profil

Jeden dzień pod Troją. Wystąp w roli jednego z zamieszanych w wojnę bogów. Ułóż zabawne dialogi wygłoszone przez bohaterów.

poleca 85% 133 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze
wojna trojańska

Kolejny dzień wojny z tymi zarozumiałymi Grekami. To wszystko staje się powoli nudne: nie można być tak wiecznie pięknym walcząc, jak na Olimpie: pijąc nektar i ambrozję. Codziennie muszę patrzeć na Trojańczyków i Greków, na krew jednych i drugich. Biją się ze sobą z głupiej zaciętości, nie rozumieją, że są tacy sami: w miłości i w nienawiści, w żądzach i cichych marzeniach. Biedacy nie rozumieją, że to JA jestem główną przyczyną tej wojny, że są marionetkami w moich boskich rękach. że to JA uknułam tą genialną intrygę, szyjąc ją tak cieniutkimi nićmi niczym pająk plecący niewidzialną pajęczynę. Nawet Hera i Atena, moje odwieczne rywalki, biją się po przeciwnej stronie nie wiedząc, że uczestniczą w mojej wielkiej grze.

Na początku cała ta komedia wydawała mi się prześmieszna: gdy widziałam, największych przyjaciół stających po przeciwnych stronach barykady. Śmiałam się w duchu, gdy widziałam setki młodych Greków, wyruszających za jedna zwykłą, śmiertelną, ziemską kobieta. Ale teraz, gdy po 9 latach widzę też ogrom zniszczeń i bólu chcę to wreszcie skończyć: czuć się beztrosko na Olimpie -niewinnie ogarniając bogów i ludzi sidłami miłości.

Rano powtórzyłam to Aresowi:
-Arni? Ta twoja wojna nie ma sensu.
-Chyba o to chodzi?- wtrącił Apollo -To znakomity temat do napisania wiersza.
-Nie mówiłam do ciebie!- krzyknęłam
-On ma rację różyczko, co robiłbym bez wojny? Chyba nie chcesz mieć bezrobotnych kochanków? Z czego miałbym zapłacić na fundusz
emerytalny? -bezczelnie odpowiedział Ares.
-Nie mów do mnie różyczko bo...
-Przecież sama chciałaś tej wojny. -brutalnie przerwał mi Apollo.
-Mężczyźni! Zawsze po swojej stronie, nigdy nie słuchają rady kobiety! Boicie się przyznać mi rację: męscy szowiniści!
-Tak bo wy...-zaczął Ares, ale ja przerwałam:
-Tylko nie mów do mnie „bo wy”, ba ja tego nie lubię i mnie to obraża, a ty zawsze mówisz „bo wy".
-To ty zawsze... -próbował się bronić, ale ja nie pozwoliłam mu dokończyć:
-Nienawidzę słowa zawsze i nigdy, i nigdy go nie używam!
-Jak to nigdy? -zapytał mnie niewinnie Ares, jakby nie rozumiał o co mi chodzi.

Tego było za wiele. Piękna kobieta musi mieć swoją godność, bo zostanie zupełnie zdominowana przez mężczyzn. Rozpłakałam się przy nich na zawołanie. Miałam wprawę- zostało mi to z dzieciństwa. Bardzo lubiłam tę część- przepraszali mnie i prosili o wybaczenie, chociaż wcale nie wiedzieli za co. Chcieli tylko uciszyć mój płacz, chociaż wydawał im się piękny.

W końcu zaczęliśmy normalną rozmowę. Ares i Apollo musieli przyznać mi rację: naszym celem jest koniec tej wojny, nie możemy jej ciągnąć w nieskończoność. Na naszą stronę trzeba było jedynie przeciągnąć jednego z bogów.
-„Nie zawsze Apollo napina łuk”, ale tym razem nie zawaha się go użyć.
-Nie baw się w Kapitana Żbika.... tym razem nie chodzi o zabójstwo, ale o popis barwnego krasomówstwa i elokwencji, zabawę słowem.... -nie lubiłam jak Ares tak mówił, nie rozumiałam z tego ani słowa, zapytałam więc jak prawdziwa dama:
-Co?
-Futro. -bezczelnie odpowiedział Apollo, nigdy nie będzie tak kulturalny i inteligentny jak mój Arni!
-Gołąbeczku, kogo najmniej nie lubisz: Ateny, Hery, czy Posejdona?
-Oczywiście, że Posejdona! -odpowiedziałam Aresowi. Do Apolla nie odezwę się do końca życia!
-A więc Posejdon... -zamyślił się bóg poezji.

Posejdon był w dawnych czasach jego przyjacielem: razem założyli Troję. Mieli ogromny sentyment do tego miasta, a teraz stali po przeciwnych stronach w boju. Byłam pewna, że to wszystko przez tą zarozumiałą Atenę i jej tania charyzmę. Jeżeli ktokolwiek byłby w stanie przemówić Posejdonowi do rozsądku to z pewnością tą osobą byłby Apollo.
-To dobry pomysł. – ocknęłam się - Idź do niego, tylko żebyś zdążył przed 16.00. „To zabiorę się z Hermesem od razu na Olimp"- dodałam w myślach.

I poszedł, a ja zaczęłam się pakować. Niech sami kończą sobie tę wojnę! Ja jestem tu do niczego niepotrzebna: trzech niewdzięcznych mężczyzn dla których musiałabym gotować i sprzątać? Nie! Nie powtórzę błędu sprzed 9 lat.
Kończyłam już pakowanie piątej walizki, kiedy przyszedł Apollo. Kulejąc, podobnie jak mój mąż Hefajstos i z podbitym okiem. Już otwierałam usta z pytaniem, ale on mi je natychmiast zamknął:
-Tylko bez głupich pytań!
Nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem, ale zrozumiałam, że z wyjazdu na Olimp nici. Usiadłam na jednej z walizek, oparłam się o kolumnę Nautilusa i westchnęłam: pomyślałam o tej imprezie, na którą przyjdę wszyscy oprócz mnie i oprócz tych którzy dali się wciągnąć w tę pozbawioną sensu wojnę– „Tak –postanowiłam -Jutro pogadam o tym z Arnim" i poszłam się położyć. To był naprawdę męczący dzień.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 4 minuty