profil

Bohaterowie filmu pt. "Pan Tadusz", a ich literackie pierwowzory czy tak sobie ich wyobrażałeś - porównanie.

poleca 85% 176 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Adam Mickiewicz

Muszę przyznać, że wychodząc z kina po obejrzeniu "Pana Tadeusza" w reżyserii Andrzeja Wajdy byłem... zdziwiony? Zdumiony? Oszołomiony? A może zachwycony? Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się być tak podnieconym po obejrzeniu kolejnego, wydawałoby się, filmu. Przez wiele dni zastanawiałem się, co mnie tak poruszyło. Bezskutecznie. Odrzuciłem wszystkie możliwości - nie była to ani fabuła, którą przecież dobrze znałem po przeczytaniu dzieła Mickiewicza, ani przepiękne zdjęcia. Nie wstrząsnął mną fakt, że oto byłem świadkiem czegoś, co wielu uznawało za niemożliwe - na własne oczy widziałem film "pisany" trzynastozgłoskowcem.

Trapiony tym niezwykłym dla mnie poruszeniem skorzystałem z okazji - moja rodzina wybierała się do kina - i poszedłem obejrzeć "Pana Tadeusza" po raz drugi. Podczas seansu dotarło do mnie to, co mnie tak męczyło. Byłem zachwycony, oszołomiony, zdziwiony, zdumiony... kreacją bohaterów! Okazało się, że to oni stanowili mój "problem". Wróciłem do domu, mając w pamięci świeży obraz aktorów, i wziąłem do rąk zbiór dzieł Mickiewicza, aby upewnić się, że to czułem, było słuszne. Po przeczytaniu kilku fragmentów okazało się, że... tak! Sposób w jaki Wajda w swoim filmie przedstawił niektórych bohaterów "Pana Tadeusza", odpowiadał dokładnie moim wyobrażeniom o nich, niektóre zaś zrujnowały moje dotychczasowe poglądy!

Nie sposób tutaj opisać wszystkich moich wrażeń, dlatego skupię się tylko na tych postaciach, które wywarły na mnie największe wrażenie. Należą do nich przede wszystkim bernardyn, ksiądz Robak, klucznik Gerwazy, Hrabia oraz sędzia Soplica. No i oczywiście Tadeusz z Zosią i Telimeną.

Niektórzy mogą uznać to wręcz za grzech, ale postacią, która na mnie wywarła największe wrażenie, zarówno podczas lektury, jak i oglądania filmu, był Jacek Soplica. Osobę tą jest wyjątkowo trudno ocenić i zanalizować. Chyba każdego, kto czytał dzieło Mickiewicza dokładnie, najbardziej wzruszył fragment opisujący spowiedź księdza Robaka. Muszę przyznać, że ze mną też tak było. Wrażenie to dodatkowo wzmocniło przedstawienie tej sceny w filmie.

Wiele było głosów krytykujących Andrzeja Wajdę, że na Robaka wybrał, słynącego z brutalnych i nieprzyzwoitych językowo filmów, takich jak "Psy" Władysława Pasikowskiego, Bogusława Lindę. Słychać było opinie, że nie przystoi, aby taki aktor obecnością swoją "kalał" tak podniosłe dzieło, jak "Pan Tadeusz". Moim zdaniem jest to wybór jak najbardziej trafny, gdyż postać bernardyna, zdrajcy - mordercy, który w ostatnich chwilach swojego życia błaga o przebaczenie, powinna była być zagrana przez osobę, która kojarzy się nam ze zbrodnią czy morderstwem. Taką osobą jest właśnie Linda.

Co niezwykłego jest w tej scenie? Co mnie tak poruszyło? Przede wszystkim wyraz twarzy aktora. Jest to jedyna scena, podczas której można wyraźnie przyjrzeć się twarzy Jacka Soplicy. Widać na niej autentyczną skruchę, strach przed śmiercią bez przebaczenia. Ten niezwykły dla Lindy grymas, w zestawieniu ze świadomością tego, co będzie powiedziane i co się wydarzy, tworzy jedyny w swoim rodzaju moment. Moment, którego nie zapomnę do końca życia.

Filmowa kreacja księdza Robaka umocniła moje początkowe wrażenie i opinię na jego temat - przedstawia bernardyna dokładnie tak, jak go sobie wyobrażałem.

Drugą postacią, której sposobem przedstawienia byłem wręcz zszokowany, był klucznik Gerwazy. Po lekturze Mickiewicza wiedziałem, że jest to osoba żywiąca do Sopliców chorobliwą wręcz nienawiść, jednak nie miałem na jej temat wyrobionej opinii, ani nie byłem w stanie wyobrazić sobie jej wyglądu. Kiedy zobaczyłem na ekranie Daniela Olbrychskiego, przyjrzałem się jego przyciągającej wzrok, nagiej, pokrytej bliznami czaszce... Usłyszałem jego opowieść o dziejach zamku Horeszków, wręcz ociekającą nienawiścią do Jacka Soplicy... przeraziłem się. Tak! W pierwszej chwili zacząłem się bać, po głowie chodziły mi myśli takie jak: "Więc to jest klucznik... Toż to szaleniec! Morderca!". Z upływem czasu moje odczucia ulegały stopniowej zmianie. W tej chwili mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to rola, która podobała mi się najbardziej, bardziej nawet chyba niż kreacja Bogusława Lindy. Jest to również najbardziej wyrazista i przyciągająca uwagę postać w całym filmie. Zaryzykuję stwierdzenie, że "zakochałem się" w kluczniku Gerwazym. Potwierdził się mój sąd, że Daniel Olbrychski jest najlepszym polskim aktorem (po nim najbardziej cenię sobie Janusza Gajosa).

Nie mogę powiedzieć, czy tak wyobrażałem sobie klucznika Gerwazego, gdyż to dopiero ekranizacja epopei ukazała mi tą postać wystarczająco wyraźnie. Gdyby to Mickiewicz brał wzór z Wajdy, powiedziałbym, że u niego postać ta jest nie do końca wyraźnie zarysowana.

Postacie, które również dopiero po wizycie w kinie jestem w stanie sobie "uplastycznić", to Hrabia, ostatni z rodu Horeszków, oraz sędzia, brat Jacka Soplicy. Film podkreśla jednak ich cechy charakteru, tak dokładnie przedstawione w dziele Mickiewicza. Prezentuje Hrabiego jako osobę z dużym poczuciem humoru i taktem, trochę rozmarzoną, jednak z ogromnym ładunkiem patriotyzmu. Sędzia z ekranu to ten sam mickiewiczowski Sędzia, z którego naiwności, głupoty i zacietrzewienia zaśmiewałem się podczas lektury. Nasuwa mi się jeden wniosek - pod względem charakteru i zachowania postacie te są przedstawione dokładnie tak, jak je widziałem.

Trzy kluczowe postacie epopei, czyli tytułowy Taduesz, syn Jacka Soplicy, Zosia z rodu Horeszków oraz Telimena. Jeśli chodzi o moje wrażenia na temat tych osób, to muszę przyznać, iż targają mną sprzeczne uczucia. Gdy czytałem trzynastozgłoskowiec, najwięcej sympatii czułem do Tadeusza i Zosi, Telimenę zaś uważałem za postać podłą. Po obejrzeniu "trzynastozgłoskowca" moje poglądy uległy zmianie. O ile w tekście młodzież przedstawiona jest z dużym kolorytem, z podkreśleniem ich wyglądu, charakteru i zachowania, o tyle w filmie według mnie są to figury prawie bez wyrazu. Wszelkie moje wyobrażenia na temat Zosi legły w gruzach, gdy zobaczyłem Alicję Bachledę - Curuś w tej roli. Nie wiem, co w tej chwili myśleć, ale "widziałem" Zosię zupełnie inaczej.

Michał Żebrowski w roli Tadeusza - no cóż. Osobiście aktor ten bardziej podobał mi się jako Skrzetuski w "Ogniem i Mieczem" Hoffmana. U Wajdy gra on osobę, która wydaje się być zagubiona w otaczającej go rzeczywistości, osobę rozmarzoną, rozpieszczoną życiem na wsi, która nawet po powrocie z wojny nie zmężniała do końca. Dla mnie Tadeusz był bardziej... męski? Nie wiem, jak to określić. W każdym razie nie był taki rozmarzony. Gwoli sprawiedliwości - jest jedna scena, w której Żebrowski robi na mnie wrażenie. Mianowicie moment, w którym zwraca się on do starszej od siebie Telimeny: "Głupia!".

No właśnie - ciocia Zosi. Muszę przyznać, że Grażyna Szapołowska w tej roli wypadła świetnie. O ile po lekturze "Pana Tadeusza" uważałem tę postać za podłą, o tyle po obejrzeniu filmu muszę powiedzieć, że zaczynam Telimenę... szanować. Wszystko dzięki wspaniałej grze Szapołowskiej, która mimo tak trudnej i niewdzięcznej roli dała sobie radę. Jej kreacja zdecydowanie wpłynęła na poprawę mojej opinii i wyobrażenia o granej przez nią osoby.

Czuję się tak, jakby mi kamień z serca spadł. W końcu! W końcu udało mi się spisać, w konkretny sposób wyrazić moje wrażenia! Nareszcie spokój! Żadne dziwne myśli nie będą już chodzić mi po głowie, nic już mnie nie będzie trapić, ani zastanawiać. Chociaż - warto było.

DZIĘKI CI, ANDRZEJU WAJDO!

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut

Gramatyka i formy wypowiedzi