profil

Sokrates na wesoło.

poleca 88% 108 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Sokrates

Sokratesa zaliczamy do tych ludzi, którzy myśleli lub przynajmniej tak im się wydawało. Dlatego też nazywają go „ojcem filozofii europejskiej”. Skoro takie miano otrzymał, to może jednak coś ciekawego wymyślił? Zaraz się przekonamy.

Otóż w V w. p. n. e. żył se mały i gruby gostek z wyłupiastymi oczkami i zadartym kicholem (dla niewtajemniczonych: kichol to nos). Większość swojego życia spędził na ulicach i rynku Aten- miasta, w którym się urodził. W sumie możemy go śmiało zaliczyć do „dzieci ulicy”. Errata: do „staruszków ulicy”. Hehehe... Fajny ten Sokrates! Urodził się w 469 r. p. n. e. (według niektórych źródeł w roku 470 p. n. e.) w Atenach (stolicy Grecji tej i tamtej) w familii rzeźbiarza kamieniarza i akuszerki. Akuszerka to taka babka, która pomaga urodzić dziecko, na dzisiejszy język: po prostu położna. Jego rodzice nieświadomie wywarli ogromny wpływ na późniejsze życie synka.

Początkowo Sokrates bawił się w głowę rodziny i starał się ją utrzymać wykonując zawód swojego ojca. Żył sobie u boku swej kochanej, gderliwej i zrzędliwej małżonki Ksantypy. Najwidoczniej jednak znudziła mu się ta posada i wyruszył na ulice, aby tam znaleźć inny aspekt sztuki zwany filozofią. Zainspirowała go do tego Pytia- wieszczka delficka, która oznajmiła jednemu z przyjaciół Sokratesa, iż jest on najmądrzejszym z ludzi.

Zaczął prowadzić życie w mieście („drzewa na wsi niczego go nie nauczą”) polegające na prowadzeniu rozmów z Ateńczykami. Tak, właśnie rozmów. Nie starał się ludzi nauczać czy coś w tym stylu, co praktykowało wtedy wielu myślicieli. Zachowywał się w pewnym stopniu jak drapieżnik czujnie, przebiegle i całkiem niespodziewanie podchodzący do swojej ofiary. Najpierw sprawiając wrażenie niezbyt oczytanego człowieka, później zbijając argumenty rozmówcy, a następnie pomagając mu w „wydaniu wiedzy na świat”. To właśnie upodabniało Sokratesa do akuszerki- ona nie rodzi tylko w tym pomaga. Niby pozbawione sensu, a jednak... Uświadomił Ateńczykom, że nikt nie może im narzucić prawdziwej wiedzy, bowiem pochodzi ona z ich prywatnego wnętrza. Na tym zresztą polegała wyjątkowość istoty ludzkiej- posiadała w sobie coś boskiego co rządziło ciałem.

Sokrates poprzez „sokratyczną ironię” zmuszał ludzi, aby używali rozumu. Tak nazwano sposób udawania głupszego od rozmówcy. W pewnym momencie zaczęto go unikać, bo spotkanie Sokratesa zawsze nosiło ze sobą nieuniknione ryzyko ośmieszenia się przed resztą społeczeństwa.

Nasz wielki myśliciel odkrył w sobie „boski głos” (teraz takie głosy posiadają psychicznie chorzy:)). Wtedy jego rodacy także uznali Sokratesa za niespełna rozumu. Może dlatego, że „boski głos” przemawiał przezeń w samych kąśliwych uwagach pod adresem wielu ludzi, zwłaszcza tych, którzy sprawowali władzę w starożytnej Grecji. Jednak sam Sokrates tak skomentował powstałą sytuację: „Ateny są jak ospały koń, a ja jak giez, który próbuje go ożywić”. Może on naprawdę nadawał się do wariatkowa...?

Sokratesa uważano za sofistę, czyli gościa, który uczy obywateli czegokolwiek najczęściej za opłatą. Sofista znaczy tyle co „uczony”. I tu pies pogrzebany. Sokrates stwierdził, coś co na stałe przeszło do historii filozofii. Uwaga! Przeczytać, powtórzyć ze sto razy, a najlepiej zapisać i powiesić nad łóżkiem. „WIEM, ŻE NIC NIE WIEM”- to właśnie powtarzał nasz mędrzec każdemu kogo spotkał. Paradoks tkwi w tym, że sofiści uznawali się za ludzi wszechwiedzących. Czy możemy wobec tego nazwać Sokcia sofistą? Tak/Nie (niepotrzebne skreślić). Wydaje mi się, że nazwano go tak, gdyż nie do końca zdawano sobie sprawę ze znaczenia tegoż dziwnego określenia (sam myśliciel uważał się za filozofa w pełnym tego słowa znaczeniu). Ale Sokrates to FILOZOF i koniec dyskusji. Oni przyznają się do tego, że jest cała masa spraw, których nie rozumieją i starają się za wszelką cenę do nich dotrzeć.

Sokrates doszedł do wniosku (sporo ich już), że tylko ci co postępują dobrze są „ludźmi prawdziwymi”. Dobro możemy natomiast rozróżnić poprzez wiedzę. Dla nas to normalka, ale wtedy inni sofiści przypięli tę łatkę nie wiedzy, ale społeczeństwu. No właśnie- dobro i zło ma rozróżniać społeczeństwo (w postaci bezmózgich robotów), a nie ich wiedza.

No, ale najwidoczniej Sokrates przegiął strunę. Jego rodacy, nie doceniając jego wyjątkowego toku myślenia, uznali, iż „wprowadza nowych bogów” i „zwodzi młodzież na manowce”. Paru (ok. 500) tych gostków nazywających się „pełnoprawnymi obywatelami Aten” zadecydowało niewielką większością głosów, że Sokrates powinien umrzeć. Jego „sokratesowska duma” nie pozwoliła mu opuścić Aten czym mógł uniknąć śmierci. Ale sam później przyznał, że gdyby na to przystał nie nazywałby się Sokrates. Przecież on wolał, aby jego sumienie miało zapewniony spokój, a taki dawało mu miasto. Biorąc pod uwagę, że cenił życie duchowe nad fizyczne, nie jest trudne domyślić się jaki Sokrates wybrał los. W 399 r. p. n. e. wypił kielich cykuty (to takie zielsko mające właściwości zgoła odbierające ziemskie życie) w gronie najbliższych przyjaciół (co za sielanka...). Padł martwy najwybitniejszy filozof w dziejach ludzkości. Ciekawe, czy gdyby wiedziano wtedy za kogo Sokrates będzie uważany w przyszłości, zabito by go?

Sokrates był niewątpliwie dziwakiem, który z wrodzonej skromności (a sofiści roztrząsali temat o rzeczach „określonych przez naturę” i „narzuconych przez społeczeństwo”) lub z czystego lenistwa nie pozostawił żadnych ksiąg dla potomnych. No chyba, że chciał, abyśmy my- bogu ducha winni szarzy ludzie musieli analizować setki innych ksiąg jego uczniów lub też przeciwników, którzy nie omieszkali skrobnąć co nieco o swoim mistrzu bądź konkurentowi w drodze do ogłupiania lub, jak kto woli, uświadamiania ludzkich, tępych umysłów. Ale grunt, że miał kogoś takiego jak na przykład Platon czy Alkibiades, którzy doceniając intelektualny sposób bycia pozwolili Sokratesowi na stałe wpisać się do historii filozofii. I pomyśleć, że najwybitniejszy myśliciel na świecie „wiedział tylko to, że nic nie wiedział”.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut

Teksty kultury