profil

Robinson Crusoe, a twoja historia.

poleca 85% 383 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Tutaj możecie zobaczyć wykonaną przeze mnie pracę. Dotyczy ona tego , jak czułbyś/czułabyś się na miejscu Robinsona Cruzoe. Są ty wypisane wszystkie najważniejsze wydarzenie , poznawanie nowych rzeczy itp. Naprawdę warto zobaczyć !!!

Był rok 1969. Już od pewnego czasu zauważyłem , że moje losy toczą się zupełnie tak jak nieszczęśnika Robinsona Cruzoe o którym kiedyś czytałem w książkach.

Pewnego pamiętnego dnia , gdy wybrałem się w rejs wraz z moją załogą , zaskoczył nas straszliwy sztorm. Od razu przyszła mi na myśl ta część książki , w której naszemu bohaterowi przydarzył się ten właśnie nieszczęśliwy wypadek. No cóż , skoro moje życie było podobne do życia rozbitka, opatrzność na pewno nie przeoczyła i tego wydarzenia. I tak się też stało. Mój statek poszedł na dno wraz z całą załogą , a ja po kilku dniach dryfowania wylądowałem na plaży zupełnie nie znanej mi wyspy. Było to 31 Grudnia. Od tego właśnie momentu postanowiłem postępować tak jak niefortunny żeglarz Robinson. Pierwszym moim zadaniem było zorientowanie się w terenie i sprawdzenie czy w okolicy nie ma żadnych dzikich zwierząt. Po kilku godzinach wyczerpującej wędrówki wróciłem z powrotem na plażę. Niestety nie miałem takiego szczęścia jak mój idol.

Na wyspie było mnóstwo dzikich zwierząt , które z pewnością były wrogo nastawione. Następnie sprawdziłem mój ekwipunek. Mój plecak miąłem cały czas przy sobie , więc mogłem liczyć na większe szczęście niż bohater książki.
Oto mój ekwipunek: scyzoryk , pistolet który służył mi do obrony w razie ataku piratów ; osiem magazynków, dwa bochenki chleba , opatrunki i zapalniczka. Cieszyłem się, ponieważ wyprzedzałem pana Cruzoe pod względem rozniecania ognia.

Pierwszą noc zgodnie z zaleceniami mojego rozumu przespałem na drzewie.
Kolejnego dnia postanowiłem zbudować sobie schronienie. Zważając na to , iż na wyspie znajdują się dzikie zwierzęta , musiałem sobie wybrać jedno z drzew , ponieważ tylko tam nic mi nie zagraża. Po krótkim spacerze na kryjówkę obrałem sobie ogromne , dobrze rozgałęzione drzewo. Tego dnia przydał mi się scyzoryk. Musiałem pościnać dość dużą ilość łodyg bambusowych , które najbardziej nadawały się do zbudowania domu. Kilka dni zajęło mi skonstruowanie tzw. „Domku na drzewie”. Nadszedł dzień wyczerpania zapasów jedzenia , a więc udałem się na poszukiwanie pożywienia. Pod wieczór wróciłem z pełnym plecakiem bananów , ananasów i słodką wodą ze źródełka.
W nadchodzącym czasie wszystko przebiegało dość spokojnie. Co dwa dni wychodziłem ze swojej chatki zbierać pożywienie, a raz na tydzień polowałem na zwierzęta.

Po trzech tygodniach musiałem zacząć oszczędzać. Przez moją nieuwagę straciłem cały magazynek nabojów. Po dość długim „Rachunku sumienia” , postanowiłem że nie mogę całego czasu tracić na próżniactwo. Po paru dniach z wielkim zapałem zacząłem uczyć się rzemiosła. Po dokładnie czterech miesiącach miałem dość dużą wprawę w krawiectwie , murarstwie , garbarstwie , ciesiołce i strzelectwie. Z okazji zbliżającej się zimy musiałem uszyć sobie porządne futro np. z lwa lub tygrysa. Jeżeli miał być to porządny wyrób , sporządzenie musiało trwać dobre 2 tygodnie. Parę dni później zaczęło się nieco ochładzać. Wybrałem sobie jeden dzień na zebranie zimowych zapasów. Dobrze trafiłem , ponieważ był słoneczny. Moją wyprawę uprzyjemniał lekki wiaterek chłodzący mnie dobrze podczas żmudnej pracy. Po czterech dniach nieprzerwanej pracy uzbierałem wystarczający zapas pożywienia na zimę.

24 Grudzień.

Był to dla mnie dzień pełen wspomnień i przemyśleń. Pierwszy raz od mojego przybycia na wyspę rozpłakałem się. Zdarzyło się to w momencie wspominania tych wszystkich Wigilii spędzonych razem z rodziną przy wspólnym stole. Tego wieczoru jedynym towarzyszem w niedoli był dla mnie Zenon – maskotka którą uszyłem w międzyczasie , abym nie czuł się samotny. Moja wieczerza nie była skromna , ponieważ na stole znajdowały się dwa rodzaje ryb , baranina i dużo innych potraw. Gdy najadłem się do syta , zacząłem śpiewać kolędy i tańczyć z moim pluszakiem. Po wyczerpującej rozrywce nareszcie odmówiłem pacierz i położyłem się spać.

Kolejne dni i noce przebiegały po staremu. Niestety wszystkie moje plany krzyżowała jedna myśl: brak kontaktów z jakimikolwiek ludźmi sprawiła iż powoli zacząłem dziczeć. Na polowaniach zacząłem poruszać się jak inni drapieżni mieszkańcy wyspy. Musiałem zacząć bardziej panować nad moimi zszarganymi nerwami.

31 Grudzień – Sylwester. Uświadomienie sobie powodu mojego rozbicia się.

Nieuchronnie poczęła zbliżać się rocznica mojego pobytu na wyspie.
W tym dniu byłem wyjątkowo radosny , ponieważ od kilku dni doskwierała mi nuda. Przygotowałem suto zastawiony stół i czekałem na nadejście północy.
Po kilku godzinach przemyśleń nadszedł długo oczekiwany moment.
W oddali na horyzoncie ujrzałem czerwoną poświatę i mały napis na niebie. Gdy go zobaczyłem , od razu wszystko stało się dla mnie jasne. Tajemniczy napis przedstawiał niepokojącą prawdę : „ I LOVE BERMUDA”. Zrozumiałem , że mój statek rozbił się na obszarze trójkąta bermudzkiego , który wszyscy żeglarze starają się omijać. Dlatego też przez cały ten czas nie widziałem żadnego statku przepływającego przez ten obszar oceanu.

Od czasu poznania smutnej prawdy rozpaczliwie szukałem ludzi , którzy mogliby zamieszkiwać razem ze mną wyspę. Po kilku tygodniach ku mojemu zdziwieniu gąszczu zobaczyłem kilkunastu tubylców. Nikt chyba nie wie jaki wtedy byłem szczęśliwy. Były to jedyne istoty na tej wyspie , które nie były wrogo nastawione. Zapoznałem się z nimi , a po kilkunastu tygodniach zaczęliśmy ze sobą ściśle współpracować. Razem wybieraliśmy się na polowania i wszelkiego rodzaju wyprawy. Na początku porozumiewaliśmy się językiem migowym , lecz po kilku miesiącach tubylcy zaczęli poznawać podstawy języka polskiego. Bardzo ułatwiało mi to sprawę , gdyż o wiele szybciej mogliśmy wykonywać wszystkie zadania. Po pewnym czasie zauważyłem , że moje plemię zaczyna się powiększać, co dawało nowe możliwości. Mogliśmy uczyć dzieci wszystkiego czego do tej pory się nauczyliśmy , aby mogły sobie łatwiej poradzić w dalszym życiu. Gdy dorosły zabieraliśmy je na polowania. Chociaż w nich mogliśmy mieć jakąkolwiek wyrękę we wszystkich pracach , ponieważ wszystkie dzieci bardzo paliły się do pracy i bardzo chciały pomagać rodzicom. Wkrótce wpadłem na pomysł , aby założyć własne miasto , dać nazwę nowo odkrytej wyspie i zacząć się na dobre rozwijać. Poszło to dość łatwo , ponieważ wszyscy byliśmy ze sobą bardzo zżyci. Moja wyspa nosiła nazwę Nowa Polonia na cześć mojej ukochanej ojczyzny. Któregoś dnia , gdy myśliwi wybrali się na polowanie , próbowali zaczaić się na zwierzynę w głębokiej grocie. Po paru krokach jeden z moich ludzi potknął się o cos błyszczącego. Jak się później okazało zupełnie przypadkowo odkryliśmy małą , ale zasobną kopalnię złota. Po wielu nieprzespanych nocach przyszedł mi do głowy szalony , ale możliwy do wykonania pomysł. Wszyscy mieszkańcy wyspy zabrali się do budowania statku. Jego budowa była bardzo ciężka i zajęła nam prawie 3 miesiące.
Nareszcie budowa została ukończona. Zebrałem moich najlepszych uczniów i razem z nimi wypłynąłem w morze.

3 czerwiec 1976

Po długim i na szczęście spokojnym rejsie dopłynęliśmy do lądu , do miasta zwanego Filadelfią. Nareszcie zobaczyłem jak żyją w tych czasach normalni ludzie , dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy ze świata.

Zaledwie po roku powróciliśmy do Nowej Polonii i założyliśmy szlak handlowy. Nauczyliśmy mieszkańców wielu nowych rzeczy , o których do tej pory również nie wiedzieliśmy. Wszyscy cieszyli się bardzo , ponieważ kontakt z innymi narodami był ogromnym posunięciem.

12 październik 1979

W tym dniu wyruszyliśmy na bardzo ważną dla mnie wyprawę. Mianowicie wypłynąłem , aby spotkać się z moimi rodzicami w Polsce.

27 styczeń 1980

Dopłynęliśmy do Polski. Moje serce przepełniała wielka radość na myśl spotkania się z rodzicami po tylu latach. Lecz jeszcze większa była radość moich rodziców , gdy zobaczyli tą długo wyczekiwaną postać. Wszyscy rozpłakaliśmy się ze szczęścia , że znów jesteśmy razem. Radości dodawała również wiadomość , że za dwa dni , czyli 29 stycznia są moje urodziny.
Muszę przyznać , że kompletnie o nich zapomniałem podczas pobytu na wyspie.

Co parę lat wypływałem w rejs , aby odwiedzić moją wyspę , to znów wracałem do rodziców. Tutaj zakończę moją historię , która mogłoby się wydawać odzwierciedleniem historii bohatera z lat mojego dzieciństwa.
Żegnajcie lata MŁODOŚCI . . .

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut