profil

Proces Franza Kafki - Interpretacja epizodu z księdzem oraz przypowieści o odźwiernym.

poleca 85% 816 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Józef K. został poproszony o pokazanie kilku zabytków sztuki pewnemu włoskiemu klientowi banku, który po raz pierwszy przebywał w tym mieście, a na którego przyjaźni bardzo bankowi zależało. Po dotarciu do katedry, gdzie byli umówieni okazuje się, że cudzoziemca nie ma. Józef K. wchodzi na pusty plac katedralny, nie ma na nim żywej duszy, również sama katedra jest opustoszała. Symbolizuje to brak Boga, pustą formę, która dawno utraciła sens. Katedra staje się skorupą, która nic w sobie nie kryje. Jest ciemna w środku, tajemnicza, nie można poznać jej tajemnic do końca. Tutaj naszym oczom ukazuje się kontrast. Katedra, owszem, jest ciemna, ale na ołtarzu płonie mnóstwo świec. Symbolizują one duszę Józefa K., który na tym etapie myśli jeszcze, że są jeszcze jakieś nadzieje na uniewinnienie i łudzi się nimi. Józef K. zaczyna przyglądać się obrazom. Na jednym z nich dostrzega jedynie rycerza zakutego w zbroję, mimo iż przewodnim tematem obrazu jest złożenie do grobu. Rycerz jest uosobieniem wierności sobie, zasadom. Józef K. nie dostrzega Boga, oznacza to, ze jego wiara nie jest już taka silna. Wizyta w katedrze pokazuje, że jeżeli nie możemy w realnym ujęciu zobaczyć wizerunku Boga, to utraciliśmy z nim kontakt, odszedł, a może w ogóle go nie było. W katedrze tej są również dwie ambony. Józef K. kieruje się najpierw do jednej z nich, jest na tyle cicho, nikogo bowiem nie ma w katedrze, że bohater słyszy własne kroki. Ambona, do której się zbliżył, jest zbudowana z kamienia, wyzwala w nim uczucie niepewności:

"Zewnętrzna ściana balustrady i przejście ku filarowi zdobne były w motyw zielonych liści, w które wplatały się małe aniołki, raz w ruchu, raz spoczywające. K. stanął przed amboną i badał ja ze wszystkich stron; ociosanie kamienia było nadzwyczaj staranne, w przestrzeni pomiędzy i poza listowiem zdawała się tkwić uwięziona i zamknięta głęboka ciemność. K. włożył rękę w taki otwór i obmacał ostrożnie kamień."

Scena ma znaczenie symboliczne. Ciemność jest niepewna, świat zaś jest nieprzeczuwalny na wyciągnięcie ręki. W tym momencie pojawia się nie wiadomo skąd człowiek - zakrystian. Starzec wskazuje Józefowi K. drogę przed siebie. Jest to reminiscencja "Boskiej Komedii", gdzie Wergiliusz prowadzi poetę. Józef K. nie umie dojść do tego człowieka, nawet jakby biegł nie jest w stanie go dogonić. Ów sługa prowadzi go do innej ambony. Ta nie jest przerażająca, jest biała, gładka:

".zauważył przy jednej kolumnie, prawie przytykającej do stall, małą boczną ambonę, całkiem prostą, wykutą w gołym, białawym kamieniu. Była tak mała, że z daleka wyglądała jak pusta jeszcze wnęka, przeznaczona na ustawienie figury świętego."

Nad amboną pali się światełko, które prowadzi w mroku, symbol nadziei. Z mroku wyłania się ksiądz, który wbiega na ambonę. Patrzy z góry na Józefa K., co z góry dzieli role na nauczyciela i ucznia. Ksiądz wie co ma robić, zaś K. nie. Pokazuje to przewagę racji boskich nad ludzkimi. Józef K. czuje się zagubiony, niepewny, sytuacja go dziwi.

Ksiądz zaczyna swoją przemowę od słów "Tyś jest Józef K.", od biblijnego zwrotu. Jak widać duchowny zna bohatera, symbolizuje wszechwiedzę Boga. Ksiądz wie o Józefie K. wszystko. Jego słowa:

"Kazałem cię tu przywołać - mówił ksiądz - aby z tobą pomówić."
Świadczą o tym, ze wszystko co się dzieje jest z góry ustalone. Józef K. jest pełen dystansu, nie lubi się otwierać, nie chce, by ktoś zaglądał mu do duszy. Ksiądz każe mu odłożyć "wszystko, co uboczne", czyli wszystko, co materialne. Takie słowa przypominają nam Sąd Ostateczny. Słowa księdza mogą świadczyć, że stoi on po stronie prokuratury. Zarzuca on Józefowi K., że szuka pomocy u obcych osób, u kobiet. W tym momencie zakrystian gasi światła na ołtarzu, przez witraże również nie wpływa żadne światło. Symbolizuje to utratę nadziei. Na pytanie postawione przez Józefa K. jakiemu sądowi służy ksiądz, ten nie odzywa się. Jest to wołanie człowieka grzesznego, w trwodze o pomoc do Boga i brak odpowiedzi ze strony Wszechmogącego. Józef K. chce, by ksiądz nie mówił ex-katedra, a stał się postacią antropomorficzna, żeby zszedł z ambony. Józef K. pyta księdza o czas, ten zgadza się na rozmowę, jednak rozwiewa wszelkie nadzieje bohatera, ze można z nim mówić otwarcie. Opowiada Józefowi przypowieść o odźwiernym i prostym wieśniaku, który chciał się dostać do bram prawa, ale całe swoje życie przeczekał przed bramą. Chłop woli poczekać, przekonuje odźwiernego, żeby go wpuścił, próbuje go przekupić. Czeka pod bramą, na stołeczku, wiele lat, starzeje się, obojętnieje. Tuż przed śmiercią pyta odźwiernego dlaczego nikt poza nim nie pytał o pozwolenie wejścia. Dostaje odpowiedź, że to wejście jest przeznaczone tylko dla niego. Odźwierny symbolizuje siłę niewzruszonego prawa. Groźny nawet z wyglądu, jest mimo wszystko przyjacielski, ale na tyle, na ile pozwalają mu jego obowiązki. Nie umie jednak nic o prawie powiedzieć, nie zna go. Nie zna więc sprawiedliwości, bo znać ją może jedynie Pan Bóg. Odźwierny reprezentuje prokuratorów, sędziów, policje, organy władzy. Każdy prawnik powie, że prywatnie to on oskarżonego rozumie, ale prawo zapatruje się na to zupełnie inaczej. Zamek, który jest za bramą może symbolizować system sprawiedliwości, gdzie zwykli ludzie są jedynie pionkami, może również być rozumiany jako sens życia, skarbiec wiedzy, co jest dobre, a co złe. Umieramy po wielu latach życia, a wiemy tyle ile wiedzieliśmy na początku. Jak mówił chiński filozof z VII w p.n.e. Choi Jung Hwa - "życie uczy nas rzeczy praktycznych, a prawdziwe tajemnice poznajemy dopiero po śmierci". Jest to zdanie powtarzane również i później przez wielu znamienitych myślicieli.

Relatywne jest tu również pojęcie wolności. Człowiek ze wsi siedzi pod bramą oczekując wpuszczenia, ale to właśnie on jest osobą nie ograniczoną żadnymi nakazami. Odźwierny zaś musi pilnować wejścia aż do śmierci chłopa, nie może opuszczać swojego posterunku:

"Tu nie mógł nikt inny otrzymać wstępu, gdyż to wejście było przeznaczone tylko dla ciebie. Odchodzę teraz i zamykam je."

Odźwierny jest w gruncie rzeczy w gorszej sytuacji, nie widzi blasku płynącego z bramy, ponieważ jest do niej usytuowany tyłem. Człowiek ze wsi, który reprezentuje każdego z nas, przychodzi na świat, w którym prawo jest już ustanowione przez ponadludzką siłę.

Opowiadanie księdza wstrząsa osoba Józefa K. Idą razem w ciemności. Gaśnie lampa, czyli symbol nadziei. Ksiądz staje się coraz słabszy, mniej widoczny, w końcu znika. Może on symbolizować Boga, być jego wysłannikiem. Oznaczałoby to, że zostawia On Józefa K. na pastwę losu. Sam bohater jest równie daleki rozwiązań, od wyjścia z labiryntu, jak przed rozmową. Józef K. boi się zostać sam, bez Boga z własnymi problemami. Ksiądz jednak wcześniej przyznaje się Józefowi K., że jest kapelanem więziennym, więc może równie dobrze być częścią aparatu sądowniczego. Jeżeli jednak jest wysłannikiem Boga, to oznaczałoby, że sam Bóg nic od człowieka nie chce, ludzie rodzą się, żyją i umierają. Tu dochodzimy do niechybnej konkluzji, że może w ogóle nie ma Nieba.

Przyglądając się bliżej biografii Franza Kafki możemy dojść do wniosku, że Bóg Ojciec, czy też aparat sądowniczy, bo nie wiemy kim jest dokładnie ksiądz, symbolizuje ojca Kafki. Pisarz bowiem spotkał się z brakiem aprobaty i zrozumienia w rodzinie. Ojciec był bardzo autorytarny, rządził w rodzinie, a syn nie poszedł w jego ślady. Jest to oczywiście jedna z nieskończenie wielu możliwych interpretacji, bowiem powieść napisana jest w taki sposób, że prawie każdy może doszukać się własnego, osobistego sposobu jej zrozumienia.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut

Podobne tematy