profil

Nieporozumienie.

poleca 85% 138 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Od minuty dzwoni budzik, w normalny dzień Maria poderwałaby się szybko, wyłączyła i poszła do kuchni wstawić wodę na herbatę, ale nie w ten, nie w ten dzień. Poleżała jeszcze trochę i kiedy uznała, że dźwięk zaczyna wwiercać się w każdą część jej zmęczonego ciała, odchyliła kołdrę z pod której wyłoniła się potargana głowa i opuchnięte, lekko przymrużone oczy. Po omacku wymacała drażniący ją obiekt i zrobiła coś co jeszcze nigdy nie zrobiła. Zebrawszy całą siłę na jaką było ją w tej chwili stać, świsnęła wciąż dzwoniącym budzikiem w kąt a dokładniej w piękny, pamiątkowy wazon od cioci Heli, który jak nie trudno się domyślić potłukł się w drobny mak. Budzik, który również uległ wypadkowi przestał dzwonić. Tymczasem Maria lekceważąc ten incydent, przynajmniej na razie, zakopała się pod kołdrę i westchnęła ciężko. Nie miała ochoty ruszać się z łóżka, nie miała ochoty wstawać z niego do końca życia, najchętniej to by zasnęła i przespała całe swoje życie, żeby już nigdy nie musieć go oglądać. Boże, jaka czuła się upokorzona, zdradzona, oszukana... jednym słowem zrobiona w konia! Po co dawał jej swoje klucze do mieszkania? Może po to, żeby pokazać jej na jakie kobiety było go stać. Nie chciała nawet wysłuchiwać jego żałosnych tłumaczeń, wystarczył jej widok pół nagiej kobiety w jego sypialni, resztę mogła sobie spokojnie dośpiewać sama. Leżała tak jeszcze z godzinę i kiedy myśli, które nieustannie tłukły jej się po głowie, zaczęły ją jeszcze bardziej przygniatać niż wczorajsza katastrofa, zwlokła się z łóżka i poczłapała do łazienki. Odkręciła zimną wodę i chlusnęła sobie w twarz, jakby to miało ją ostudzić przed kolejnym atakiem histerii.

Dobrze, że była dziś sobota, bo ani stan fizyczny, a tym bardziej psychiczny nie pozwalał Marii ruszać się dziś z domu. Nie musi nakładać tony fluidu, żeby zatuszować malujące się na jej twarzy cierpienie, nie musi odpowiadać na pytania „co się stało i czy wszystko w porządku?”. Nie musi wysłuchiwać nieszczerych pocieszeń i znosić krzywe spojrzenia. W ogóle nic nie musi, no może z wyjątkiem doprowadzenia się do stanu używalności.

Za oknem prószył śnieg, zakręciła kurek i zeszła do kuchni, nastawiła wodę tym razem na kawę i zapaliła papierosa, zaciągała się właśnie kiedy zadzwonił telefon. Z papierosem przy ustach podeszła do aparatu wypuściła dym z ust i podniosła słuchawkę, lecz nie po to, żeby powiedzieć „halo” tylko żeby ponownie ją odłożyć. Nie musiała sprawdzać kto do niej dzwoni, a na rozmowę z Pawłem nie miała najmniejszej ochoty, ani teraz ani nigdy. Grała teraz wielką obojętność choć w głębi duszy walczyła z sobą, żeby zachować spokój. Telefon nie zadzwonił po raz drugi, Paweł znał Marię na tyle dobrze, żeby wiedzieć iż ponownym dzwonieniem jeszcze bardziej ją zdenerwuje. Uznał więc za stosowne wycofanie się na jakiś czas, aby dać jej ochłonąć. Może wtedy z perspektywy czasu, będzie mógł jej wytłumaczyć, że nie jest tak jak myśli.

A jak myślała Maria? Maria wyobrażała sobie niestworzone historię na temat owej kobiety wcierającej sobie nawilżający balsam do ciała w łydki. To bardzo ciekawe, że zdołała zauważyć, że balsam był nawilżający a nie pamięta nawet jakiego koloru włosy miała ta kobieta. Wybiegła tak szybko, może za szybko, może jakby jeszcze trochę poczekała może znalazło by się jakieś racjonalne rozwiązanie, może pomyliła drzwi, a może Paweł wynajął mieszkanie, bo sam kupił dom i nie zdążył jej jeszcze o tym powiedzieć? Mimo wszystko Maria bardzo chciała, żeby Paweł okazał się niewinnym, ale jak na razie nie dawała mu do tego możliwości.

Czajnik zaczął bulgotać i rozległ się gwizd, bardzo podobny do tego, który obudził dziś Marię. Zakręciła gaz, nasypała kawy do kubka i zalała ją wrzącą wodą. Chciała dać sobie szanse, a raczej Pawłowi na to, aby mógł to wszystko wyjaśnić, no ale przecież odłożyła słuchawkę, więc nie może teraz zadzwonić!
Halo- rozległ się głos w słuchawce ... i cisza.
Kochanie to ty? Kochanie to nie jest tak jak myślisz! Ja bym nigdy nie mógł... Ja naprawdę bardzo Cię kocham. Kochanie słyszysz mnie?
Zapomniałem Ci powiedzieć, że na święta przyjeżdża moja siostra i ona e... przyjechała trochę wcześniej, jej jest bardzo przykro, chciała za Tobą pobiec no ale sama rozumiesz nie miała jak? Marysiu słyszysz mnie?

Ale Marysia już nie słuchała, oczy miała pełne łez i chciała jak najszybciej znaleźć się przy nim. Czuła się jak idiotka, jak mogła mu tak nie ufać, tak się zachować. Biegła teraz w piżamie i ledwo naciągniętej na sobie kurtce, chyba nawet nie zamknęła drzwi, i znów nic się dla niej nie liczyło, dopadła domofon, wystukała pośpiesznie kod i na klatce schodowej wpadła prosto w jego ramiona, osunęła się lekko a on ją podtrzymywał tak jak będzie ją trzymał do końca życia...

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 4 minuty