profil

Dalszy ciąg książki pt. "Mały Książe"

poleca 85% 499 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Małemu Księciu żyło się na swej planecie dostatnio. Jak co dzień czyścił wulkany, odbaobabiał planetę i troszczył się o różę? Nikt, ani nic nie zakłócało jego spokoju. Lecz pewnego dnia oglądając zachód słońca i głęboko rozmyślając chłopiec uświadomił sobie, że jego życie jest bardzo schematyczne, a jego czynności ograniczały się do utrzymywania porządku na planecie. Spowszedniało mu już to wszystko, więc postanowił coś zmienić.

Po całym dniu mozolnej pracy można było dostrzec takie efekty: róża przesadzona w sam środek północnego bieguna planety( teraz będzie mogła być przez cały czas na słońcu), pęd baobabu posadzony na biegunie południowym (w tajemnicy przed różą, która nie zniosłaby faktu, że ma konkurenta). Niestety Mały Książę nadal czół niedosyt. Przypomniał sobie dawne dzieje, wyprawę na Ziemię oraz przyjaciół, których tam napotkał. Po krótkim namyśle zadecydował, że powróci w miejsce, z którego wyniósł przecież tak wiele doświadczeń i wiedzy.

Podróż nie trwała długo. Pominął asteroidy króla, biznesmena, pyszałka, pijaka i latarnika. Na Ziemi jest o wiele ciekawiej. Wylądował na polu nieopodal wielkiej metropolii.
Otrząsnąwszy się po podróży spojrzał w błękitne niebo i ruszył spokojnym miarowym krokiem w stronę wielkich budynków. Po przejściu paru mniejszych alejek dotarł do głównej ulicy. Napotkał tam setki ludzi mających własne problemy, sprawy i zmartwienia. Jednak żaden z nich nawet nie spytał go jak się nazywa i skąd pochodzi. „Może to dla tego, że są zaspani? Jest dopiero wczesny ranek? Tak, to na pewno, dlatego”- pomyślał książę. Wędrował tak jeszcze przez jakiś czas, zanim jego uwagę zwrócił chłopiec kurczowo trzymający zeszyt i mówiący na głos dziwne formułki. Na jego twarzy widać było zmartwienie i strach. Zaciekawiony Książę podreptał do niego i powiedział:
- Witaj! Dokąd ci się tak śpieszy?- chłopiec szybko odwrócił się i udał że nie słyszał pytania.
- Wiem, że usłyszałeś. Powiedz proszę, co cię trapi.
- Nie mam ochoty na rozmowę. Cały mój czas poświęcam nauce. Teraz muszę się uczyć, aby potem tak jak mój tata płacić grubymi banknotami i jeździć eleganckimi samochodami.
-Ależ nauka wcale nie ma przełożenia na pieniądze.
-Ma, i to wielkie!- powiedział zirytowany chłopiec-Czasem przychodziłem do wielkiego ciemnego gabinetu mego ojca i pytałem „ Po co, dlaczego, i jaki sens ma uczenie się?”. A on zwykł mawiać w takich chwilach „ Korzeń nauki jest gorzki, ale owoce słodkie”. Powtarzam więc sobie tą sekwencję każdego razu gdy zaczynam wątpić w istotę edukacji.
- Ale źle to interpretujesz! Nie ucz się dla pieniędzy w przyszłości, to przecież nie jest pewne. Ucz się dla siebie. Wtedy nauka stanie się przyjemnością. Delektuj się przekazywaniem jej dalej i nauczaniem niewiedzących. Wtedy będziesz odczuwał przyjemność z uczenia się.
- Może masz rację…- odrzekł cicho chłopiec, po czym zwrócił swój wzrok ku zeszytowi i przyśpieszył kroku.
„ Czy na ziemi nie ma już dzieci? Czy one wszystkie są po prostu dorosłymi w skórze małego człowieka? Jeśli tak to co można nazwać mianem dzieciństwa?” Małego Księcia wielce nurtowały te pytania. Usiłując odpowiedzieć sobie na nie podreptał dalej. Dotarł do dużego budynku z boiskiem. Wszędzie pełno było dzieci. Jedni w coś grali, inni rozmawiali, jeszcze inni uczyli się przed nadchodzącym sprawdzianem. Jedna tylko samotna dziewczyna płakała siedząc na ławce oddalonej nieco od budynku. Książę podszedł do niej i spytał:
- Czemu płaczesz, przecież słoneczny dzień dziś mamy?
-I co z tego! To nie ma znaczenia! Powoli wszystko staje się dla mnie nieistotne!
- Dlaczego?- spytał Książe zaskoczony wypowiedzią
- Nikt się ze mną nie liczy! Osoby przechodzą koło mnie, czuje się ignorowana! Gdy próbuję z kimś porozmawiać. I pragnę mieć jakiegokolwiek chłopaka! Kogoś, komu mogłabym się zwierzyć z najskrytszych tajemnic, rzucić się na szyję. Kogoś, komu by na mnie zależało.
- Ale przecież wkoło pełno urodziwych kolegów. Czemu jesteś samotna?- rzekł Książe wyraźnie zdziwiony sytuacją.
- Widzisz, jesteś jeszcze mały. Musisz zrozumieć, że można umierać z pragnienia stojąc po szyję w wodzie. Tak już jest…- odparła ściszonym głosem przykrywając twarz dłońmi.
Książę nie chciał dalej prowadzić rozmowy, zrozumiał, że najlepsze, co teraz może uczynić to odejść.
Wyruszył więc w dalszą podróż pogrążony w szarych myślach o życiu dorosłych. Było już południe, powietrze było gęste i ciepłe. A gdy powiał mocniej wiatr od strony wschodniej gdzie bezkreśnie rozciągały się łąki, to nawet w środku miasta można było poczuć zapach świeżych maków i chabrów. Niebo miało kolor oceanu widzianego z kosmosu, a księżyc wspominał o swej obecności bladym widmem. Małemu Księciowi nie starczało wyobraźni by pojąć, kto w taki dzień mógłby czuć się nieszczęśliwy.
Po dłuższej chwili doszedł do małego placyku gdzie tłoczyło się wielu ludzi. Już miał skręcić w boczną, mniej zatłoczoną alejkę aż tu nagle:
- Dwadzieścia złotych za godzinę, profesjonalnie, półprofesjonalnie, komfortowo lub boleśnie, dla łysych blondynów i rudych brunetek, w piątki czwartki i niedzielę do siedemnastej. Masażysta się kłania.- wyklepał szybko pewien pan wręczając Księciu ulotkę, a ten odruchowo przyjął ją po czym skromnie powiedział:
- Dziękuję.
Pan z ulotkami podniósł brwi ze zdziwienia i rzekł do księcia:
- Jesteś pierwszą osobą, która mi dzisiaj podziękowała. Jeśli nawet ktoś weźmie ulotkę to potem zgniecie ją i wrzuci do kieszeni, albo najbliższego kosza. Myślą, że nie zauważyłem.. Ludzie uważają, że jestem po prostu natrętnym wciskaczem niepotrzebnych karteczek, ale tak naprawdę to moja praca i wykonuję ją najlepiej jak potrafię.
Mały Książe nic nie odpowiedział, uśmiechnął się tylko i pomyślał, że jest to jedyny człowiek, który ma rację.

Dochodził wieczór. Miękkie pomarańczowe słońce, reflektowało od szyb i kładło długie subtelne cienie. Wiatr przypominał o sobie lekkimi powiewami, a w trawach dało się usłyszeć odgłosy cykad. Mały Książę przyśpieszył kroku, aby zdążyć na zachód słońca. Przechodząc jedną z ciemnych uliczek pomiędzy dwoma drapaczami chmur tak wysokimi, że aż kark bolał od patrzenia się na szczyt, natknął się na siedzącego mężczyznę. Był młody, dobrze ubrany, lecz jego oczy patrzyły w pustkę, jedyną oznaką życia był jego miarowy oddech.
Książę zbliżył się do niego nieco i spytał:
- Co ci jest? Nie wyglądasz najlepiej…
- Bo nie najlepiej się czuję. Całe moje życie to praca! Nic tylko harówka na 45 piętrze tego szarego wieżowca. Moje życie towarzyskie nie istnieje! Nie mam żony ani przyjaciół. Owszem, moje konto nie jest puste, ale jakim kosztem! Mam zmarnowane życie! Od pewnego czasu wszystko przyjmuję z dystansem. Wszystko co się wokół mnie dzieję odczuwam, jakbym był osobą trzecią. Mój żywot stał się jak kopia, kopii!
- Ależ nie! Jesteś młody, wszystko przed tobą!- krzyknął Mały Książę
-Co ty możesz o tym wiedzieć!- odparł mężczyzna z wyraźną pogardą, a następnie chwycił swoją teczkę i pognał z obłędem w oczach do metra.
Mały Książę obruszony odpowiedzią ruszył w stronę słońca.
Zachód był piękny, wszystko ma wtenczas długie, głębokie cienie, które nadają wszystkiemu, uroku i tajemniczości. Książątko uznało, że na tej planecie nie można znaleźć przyjaciela. Tak trudno znaleźć osobę, która cieszy się z tego co ma i czego dokonała, a nie martwi się czego nie ma i nie zrobiła. Jedni są otoczeni ludźmi i uważają, że są samotni, inni mówią o swoim problemie życiowym nie próbując nawet sprzeciwić się rzeczywistości, wystąpić z szeregu i powiedzieć „nie!”.
„Teraz już wiem, że na świecie nie trzeba było się ruszać z mojej pięknej małej planety. Tak wiele się na Ziemi zmieniło od czasu mojej pierwszej wizyty. Czy zmiany zawsze wiążą się z negatywnymi skutkami? Czy nie ma czynów bez konsekwencji? Jutro wrócę na moją kochaną B612.”-pomyślał książę wpatrując się w olbrzymią tarczę słoneczną znikającą za horyzontem.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 7 minut