profil

Klasa 6a na wycieczce w przestrzeni kosmicznej

Ostatnia aktualizacja: 2021-02-13
poleca 85% 803 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Przygoda na Kordianie

Rok 2543. Klasa 6a leci na wycieczkę. Planowali ją od dłuższego czasu. Dzień mieli spędzić na planecie Kordian w wymiarze Azerth. Zbiórka była o godzinie siódmej przed szkołą. Wszyscy stawili się na czas. Po pewnej chwili przyleciał Avoro A113, latający autokar specjalnie do podróżowania w przestrzeni kosmicznej. Kiedy otworzyły się drzwi, przywitał ich miło kierowca:
- Witajcie dzieciaki!
- Dzień dobry - odpowiedzieli.
- No to teraz wchodzimy w podanej kolejności: Marzena, Paweł, Dominika, Weronika, Lidia, Michał, Seweryn, Angelika, Kinga, Paulina O., Karolina, Szczepan, Marcin, Marysia, Paulina S., Julka, Marcelina, Stefan i Marek.

Kiedy uczniowie usiedli na swoich miejscach, kierowca ruszył. Karolina, wysoka dziewczyna o półdługich, brązowych włosach i szarych oczach wyciągnęła ołówek i zeszyt, po czym zaczęła rysować.
- Uwaga! Za chwilę będziemy lecieć z prędkością światła, więc proszę zapiąć pasy - powiadomił kierowca.
Dziewiętnaścioro uczniów posłuchało kierowcy. Po chwili Avoro A113 leciał z prędkością światła przez różne wymiary, aż dotarli do Azerth.
- Matko! Jak ja tego nienawidzę! - marudziła Paulina S., która siedziała obok Karoliny. Karolina jednak nie zwracała uwagi na koleżankę, tylko rysowała dalej. Po dotarciu na Kordian, powitała ich przewodniczka Henatja Asur.
- Będziemy zwiedzać różne miejsca tej planety, więc proszę trzymać się w grupie i nie oddalać się bez mojej zgody - powiedziała ich wychowawczyni, pani Wioletta.
Najpierw zwiedzili tutejszą palmiarnię, a następnie ZOO, gdzie były przedziwne stworzenia. Potem stanęli przed wielką budowlą, a mianowicie labiryntem.
- Dużo osób próbowało przejść przez ten labirynt, lecz nikt nie wyszedł z niego żywy - opowiadała przewodniczka.
- Dlaczego nikt nie wrócił? - spytała się Marzena.
- Ten labirynt wyposażony jest w pułapki i trzy bestie Patioxy.
Wszyscy byli przerażeni (oprócz Karoliny, która dalej rysowała). Uczyli się o tej bestii na przyrodzie. Podobna zjadała ofiarę w całości, miała cztery rzędy ostrych zębów, głowę lwa, ciało człowieka i ogon węża. Był także bardzo szybki.
- Idziemy dalej - powiedziała pani Wioletta.
Wszyscy poszli dalej, jednak zajęta rysowaniem Karolina przypadkowo weszła do labiryntu. Kiedy była w środku, drzwi zatrzasnęły się. Przerażona waliła pięściami w drzwi i wołała o pomoc, lecz jej grupa była za daleko, by ją usłyszała.
- Dobra, Kara, tylko spokojnie. Masz trzy opcje: pierwsza - zostać tu i zginąć, druga - próbować przejść i zginąć i trzecia - przejść i przeżyć - pomyślała. Poszła przed siebie. Przeszła kilka zakrętów, gdy nagle stanęła przed długim korytarzem. - Tu będzie pułapka, tylko jaka? - myślała. Zagryzła wargę i ostrożnie zrobiła krok, nic. Poszła dalej, nic. Oparła się o ścianę i przypadkowo coś włączyła. Pojawiły się lasery. Wyciągnęła pudełko z gumą do żucia i rzuciła w nie. Po dotknięciu pudełko z zawartością spłonęło. - Raz kozie śmierć! - powiedziała do siebie. Po godzinnej udręce przeszła przez lasery. Nagle na swoim karku poczuła czyjś oddech.

W tym samym czasie klasa już wracała do autokaru. Zatrzymali się przed labiryntem.
- Jeśli ktoś chce iść do toalety, niech pójdzie teraz - rzekła pani Wioletta.
- Gdzie Kara? - spytała Marysia Julki.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała.
Zaczęły się za nią rozglądać, reszta zrobiła to samo. Niespodziewanie usłyszeli przeszywający krzyk ze środka labiryntu. Przybiegła pani przewodnik:
- Co się stało ? - spytała.
- Najprawdopodobniej jedna z uczennic weszła do labiryntu - odpowiedziała wychowawczyni.
- Chodźcie za mną - rzekła pani Henatja i zaprowadziła ich do platformy, która wzleciała nad budowlę.
- Tam jest! - wskazała Weronika.
Karolina biegła przez kręte i proste ścieżki. Gdy nagle wbiegła w ślepy zaułek, Patiox stanął naprzeciwko niej. Dziewczyna nie wiedziała co robić. Nagle przypomniała sobie, że ma przy sobie sztylet, który dostała na urodziny. Wbiła go w brzuch potwora i korzystając z okazji uciekła, zabierając ze sobą broń. Reszta klasy podpowiadała jej, jak ma iść, a pani Henatja ostrzegała przed pułapkami. Po dwugodzinnej ucieczce dotarła do drzwi.
- Zamknięte! Dlaczego są zamknięte? - panikowała.
- Musisz znaleźć dźwignię - rzekła pani przewodnik.

Karolina zaczęła jej szukać, ale bez skutku. Po chwili wpadły dwie inne bestie Patiox. Jedna z nich zraniła Karolinę. Zaczęła krwawić. Jeden z potworów stanął na przycisku w podłodze i zza ściany pojawiła się dźwignia. Dziewczyna resztką sił pociągnęła ją i szybko wyszła.
- Nic ci nie jest ? - pytali się wszyscy.
- Mam ranę w brzuchu i mocno krwawię, ale poza tym nic mi nie jest - powiedziała z trwogą. Zabrali ją do szpitala.
- Ty przez to rysowanie to w same tarapaty wpadasz - rzekł Michał.
- Nie dobijaj mnie, dobra?
- No, ok.
- Przynajmniej wszystko dobrze się skończyło - powiedziała Kinga.

Wszyscy się z nią zgodzili. Karolina po trzech dniach wyszła ze szpitala. Była cała i zdrowa.


Czy tekst był przydatny? Tak Nie
(0) Brak komentarzy

Treść zweryfikowana i sprawdzona

Czas czytania: 4 minuty