profil

Zachwyt, irytacja, znużenie... Przedstaw i uzasadnij Twój stosunek do wybranych lektur szkolnych

Ostatnia aktualizacja: 2020-09-04
poleca 85% 1326 głosów

Treść Grafika Filmy
Komentarze
bitwa pod Grunwaldem bitwa pod Grunwaldem Henryk Sienkiewicz Johann Wolfgang Goethe William Szekspir Juliusz Słowacki wojna trojańska Stefan Żeromski

Czy lektury szkolne muszą być nudne i nieciekawe? A może są takie, w których zaczytują się nawet najwięksi przeciwnicy czytania? Tego nie wiem, ale przedstawię mój stosunek do wybranych lektur.

Pierwszym przykładem lektury wzbudzającej we mnie negatywne odczucia jest powieść epistolarna „Cierpienia młodego Wertera” autorstwa J. W. Goethego. Już na pierwszy rzut oka, bez zapoznania się z treścią, książka ta zniechęca mnie formą zbioru listów, które sam pisze tylko z przymusu. Irytująca jest niekonsekwencja pisarza, który raz nazywa miejsce akcji konkretnie (Wahlheim), innym razem tylko z pierwszych liter (St. czy D.), a kiedy indziej znów kodując (np.: ***). Tytułowy bohater jest negatywnie nastawiony do życia, a świadczą o tym słowa „kładę się często z pragnieniem, a nawet z nadzieją niezbudzenia się wcale. A rano otwieram oczy (...) i czuję się nieszczęśliwy”, co wprowadza mnie w pesymistyczny nastrój. Przedstawienie głównego bohatera jako nieudacznika, który nie tylko nie jest w stanie być z ukochaną Lottą, ale nawet zastrzelić się, przez co cierpi wielogodzinną agonię, odbieram kpienie z odbiorcy. Bo czy czytelnik nie wolałby dowiedzieć się o miłosnych rozterkach mężnego człowieka?

Kolejnym przykładem książki omawianej na szkolnych lekcjach i zniechęcającej mnie do czytania innych lektur jest Hamlet. Pierwszym zarzutem, jaki stawiam autorowi tego utworu, jest zapełnianie kartek bezsensownymi wymianami zdań. Jako przykład pragnę przytoczyć fragment aktu V sceny 1: „Hamlet: A dlaczegóż on został wysłany do Anglii? Pierwszy Grabarz: Dlatego właśnie, że zwariował. Ma on tam rozum odzyskać; ale chociażby go nie odzyskał, nie będzie tam o to kłopotu. H: Dlaczego? PG: Bo tam tego nie dostrzegą nawet; tam wszyscy wariaci, tak jak on. H: Skutkiem czego on zwariował? PG: Skutkiem pewnej przyczyny. H: Jakiej przyczyny? PG: Skutkiem utraty rozumu. H: Gdzieżby to być mogło? PG: Gdzie? Tu w Danii, której ziemię kopię od lat trzydziestu. H: Jak długo może kto leżeć w ziemi, nim zgnije?”. Rozmowa ta pokazuje, że król Hamlet został wysłany do Anglii ponieważ zwariował na skutek utraty rozumu – co brzmi jak stwierdzenie że masło robi się z masła. Drugim irytującym faktem z tej rozmowy jest jej przebieg. Nie posiada on żadnego sensu logicznego, gdyż najpierw rozprawia się o chorobie króla i nagle pada pytanie o czas rozkładu zwłok zakopanych w ziemi. Takie pisarstwo zniechęca mnie, człowieka o ścisłym umyśle (na co wskazuje mój profil edukacji), do dalszego czytania. Natomiast bardzo rozczarowało mnie naiwne zakończenie tragedii. Śmierć prawie wszystkich bohaterów, oprócz Horacego, jest dla mnie dowodem na brak inwencji twórczej autora. Szekspir ‘idąc na łatwiznę’ uśmiercił bohaterów kończąc definitywnie utwór.

Następną pozycją z obszernej listy lektur szkolnych jest powieść realistyczna Honor’a de Balzaca nosząca tytuł „Ojciec Goriot”. Bardzo zraziło mnie zaślepienie tytułowego bohatera w miłości do swych córek. Był on w stanie oddać życie, aby tylko zadowolić zachcianki finansowe córek, a potwierdzają to następujące słowa: „Zaprzedam się temu, kto cię wybawi, Naściu, zabiję dla niego człowieka. Zrobię ja Vautrin, pójdę na galery”. Kiedy uświadamia sobie, że nie może zadowolić córek, pragnie śmierci. Jako potwierdzenie przytoczę taki oto cytat: „Och, umrzeć, nie zostało mi nic, tylko umrzeć. Tak, nie jestem już zdatny na nic, nie jestem już ojcem! (...) Wykroiłeś sobie dożywocie, stary zbrodniarzu, a miałeś córki! Nie kochasz ich zatem? Zdychaj, zdychaj, psie nikczemny! Tak, jestem gorszy niż pies, pies nie postąpiłby w ten sposób.” Zniechęcenie spowodowały u mnie różne dziwne wyrazy i zwroty jak „żondołek”, „Igrający Hekules”, „amerykańskie oko”, „butelczynorama”, „patriarchorama” czy „Ołży-Śmierć”, które utrudniają odbiór powieści. Również francuskie nazwiska i nazwy miejsc sprawiły mi trudność w zapamiętaniu istotnych faktów z tej książki. Poleciłbym tę książkę jedynie osobom, które mają problemy z odnalezieniem swojego miejsca w świecie, aby mogły się przekonać, iż nie jest z nimi jeszcze tak źle.

„Odprawa posłów greckich” Jana Kochanowskiego jest jednym z utworów nie budzących we mnie żadnych uczuć czy odczuć. Tragedia przedstawia inne spojrzenie na historię Troi, jako na klęskę, której można było uniknąć i która jest jedynie ludzką winą. Autor obiektywnie przedstawia różne argumenty, zarówno za („Teraz nam Helenę / Wydać każą, po chwili naszych się żon będą / i dzieci upominać.”) jak i przeciw wojnie („Niechże się Aleksander tak drogo nie żeni, / Żeby małżeństwo swoje upadkiem ojczyzny / I krwią naszą miał płacić!”). Dramat napisany jest wierszem białym, co nie utrudnia czytania, oraz posiada nieskomplikowaną, stateczną fabułę. Dla mnie jest to utwór, który można przeczytać bez żadnych problemów, ale nie ‘zmuszający do przeczytania za wszelką cenę’. Wydaje mi się iż byłaby to dobra lektura dla osób szukających czegoś lekkiego np. do czytania w podróży. Uważam również, iż niektórym mogłaby wydać się interesujący pod względem swego nowatorstwa, jak na 1578 rok, kiedy to został wystawiony po raz pierwszy, jednak na mnie nie wywarła większego wrażenia.

Zajmę się teraz lekturami szkolnymi, które oceniam pozytywnie. Pierwszą z nich są „Ludzie bezdomni” – powieść modernistyczna Stefana Żeromskiego. Napisana jest ona realistycznym, przystępnym stylem, co przedstawia następujący fragment: „Na początku czerwca Judymowa dostała list od męża ze Szwajcarii z żądaniem przyjazdu. Pisał, że zarabia w fabryce więcej niż w Warszawie, że musi dużo wydawać na siebie, gdy się w knajpie stołuje, że mu (...)”. Przejrzystość tego stylu sprawia, iż łatwo przyswajam treść czytanej książki, przez co mogę poświęcić więcej uwagi poruszanym w niej problemom. Poparcie moje wzbudza racjonalne dążenie doktora Judyma do wyeliminowania przyczyn chorób, a nie ich skutków, gdyż uważam, że również dziś ludzie powinni tak postępować (zwłaszcza politycy w zwalczaniu chorób społecznych). Dokładne umiejscowienie akcji (np. Warszawa, Paryż, Cisy, Kielce i okoliczne wsie, Sosnowiec) pozwalają mi lepiej zobaczyć oczami wyobraźni konkretne wydarzenia. Mój podziw budzi umiejętność stworzenia tak prawdopodobnych sytuacji, iż wydaje się jakby książka została napisana przez życie. Choć są również minusy tego utworu, jak chociażby chory wymysł Judyma o długu wobec stanu, z którego się wywodzi („Otrzymałem wszystko, co potrzeba... Muszą to oddać, com wziął. Ten dług przeklęty (...) Muszę wyrzec się szczęścia.”), to jednak powieść przypadła mi do gustu i myślę, że sięgnę po nią kiedyś jeszcze raz.

Drugim przykładem książki, która mnie zaciekawiła, jest polistopadowy dramat romantyczny Juliusza Słowackiego „Kordian”. W ciekawy sposób przedstawiony został w tym utworze proces dojrzewania młodego człowieka, żyjącego w trudnych czasach zaborów. Zachwyt wzbudza we mnie jego poświęcenie. Gdy nie zaznał szczęścia w miłości i zawiódł się nawet we wspaniałym wzorcu chrześcijańskim, jakim powinien być papież (a nie był, gdyż powiedział „Niech się Polaki modlą, czczą cara i wierzą”), postanowił sam rozprawić się z ciemiężcą polskiego narodu, carem Mikołajem I (o czym świadczy część podtytułu „Spisek koronacyjny”). Dramatyczne spiskowanie i próba obalenia tyrana pobudzają bardzo moją wyobraźnię, zmuszając mnie do zadania sobie następujących pytań: Jak ja zachowałbym się w tej sytuacji? Czy odważyłbym się na samotne wypowiedzenie walki potężnemu carowi? Intrygujące jest również zakończenie, gdy ma odbyć się egzekucja na niedoszłym zamachowcu i na Plac Marsowy wjeżdża adiutant z ułaskawieniem. Jednak „oficer go nie widzi... rękę poniósł w górę”. Razem z pierwszą częścią podtytułu „Część pierwsza trylogii” i zapiskiem na końcu „Koniec części pierwszej” wymuszają snucie rozważań na temat dalszych losów tytułowego bohatera. Być może ktoś dopisze kiedyś dalszą część tej interesującej pozycji, jednak wątpię, czy zrobione zostanie to z takim polotem. Bo przecież „Słowacki wielkim poetą był” i dramatopisarzem.

Następną lekturą, do której mam pozytywny stosunek, jest powieść „Lalka” Bolesława Prusa. Pierwszą, przykuwającą uwagę czytelnika rzeczą jest dwugłos narracyjny. Obok obiektywnego i trzecioosobowego narratora („Doktór siedział przy otwartym oknie, w watowanym obdartym szlafroku, i robił korektę trzydziestostronicowej broszurki etnograficznej, do napisania której...”) mamy do czynienia z subiektywnym komentatorem („Ponieważ nie znałem tych panów, a zapewne i oni mnie nie, nie mogę więc posądzić ich o umyślną szykanę.”). Zabieg taki pozwolił mi odnieść wrażenie, jakbym zarówno obserwował akcję z boku i w niej uczestniczył. Na pochwałę zasługuje umiejscowienie akcji w konkretnym czasie i miejscu, dzięki czemu mogę dokładniej wyobrazić sobie, i tak już realistycznie opisane, miejsce akcji. Wątki miłosne i dążenie głównego bohatera do przeniknięcia do wyższych sfer społeczeństwa są ciekawym przykładem na to, jak nieoczekiwanie może potoczyć się życie człowieka. Zadane na początku utworu pytanie „Jak wyglądała firma J. Mincel i S. Wokulski przez szkło butelek?” zadziałało motywująco, ponaglając mnie w rozpoczęciu czytania i odnalezieniu odpowiedzi. Intrygujące jest zakończenie powieści – główny bohater, Stanisław Wokulski, gdzieś znika. Pozwala to na samodzielną interpretację wydarzeń i zakończenie utworu według naszych oczekiwań.

Kolejnym przykładem na to, jak ciekawa może być lektura szkolna, jest powieść historyczna Henryka Sienkiewicza „Krzyżacy”. Już sam fakt, iż przeczytanie tej dość obszernej książki zajęło mi jedynie dwa dni (a w wieku ‘szkolno-podstawowym’ to naprawdę imponujący wynik) powinien świadczyć o tym, jak wielki wpływ wywarło na mnie to dzieło. Niesamowite opisy pojedynków rycerskich, zwyczajów panujących na przełomie XIV i XV wieku oraz rzetelna wiedza historyczna płynąca z tej powieści, a zebrana na podstawie różnych źródeł historycznych, wzbudzają zaciekawienie i chęć poznania tamtej epoki. Dwutorowość akcji – akcja historyczna (konflikt polsko-krzyżacki) i akcja fikcyjna (wątki miłosne, walka Juranda z Zakonem, marzenia Maćka o wspaniałym rodzie i inne) – nie pozwala oderwać wzroku od zadrukowanych kartek „księgi przeszłości”. Wielki zachwyt budzi sposób budowania napięcia co przedstawię za pomocą opisu bitwy pod Grunwaldem: „Już serca w obu wojskach biły jak młoty, ale trąby nie dawały jeszcze znaku do boju. (...) Chorągwie zniżywszy kopie poczęły z początku iść krokiem. Lecz równie jak skała stoczona z góry spadając coraz większego pędu nabiera, tak i one z kroku przeszły w rysią, potem w cwał i szły straszne, niepohamowane, jako lawina, która musi zetrzeć i zdruzgotać wszystko przed sobą. (...) I wraz moc zstąpiła w ich kości, a serca stały się na śmierć gotowe. Była zaś taka niezmierna zwycięska siła w tych głosach i w tej pieśni, jakby naprawdę grzmoty poczęły się roztaczać po niebie.” Słowa te budzą we mnie taki przypływ uczuć patriotycznych, iż w tej chwili pragnę zerwać się i iść walczyć za Polskę. Uważam, iż właśnie takie ukazanie potęgi i świetności narodu polskiego kształtuje w młodych Polakach patriotyzm. Dzieło to należy przeczytać również ze względu na walory historyczne. Podziw budzi wskazanie jak wielu wspaniałych ludzi interesowało się losem kraju: „oprócz króla i książąt mazowieckich znajdowali się tam dwaj przywódcy wszystkich zastępów: Witold, który Litwinom, Żmudzi, Rusinom, Besarabom, Wołochom i Tatarom przywodził – i Zyndram z Maszkowic, herbu <>, miecznik krakowski, główny sprawca wojsk polskich, przewyższający wszystkich znajomością spraw wojennych. Oprócz nich byli w tej radzie wielcy wojownicy i statyści: kasztelan krakowski Krystyn z Ostrowa i wojewoda krakowski Jaśko z Tarnowa, i poznański ...”. Świadczy to o wielkiej wiedzy autora, co można jedynie podziwiać. Uważam tę książkę za jedną z ciekawszych na liście lektur szkolnych.

Jako ostatnim, chciałbym się zająć romansem historycznym Henryka Sienkiewicza zatytułowanym „Quo vadis”, który uważam za najlepszą przeczytaną dotychczas przeze mnie lekturą szkolną. Niezwykle interesującym okazało się dla mnie umieszczenie akcji w latach sześćdziesiątych naszej ery, ponieważ wcześniej mało wiedziałem o wydarzeniach tamtego okresu. Fakt, iż jedynie cztery (Ligia, Ursus, Winicjusz i Chilon) w tak wielu postaci pierwszoplanowych są fikcyjne, pozwolił mi zrozumieć historię starożytnego Rzymu i początków chrześcijaństwa. Miłosny wątek Ligii (chrześcijanki, zakładniczki barbarzyńskiego plemienia) i Winicjusza (patrycjusza rzymskiego) oraz religijna przemiana, jaka dokonała się w nim na skutek tego uczucia z całą pewnością poruszyłyby nawet najtwardsze serca. Wspaniali bohaterowie (Winicjusz – „Ramiona miał nagie, ozdobione (...) złotymi naramiennikami (...), niżej (...) prawdziwe ramiona żołnierza (...) Na głowie nosił wieniec z róż. (...) był jakby uosobieniem młodości i siły.”, Ligia – miała „twarz różową i przezroczystą, i świeże usta, (...) i niebieskie jak lazur mórz oczy, i alabastrową białość czoła, i bujność ciemnych włosów (...) i całą postać (...) młodą młodością maju i świeżo rozkwitłych kwiatów.”), wyszukane miejsca („Ancjum to nieskończony szereg pałaców i portyków, których kolumny przeglądają się czasu pogody w wodzie”, płonący Rzym – „Cała nizina pokryta była dymami, tworzącą jakby jedną olbrzymią, leżącą tuż przy ziemi chmurę (...) gorzało na wzgórzach miasto”) i zadziwiające zdarzenia (paleni chrześcijan - „Ukryta pod kwiatami i polana smołą słoma wnet zajęła się jasnym płomieniem (...) i obejmował nogi ofiar”, chrzest Winicjusza - „Ręce drżały mu, oczy rozbłysły łzami, ciałem wstrząsnął dreszcz wiary i miłości”) tworzą niepowtarzalny i niezapomniany nastrój. Zadziwiająca jest szczegółowość opisów nie tylko miejsc, ale i zachowań żyjących ówcześnie ludzi. Wielki podziw budzi we mnie ogromna wiedza autora. Ta książka na zawsze pozostanie w mojej pamięci i szczerze mógłbym ją polecić każdemu, kto szuka oryginalnych, wielobarwnych i zadziwiających obrazów literackich.

Na liście lektur szkolnych znajduje się wiele różnorodnych pozycji. Jedne mogą budzić zainteresowanie i podziw, inne irytację i znużenie, to jednak warto czytać książki, gdyż nigdy nie wiemy, jaki będzie nasz stosunek do danej książki, zanim jej nie przeczytamy. A może okaże się, że nauczy nas czegoś. I mielibyśmy to stracić tylko dlatego, że komuś innemu nie przypadła ona do gustu? Moje zainteresowanie budzą książki o wielkich, bohaterskich czynach, zarówno całych narodów, jak i wybitnych jednostek, oraz takie, które ukazują mi przeszłość – czasy, których inaczej nie mógłbym zobaczyć. Mam tylko nadzieję, iż w przyszłości, na liście lektur z naszej epoki, znajdą się powieści sensacyjne jak chociażby „Tożsamość Bourne’a” Roberta Ludluma czy „Polowanie na Czerwony Październik” Toma Clancy’iego, gdyż doskonale oddają one klimat naszej epoki, a ich akcja trzyma czytelnika w napięciu do samego końca.

Załączniki:
Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 13 minuty