypadku mu nie zaprzeczyli. Ich stanowisko można podeprzeć wnioskami płynącymi z założenia o wolnej woli człowieka. Skoro papież jest człowiekiem, to ma wolną wolę. Skoro ma wolną wolę, może zostać heretykiem. Skoro z urzędem papieskim związania jest nieomylność, a człowiek pełniący ten urząd w swoją naturę ma wpisaną możliwość opowiedzenia się po stronie błędu, to znaczy, że w chwili gdy ogłosi on błąd, utraci urząd papieski. W innej wersji tego rozumowania traci on urząd nie ipso facto, z mocy czynu, ale na podstawie dodatkowej deklaracji Kościoła, np. Soboru (nie mylić ze średniowieczną herezją koncyliaryzmu!). W ten sposób każdy kolejny papież pozostaje w pełni wolnym człowiekiem, czyli zdolnym do opowiedzenia się również po stronie błędu, a papiestwo - zupełnie nieomylne.

[9] Istnieją również inne hipotezy wyjaśniające obecny stan bezkrólewia. Niektóre z tych argumentacji bywają ewidentnie niesłuszne, co oczywiście nie falsyfikuje jeszcze wniosku, ale jedynie powoduje, że wniosek jest błędnie umotywowany. Przykładem jest koncepcja, która łączy utratę urzędu papieskiego przez Pawła VI z kanonem 188 4 Kodeksu Prawa Kanonicznego (oczywiście tego z 1917 roku), na mocy którego heretyk traci urząd w Kościele oraz z kanonem 2314 1, według którego apostaci, heretycy i schizmatycy winni być pozbawieni wszelkich godności w Kościele. Kanon 188 4 może nam służyć do zrekonstruowania jeszcze bardziej ogólnej reguły, zgodnie z którą heretycy, nawet papież, tracą urząd w Kościele, ale w żadnym wypadku nie może służyć za autonomiczną podstawę oceny papieża, albowiem papież jest panem prawa kanonicznego; prawo kanoniczne nie jest niczym więcej niż emanacją woli papieża.

[10] Nie ma powodu, by wszystkie możliwe warianty tutaj omawiać, ponieważ obracają się one w sferze spekulacji (dodajmy, że nawet teza papa haereticus, choć wyznawana przez najświetniejsze umysły Kościoła, nigdy nie stała się dogmatem). Ważny jest natomiast fakt - biskup Wojtyła jest antypapieżem, i problem - w jaki, możliwie przystępny sposób, zakomunikować to innym katolikom ? Właśnie z tym problemem wiąże się artykuł o żartobliwym tytule - "Biskup Wojtyła jest antypapieżem. Jak o tym powiedzieć cioci Heli?". Autorem jest katolicki kapłan ze Stanów Zjednoczonych, ks. Antoni Cekada.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 11 minut