profil

Tajemnice Stygmatyzmu

poleca 85% 101 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Stygmatyzm to inaczej posiadanie ran, podobnych do tych, jakie miał Chrystus (przekłute ręce, itd.). Zagadnienie to zawsze było kontrowersyjne, mimo, iż znanych jest już około 300 stygmatyków.
Teolodzy wyliczają 5 kryteriów niezbędnych do uznania krwawych stygmatów za autentyczne:
1. Charakteryzujące się zmianą tkanki w miejscach, w których był zraniony Chrystus (a przynajmniej jak to jest przedstawiane w tradycji chrześcijańskiej)
2. Pojawiają się nagle i spontanicznie
3. Nie ropieją, nie gniją, często emanują słodki zapach przypominający woń kwiatów
4. Stygmaty krwawią krwią tętniczą, nie goją się często przez tygodnie a nawet lata
5. Pozostają niezmienne nawet po zastosowaniu zabiegów medycznych.
Są też stygmaty ukryte, które sprawiają ogromny ból, lecz nie krwawią. Występują często wraz z wizjami doświadczania drogi krzyżowej. Choć ich wystąpienie stygmatów łączy się z wielkim cierpieniem, są one uznawane za szczególny wyraz łaski Bożej, albowiem dotykają - przynajmniej oficjalnie - dotyczą wyłącznie osób głęboko religijnych, chrześcijan.

Pierwszyn znanym stygmatykiem był Święty Franciszek z Asyżu. (A tak na prawdę- Giovanni Bernadone). Po burzliwej młodości postanowił spędzić życie tak jak Chrystus.. Podczas czterdziestodniowego postu na pustyni (podobnego do tego, jaki przechodził Jezus) Franciszkowi ukazuje się coś niezwykłego, niebiańska wizja- anioł, którego ręce, nogi i bok są poprzekłuwane, tak jak przy ukrzyżowaniu.
Franciszek jednocześnie raduje się i cierpi. Cieszy go znak od Boga, cierpienia przysparza myśl o mękach Chrystusa, "serce mu krwawi" (rok 1224). Giovanni zauważa u siebie rany męki Pańskiej- stygmaty. Oto relacja jednego ze świadków tych ran, brata Tomasza z Celano: "Jego ręce i nogi były pośrodku jakby przedziurawione gwoździami; główki gwoździ wystawały po wewnętrznej stronie dłoni i górnej powierzchni stóp, a ich ostrza po przeciwnych stronach. Znamiona po wewnętrznej stronie dłoni były okrągłe, a na ich grzbiecie - podłużne"
Z tego wynika, iż na dłoniach i stopach Franciszka oprócz ran można było odróżnić nawet gwoździe. "Można było wsuwać palec pomiędzy ostrze i skórę". Dłuższe trasy święty pokonywał na koniu, ponieważ rana w boku nie pozwalała mu się poruszać. Istnienie ran Franciszka potwierdza nawet ówczesny papież, Aleksander.
Ale czy jest, jakieś racjonalne wytłumaczenie stygmatyzmu?
- Jedną z najprawdopodobniejszych hipotez jest ta o histerii.
HISTERIA- jest to intensywne pragnienie czegoś, świadome lub podświadome, które prowadzi do powstania "wymarzonych" ran. Warunkiem wywołania stygmatów jest siła woli, zamieniające się nawet w zamiar. Ale tylko żywy człowiek może mieć siłę woli, lub chociażby wolę. A stygmaty świętego pozostały nawet po jego śmierci. Potwierdza to opowiadanie świętej Klary: " Po śmierci Franciszka z Asyżu jego znamiona pozostały widoczne. Gwoździe również pozostały w ranach, nadal były ruchome”.Oto jeszcze kilka innych znanych przypadków stygmatyzmu:
ANTONI z PADWY
W roku 1220 wstąpił do zakonu założonego przez Franciszka z Asyżu. W 1228 roku Franciszek zostaje kanonizowany (2 lata po śmierci), a Antoni w roku 1231, zaraz po śmierci. Także posiada ślady męki pańskiej.
Katarzyna ze SIENY
Jej celem życia było zreformowanie kościoła, była doradczynią wielu książąt i papieży. Pewnego dnia, podczas modlitwy przemawia do niej Bóg. Prosi Go o znak. Bóg mówi, aby wyciągnęła rękę, następnie "wziął gwóźdź i przyłożył do jej dłoni. Następnie przycisnął tak mocno, iż zdawało się, iż dłoń została przebita". Na ręku miała ranę, której nikt nie widzi, ale Katarzyna ją czuje i cierpi.
CLORETTA ROBERTSON wiek XX
W 9 urodziny tej czarnoskórej dziewczynki pokazują się po wewnętrznych stronach jej dłoni stygmaty. Lekarze i naukowcy nie potrafią wyjaśnić tego zjawiska. Jeszcze jedno jest tu dziwne, dziewczynka nie jest chrześcijanką, wszystkie, bowiem inne przypadki zdarzały się u wyznawców tej religii.
św. BRAT PIO wiek XIX / XX
Pewnego dnia młody Francesco Forgione (jego prawdziwe imię) potrząsa dłońmi, jakby poparzony. Chłopiec bagatelizuje sprawę jako "niegodny wzmianki kłujący ból'. Następnie, po jakimś czasie rany się otwierają, pojawiają się następne na stopach i w boku. Przypadek ten był konsultowany z wieloma lekarzami, przeprowadzonych było wiele badań. Rezultaty są zaskakujące, człowiek ma często, o ile nie stale, temperaturę ciała dochodzącą do 48 stopni Celsjusza, której nie można było zmierzyć normalnym termometrem.

Cierpiące oblicze Ojca Pio
Z zeznań współbraci Ojca Pio, którzy mieszkali wówczas w San Giovanni Rotondo, wynika, iż po otrzymaniu stygmatów z trudem dowlókł się on z chóru do swej celi (oznaczonej wówczas numerem 5) zostawiając po sobie na posadzce korytarza krwawe ślady. Jak tylko wszedł do celi, starał się zahamować krwotok obwiązując dłonie i stopy chusteczkami.

Sensacje zdrowe i niezdrowe wokół stygmatów zawierzenia
Ludzie lubią ciekawostki - tu była bolesna prawda ---
Wieść o stygmatach rozeszła się jak iskra po ściernisku. Do San Giovanni Rotondo zaczęły spieszyć tłumy ludzi. Pisała o tym także prasa. Pierwszym dziennikarzem, który przyjechał do San Giovanni Rotondo, był Roberto Trevisani z dziennika "Il Mattino", wychodzącego w Neapolu. Numer tejże gazety z dwudziestego czerwca 1919 roku ozdabiał nagłówek złożony majuskułą, w którym Ojca Pio praktycznie nazywano oszustem.....

Cierpię jak Jezus
o. Błażej Strzechmiński OFMCap w "Głos Ojca Pio" 5/11/2001
Porównując stygmaty św. Franciszka z ranami, które nosił Ojciec Pio, zauważamy od razu dwie istotne różnice. Pierwsza to nieobecność gwoździ u Ojca Pio. Bóg daje swoje znaki odpowiednio do mentalności ludzi z poszczególnych epok.....

Tajemnica zaniku stygmatów przed śmiercią
O. Bogusław Piechuta OFMCa
"A kiedy ustał cel, znikły również stygmaty, jeszcze bardziej tajemniczo, niż się pojawiły. Po pięćdziesięciu latach: 1918 - 1968; Ojciec Pio był stygmatykiem od piątku 1918 roku do piątku 1968 roku"....


Na świecie znana jest również sprawa Giorgio Bongiovanniego, który nie będąc szczególnie religijnym 12 lat temu doznał wizji a następnie otrzymał stygmaty wraz z charakterystyczną raną na czole w kształcie krzyża. Dla badaczy był on wyjątkowym obiektem badań; nie będąc osobą zależną od kościelnej hierarchii pozwalał się filmować, fotografować
i poddawać różnym testom medycznym.
Pierwsze rany u tego człowieka pojawiły się 2 września 1989 roku w czasie jego pobytu w Fatimie, w miejscu, gdzie przed ponad 70 lat temu trójka portugalskich pastuszków doznawała słynnych objawień fatimskich. Bongiovanni pojechał tam wiedziony wcześniejszą paranormalną wizją. Klęcząc przed słynnym dębem w Fatimie doznał na oczach świadków (min. Ramona i Giuliany Mourino) ekstazy a na rękach pojawiły się małe krwawe stygmaty. Niedługo potem powiększyły się one znacznie a jeszcze później podobne do nich pojawiły się na jego nogach, oraz na boku. Na koniec zaskakując wszystkich duża, otwarta rana w kształcie krzyża wyłoniła się na jego czole. Dla wielu lekarzy Bongiovanni był jedynym w swoim rodzaju królikiem doświadczalnym. Nie będąc osobą zależną od kościelnej hierarchii pozwalał się niejednokrotnie filmować w czasie krwawień i poddawać różnym badaniom medycznym.
Przecież stygmatycy głoszą konkretne przesłania i żyją tak, by dać godne świadectwo najwyższym wartościom, jakim człowiek powinien hołdować. Przesłania te kierowane były do milionów chrześcijan, których całe pokolenia zapamiętywały taki a nie inny historycznie ukształtowany wizerunek ukrzyżowania. Tworzenie ran u wybranych ludzi powyżej nadgarstków, wbrew powszechnemu przyzwyczajeniu wiernych, mogłoby narazić ich nosicieli na pomówienia nawet o szatańskie koneksje. A przecież ich celem było głoszenie boskiego posłannictwa. Po za tym oficjalna medycyna dopiero od niedawna, głosem nielicznych śmiałków, próbuje to zjawisko jakoś zracjonalizować i nie wychodzi jej to najlepiej. Nie było, więc sensu adresować pewnych komunikatów do jakiejś marginalnej grupy ludzi. Ale, co w takim razie z krwawiącym krzyżem na czole Bongiovanniego? Nie mieści się on przecież w tym schemacie rozumowania? Może dojrzał czas do pełniejszego przedstawienia, kim są Ci, którzy stoją za objawieniami i stygmatami. Wypowiedzi Giorgio Bongiovanniego, choć przypisujące autorstwo stygmatów Jezusowi i jego Matce wprowadzają zupełnie nowy, kosmiczny kontekst tych wydarzeń. Treść przesłania podawanego przez tego niezwykłego Włocha nie neguje istoty wiary chrześcijańskiej wpisuje ją jednak w szerszy horyzont poznawczy a przez to stwarza możliwość zainteresowania jego przesłaniem ludzi o zupełnie innych zapatrywaniach światopoglądowych niż działo się to do tej pory. Może ten znak na czole jest tego wyrazem.









Stygmaty Giorgio Bongiovanniego

2 września 1989. Giorgio w ekstazie na placu w Fatimiena moment przed otrzymaniem stygmatów Na wierzchu lewej i prawej dłoni widoczne punkty (są to rany na wylot jak po przebiciu czy przestrzeleniu laserem), które potem przetransformują w stygmaty
Dłonie Bongiovanniego na drugi dzień(3 września 89) po otrzymaniu stygmatów. 2 września 1991 (w rocznicę otrzymaniapierwszych) pojawiają się nowe na stopach
1993 rok - pojawia się stygmat na czole Krwawienia bywają obfite...
John Mack - słynny amerykański psychiatra badał fenomen Bongiovanniego
Karl Rahner napisał: "stygmatyzacja sama w sobie nie musi być cudem, ponieważ podobne zjawiska o podłożu parapsychologicznym obserwowane są poza właściwą mistyką...". Dlatego trzeba bardzo mocno podkreślić, iż stygmaty ani nie należą do istoty świętości, ani nie świadczą o niej. Kościół potwierdza istnienie zjawiska, jednak nigdy nikogo nie kanonizowano, dlatego, że miał rany na rękach i nogach. Każdy taki przypadek bada nie tylko medycyna. Z wielką ostrożnością i uwagą bada go także Kościół.
Przed ponad dziesięciu laty w południowej Polsce pojawiła się stygmatyczka o imieniu Katarzyna.

Karl Rahner napisał, że tam, gdzie "stygmatyzacja jest wyrazem i fizycznym rezultatem miłości mistycznej Chrystusa i krzyża, można odnosić się do niej z religijnym szacunkiem, o ile nie jest przedmiotem sensacyjnej reklamy". Jest to bardzo cenna wskazówka.



Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 9 minut