profil

Prawdziwe i fałszywe źródła szczęścia - moja próba... esej.

poleca 85% 108 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Rozpoczynając rozważania na temat źródeł szczęścia, należy się zastanowić, czym dokładnie ono jest. O ile istnieje niezliczona ilość teorii o przyczynach szczęścia, znacznie się od siebie różniących, o tyle w dziedzinie postaci prawdziwego szczęścia większość filozofów jest ze sobą zgodna. Moje zdanie na ten temat jest także do nich podobne. Uważam że szczęście jest chwilowym, bądź długotrwałym stanem ducha, spowodowanym przez sprzyjający bieg wydarzeń; zadowalającym i korzystnym dla nas, stanem emocjonalnym, zdrowotnym czy też materialnym; radością z dokonania czegoś, do czego dążyliśmy.

Wielu filozofów, w dziejach ludzkości próbowało pisania o prawdziwym szczęściu. Szereg pamiętnych traktatów o szczęściu zaczyna się w starożytności.

Z czasów greckich pochodzi traktat Arystotelesa; z epoki rzymskiej - dzieła Seneki. Również chrześcijańscy pisarze, tacy jak św. Augustyn, kształtowali poglądy ludzkie na tę sprawę. Współcześnie także powstają takie traktaty. Jednym z nich jest np. dzieło Władysława

Tatarkiewicza „O szczęściu”. Mimo tak ogromnej liczby prac, w żadnej z nich, nie udało się zamieścić uniwersalnego przepisu na szczęście. Być może dlatego, że sformułowanie czegoś takiego nie jest w ogóle możliwe.

Co czyni współczesnego człowieka szczęśliwym? Co daje mu świadomość osiągnięcia togo, co chciał, zakładając że dąży do szczęścia? We współczesnym świecie takich ”źródeł szczęścia”, zarówno złudnych jak i prawdziwych, może być bardzo wiele.

Jedni czerpią szczęście z pracy, którą wykonują. Pomijam w tym momencie aspekt finansowy. Przykładów takich może być bardzo wiele, np.: pielęgniarki i lekarze mają świadomość ratowania ludzkiego życia, pomagania cierpiącym ludziom. Nie dostają za swoja pracę zbyt wysokich wynagrodzeń (są wyjątki od tej reguły), ale wiedzą że robią coś dobrego i to im wystarcza.

Misjonarze nie wybrali swej pracy bynajmniej dla korzyści materialnych. Pracują z narażeniem życia w bardzo ciężkich warunkach, ale mają w tym swój cel. Pomagają innym ludziom, którzy cierpią głód i nędzę spowodowaną wojnami, wyniszczającymi epidemiami, prześladowaniami czy klęskami żywiołowymi. Dawanie chociaż ułamków własnego szczęścia innym, tym którzy mieli go mniej, czyni darczyńców szczęśliwymi.

Czy źródła szczęścia mogą być ulotne? Wydaje mi się że tak.

W celu rozważenia tej sprawy przytoczę przykład. Załóżmy, że pewien Jaś wychowuje się w kochającej rodzinie, żyje dostatnio w czasach pokoju. Rodzice obiecali mu kupić rower. Cieszy się z tego powodu. Czeka na tę wspaniałą chwilę, kiedy dostanie prezent, pojedzie gdzieś, pochwali się kolegom. Nie rozstanie się z nim nawet ma chwilę. Będzie go mył co drugi dzień, dbał o niego ponad wszystko. Jasio będzie bardzo szczęśliwy.

Taki stan utrzyma się przez kilka dni, tydzień, może nawet miesiąc. Potem Jasio przywyknie do tego, że po prostu ma rower. Będzie go normalnie używał. Rower się pobrudzi, ale Jaś nie będzie miał czasu żeby się tym zająć. Wszystko wraca do stanu z okresu sprzed momentu zakupu prezentu, poza oczywiście faktem, że w garażu stoi jeszcze jeden rower. Można by powiedzieć, że ”licznik szczęścia” Jasia został wyzerowany. Jeżeli coś nas uszczęśliwia, to ten stan nie trwa wiecznie. Z czasem przyzwyczajamy się do tego i zaczynamy szukać innego źródła szczęścia.
W
ięc czy to rzeczywiście było prawdziwe szczęście?

Inny przykład: Ktoś dostał nową, dobrze płatną pracę, po dwuletniej przerwie

w wykonywaniu jakiegokolwiek zawodu. Jest z niej bardzo zadowolony. Uznaje to za spełnienie marzeń. Dzieli się tą nowiną ze znajomymi. Jest szczęśliwy. Ale znowu, z czasem przestaje to doceniać. Myśli, że to przecież całkiem normalne że ma dobrą posadę. Życie toczy się dalej, szczęście powszednieje. (W dalszej części pracy wrócę do tego zagadnienia.)

Dla innych ludzi szczęściem jest posiadanie dóbr materialnych. Życiem ich kieruje żądza ciągłego bogacenia się. Mimo, iż tacy ludzie, czasami mają więcej, niż zwykły śmiertelnik jest w stanie spożytkować, to im nie wystarcza. Muszą mieć więcej. Nie istnieje przecież poziom szczęścia absolutnego. Bo czy są ludzie szczęśliwi tak, że już bardziej się nie da? Nie. Wszakże zawsze można coś życiu poprawić, coś udoskonalić, a więc zarobić jeszcze więcej pieniędzy. Taka gra jest pułapką i nie ma końca.

Wiele osób, mając świadomość upływającego życia, wierzy, że prawdziwego szczęścia można doświadczyć tylko na ziemi. Osiągają błogostan żyjąc tak, jak głosi słynny w dzisiejszych czasach, slogan reklamowy: ”ŻYJ NA MAX”.

Ci ludzie nie zawracają sobie głowy długodystansowymi planami. Żyją chwilą.

Zarobionych pieniędzy nie oszczędzają na czarną godzinę. Kupują sobie za nie nowy, drogi garnitur, lepsze radio do samochodu, masę drobiazgów, o których i tak zapomną. Taki właśnie, zewnętrznie wyróżniający ich styl życia, im odpowiada.

Są ludzie, dla których ogromną wartość przedstawiają najoczywistsze (w rozumieniu przeciętnego człowieka) rzeczy. Fakt, że mają rodzinę, dach nad głową, żyją raczej spokojnie, bez większych problemów radzą sobie z codziennością, jest dla nich spełnieniem marzeń. Ci ludzi potrafią czerpać radość z najdrobniejszych rzeczy. W nich jest zawsze pełno szczęścia, niezależnie od sytuacji. Potrafią się cieszyć tym, co mają, nawet jeśli mają niewiele.

Nie wiem, czy jest to trafne spostrzeżenie, ale myślę, że powszechnie panuje przekonanie (są wyjątki, np. wyżej omówione), że szczęście to sukcesy zawodowe, pieniądze, duży dom, drogi samochód itp. A naprawdę wszystko to, to jego złudne źródła. Ludzie mający tak wiele, mogą mieć do tego całkiem inny stosunek, niż ci, którzy tylko obserwują. Pozorni szczęściarze mają świadomość, że np. niezależny od nich, spadek notowań na giełdzie, może być przyczyną zmiany ich stanu posiadania. Zbyt wielkie inwestycje mogą doprowadzić do niewypłacalności. Drogie przedmioty niewątpliwie kuszą złodziei. Wielu posiadaczy zdaje więc sobie sprawę z tego, że majątek jest nietrwałym źródłem szczęścia. Skoro tak, muszą upatrywać przyczyn swej radości w rzeczach bardziej stabilnych i pewnych,
np. w miłości w rodzinie.

Wracając do Jasia (tego od roweru), ponownie doceni swój prezent tylko wtedy, gdy go straci, np. ktoś mu go ukradnie. Wtedy przypomni sobie jak wspaniale było jeździć na utraconym rowerze, jaki był wtedy szczęśliwy.

A wydawałoby się, że niedawno rower wcale go nie obchodził. Podobnie sprawa ma się z przedstawionym wyżej bezrobotnym, który znalazł pracę. Załóżmy, że pracodawca go zwolnił, ponieważ firma mocno podupadła, i szef zdecydował się zredukować liczbę zatrudnionych. Taka sytuacja była w bardzo małym stopniu zależna od pracownika (znowu mamy do czynienia z niestabilnym źródłem szczęścia). Teraz ten człowiek z wielkim żalem i smutkiem wspomina te wspaniałe czasy, gdy miał jeszcze pracę, mimo iż całkiem niedawno przeklinał swego pracodawcę, bo chciał, aby zatrudnieni, w ramach podwyżki, pracowali w soboty, i to w pełnym wymiarze godzin. Wtedy wydawał się być nieszczęśliwym. Opisana sytuacja jest niczym innym, jak odpowiednikiem słów Jana Kochanowskiego (z fraszki „Na zdrowie”): ”Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz.”

Z przytoczonych przykładów wynika, że choć źródeł i rodzajów szczęścia może być wiele, w większości przypadków, zdajemy sobie z jego istnienia sprawę dopiero wtedy, gdy nas opuszcza. Myślę, że wielkim skarbem każdego człowieka, jest umiejętność czerpania szczęścia, z rzeczy nawet pozornie małych i dla innych nieistotnych. Powinniśmy umieć uświadamiać sobie wszystkie, ulotne, wspaniałe chwile. Zebrane w całość, mogą być wielką fortuną. Wydaje mi się, że szczęście tkwi w ludziach, w ich stosunku do innych i sposobie postrzegania świata. W trudnej sytuacji zawsze można sobie powiedzieć: ”Uśmiechnij się, jutro może być gorzej.”

Autor: Michał Dębiec

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut