profil

Kanadyjski filozof i socjolog Herbert McLuhan twierdzi, że rozwój mass - mediów uczyni ze świata „globalna wioskę”. To dobrze czy źle?

poleca 85% 316 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

„Rozwój mass-mediów uczyni ze świata <>”
Herbert McLuhlan wypowiedział te słowa w czasach, kiedy w domach królowało radio, a telewizja dopiero zaczynała torować sobie drogę do ludzkich serc i umysłów. Jednak filozof ten nie pomylił się: dzisiejsze czasy stoją pod znakiem globalizacji. Sądzę jednak, że zjawisko to niesie ze sobą więcej dobrego niż złego. Postaram się uzasadnić to twierdzenie w dalszej części swojej pracy.

„Globalna wioska” – co to?
Nazywając świat „globalną wioską” Herbert McLuhan miał na myśli miejsce, gdzie nikt nie ma przed innymi tajemnic, gdzie następuje integracja w skali całego świata, a plotki przybierają olbrzymie rozmiary. Innymi słowy „globalna wioska” to globalne społeczeństwo informacyjne.

Światowa telewizja
W obecnych czasach w Polsce telewizor kolorowy posiada 94% społeczeństwa (1999r.)1, natomiast telewizją satelitarną może pochwalić się ponad 50% Polaków. Tak wiec praktycznie każdy ma do niej dostęp. Rozwój telewizji przybrał obrót globalny. Media promują modę, pokazując jak noszą się hollywoodzkie gwiazdy oraz sławni ludzie. Na skalę europejską corocznie pokazywany jest konkurs Eurowizji, na światową – olimpiady, mistrzostwa świata w piłce nożnej lub lekkoatletyce, a także wybory Miss Świata i inne podobne temu imprezy. Spotykamy się z ujednoliceniem programów krajowych, a nawet reklam międzyprogramowych (np. reklama napoju „Coca – Cola” ukazuje się w telewizji na całym świecie). Gdziekolwiek byśmy się nie znaleźli, dotrą do nas informacje, które usłyszelibyśmy także w zaciszu domowym. Możemy w jednej chwili zajrzeć do chaty członka plemienia afrykańskiego, a następnie przenieść się do biurowca na Wall Street.
Jednakże w powszechności telewizji tkwi również ukryte niebezpieczeństwo: jesteśmy zalewani informacjami, których wyselekcjonowanie i zrozumienie może sprawiać trudności przeciętnemu widzowi, jak to słusznie zauważył Piotr Kowalski w artykule „Telewizja i demokratyzowanie widzów”. Dlatego sądzę, że globalizacja zwiększa rolę rodziców i opiekunów, których zadaniem dodatkowo staje się nauczenie swojego dziecka odróżniania telewizyjnej fikcji od rzeczywistości.

Globalny humanitaryzm
Szybki przepływ informacji nie znieczula, jak twierdzą sceptycy, ale rozwija ludzkie uczucia, uczy empatii. Oglądając relacje na żywo z Iraku, Jugosławii, Palestyny czy też innych miejsc na świecie ogarniętych wojną, widzimy jakie nieszczęścia głodu, pragnienia, bólu, braku bezpieczeństwa dotykają niewinnych ludzi. Dzięki transmisjom programów TVN24 albo CNN istnieje możliwość natychmiastowej reakcji stowarzyszeń niosących pomoc, takich jak Polska Akcja Humanitarna pod przewodnictwem Agnieszki Ochojskiej. I tak od połowy lipca 2003 r. w Iraku działa stała misja PAH, która realizuje projekt pomocy ludziom pokrzywdzonym przez wojnę. Podobne misje (z różnych państw) znajdują się w wielu zakątkach świata, które możemy zobaczyć właśnie dzięki mass-mediom. Tak więc na naszej technicznie zglobalizowanej Ziemi jest jeszcze miejsce na miłość do bliźniego. Mamy tu do czynienia z pomocą humanitarną na skalę światową. Biorąc pod uwagę odzew społeczny możemy odrzucić zarzut poszukiwania przez media tylko taniej sensacji.


Globalizacja interaktywna
Podejrzewam, że McLuhan wysuwając w 1962 r. tezę, że „Osiągnięcia współczesnej elektroniki stwarzają świat na modłę <>”2 nie przewidział powstania Internetu. Jest on wręcz kopalnią informacji powszechnie dostępną, nawet przez telefon komórkowy. Na każdym portalu internetowym takim jak onet.pl albo wp.pl można znaleźć tysiące faktów i plotek ze świata muzyki, sportu, polityki czy też biznesu. Na różnego rodzaju czatach i witrynach „forum” całą dobę trwają rozmowy i wymienianie poglądów na najprzeróżniejsze tematy z ludźmi z całego świata. Oczywiście nie brakuje tu ofert matrymonialnych. Wręcz popularne stało się szukanie sympatii przez Internet poprzez witryny „Randka”. Miło jest niewinnie flirtować z przystojnym (?) Włochem nie będąc ani razu w Italii...
Dzięki stronom www możemy także robić zakupy. Teraz już nie trzeba jeździć np. do Paryża po super modne buty, ponieważ wystarczy mieć modem i komputer, a zamówienie przyjdzie pocztą! Jedynym warunkiem jest znajomość języka. To kolejne dobrodziejstwo powstawania „globalnej wioski”. Unifikowanie sposobu komunikowania się jest niezbędne w stosunkach międzyludzkich, a chcąc mieć kontakt ze światem dziś musimy się go po prostu uczyć. Nawet Stolica Apostolska nie mogła zostać obojętna na popularność Internetu i ogłosiła św. Izydora , hiszpańskiego biskupa z VI wieku, patronem sieci. Pełni on teraz rolę swego rodzaju cyber-misjonarza na bezbożnym cyber-ugorze.

Strach jest niewskazany...
Ponieważ pojawiło się zjawisko „globalnej wioski”, pojawiły się także głosy przeciwne temu. Antyglobaliści obawiają się, że świat stanie się miejscem, gdzie obywatele będą zależni od ponadnarodowych koncernów, a różnice i podziały kulturowe, narodowe oraz regionalne zostaną zatarte i zniwelowane. Sądzę, że teoria ta opiera się po prostu na strachu przed zjawiskiem, którego nie sposób opanować, zaakceptować, a nawet zrozumieć. Tak naprawdę globalizacja nie jest przecież procesem nieograniczonym. Prowadzi ona do światowej demokracji parlamentarnej, wolnego rynku oraz szybkiego rozwoju wiedzy. Świat staje się jednorodny gospodarczo i politycznie, ale pozostawia nam wolność wyboru. Oferowana przez nasz glob różnorodność wynika z ludzkiej natury, wzbogaca a nie ogranicza.
Uważam, że obawa zniszczenia poszczególnych kultur jest bezpodstawna. W „globalnej wiosce” zróżnicowane kultury przenikają się, współistnieją, ale nie wykluczają. Przykładem może być chociażby rap. Powstał on w Stanach Zjednoczonych, a kiedy dotarł do innych państw został poddany „obróbce kulturalnej”. Mamy więc różne odmiany tej samej muzyki: polski hip hop (którego reprezentantem może być chociażby zespół „3H”), niemiecki („Die Fantastischen Vier”), rosyjski („Шeφ”), francuski („Lunatic”) a nawet hinduski (!).

Potrzebujemy świata i świat nas
Z całą pewnością przyczyną powstawania „globalnej wioski” jest postęp techniczny. Jak powiedział Jack Nicklaus „Osiągnięcia to w dużym stopniu produkt stopniowo rosnących aspiracji i oczekiwań jednostki”3. Opierając się na tych słowach wnioskuję, że człowiek tak naprawdę potrzebuje globalizacji, czyli szybkiego dostępu do informacji, kontaktu ze światem i różnorodności. Na szczęście zdobycze elektroniki służą do celów innych niż te, które przedstawił George Orwell w „Roku 1984”, czyli szpiegowania, prześladowania czy też kontrolowania obywateli.

Pracujmy nad sobą!
Jednak, aby „globalna wioska” była zaletą w pełnym tego słowa znaczeniu musimy wytrwale pracować nad porozumieniem społecznym. Tragedia zamachu na World Trade Center 11 września 2001 r. jest wyraźnym dowodem na brak tolerancji, wzajemnej akceptacji i właśnie porozumienia. Niektórzy futurolodzy są zdania, że to umiejętność komunikowania się, nie tylko w zakresie środków technicznych, lecz głównie wartości merytorycznych, stanie się jednym z najważniejszych wyzwań XXI wieku. Tak więc zacznijmy ze sobą rozmawiać autentycznym dialogiem międzykulturowym!

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 5 minut

Podobne tematy