profil

Lekcje łaciny w "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza i "Lekcji łaciny" Zbigniewa Herberta. Analiza i interpretacja porównawcza

Ostatnia aktualizacja: 2022-06-22
poleca 85% 514 głosów

Zbigniew Herbert

Łacina towarzyszyła ludzkości od czasów antycznych i nawet dziś wciąż odczuwamy jej obecność. Wprawdzie udział tego szlachetnego języka w dzisiejszym świecie jest o wiele mniejszy niż choćby wiek czy dwa temu, ale nadal pozostaje w różnych sferach naszego życia. Na łacinie opiera się cała medycyna, ogromna część terminów prawnych oraz wiele, wiele wyrazów z nowożytnych języków europejskich. Z tej ostatniej kwestii nieraz nie zdajemy sobie nawet sprawy, ponieważ kilkadziesiąt lat temu zaprzestano powszechnego nauczania łaciny w szkołach, zastępując ją językiem angielskim. W niepamięć odeszły traumatyczne przeżycia uczniów usiłujących wyuczyć się skomplikowanej łacińskiej gramatyki.

Stosunek młodzieży do tego antycznego języka był bardzo różny. Postawę lekceważącą zobrazował w „Ferdydurke” Witold Gombrowicz na przykładzie pewnej lekcji, która ma swój początek wraz z wejściem nauczyciela. Jest to niezbyt urodziwy staruszek („z małą purchawką na nosie”). Po wejściu do klasy siada na katedrze i rozpoczyna zajęcia w sposób dla niego typowy – od sprawdzenia zadania domowego. Okazuje się, że żaden z kolejno pytanych (ani Mydlakowski, ani Bobkowski) nie wyuczył się zadanych tłumaczeń Cezara. Zmartwiony profesor próbuje w takim razie pytań na forum klasy, ale i tak postawione zagadnienia nie wzbudzają u uczniów chęci współpracy. Zaczyna więc zachęcać młodzież, opisując w wyrafinowany sposób wagę i znaczenie łacińskich wyrazów i końcówek dla życia młodego człowieka („kształci inteligencję, rozwija intelekt, wyrabia charakter”). To z kolei budzi sprzeciw jednego z chłopców, Gałkiewicza, który stanowczo stwierdza, że obcojęzyczne słowa nie mają na niego dobrego wpływu („Ten ogonek nie wzbogaca mnie!”). Ponadto sprawiają, że się boi oraz wzmagają w nim poczucie niemożności („O, nie mogę, nie mogę!”). Obrazuje to lenistwo uczniów, którzy pomimo strachu przed złymi ocenami nie uczą się w ogóle. Trzecioosobowy narrator tłumaczy to postawą nauczyciela, który pomimo stawiania złych ocen jest łagodny, martwi się o niewiedzę swoich uczniów. Próbuje też zyskać u nich jakiś autorytet („Niech Gałkiewicz zaufa mi.”), ale bez efektów. Stosunek chłopców do profesora – lekceważący i bez poważania - uwidacznia się w zdrobnieniach na początku tekstu („człowieczek”). Wrażenie potęguje komentarz „nauczyciel uroił sobie nowy problem” oraz styl wypowiedzi Gałkiewicza – lekko kpiący, kłótliwy i bezczelny (podkreślony użyciem sformułowania „Tra, la, la, mama, ciocia!”).

Fragment „Ferdydurke” jest mieszanie zbudowany – część pisana jest prozą, a część z podziałem na role. Kompozycja dramatu ma odsunąć na bok nieistotny w kluczowej chwili kłótni „krajobraz” klasy i pozwolić na skoncentrowanie się na wypowiedziach nauczyciela i Gałkiewicza. Groteskowy charakter (poza nietypową budową) tekstu oddaje między innymi użycie obok siebie potocznego („I postawił mu kica”) i wznioślejszego języka („wyzywał, oczekując [...], że wyróżniony godnie odpowie na wyzwanie”). Epitety takie jak „okropnie zmartwiony” czy „powszechne milczenie” oddają atmosferę panującą w pomieszczeniu. Gombrowicz zamieścił w tym fragmencie szczególnie dużo pytań retorycznych, które podkreślają emocje postaci (używa ich zwłaszcza profesor). Mnóstwo jest także wykrzyknień potęgujących ekspresję wypowiedzi bohaterów (nauczyciela i Gałkiewicza). Buntujący się uczeń używa także paralelizmu składniowego („Jak to [...], gdy/kiedy [...]?) i anafor (np. „Ten ogonek...”) co doskonale oddaje wyraz kłótliwości i w pewnym sensie też przedrzeźniania profesora. Emocjonalne zaangażowanie postaci widoczne jest także dzięki powtórzeniom (np. „Niczego! Niczego!”).

Zupełnie inne nastawienie uczniów do nauki łaciny opisał Zbigniew Herbert w „Lekcji łaciny”. Kluczowym elementem zmieniającym nastawienie młodzieży do języka okazuje się być nauczyciel. Od pierwszego spotkania wzbudził on bowiem w podopiecznych respekt. Zaś swoją chłodną postawą („uśmiechał się rzadko [...], natomiast skala jego gniewu była nieporównana w swoim bogactwie i odcieniach”) sprawił, że chłopcy naprawdę się uczyli. Najpierw było im łatwo (pięć deklinacji), potem trudniej (ponieważ poznawali coraz to nowe struktury gramatyczne) i pomimo wielu złych ocen nadal się angażowali. W domu wieszali nad łóżkiem arkusze z wypisanymi końcówkami, a w szkole krzyczeli w chwilach kryzysu, by zaraz potem odczuć jak opuszcza ich strach. Swoją frustrację mogli wyrazić tylko w języku łacińskim –co jest doskonałym przykładem na to, jaka dyscyplina panowała na lekcji. Mimo wszystkich przykrych przejść związanych z gramatyką uczniowie dali się zaciekawić starożytnym Rzymem – jego kulturą i cywilizacją. Widać to w powtarzających się w tekście terminach i wyrażeniach związanych z antycznym krajem („toga obramowana purpurą”, „portyki”, „jowiszowy grom”), które są najlepszym dowodem na to, że opowiadający do dziś pamięta historie przekazane przez nauczyciela. Pod koniec fragmentu zresztą przyznaje on, że „łacina zaczęła wciągać i fascynować”.

Proza Herberta napisana jest bardzo ładnym, literackim językiem. Autor swobodnie przechodzi z narracji pierwszoosobowej w liczbie pojedynczej („pamiętam”, „nie wiem”) do pierwszej osoby liczby mnogiej („staliśmy”, „dla nas”) i na odwrót. Używając tej drugiej możliwości pokazuje jedność klasy pod względem uczuć do łaciny. Oprócz tego fragment jest niemal naszpikowany wyszukanymi porównaniami, takimi jak: „padający jak jowiszowy grom”, „wypisane jak magiczne zaklęcia”, „wspaniałe jak portyki”. Oddają one szacunek mówiącego do starożytnego języka, ale też i respekt do postaci nauczyciela („lustrował nas jak dowódca”). Pojawiają się także epitety – jest ich bardzo niewiele i tylko tyle, ile konieczne było do przedstawienia sytuacji („czerwony ołówek”, „retoryczna tyrada”, „żmudne tłumaczenie”). Można w tekście zauważyć też metafory – „nad mrokami świeciła mocno gwiazda rozumu”.

Oba przedstawienia lekcji bardzo się od siebie różnią. Kontrast ujawnia się na pierwszy rzut oka w formach - pierwszy pisany jest na wpół prozą, na wpół dramatem, podczas gdy drugi ściśle trzyma się samej prozy (nie zawiera nawet dialogów). Z formą związany jest język – mieszany u Gombrowicza i literacki w „Lekcji”. Zupełnie inni są też opisani nauczyciele. W „Ferdydurke” jest nim przyjazny staruszek, który swoją postawą nie jest w stanie wykrzesać z uczniów nawet odrobiny zainteresowania przedmiotem. U Herberta jest to mężczyzna w pełnym tego słowa znaczeniu – „uosobienie męskości”, którego nietrudno było sobie wyobrazić na czele wojsk. Wynikało to również z dyscypliny panującej na lekcjach oraz rzadkiego uśmiechu i częstego gniewu nauczyciela. Różny jest też stosunek uczniów do profesorów i łaciny. U Gombrowicza pojawia się lekceważenie dla „staruszka” i zupełny brak motywacji do nauki. W „Lekcji...” chłopcy patrzą na opiekuna jak na „dowódcę”, a język – pomimo początkowych trudności - w końcu ich urzeka i zaczyna fascynować. Młodzież łączy tylko jedna rzecz – strach przed odpytywaniem. Teksty różnią się też używanymi środkami stylistycznymi – w „Ferdydurke” na pierwszy plan wysuwają się wykrzyknienia i pytania retoryczne, a u Herberta – porównania. Skąd wzięły się tak znaczące rozbieżności w odczuciach dotyczących nauki tych samych rzeczy? Wydaje się, że to nauczyciele najbardziej wpłynęli na stosunek chłopców (czyli być może także samych autorów) do łaciny. Bo któż inny, jak nie nauczyciel, jest w stanie wykształcić pogląd ucznia na dany przedmiot?

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Komentarze (2) Brak komentarzy

Brakuje mi tu bardzo twojej interpretacji, skupiłeś się tylko na przedstawieniu dokładnie tego co znajduje się w tekście. Opisujesz wszystko bardzo szczegółowo, ale gdzie interpretacja. Przecież lekcja łaciny u Gombrowicza daje szerokie pole interpretacji na temat stosunku autora do formy, schematyzacji uczniów w szkole czy absurdu lekcji. Może wynika to z tego, że masz trochę inną treść tematu niż była pierwotnie czyli: "Dwie lekcje łaciny. Porównaj sposoby ich przedstawienia we fragmentach Ferdydurke Witolda Gombrowicza i Lekcji łaciny Zbigniewa Herberta."

Moim zdaniem świetny tekst. Jest wszystko: i analiza i interpretacja i oczywiście porównanie. Ja co prawda mam trochę inny temat ale ten tekst na pewno bardzo mi pomoże w jego napisaniu.

Treść zweryfikowana i sprawdzona

Czas czytania: 6 minut