profil

Recenzja Filmu "The Truman show"

poleca 85% 303 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Tytuł: "The Truman show" USA 1998
Reżyser: Peter Weir
Obsada: Jim Carrey, Laura Linney, Noah Emmerich, Ed Harris, Natasha McElhone

Bohater filmu, Truman Burbank (Jim Carrey), przeciętny amerykański zjadacz chleba, ma wrażenie, że bez przerwy ktoś go obserwuje. Nie myli się. Jest nieustannie śledzony przez setki kamer, a jedna z największych stacji telewizyjnych przez 24 godziny na dobę emituje "tasiemcowy" serial o jego życiu. Każda chwila radości i smutku Trumana, jego dzieciństwo, młodość, są oglądane i przeżywane przez miliony ludzi na całym świecie. Wszyscy przyjaciele, rodzina, nawet żona Trumana są w rzeczywistości, aktorami, statystami wykreowanymi przez producenta i reżysera, Christofa (Ed Harris). Film towarzyszy widzom od 30 lat, a jego scenariusz pisany jest przez samo życie.

Mimo bardzo pochlebnych recenzji, przed pójściem do kina miałem mieszane myśli, a to dlatego, że nie przepadam za Jimem Carrey'em, znanym m.in. z "Maski" czy "Ace Ventury". Zawarty szczególnie w tym ostatnim filmie, nieco kontrowersyjny rodzaj humoru (przynajmniej według mnie), nie pasował do osoby reżysera "Truman show", Petera Weira, znanego z takich filmów, jak "Stowarzyszenie umarłych poetów" czy "Piknik pod wiszącą skałą". Moje obawy nie sprawdziły się. Film jest kapitalny już ze względu na sam pomysł. "Truman show" pozwolił wreszcie Carreyowi uwolnić się z roli zwariowanego, ale i monotonnego komika. W roli Trumana jest wprost idealny, stanowi mieszaninę naiwności uczuć i przekonań, oraz buntowniczości. Nieźle wypadł także Ed Harris w roli telewizyjnego "boga".

W filmie jest śmiech, radość, ale i łzy, wzruszenie. Ukazuje on ludzką determinację i odwagę w dążeniu do tego aby, wyrwać się z kłamliwej, choć znajomej rzeczywistości, i za wszelką cenę poznać prawdę, jakakolwiek by ona nie była. Człowiek zaczyna się zastanawiać nad tym, czy miejscami sam nie żyje w takim "idealnym" świecie, i nad swoim miejscem na ziemi. Próba ucieczki z własnej rzeczywistości (jeśli w ogóle jest ona możliwa...!?) może okazać się o wiele trudniejsza dla nas, niż dla Burbanka. Ponadto film skłania do zastanowienia się nad zagrożeniami wynikającymi z masowości naszego życia. Kryje on zresztą wiele głębszych metafor, których jakże często brakuje we współczesnym kinie amerykańskim, a których odczytanie zostawiam już Widzom. Film może być przestrogą przed mediami, które, bądź co bądź, stają się niekiedy naszym bogiem, i od których stajemy się coraz bardziej uzależnieni.

Całości dopełnia dobra, świetnie koegzystująca z filmem i zapadająca w pamięć muzyka... no i oczywiście doskonałe zdjęcia... Naprawdę można tak długo wymieniać. Ogółem "Truman show" to doskonałe amerykańskie kino, świetna fabułą, wolna od morałów wpychanych często do filmów na siłę. Film łączy w sobie wartką akcję, wesołe sytuacje, pouczające treści... Myślę, że "Truman show" zasługuje na co najmniej trzy Oskary i według mnie będzie poważnym konkurentem dla "Szeregowca Ryana" Spielberga do tej statuetki. Uważam, że w naszym społeczeństwie, zdominowanym przez media, jego obejrzenie powinno być obowiązkowe. Tak więc gorąco namawiam do jego zobaczenia.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 2 minuty