Od odjazdu Zenka minęło już kilka miesięcy. Rzeka Młynówka za sprawą kolejnego rozlewu uczyniła dawną wyspę mielizną. Wszystko się zmieniło.
Ula patrzyła nieobecnym wzrokiem w okno. Była już w Warszawie, z ciotkami. Chciała teraz jedynie opanować i zniszczyć swoje dziecięce lęki, a razem z nimi także wspomnienia. Ciągle zapewniała się, tłamsząc w duchu nadzieję, że marzenia nigdy, przenigdy się nie spełniają. Cóż jej pozostało? Sięgała pamięcią już nie tak daleko. Głos, który w głowie dziewczyny powtarzał "Jesteś jedyna na świecie" cichł z każdym dniem. W takim tempie, w jakim wspomnienia bledły, Ula oddalała się od Zenka. Działo się to naprawdę błyskawicznie. Nie wiadomo jednak, jak byłoby, gdyby byli razem. Dziewczyna wmawiała sobie, że na pewno nie lepiej. Czym w końcu jest ta pewność? Stąpaniem po najtwardszym gruncie? W każdej chwili może być on zatopiony przez chwilowe zapomnienie. Podobnie jak wyspa zaginęła pod wodami Młynówki.
Ula wyjęła lekko zakurzony zeszyt i zaczęła pisać:"Kochany Zenku". W mgnieniu oka przeprawiła to na "Drogi Zenku". Napisała dalszy ciąg:"Kiedyś mówiłeś, że nigdy mnie nie zapomnisz. Obawiam się, że ja jestem za słaba. Obrzydliwa rzeczywistość zrzuciła na mnie zbyt dużo. Nie potrafię znaleźć sobie miejsca, a każda myśl o Tobie napawa moje serce bezgraniczną tęsknotą. Wiem, że to dziwne, ale...muszę zapomnieć o tamtych wakacjach. Nie próbuj zrozumieć. Sama do końca nie umiem się pogodzić z tak nienaturalnym, aczkolwiek głębokim uczuciem. Coś ze mną nie w porządku? Nie poznaję siebie. Czasem Twoje milczenie bardzo mnie denerwowało. Teraz wiem, że ta Ula wewnątrz mojego ciała irytuje mnie dużo bardziej. Ciebie mogłam zrozumieć, a jej nie potrafię. Wybacz, zaczynam od nowa. Albo raczej próbuję...". Po tych słowach zamknęła zeszyt i przytuliła go do siebie. Gdyby była tu mama Uli, zapewne dziewczyna tkwiłaby w maminych ramionach niczym małe dziecko. Niestety jej tu nie ma. Dziewczyna uświadomiła sobie, że im więcej doświadcza, tym mniej wie.
Nazajutrz Ula zasiadła przy biurku i zaczęła odrabiać lekcje. Od teraz odpędzała cerowała serce jak kieszeń i wmawiała sobie, że miłości nie ma. Teraz jest normalna...tak starała się myśleć. Chciała być dzieckiem, które za sprawą śmierci matki musiało czekać. Odmawiano mu przyjemności istnienia. Dziś może wyjść z Uli i być. Tylko niestety...tak wiele mu brakuje.
Ula zakładała kurtkę w szkolnej szatni, a za oknem było biało...Pięknie. Dziewczyna już prawie zapomniała, co to smutek. Coraz bardziej upodabniała się do tych szczęśliwych dzieci. Ostatnio wygrała nawet konkurs plastyczny.