profil

Pewna niezwykła lekcja polskiego widziana okiem reportera

poleca 85% 103 głosów

Treść Grafika
Filmy
Komentarze
Stefan Żeromski

Powrót nadziei? Koniec zakłamania? A może... uświadomienie w sytuacji..?
Czyli Rosjanie i ich zagrywki przeciw polskości wyjaśnione.

Nie dacie wiary! To, co wydarzyło się ostatnio na naszej lekcji języka polskiego było niesamowite! Ja, Marcin Borowski - do tej pory świadomy w swych przekonaniach wobec rusyfikacji w naszej szkole, w Klerykowie po raz pierwszy uświadomiłem sobie, jaki błąd popełniałem dotychczas. W jak wielkim zakłamaniu i paranoi żyłem. Rosyjscy wykonawcy wyroku na naród Polski przysłonili zupełnie moje oczy. Ta sytuacja diametralnie zmieniła podczas pewnej lekcji języka polskiego. Niby nic... weszliśmy z chłopakami do sali, profesor Sztetter kazał wypakować przybory i zaczął swój jakże nudny wykład. Większość obecnych osób nie wykazało zainteresowania lekcją. Nauczyciel wybrał jednego z uczniów, prosząc go o przetłumaczenie wiersza Czajkowskiego pt. ?Pająk?. Ów wybraniec, który bardzo niechętnie podszedł do wyznaczonego zadania oznajmił, iż mamy nowego kolegę w klasie.
Wtem wszystkie spojrzenia trafiły na człowieka krępej budowy, który jak się potem okazało nazywał się Bernard Zygier. Pan Sztetter momentalnie zwrócił uwagę na chłopca. Ten zaczął powoli opowiadać swoją historię. Okazało się, że został on wydalony z poprzedniego gimnazjum w Warszawie za działalność narodowościowo-wyzwoleńczą. Profesor zainteresował się jego osobą i pytał go o niewiele znaczące fakty. Kiedy dowiedział się wystarczająco dużo kazał mu wykonać polecenie, któremu nie sprostał poprzedni uczeń. Ten bez wahania podszedł do tablicy i dokonał rozbioru. Polonista docenił pracę Bernarda i zastanawiając się nad odpowiednim stopniem, poprosił dodatkowo o wyrecytowanie dowolnego wiersza. Wszyscy czekaliśmy w skupieniu na to, co powie nowy, szkolny kolega. Co powie? Co on powie..? Takie zdania można było śmiało wyczytać z ust praktycznie wszystkich mych rówieśników. Między nauczycielem, a Zygierem wywiązała się nie lada dyskusja na tematy czysto polonistyczne. Wszyscy z zapartym tchem słuchaliśmy tego, co kolejno mówili. Kiedy padło słowo ?Mickiewicz? nauczyciel zbladł, rozejrzał się po klasie, zerknął na drzwi i nakazał je zamknąć. Po chwili zastanowienia zaczęła się recytacja. Chwilę potem zorientowaliśmy się, że dziełem, które wygłasza Bernard Zygier jest ?Reduta Ordona?. Sposób, w jaki recytował on owy wiersz na zawsze zapadnie wielu z obecnych na tejże sali w pamięci. To było niesamowite przeżycie! Właśnie wtedy przełamała się bariera, która dzieliła mnie, Marcina Borowicza od polskości, od walki o swój kraj i swe tradycje. Nawet profesor Sztetter tak się wzruszył, iż na jego twarzy można było zauważyć pojedyncze łzy. Tak, dotąd zakłamanie, które było sukcesywnie przekazywane przez moich rosyjskich przełożonych docierało do mnie, a nawet zacierało ślady polskości. Od tej chwili postanowiłem walczyć o swoją narodowość, a moja świadomość narodowa w końcu była tam, gdzie być powinna. To niewiarygodne, jak w ciągu kilku chwil jedno wydarzenie potrafi zmienić bieg naszego życia... Bernard Zygier, na początku wydawać się mogło zwykły chłopak - taki jak wielu innych - był wielkim patriotą myślącym tylko i wyłącznie o tym, w jaki sposób pomóc naszemu krajowi - nam samym. Cała ta sytuacja i sposób w jaki przemówił do nas Bernard, skłoniła wszystkich do refleksji ? na tematy przeróżne, ale przede wszystkim na to, czy jesteśmy godni nazywać się ?Polakami?... Dzięki temu zajściu, Zygier - choć nieświadomie ? przyczynił się do powrotu świadomości narodowej u wielu z nas, a przede wszystkim u mnie - za to będę mu serdecznie wdzięczny, a tenże dzień zapamiętam do końca swego życia...

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 3 minuty