profil

Baśń o dwóch śmiałkach, którzy zapoczątkowali podbój kosmosu.

poleca 86% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Dawno, dawno temu, za lasami, za górami, za siedmioma rzekami mieszkało dwóch przyjaciół, Mieszek oraz Władek. Obaj mieli po dwadzieścia siedem lat i mieszkali w starej chacie przy ujściu rzeki Nim. Postacie te cechowały się wielką mądrością oraz nadprzyrodzonymi mocami. Mieszek, potrafił robić z wodą oraz powietrzem tak naprawdę wszystko, natomiast źródłem energii Władka była ziemia oraz ogień. Przyjaciele wzbijali się wysoko w powietrze, lecąc nad wioskami sprawdzali czy nie dzieje się nic niepowołanego. Tak im mijał czas, strzegli dobra, ratowali ludzi, starli się pomagać biedakom.

Po dwudziestu siedmiu latach ich życia, stało się coś nieprawdopodobnego. ?Z nieba?, jak to określił Mieszek spadł wielki meteor. Było to wielkie wydarzenie, nikt nie widział jak to się mogło stać. Ciekawi życia koledzy postanowili to sprawdzić. Przez następne lata próbowali skonstruować maszynę, która pozwoliłaby im wzbić się w niebo. Pierw skonstruowali wielkie skrzydła z orlich piór, posklejanych woskiem. Pomysł ten nie uchodził za najlepszy, gdyż mimo samych mocy latania chłopców nie mogli przebić się poza grawitację Ziemi. Następnie próbowali wynalazków zwanych dziś samolotem, ale i ten nie mógł przebić się poza grawitację. Chłopcy długo się głowili by wymyślić coś dużo szybszego niż samolot a zarazem dużo mniejszego. Na obmyślaniu planu zajęło im pięć długich lat, poczym Władka naszła pewna myśl, która zapoczątkowała dalszy rozwój podbicia kosmosu. Władek postanowił zbudować wysoką daleko aż po chmury konstrukcję aby móc się rozpędzić z większą mocą. Następne dwa lata minęły im na rozbudowaniu wysokiego budynku, z którego mieliby się wzbić w powietrze z odpowiednią mocą aby móc przebić się przez pole grawitacji ziemskiej. Budowa ogromnego rusztowania została zakończona. Chłopcom brakowało tylko pomysłu na mocne przyspieszenie. Szybko na myśl Mieszka przyszło zbudowanie katapulty. Raz, dwa się z tym rozprawili i już byli gotowi do sprawdzenia skąd się u licha wziął nagle wielki głaz, spadający z góry. Pewnego pięknego dnia, gdy słoneczko odbijało się blaskiem w tafli rzeki, przyjaciele uszykowali się już do wielkiej wyprawy. Jeszcze tego samego dnia, wypuszczając się z niezwykłej katapulty przedarli się przez parzącą grawitacje. Znaleźli się u wejścia do nowego świata, nieznanego nikomu wcześniej. Byli zafascynowani, zupełnie zapomnieli o wszystkim. Dryfowali tak w kosmosie w nieskończoność, podziwiając Ziemię oraz piękna niepowtarzalnego świata, nie mogąc jednak znaleźć się z powrotem na Ziemi z powodu stanu nieważkości i braku tarcia?
Nikt nie wie jak długo tam żyli, może jeszcze są tam do dziś? Nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie. Zachłanność ich straciła. Zanim wypuścili się w kosmos byli wiele razy ostrzegani przed ogromnym ryzykiem i zbyt szybkim podjęciem decyzji. Młodzi roztrzepani chłopcy, niestety mimo swojej wielkiej mądrości i swoich niezmiennych teorii, nie posłuchali rad oraz wskazówek innych, kończąc marnie. Ich teoria na temat wystrzelenia się z katapulty z ?schodów do nieba? była jeszcze przez wieki udoskonalana, a i nierozwaga i umiejętność słuchania do dziś jest w szkołach niezmiernie wpajana dzieciom.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 2 minuty