"W ŻYCIU OTRZYMUJESZ TO, O CZYM POMYSLISZ, PRZCIĄGASZ TO, CZEGO SIĘ OBAWIASZ, UTRWALASZ TO, Z CZYM WALCZYSZ I DOŚWIADCZASZ TO, CO WYBIERASZ"
Dzisiaj, kiedy rano wstałam, pomyslałam, że dobrze by bylo wybrać się do kina na komedię po tytulem Lejdis. Po chwili jednak mój dobry humor prysł - obawiałam się niezapowiedzianej kartkowki z historii. Niestety, mimo mojej niechęci trzeba bylo wybrac sie do szkoły.
W czasie drogi do niej spotkalam koleżanki, z którymi przebylam dość trudną trasę, ponieważ akurat była odwilż. Po przebraniu się w szatni, szybko popędziłysmy do klasy, bo i tak bylysmy juz spóźnione. Pani od fizyki była na nas zła i zapytala moje koleżanki, dostały nie za dobre oceny. Nastepna lekcją była biologia, na której cały czas uczyłam sie do konkursu i rozwiązywałam dużo bardzo trudnych testów, co pewnie wyszło mi na dobre. Pani byla zadowolona z mjej wiedzy, ale i tak zadała mi "ogrom" pracy na weekend. Na przerwie spostkałam moją przyjaciółkę, która jak zawsze miała problemy "sercowe". Po raz kolejny opowiadała mi o tym, dlaczego zerwała ze swoim chłopakiem, po czym znowu do niego wróciła. Na końcu definitywnie obiecała, że nie będzie mi o tych wszystkich, w sumie nudnych, bo prostych do przewidzenia rzeczach więcej opowiadać. Po wyczerpujących refleksjach "paply" nadchodzila geografia, jeden z dwóch nielubianych przeze mnie przedmiotów, mieliśmy poznać nowa nauczycielke. Pani byla calkiem miłam, nie pytala, ale na lekcji, jak zawsze było zbyt głosno i moja głowa znowu ledwo to wytrzymała. Nareszcie nadeszla przerwa, na której "zżerały" mnie nerwy przed następna lekcją. Dzwonek i humor pana od historii nie zapowiadał przyjemnych wiadomości. Od razu, gdy tylko zajęlismy miejsca, stało się, napisaliśmy kastkowkę, która oczywiście okazala się dość prosta, ale jak to ja, nigdy w siebie nie wierzę. Dopiero po niej zaczęło sie na dobre. Najpierw "bura" za nasze zachowanie i "pyskowanie" nauczycielom, a poźniej reszta lekcji spędzona na odpytywaniu. Kolejna przerwa byla przyjemna. Spotkałam moja przyjaciołkę Elę i siostre Gosię siedzące przed klasą od chemii. byly troche przygnebione dlatego zaproponowalam im kino, podczas którego wszystko obgadamy. Nastepne lekcje przebiegaly juz bez większych "rewelacji". W końcu ostatni dzwonek, szatnia i do domu! Jak nigdy szłam dość długo, później odgrzałam obiad, zjadłam i zasiadłam do lekcji. Nie odrobilam wszystkich, jak zawsze w piatek to bywa, ale za to poszłysmy z Gosią po Ele. Pospacerowałyśmy sobie jeszcze trochę po mieście (nienawidzę tego) i w końcu dotarłysmy do upragninego kina. Film był zaskakująco dobry, lecz po wyjściu z sali zobaczyłyśmy Jego i każda w myslach "To znowu On, skąd on wie, gdzie i kiedy ona jest?" No nic, to była tylko chlopak, ltóremu strasznie i od długiego czasu podoba się moja siostra. Oczywiście musiał nas, a raczej ją odprowadzić i kolejny raz zmusil mnie do tego, że czułam się jak przyzwoitka. Gdy dotarłysmy do domu, nie pozostawalo niec innego jak umyć się i do łóżka, ale codzienne pogaduchy z siostra musiały się odbyć. Położyłysmy sie kolo pierwsezj.
Dzisiejszy dzień był bardzo wyczerpujący, męczący, ale zarazem szczęśliwy. Mam nadzieję, że jutrzejszy będzie podobny