profil

Spotkałam jednego z bohaterów „Krzyżaków” – opowiadanie twórcze z dialogiem

poleca 85% 1204 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Henryk Sienkiewicz

Niedawno oglądałam filmową ekranizację powieści H. Sienkiewicza pt. „Krzyżacy”. Film bardzo mi się podobał i długo przed snem o nim rozmyślałam. Myślę, że właśnie w związku z tym przyśnił mi się bardzo realistyczny sen, dotyczący tego filmu. A dokładnie przyśniło mi się …
Nagle znalazłam się w ogromnej sali. Było tam pełno ludzi ubranych w dziwne stroje. Kobiety miały suknie do samej ziemi, z gorsetami i dziwne buty z długimi czubkami. Większość mężczyzn była zakuta w zbroje, z mieczami i toporami. Na początku myślałam, że jestem na balu przebierańców, ale później zaważyłam, że mówią bardzo dziwnym językiem, bardzo podobnym do języka jakim posługiwali się ludzie w XIII i XIV w. Ja także miałam na sobie suknię bardzo długą i bardzo ciasną. Prawie nie miałam czym oddychać i miałam ochotę zdjąć tą ciasną suknię, gorset i niewygodne buty. Chociaż musiałam przyznać, że sukienka była bardzo ładna i strojna, była koloru niebieskiego z różnymi koronkami i falbankami. Miałam haftowaną siateczkę na włosy, z perełkami i koralikami i chyba ze sto halek.
Stałam niedaleko bardzo bogato ubranej pięknej damy, do której zwracano się „księżno Anno”, w grupie dziewcząt mniej więcej w moim wieku. Jedna z nich trzymała małą luteńkę i stała najbliżej księżnej. Była bardzo ładna, miała złote włosy i kręcił się przy niej młody rycerz o imieniu Zbyszko. Nie wiedziałam za bardzo co robić i czułam się niepewnie, więc podeszłam do bardzo miło i zachęcającą wyglądającego rycerza, aby mi wyjaśnij parę rzeczy. Miał długie czarne włosy i brodę, zbroję z haftowanymi naramiennikami i ostry miecz. Na twarzy miał sympatyczny uśmiech i to mnie zachęciło. Przed chwilę rozmawiał z pewnym rycerzem, który mówił do niego „Mikołaju z Długolasu”, więc ja teraz do niego podeszłam i tak powiedziałam:

- Co to za uroczystość ?
- Jak to ? Nie wie waćpanna ? Przecież to Wigilia Narodzenia Pańskiego ! Cóż to ! Waćpanna przecież jako dwórka na dworze księżnej Anny, więc jak może waćpanna nie wiedzieć ! – zdziwił się mój rozmówca, a ja postanowiłam, że nie będę się tak bardzo dziwić nad tymi wszystkimi rzeczami.

- A któż to jest ten młodzieniec usługujący tej młodej dwórce o złotych włosach ?
- Toż to Zbyszko z Bogdańca ! Nie słyszała waćpanna o nim ? Przecież to on zaatakował posła krzyżackiego, który z wizytą jechał do króla i św. pamięci królowej Jadwigi z okazji narodzin zmarłego następcy tronu. Wielka to była żałoba, oj wielka… A na czym to ja skończył ? Aha, mówiłem o tym co ten młody bohater zrobił. Otóż, gdy już oddział kuszników prowadził go na egzekucję, ta młoda dziewka podbiegła i zarzuciła mu na głowę białą chustę i ze słowami „Mój ci jest ! Mój ci jest!” uratowała go od niechybnej śmierci !!! Tak więc on teraz jako jej narzeczony usługuje jej i dba o nią !
- Narzeczony ? – zdziwiłam się
-No przecież jest taki zwyczaj ! Kiedy niewinna dziewka zarzuci białą chustę na głowę młodzieńca skazanego na śmierć, wówczas jest on uratowany, a młodzi muszą się pobrać. Nic więc w tym dziwnego, że chłopak jest jej wdzięczny ! Takiego zięcia to tylko pozazdrościć Jurandowi ze Spychowa ! – powiedział z zazdrością Mikołaj z Długolasu
- Czyżby to była Danusia Jurandówna ? – nieśmiało zapytałam
- Ależ oczywiście ! A skoro o nim mówimy to ostatnio Krzyżacy maja powody omijać go i jego dwór z daleka. Słyszałem, że niedawno przybyły nowy oddział krzyżacki nieświadom potęgi Juranda, zaatakował go i jego służbę w czasie polowania i gdy wrócili do zamku w Szczytnie komtur nieźle im głowy obmył, że teraz będą musieli się tłumaczyć, bo Jurand niechybnie o tym dowiedzie królowi – powiedział z zawiścią Mikołaj, a w duchu sobie pomyślał
- Cóż się stało tej dziewczynie ? Czyż przypadkiem nie ma zastoju pamięci ? Biedne dziecko, dlaczego wszystkiemu się tak dziwuje, jakby widziała to po raz pierwszy !!!
- A ten szlachetny rycerz stojący obok Zbyszka toż to nie przypadkiem jego wuj, Maćko z Bogdańca ? – zadałam kolejne pytanie, dziwiąc się skąd wiem jak mówić takim dziwnym i pokręconym językiem
- Dobrze waćpanna powiedziała. Nie słyszała może waćpanna o tym jak został brutalnie zaatakowanym przez rycerzy krzyżackich ?
- Nie, ale może waćpan mógłby mnie w tym kierunku uświadomić ? -opowiedziałam zauważając, że ten Mikołaj lubi dużo opowiadać
- Zdarzyło się to jeszcze przed śmiercią św. pamięci królowej Jadwigi. Maćko z Bogdańca wyruszył do Malborka z wizytą do Mistrza krzyżackiego z prośbą o ułaskawienie Zbyszka. W drodze zaś zaatakowali go Krzyżacy. Jeden z nich przebił go kopią, której część tam utkwiła, ale na szczęście przybył mu z pomocą Jurand ze Spychowa, na którego widok Krzyżacy zaczęli uciekać w popłochu. Ha, ha, ha !!! I Dobrze tak tym psubratom !!! Ale przepraszam waćpanno za takie wyrażenia ! Przecież waćpanna musiała się wielce zgorszyć ! Już więcej się to nie zdarzy ! – zaczął mnie zapewniać rycerz
- Nic nie szkodzi panie Mikołaju ! Zbyt wielka to dla mnie nie jest zniewagą ! Proszę sobie nie przeszkadzać i opowiadać dalej ! – zachęcałam mojego rozmówcę do dalszego opowiadania tak bardzo ciekawych wydarzeń
- Toż więcej do opowiadania nie mam, oprócz tego jak ta piękna para się poznała. Zdarzyło się to w karczmie w Tyńcu. W tym samym czasie zajechali tam Zbyszko i Maćko z Bogdańca i księżna w drodze do Krakowa. Była z nią ta piękna dwórka, Danusia Jurandówna … ale , ale czy przypadkiem nie było tam też waćpanna ?
- Na pewno nie ! Dopiero od niedawna jestem na dworze księżnej i nie znam tak dobrze wszystkich dwórek. – zaczęłam się jakoś tłumaczyć
- Być może, być może. Jednak wracając do karczmy. Księżna poprosiła Danusię, aby zagrała im na luteńce, więc dziewczyna zaczęła śpiewać. W pewnym momencie straciła równowagę i mało by brakowało jakby spadła, lecz ten młodzieniec złapał ją w locie i na rękach zaniósł do księżnej, która wielce się zafrasowała o swoją pupilkę. Korzystając z okazji Zbyszko ślubował Danusi i obiecał jej trzy pawie czuby. Tak więc sta poseł Krzyżaków został zaatakowany, gdyż jak waćpannie wiadomo miał pawi czub na swoim hełmie. Na szczęście był tam wielce zacny rycerz Powała z Taczewa, który w porę poskromił porywczego młodzieńca. – zakończył swe opowiadanie Mikołaj z Długolasu, a kiedy skończył ostatnie zdanie, rozległ się głos księżnej, która wznosiła toast za Zbyszka i Danusię, a ja obudziłam się właśnie w momencie, kiedy zebrani w tamtej sali głośno wiwatowali.

Dziwny to był sen. Gdy się obudziłam miałam dziwne uczucie, że to było prawdą i, że jeszcze prze chwilą rozmawiałam z tym zacnym rycerzem Mikołajem z Długolasu, że widziałam te piękne damy, historycznego Zbyszka i Danusię oraz, że ja sam byłam częścią ich świata. Chociaż wcale nie chciałabym żyć w tamtych czasach, gdzie nikt nie był bezpieczny (oczywiście oprócz króla i królowej), a suknie były strasznie nie wygodne. Po tym śnie jeszcze bardziej się do nich zniechęciłam.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 7 minut