profil

Halka - St. Moniuszko - Recenzja

poleca 85% 2115 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Stanisław Moniuszko

Recenzja:
„Halka” – Stanisław Moniuszko




6. X. 2005. byłam w Teatrze Wielkim na operze „Halka” Moniuszki. Moniuszko był polskim kompozytorem żyjącym w latach 1819-1872. Ma on na swoim koncie wiele kompozycji. Jednym z najlepiej znanych zbiorów jego utworów jest cykl dwunastu „Śpiewników domowych”, zawierających pieśni (w sumie 268) oparte na motywach ludowych lub utworach poetyckich z epoki, m. in. Mickiewicza, Odyńca i Kraszewskiego. Inne bardziej znane utwory to balety „Na kwaterunku” i „Figle szatana”, operetka „Beata”, kantata „Widmo” oraz opery „Flis”, „Verbum nobile”, „Hrabina”, „Straszny dwór” i „Halka”.
„Halka” jest sztuką czteroaktową. Opowiada o tragicznym losie „Halki” porzuconej przez niewiernego i przewrotnego kochanka. Akcja rozgrywa się pod koniec XVIII wieku. W I akcie w Pałacu i ogrodzie Stolnika (Piotr Nowacki) odbywają się zaręczyny Zosi ( jego córki) i młodego, zubożałego szlachcica Janusza. Dziemba (Robert Dymowski) wznosi toast za młodą parę chwaląc rody Odrowążów i Pomiarów, z których wywodzą się narzeczeni. Podczas ceremonii błogosławieństwa młodej pary przez Janusza słychać śpiew góralki Halki (Wioletta Chodowicz), którą niegdyś uwiódł. Zakłopotanie Janusza Zofia przyjmuje jako odruch zakłopotania, jednak Dziemba i Stolnik są świadomi niezręcznej sytuacji.
Następnie Zofia z ojcem udają się do komnat. Janusz pozostaje i śpiewa piękną arię. Chwilę później rozbrzmiewa pieśń zakochanej Halki, sławna aria „Jako od wichru krzew połamany”. Kochankowie spotykają się w ogrodzie zamkowym, ale w końcu panicz zmusza Halkę do odejścia, wyznaczając spotkanie za miastem. Goście przywołują Janusza, a Stolnik wygłasza kwiecistą orację, dziękując zebranym za przybycie na zaręczyny. Wszyscy tańczą ognistego mazura.
Akcja II aktu rozpoczyna się w alei w ogrodzie Stolnika. Halka powraca pod pałac i nieśmiało zagląda do okien. Nieszczęsna dziewczyna wierzy niezłomnie, że jej „Jaśko pan” wróci do niej i będzie jej wierny. Swoje marzenia wyraża w pięknej arii „Gdyby rannym słonkiem”. Złudzenia rozwiewa góral Jotek (Michał Marzec), który przyszedł z podhalańskiej wioski, aby czuwać nad pokrzywdzoną Halką. Jontek kocha Halkę miłością wierną, lecz beznadziejną. Kiedy Halka dowiaduje się od Jontka o zdradzie przez Janusza z Zofią. Gdy słyszy huczne wiwatowania w rzęsiście oświetlonych komnatach, zrozpaczona rzuca się do pałacowych drzwi. Jej krzyk wywołuje poruszenie wśród ucztujących gości. Nagle do pałacu przychodzą Janusz z zaufanym Dziembą. Janusz stara się nakłonić Halkę do opuszczenia ogrodu i robi wyrzuty Jontkowi, że pozwolił dziewczynie tu przywędrować (Dziemba wykrzykuje „Precz stąd!”). Podochoceni towarzysze Dziemby i Stolnika brutalnie wypędzają chłopskich intruzów.
W akcie III przenosimy się do czasu kilka tygodni po zaręczynach Zofii z Januszem do wsi podhalańskiej, rodowej własności panicza. Jest niedziela, zachód słońca. Przed karczmą stoi gromada górali i góralek. Sygnaturka wzywa na nieszpory. Po nabożeństwie wieśniacy rozmawiają o zbliżającym się ślubie młodego dziedzica. Starsi gawędzą, a młodzież korzysta z niedzielnego odpoczynku i tańczy z zapałem góralskie tańce. Nadchodzi Jontek, prowadząc obłąkaną z miłości i upokorzenia, zrozpaczoną Halkę. Oboje pochodzą z tej samej wioski Janusza. Jontek opowiada zgromadzonym wieśniakom o swym pobycie z Halką w pałacu Stolnika i wypędzeniu ich za bramę. Górale współczują skrzywdzonej dziewczynie. Tymczasem zbliża się orszak ślubny Zofii i Janusza.
Akt IV jest bardzo ściśle powiązany z aktem III. Akcja rozgrywa się na placu przed wiejskim kościółkiem, w którym ma się odbyć ślub Janusza z Zofią. Z gór schodzi Jontek, pełen trwogi o los nieszczęsnej Halki. Również i ją ściąga tu ślub niewiernego kochanka. Dudziarz (Czesław Gałka) wygrywa skoczną melodię. Zasmucony Jontek prosi go jednak o pieśń smętniejszą. Słucha tego na wpół obłąkana Halka. Jontek śpiewa swą słynną arię „Szumią jodły na gór szczycie”, wyrażającą ogrom jego bólu. Przed kościołem rozgrywa się dramat Zofii. Rozpoznaje ona twarz Halki. Pełna rozterki i litości narzeczona Janusza przeżywa swój niepokój. Tymczasem Halka zachwyca się ślubnym welonem Zofii. Zofia idzie do ślubu pełna niepokoju.
Rozpoczyna się obrzęd zaślubin Janusza z Zofią. W kościółku bardzo cicho rozlega się piękna modlitwa "Ojcze z niebios". Oszołomiona ostatnimi wydarzeniami, zrozpaczona Halka śpiewa kołysankę o dzieciątku, które musi pochować w trumience. Nagle zrywa się, aby pomścić swoje nieszczęście. Z płonącą żagwią zbliża się do świątyni, by spalić ją wraz z niewiernym kochankiem. Wsłuchana w pieśń kościelną, zmienia jednak szalony zamiar. Zwycięża w niej miłość do Janusza, któremu nieszczęsna przebacza. Zakłada na głowę skrawek welonu Zofii i wianek z kwiatów polnych, biegnie na urwisty brzeg góry z wodospadem i rzuca się do wody. Z kościółka wybiega Jontek z gromadą górali. Niestety, jest już za późno. Halka utonęła. W drzwiach świątyni pojawia się orszak weselny. Zofia jest zrozpaczona, a Janusz podbiega ku kapliczce do leżącej tam chusty Halki. Załamany Jontek chce zabić Janusza, ale Zofia pada u jego nóg błaga o zmiłowanie. Tragiczna śmierć nieszczęsnej Halki porusza zebranych, wzbudzając gniew górali i skruchę szlachty.
Opera, którą z ogromną chęcią obejrzałam, bardzo mi się podobała. Na początku grały tylko dwa instrumenty, które wprowadziły mnie w nastrój. Potem nawet nie zauważyłam, jak dołączyła cała orkiestra. W całym utworze najbardziej przypadły mi do gustu modlitwa „Ojcze z niebios”, mazur kończący I akt i arie Halki. Modlitwa śpiewana bardzo cicho, czysto i błagalnie. W pewnym momencie nawet zdawało mi się, jakby aktorzy rzeczywiście wznosili modlitwy do Boga. Mazur był bardzo skoczny. Zdaje mi się, że właśnie przy tym utworze wykonując wspaniały układ choreograficzny aktorzy najlepiej pokazali swoje możliwości. Arie Halki ujęły mnie swoim charakterem oraz wykonaniem. Wioletta Chodowicz śpiewała bardzo ekspresywnie, bardzo się angażowała w role. Również bardzo podobał mi się jej głos – ładna barwa, czystość i dobra dykcja.
Na pochwałę zasługuje też główny scenograf – Jadwiga Jarosiewicz. Już na początku I aktu zwróciłam uwagę na świetnie dobraną scenografię i kostiumy. Zmiany wyglądu sceny odbywały się przy zgaszonym świetle i zasłoniętej kurtynie: szybko i cicho.
Wykonawcy (sztab wszystkich ludzi pracujących przy „Halce”) mile zaskoczyli mnie pełnym profesjonalizmem. Wszystko było dopracowane w najmniejszym szczególe, więc nie znalazłam rzeczy, którą mogłabym negatywnie odebrać i ocenić.
Jestem bardzo zadowolona, że miałam okazję być na tak wspaniałej sztuce. Uważam, że jeżeli inne opery, na które będę chodzić, będą tak dobre jak ta, to na każdą kolejną pójdę z jeszcze większą chęcią.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 6 minut