profil

Umberto Eco - "Imię Róży"

Ostatnia aktualizacja: 2022-04-25
poleca 85% 2095 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

I. Umberto z Bolonii i imię (Jego) Róży


Umberto Eco urodził się 5 stycznia, 1932 roku w małym miasteczku – Aleksandrii. Lud zamieszkujący to górzyste terytorium byli skłonni raczej przypominać Francuzów, niż ognistych i pełnych temperamentu Włochów z południa Italii. Eco często wspomina swoje dorastanie wśród tej kultury jako źródło swojej postawy pisarskiej: „Pewne elementy pozostają podstawowe dla mojej wizji świata: sceptycyzm i awersja do retoryki. Nigdy nie przesadzać, nigdy nie stwierdzać czegoś z całą pewnością.”

Zmuszony przez ojca, by zostać prawnikiem, rozpoczął studia na Uniwersytecie w Turynie, gdzie studiował również filozofię i doktoryzował się w zakresie estetyki. Zaczął studiować średniowieczną filozofię i literaturę, a pisząc pracę o Tomaszu z Akwinu, uzyskał tytuł doktora filozofii. Zaraz potem rozpoczął pracę w telewizji RAI jako redaktor programów kulturalnych, w 1956 roku opublikował książkę „Il problema estetico In San Tomasso”. W tym samym roku rozpoczął wykłady na swojej macierzystej uczelni. W 1959 roku opublikował swoją drugą książkę „Sviluppo dell’estetico medievale”. W 1964 roku Eco przeniósł się do Milanu i objął tam pozycję wykładowcy, jednak po roku został wybrany Profesorem we Florencji. W 1966 roku powrócił do Milanu jako Profesor Semiotyki. W Milanie zaczął porządkować swoje semiotyczne teorie i w 1968 roku opublikował swój pierwszy tekst poświęcony w całości temu zagadnieniu. ( „Nieobecna struktura” – „La Strttutura assente”). Książka ta została później nieco zmieniona i zatytułowana „A Theory of Semiotics”. Eco znany jest również jako nowelista i pisarz. Jego „Imię róży”, „Wahadło Faucaulta” i wiele innych książek zostało z powodzeniem przetłumaczone na wiele języków, w tym na polski. Eco zajmuje się badaniem mechanizmów kultury masowej, którą pojmuje w kategorii faktu komunikacyjnego, a semiotykę wykorzystuje jako narzędzie opisu form społecznych. Jego zainteresowania sięgają literatury trywialnej, prasy codziennej, komiksu, piosenki. Semiotyka Eco otwarła drogę do nowych studiów w zakresie estetyki. Jako beletrysta debiutował w 1980 roku powieścią "Imię róży", która przyniosła mu ogromny rozgłos. Każda jego następna powieść była wydarzeniem. W swoich książkach beletrystycznych łączy elementy powieści sensacyjnej, detektywistycznej, historycznej i filozoficznej.

Co ciekawe, kiedy bohater Wilhelm z Baskerville ( Eco zaczerpnął nazwę miejscowości ze słynnego kryminału Doyle’a ) wraz ze swoim uczniem Adsem dostają się do biblioteki opactwa, widok zgromadzonych tam ksiąg jest dla nich niczym… olśnienie? Podniecony Wilhelm via „Pies Baskervillów” wymienia tytuły dzieł, przywołując ich późniejszych komentatorów. Wśród nich pada też imię Umberta z Bolonii, ukryte zapewne dla niepoznaki pośród innych. Oczywiście, nie był to żaden z ludzi średniowiecza, lecz sam Umberto Eco, który w Bolonii żyje i pracuje. Ten intelektualny element to rodzaj żartu dla wtajemniczonych, porozumiewawczego mrugnięcia oka do odbiorcy, który uświadamia sobie, że świat przedstawiony został przez kogoś – właśnie przez wybitnego znawcę średniowiecza – wymyślony i skomentowany.

W „Dopiskach na marginesie „Imienia Róży” ( jest to esej Umberta Eco z 1983 r., w którym autor wyjaśnia niektóre kwestie dotyczące powstawania dzieła. W Polsce opublikowany razem z tekstem powieści) pisarz notuje: „Skoro moja wyobraźnia obcuje ze średniowieczem na co dzień, najlepiej napisać powieść, która rozgrywa się najzwyczajniej w świecie właśnie w średniowieczu. Jak powiedziałem w jednym z wywiadów, teraźniejszość znam wyłącznie z ekranu telewizyjnego, natomiast średniowiecze – bezpośrednio”. Wyznaje tam też, że urodził się po to, by „penetrować symboliczne lasy zamieszkałe przez jednorożce i gryfony” i rozmawiać z „uczonymi i pysznymi kluniackimi mnichami, pod okiem opasłego i racjonalistycznego Akwinaty”. Warto też wspomnieć, że jeden z utworów zespołu Iron Maiden – „Sign of the Cross” opiera się na powieści, a piosenka „Salvatore” grupy Retro Stefson nosi imię jednego z bohaterów powieści, jako tytuł.

Zabierając się do pisania, Eco przystąpił najpierw do konstrukcji świata przedstawionego: opisuje miejsce akcji w ten sam sposób, w jaki w innych swoich dziełach opisuje okolicę i swoje rodzinne strony, tj. dolinę rzeki Tanaro w okolicach Alessandrii; tam właśnie miałoby się znajdować opactwo, do którego przybyli bohaterowie. Umberto jako perfekcjonista chciał „widzieć” przed oczami każdy szczegół świata, który później przedstawiony będzie w Jego książce. Wymyślał postaci, które niekoniecznie pojawiły się w ogóle na kartach powieści, sporządzał tytuły ksiąg, które znajdą się w bibliotece, ustalał plany opactwa, oczywiście z labiryntem na czele. Mimo większej znajomości wieku XII i XIII, Eco swoją powieść umieścił w wieku XIV. Jak wyjaśnił później, dopiero w tym czasie mógłby pojawić się taki człowiek jak Wilhelm, który znaki odczytywał dosłownie i rozumnie potrafił połączyć je w jedną całość. Wcześniej wszystkie znaki odczytywane były symbolicznie i często niepotrzebnie dopatrywano się w nich ogólnych idei i pojęć. Sam Eco twierdzi, że zmiana ta jest ściśle związana z poglądami średniowiecznych filozofów: Williama Ockhama (który pierwotnie miał być głównym bohaterem powieści) i Rogera Bacona. Z kolei czas akcji ściśle wyznaczyły inne fakty:
1. Eco wprowadził do akcji powieści generała zakonu franciszkanów, Michała z Ceseny, który w grudniu 1327 był już zupełnie gdzie indziej, a więc oczywisty stał się listopad.
2. O tym, że listopad musiał być dość późny zadecydowała wizja, w której jedna z ofiar miała pływać w kadzi ze świńską krwią. Świnie bije się bowiem tylko w czasie chłodu, a późny listopad wydawał się autorowi już dość chłodny.

Dużo pytań wzbudzał zawsze tytuł książki, choćby z tak prozaicznego powodu, jakim jest to, że w powieści nie pojawia się żadna róża. Powieść kończy się łacińskim cytatem „Sat rosa pristina nomine, nomina nuda tenemus”, który oznacza „Dawna róża pozostała tylko z nazwy, same nazwy nam jedynie zostały”.
Pochodzi on z wiersza Bernarda Morliacensjusza. Moje własne refleksje na ten temat pod koniec.

II. Postacie w powieści


Wilhelm z Baskerville – Franciszkanin i były inkwizytor, nauczyciel i mentor Adsa z Melku. Jako jedyny mnich w opactwie posługuje się prototypem okularów - odpowiednio oszlifowanymi szkłami powiększającymi, obsadzonymi w twardej oprawie, co moim zdaniem może być symbolem Jego oświecenia i większego otwarcia umysłu. Wilhelm z Baskerville wysoko ceni sobie myśli innego franciszkanina, niejakiego Rogera Bacona (jednego ze słynnych filozofów). Umberto Eco wyraźnie nawiązuje do postaci wykreowanej przez Artura Conan Doyle'a - detektywa Sherlocka Holmesa, pozostawiając wyraźny trop: Baskerville, miejscowość, z której pochodzi braciszek Wilhelm, jest jednocześnie nazwiskiem starej szlacheckiej rodziny prześladowanej przez demonicznego psa w opowieści Conan Doyle'a Pies Baskerville'ów. Podobnie jak Sherlock Holmes, tak i Wilhelm z Baskerville posiada swego ucznia i pomocnika - Adso z Melku jest odpowiednikiem doktora Watsona. Wg pani prof. zw. dr hab. Alicji Helman, nawet imię „Adso” fonetycznie przypomina wydźwięk nazwiska „Watson”. Imię bohatera, Wilhelm, także przypomina inną postać. A mianowicie Williama (Wilhelma) Ockhama, twórcy słynnej zasady brzytwy, znanej także pod nazwą „ekonomia myślenia”. ( „istnień nie należy mnożyć ponad potrzebę (łac. Non sunt multiplicanda entia sine necessitate), tłumaczona także tradycyjnie jako: Bytów nie mnożyć, fikcyj nie tworzyć, tłumaczyć fakty jak najprościej. W praktyce tłumaczy się to jako: proste rozwiązanie jest najlepsze albo nie wymyślaj nowych czynników jeżeli nie istnieje taka potrzeba, a jeżeli już, to udowodnij najpierw ich istnienie.”)

Adso z Melku – Jest narratorem w powieści. Historię opowiada jako starszy, osiemdziesięcio letni staruszek, próbując odtworzyć swoją świadomość z czasów młodości. W czasie, w którym rozgrywa się akcja powieści ma około 18 lat i podczas podróży przyłącza się do Wilhelma z Baskerville, który szybko zostaje jego mistrzem. Sam Eco o Adso mówi, że historia opowiedziana jest „głosem kogoś, kto przeżywa wypadki, rejestruje je z fotograficzną wiernością młodzieniaszka, ale ich nie pojmuje (i nie pojmie do głębi nawet jako starzec)”. Adso relacjonuje wydarzenia ex post, kiedy już wie to, o czym nie miał pojęcia, gdy zdarzały się przywołane przez niego fakty. Opowiadając jednak nie wyjaśnia od razu całej sprawy, stawiając czytelnika jakby na swoim miejscu. Adso jest świadkiem rozmów prowadzonych przez Wilhelma, ale bez jego wyjaśnień żadnej z nich nie rozumiał. Wilhelm, nim odpowiadał na pytania ucznia, nie omieszkał go ganić: „Mój drogi Adso, winieneś nauczyć się posługiwać własną głową”.

Jorge z Burgos – Niewidomy mnich, dysponuje swobodnym dostępem do biblioteki. Jorge to przykład człowieka negatywnie nastawionego do świata i przejawiającego fanatyzm religijny. Jest surowy i nigdy się nie uśmiecha. Ma bardzo radykalne poglądy na temat śmiechu – uważał go za coś złego, za podkuszenie do grzechu. Według niego śmiech był sposobem do pokonania i upokorzenia człowieka, do ukazania jego głupoty. Jest przekonany o destrukcyjnej wręcz sile śmiechu, toteż broni dostępu do dzieła Arystotelesa – „Poetyki” i szale podpala księgi, niszcząc bezcenne zbiory biblioteki. Postacią tego starego zakonnika Eco chciał najprawdopodobniej nawiązać do argentyńskiego pisarza Jorge Luisa Borgesa, od którego zaczerpnął motyw biblioteki i labiryntu.

Remigiusz z Varagine - Klucznik opactwa, mnich, były heretyk, towarzysz Salwatora. Utrzymuje potajemne stosunki z tajemniczą dziewczyną. Jego heretycka przeszłość związana była z sektą dulcynian, głoszącą skrajne ubóstwo i mordującą możnych.

Salwator - Mnich, benedyktynin, były heretyk, towarzysz Remigiusza z Varagine. Opisany został jako człowiek o niesłychanej brzydocie, mówiący zlepkiem łaciny i kilku włoskich narzeczy, w związku z czym zrozumienie go przedstawiało pewne trudności. W nocy zajmowął się nielegalnym sprowadzaniem do opactwa wieśniaczek dla Remigiusza. Pomimo deklarowanej wiary w Boga nie stronił od czarów, co stało się przyczyną jego zguby. Razem z Remigiuszem Salwator znalazł sobie miejsce w opactwie benedyktyńskim. Jednak przyłapany na magii trafił w ręce inkwizycji, gdzie pod wpływem tortur przyznał się do wszystkiego. Jego dalszy los nie jest wyjaśniony. Mógł zostać skazany na śmierć albo też darowano mu życie z powodu złożenia zeznań obciążających Remigiusza.

Abbon z Fossanovy – opat; Adelmus z Otrantu – iluminator, od niego zaczyna się całe śledztwo; Remigiusz z Varagine – klucznik; Malachiasz z Hildesheimu – bibliotekarz, towarzysz brata Jorge; Seweryn z Sant'Emmerano – herborysta, zaprzyjaźnia się z Wilhelmem; Mikołaj z Morimondo – szkłodziej; Alinard z Grottaferraty – najstarszy, powszechnie szanowany mnich; Wenancjusz z Salvemec – tłumacz z greki; Berengar z Arundel – mnich; Bencjusz z Uppsali – mnich; Aimar z Alessandri, Pacyfik z Tivioli i Piotr z Sant'Albano – grupa "Italijczyków" – rdzennie włoskich mnichów sprzeciwiających się dominacji obcokrajowców w opactwie, sprzecznej z jego tradycją, skupiona wokół starca Alinarda; Hubertyn z Casale – mistyk, postać historyczna; Michał z Ceseny – teolog, postać historyczna; Bertrand z Pogetto – kardynał, postać historyczna; Bernard Gui – bezwzględny inkwizytor, postać historyczna, powieść w znacznym stopniu fałszuje jego wizerunek, wbrew faktom przedstawiając go jako okrutnego fanatyka, zainteresowanego jedynie prześladowaniem upatrzonych przez siebie ofiar, a nie dochodzeniem do prawdy.; Dziewczyna – w powieści nie pojawia się jej imię. Młoda, uboga wieśniaczka zarabiająca na życie nierządem.

III. Problematyka utworu


a. Płaszczyzna teologiczna/ religijna, czyli dyskusja o ubóstwie, znaczeniu śmiechu w życiu człowieka, ale też symbolika tajemniczej biblioteki. Książka ta ukazuje nam obraz religii w średniowieczu. Średniowiecze, jak wiadomo, kojarzy nam się jednoznacznie z teocentryzmem i znacznym triumfem wiary i Boga nad człowiekiem. W tamtych czasach, gdzie zewsząd panowała bieda, a większość ludzi wiodła trudne i smutne życie, religia miała siłę przyciągającą. Ludzie chcieli wierzyć w wizję szczęśliwego i radosnego życia przy Chrystusie i w to, że klucz do raju posiada wyłącznie Kościół. Do tego, mało kto potrafił czytać i pisać, mało kto rozumiał też msze, które odprawiane były po łacinie. Wczuwając się w takiego średniowiecznego człowieka, który wchodzi do ciemnego kościoła, słucha duchownego, który gromi, wręcz przytłacza go słowami, których nie dość, że nie rozumie, to są jeszcze one wielokrotnie głośniejsze, niż normalnie. Z tego względu Kościół był jedynym łącznikiem między Bogiem, a ludźmi, a więc religia znalazła się w centrum życia społecznego i politycznego, a duchowni byli szanowani i uważani za istoty wyższe. Osoby świeckie bardzo chętnie więc chciały wstąpić do duchowieństwa. Pozycja Kościoła była przecież uprzywilejowana: nawet, gdy członek Kościoła popełnił jakieś przestępstwo, to był znacznie lżej traktowany. O to w tym całym ‘kramie’ chodziło. Dlatego śmiech był zabroniony. Zmniejszyłby przecież strach przed Kościołem. Problematykę śmiechu najbardziej widać w zestawieniu poglądów Wilhelma i Jorge’go: Ten pierwszy dostrzega jedynie dobre oddziaływanie śmiechu, zaś ten drugi uważa go za rzecz nikczemną, która potrafi świętość uczynić śmieszną, zmienia porządek świata i niebezpiecznie pozwala stracić z oczy rzeczy ostateczne. Zadziwiająca jest również postawa mnichów, którzy traktowali osoby świeckie jak osoby gorsze od siebie, za prostaków, którzy myślą jedynie o zaspokajaniu swoich potrzeb doczesnych. Książka porusza też sprawę ubóstwa Kościoła. To właśnie na debatę na ten temat wybierał się Wilhelm. W przekonaniu św. Franciszka, wobec skromności w Ewangelii niedobrze wyglądają bogactwa, jakimi są otaczane Kościoły i papież. Ten pogląd doprowadził do wielu sporów. Franciszkanie chcieli, aby ludzie żyli zgodnie z Biblią, czego z całą pewnością nie chcieli duchowni, a zwłaszcza głowa Kościoła - papież.

b. Płaszczyzna historyczna, czyli między innymi historia brata Dulcyna opowiedziana Adsowi przez Hubertyna, czy też konflikt polityczny na płaszczyźnie cesarz-papież.

c. Płaszczyzna uczuciowa. Jest najmniej rozwinięta w książce, za to najbardziej rozwinięta w filmie. Dotyczy miłości Adsa do pewnej dzieweczki.

IV. Odniesienie książki do filmu


Na początek na pewno należy napisać, że przeniesienie na ekran takiej książki, jak „Imię Róży” jest bardzo trudnym zadaniem. Mimo to, film niepodoba mi się. Głownie przez to, że wiele wątków zostało spłaszczonych. Eco wystylizował swoją powieść na relację średniowiecznego kronikarza, starając się naśladować rytm i naiwność ówczesnej prozy. Jak sam to komentuje: „Napisałem szybko wstęp, lokując własną narrację na czwartym etapie wkładania szkatułki w szkatułkę, wewnątrz innych narracji: powiadam, że Vallet powiedział, że Mabillon powiedział, że Adso powiedział…” Film moim zdaniem nie odzwierciedla najważniejszych wątków książki, niektóre nawet całkowicie pomija. Dzieje się tak zapewne dlatego, że w książce akcja może i winna jest rozwijać się powoli, a film musi zmieścić się w określonym budżecie i limicie czasu. Co nie usprawiedliwia pominięcia tak ważnego z mojego punktu widzenia motywu biblioteki, która była dla mnichów źródłem wiedzy tej dobrej i tej zakazanej. To w niej znajduje się ‘Poetyka” i „Apokalipsa” – książki tak ważne dla rozwoju akcji w książce. Czytając utwór ma się wrażenie bycia razem z Wilhelmem i Adso, natomiast w filmie nie ma żadnej niepewności, ani napięcia. Fabuła w ogóle nie zmusza do myślenia, wręcz nie ma w niej miejsca na domysły. Co inteligentniejszy i bardziej spostrzegawczy widz już w pierwszej rozmowie Wilhelma i Adso z opatem i mnichem Jorge może natrafić na trop złoczyńcy. Do tego podczas kluczowych rozmów z mnichami, sugestywne zbliżenia i ukazywanie brata Jorge w pobliżu miejsc zbrodni od razu naznaczają go w umyśle widza, jako sprawcę całego zamieszania. Samemu Wilhelmowi w filmie idzie o wiele lepiej, niż opisał to Umberto Eco. W książce większość rzeczy udaje mu się przypadkiem, nie działa z premedytacją. Dzieje się tak dlatego, że w XX wieku oczekujemy takiego właśnie bohatera. Takiego, który (wcale nie przesadzam!) po kolorze butów potrafi wniknąć w umysł złoczyńcy, ba! Poznać nawet jego kolor oczu, a nie takiego, który niemrawo posuwa się naprzód, chociaż tak naprawdę nie wie, w którą stronę nogi podziać. W książce wiele wskazówek okazuje się błędnych, a właściwe informacje Bracia często uzyskują zupełnie przypadkiem. W filmie natomiast śledztwo Wilhelma zdaje się być nieprzerwanym pasmem sukcesów. Wątek z trucizną od razu zostaje rozwiązany, co w książce pozostało niewiadomą prawie do samego końca. Nasz Sherlock bez problemu również zauważa i odczytuje zaszyfrowane znaki na kartce pozostawionej w skryptorium, chociaż w powieści rozwiązanie tej zagadki wymagało wielu prób, a po części było sprawą przypadku. W filmie Wilhelm w trakcie śledztwa zbiera coraz więcej istotnych informacji i prawie zawsze wyciąga z nich właściwe wnioski, chociaż bardzo rzadko rozmawia z mnichami. I w końcu poruszanie się po labiryncie biblioteki, nawet bez uprzedniego sporządzenia planu budynku, już za drugim razem nie stanowi dla niego żadnego problemu. Najbardziej jednak uderzyło mnie całkowite niemal zrezygnowanie z wątku Biblioteki, więc muszę do tego powrócić raz jeszcze. W książce jest ona obecna od pierwszego dnia jako budynek i jako tajemnicze miejce, do którego wstęp mają tylko wybrani, miejsce zbrodni o wielu symbolicznych znaczeniach, m. in. oznaczała poznanie prawdy i świata. Jest ona niezwykle istotna dla wszystkich niemal bohaterów powieści - dla brata Wilhelma jako źródło wiedzy i tajemnicy, dla mnichów jako skarbnica wiedzy o świecie chrześcijańskim i wyznacznik ich życia w opactwie, dla brata Jorgego jako symbol potęgi i jednocześnie siedlisko zła. Każdy mieszkaniec opactwa, nawet jeśli nie zna całej prawdy o tym miejscu, szanuje je, a jednocześnie się go boi. Autor wiele miejsca w powieści poświęcił niezwykle skrupulatnemu opisowi biblioteki - czytelnik zyskuje obszerną wiedzę na temat jej zewnętrznego i wewnętrznego wyglądu, domniemanej zawartości, tajemnic w niej ukrytych oraz powiązań między nią, a poszczególnymi bohaterami powieści. W filmie wszystkich tych elementów zabrakło. Biblioteka nie tylko została usunięta w cień rozgrywających się wydarzeń, ale pozbawiona wszelkiej symboliki stanowi jedynie kolejny etap w śledztwie brata Wilhelma, a jedyne odniesienia do niej związane są raczej z osobistym zamiłowaniem Wilhelma do ksiąg. Opat natomiast nie zakazuje mu wstępu do biblioteki, jak to ma miejsce w powieści. Uproszczenie symbolu biblioteki pociąga za sobą wiele konsekwencji. Najważniejszymi z nich są:
- wyeliminowanie podwójnego znaczenia śledztwa (jako procesu rozwiązania zagadki kryminalnej i jako procesu rozwiązania "zagadki" o świecie),
- spłycenie wielu postaci (między innymi opata, Jorgego oraz bibliotekarza i jego zastępcy).

W miejscu wątku biblioteki i labiryntu pojawia się w filmie natomiast miłość nowicjusza do dziewczyny, która z kolei w książce potraktowana została dosyć pobieżnie i jednorazowo. W efekcie film kończy się bardzo romantyczną wypowiedzią Adso. („Choć stary dziś jestem, u progu śmierci wyznać muszę, że ze wszystkich twarzy pokrytych mgłą czasu, najżywszy mam obraz owej dziewczyny, o której nigdy marzyć nie przestałem. Była jedyną ziemską miłością mojego życia, choć nigdy nie dane mi było poznać jej imienia”) Ów wątek miłosny znów dowodzi komercjalizacji filmu. Lepiej ogląda się przecież miłość dwojga ludzi, aniżeli wałkowany przez, dajmy na to, trzy godziny, temat jak wyglądała „jakaś stara, nikogo nieruszająca” biblioteka, prawda?

V Refleksje


W utworze zaskoczyła mnie niebywała fascynacja mitologią i opowieściami o stworzeniach bajkowych. W dobie tak zagorzałej wiary w Boga, nie powinno mieć to moim zdaniem miejsca. Tymczasem widzimy je w malowidłach na portalu i ozdabianych rękopisach. Kogo? Albo raczej, co? Ludzi z głowami i ciałami zwierząt, syreny, gryfy, harpie i bazyliszki. Słaba ta wiara, oj słaba.

Bardzo zaskoczył mnie też obraz śmiechu ukazany w książce. Dla mnie jest on czymś naturalnym, czymś, co poprawia humor w złe dni, czymś dobrym i (jeśli jest szczery) dodającym otuchy, czymś, co robi się tylko i wyłącznie ku pokrzepieniu czyjegoś serca. W tym utworze śmiech używany był jako narzędzie do odkrywania prawdy, do upokorzenia. Zdziwił mnie sposób myślenia bohaterów, nigdy w życiu nie spotkałam się z podejściem, że śmiech może być oznaką głupoty. No, chyba, że śmiejemy się z czegoś, czego nie rozumiemy. Np., dajmy na to, z choroby drugiej osoby.

W książce zwróciłam uwagę również na to, jaką uwagę poświęcali mnisi ziołom leczniczym. W czasach, kiedy medycyna była… lub w sumie w ogóle NIE BYŁA, ciekawe było to, że Ci ludzie potrafili znaleźć odpowiednie medykamenty do uleczenia choćby i banalnych dziś dla nas chorób (podbiał - kaszel, korzeń kobylego szczawiu – katar.)

Po przeczytaniu książki i przemyśleniu pewnych spraw duże wrażenie wywarł na mnie obraz kobiety przedstawianej w średniowieczu. A mianowicie nawet rozbawiło mnie to, że przedstawiono ją jako źródło pokus i narzędzie szatana. Od razu nasuwa mi się pytanie: Czy to dlatego kobiety w średniowieczu nie miały żadnych praw? Dlatego nie miały prawa wybierać, kto ma rządzić, bo mogłyby same zacząć sprawować władzę, a wszystkich wiernych (haha!) wtrącić do piekła? Dlatego, że Kościół uznawał je niemal za równe diabłu? Zabawne i jednocześnie przykre, ale na pewno warte głębszego zastanowienia.

,,chwyta drogą duszę mężczyzny Natomiast najmocniejszych doprowadza do zniszczenia”
,,rozmowa z nią jak ogień pochłania”.


Co mnie jeszcze zastanowiło? Hm. Jak pewnie większość czytelników zastanowił mnie tytuł. Pomimo wiarygodnej odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie, której udzieliła pani profesor Alicja Helman ( oczywiście ukłon w jej stronę), mam własną teorię. Jeszcze zanim zabrałam się za czytanie książki, pomyślałam po prostu, że ów „Róża” to pewnie jedna z miłości któregoś z mnichów. Teraz, po przeczytaniu nasuwa mi się pytanie: „Czy może chodzić o tę dziewczynę, w której tak mocno zakochał się Adso?”
Kolejnym aspektem, który przykuł moją uwagę jest to, że książka, chociaż nie jest łatwa w odbiorze to bardzo nas fascynuje. Dzięki dokładnym opisom czytelnik zostaje wciągnięty w aferę i stara się rozwikłać zagadkę biblioteki i morderstw wraz z Wilhelmem i Adsem. Bardzo było mi miło „wejść” w fabułę książki i stać się naocznym świadkiem tych niezwykłych zdarzeń. Śledztwo było długie i trudne, a we mnie napięcie wciąż rosło. Oczami wyobraźni widziałam, jak ja sama łapię sprawcę. Czytałam również opinie na temat książki. Zewsząd sypią się zachwyty i pokłony dla Umberto Eco. I ja się do nich z czystym sercem przyłączam. Zresztą, na pewno do „Imienia Róży” jeszcze wrócę, ponieważ dzięki niej mogłem spojrzeć z innej strony na wiele problemów.

Źródła
  1. Umberto Eco, „Imię Róży” („Il nome della rosa”), przeł. Adam Szymanowski; Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1987;
  2. Film w reżyserii Jeana-Jacquesa Annaud’a – „Der name der rose”, 1986 r.;
  3. Tekst pani prof. zw. dr hab. Alicji Helman, pod redakcją dr hab. Krzysztofa Loski dot. w/w filmu.;
  4. Encyklopedia multimedialna, literatura i muzyka, PWN 2000;
  5. Język polski VADEMECUM szkoła średnia, autor Wojciech Rzehak, GREG, Kraków 2000;
  6. Słownik pisarzy i lektur dla liceum, pod red: T. Januszewski, DELTA, Warszawa 2000;
  7. Odpowiadam z polskiego VADEMECUM gimnazjalisty, autorzy: B.E. Zamajda, M.R. Timofiejew, wydawnictwo IMPULS, Białystok (?)
  8. Słownik postaci literackich, autorka: T.G.Prończuk, Dom Wydawniczy „Benkowski”, Białystok 2006
  9. Wypowiedzi pana Piotra Pigonia zamieszczone na stronie poświęconej średniowieczu;
  10. Barwy Epok – kultura i literatura, W. Bobiński, A. Janus-Sitarz, B.Kołcz; Wydawnictwo WSiP, Warszawa 2002; (Rola kobiety w średniowieczu, str. 131)
Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Komentarze (1) Brak komentarzy

praca niesamowita, przydała mi się w rozeznaniu do matury ustnej ;) dziękuję

Treść zweryfikowana i sprawdzona

Czas czytania: 20 minut