Nie pamiętasz hasła?Hasło? Kliknij tutaj
Jesienny wieczór, przycmentarna kaplica. Mieszkańcy wsi i rodzina ubrani w żałobne szaty gromadzą się przed ołtarzem. Słychać tylko krakanie wron i zawodzące jęki wiatru. Nikt nie jest w stanie wypowiedzieć, choć jednego słowa, panuje bolesna...
Spowici w leśny mrok , nie widząc nawet najmneijszej dróżki, niezmordowanie przedzieramy się przez splątane chaszcze nieprzebytej kniei. Nagle, sponad koron ponadtysiącletnich drzew wyłania się ponure
pomieszczeniu panował mrok , nierozjaśniony żadnym źródłem światła. Okna zostały zasłonięte, więc nie wpadał przez nie nawet blask księżyca. Z początku wszystko przebiegało pomyślnie. Guślarz, mistrz
zdaje się ze mgła ja atakuje, wsącza się w nią. Przeraża ja chłód, mrok i kontrastująca z nim biel oparów. Opis Żeromskiego jest bardzo sugestywny i działa na wszystkie niemal zmysły. Opowiadanie to
czasu do czasu do czasu przejeżdżający samochód rozświetlał mrok nocy. Nie wie jak długo leżał gdy podeszli do niego punki. - Naziol! - krzyknął któryś z nich. - Dobić naziola! - zaproponował ktoś z
. Moje cieplutkie, „śpiworowe” szczęście nie trwało długo. Nie wiem dokładnie ile czasu później (około paru chwil) obudziłam się. Tym razem było okropnie zimno a przerażający mrok przeszył cały namiot