profil

"Odkryć swoje powołanie" - fragment pamiętnika Maćka Friedka (na podstawie książki Paulo Coelho "Piąta góra")

poleca 85% 102 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Niedziela 23.03.2059 r. godzina ok. 12:40
Dziś do naszego biura detektywistycznego zgłosił się pewien człowiek, mówiący z dziwnym akcentem, a zdania jego były jakby zbudowane z samych archaizmów. Zlecił nam sprawę szpiegowania niejakiego Eliasza, ponieważ pragnie wiedzieć, jaki cel w życiu ma ten człowiek i do czego dąży. Wypytując o szczegóły dowiedzieliśmy się razem Marzeną Fliegel, że ów mężczyzna mieszka w Gaaladzie w Izraelu. Dobrze, że niedawno z firmy wysyłkowej przysłali nam wehikuł czasu, bo nie wiem, jakbym poradził sobie z tym zadaniem, a to właśnie mnie wydelegowali w tą podróż. A propos, muszę się jeszcze spakować, a jutro będę już daleko. A może... dawno?

Sobota rano ok. 870 r.p.n.e.
Twarde lądowanie. Spadłem prosto na głowę, obok jakiejś dziwnej szopy. Wiedziałem jednak, że nie mogę się zbyt ujawniać, bo z tego co mówił ten sędziwy mędrzec, to właśnie tu zaczyna się moja misja. Isotonie, za chwilę ujrzałem dwie postacie ? owego Eliasza i niejakiego lewitę. Przysłuchiwałem się ich rozmowie. Rozmawiali o Bogu, lecz nie tylko o nim. Po jakimś czasie wiedziałem już wiele ? dlaczego się tu znaleźli, kim właściwie są i co zamierzają zrobić. Oboje byli prześladowaniami przez Fenicjankę królową Jezabel, która zasiadłszy na tronie izraelskim zastąpiła kult Pana Jahwe kultem bogów fenickich, a wierzycieli Pana bezlitośnie morduje. Już po pierwszym dniu stwierdzam, że Eliasz jest człowiekiem naprawdę wielkiej wiary, który woli umrzeć z Bogiem w sercu, niż tak jak inni prorocy z powodu braku wiary i dla zysku dać się przekupić Jezabel. A właśnie prorocy ? Eliasz jest jednym z nich, opowiadał o tym w szopie, jak pierwszy raz zobaczył anioła i że aż do dziś ma wsparcie z niebios w trudnych chwilach.

Dwa dni później, około południa
Eliasz przestał ukrywać się w stajni. Rano widziałem zaskakującą scenę ? do warsztatu stolarskiego, w którym pracował wszedł żołnież, ponieważ miał nakaz zabicia Izraelity. Jednak chybił i zabił lewitę. Ale nie to było dziwne, jak raczej ten spokój, jaki malował się w jego oczach, choć stał w obliczu śmierci i łuku napiętego ze strzałą skierowaną w serce. Jednak żołnież wyszedł i nie dodkonał mordu, jak mu nakazano. Wtedy zobaczyłem, jak ten człowiek cieszy się, że żyje. A więc jego mina była po prostu cichym czekaniem na śmierć, ale nie zgodą na nią. W chwilę spakował się i wyszedł. Ja skulony siedziałem pod oknem i przyglądałem się tej sytuacji, a w pięć minut po jego wyjściu poszedłem jego śladem.

Kilka godzin później.
Długo szliśmy jakimiś zarośniętymi scieżkami, aż dotarliśmy do potoku. Gdy zapadła noc, Eliasz rozmawiał sam z sobą ? w normalnych warunkach XXI wieku uznałym go za wariata, ale wiem, że jest teraz bardzo samotny, a ja mimo szczerych chęci nie mogłem się ujawinić, choć to zapewne ułatwiłoby mi zadanie. Dużo mówił, rozmyślał. Rozmawiał o Bogu, o swoim przeznaczeniu... No właśnie, jakie jest jego przeznaczenie? Przecież tego właśnie mam się dowiedzieć. Mówił o swoim proroctwie, zastanawiał się, czy to jest właśnie to, czego pragnie Pan. Nie wiedział, wahał się. Znalazł sobie współtowarzysza ? kruka, z którym prowadził konwersacje, dyskutował, przekomarzał się... Chyba było mu lepiej.

Chyba ze trzy dni później.
Powoli tracę rachubę, nawet nie wiem, ile tu jestem. Zapomniałem, że to nie XXI wiek, tu nie ma kalendarza, ani zegarka. Moja misja nie polega przecież na tym, żeby krzewić nowoczesne technologie. Po kilku niezbyt męczących dniach wędrówki (może trochę nudnych, bo nawet nie ma się do kogo odezwać, a sam nie mam przywileju takiego jak Eliasz, że mogę rozmawiać sam z sobą) dotarliśmy do miasta, jak się później dowiedziałem do Sarepty, ale mieszkańcy nazywają je Abkar. To bardzo dziwne w tej epoce ? tyle tych nazw, każdy i tak mówi po swojemu, ale niech zostanie ? Abkar. W tymże mieście mój towarzysz spotkał wdowę, którą prosił o jedzenie obiecując na świętośc jego Pana Izraela, że odtąd baryłka z oliwą i dzban z mąką w jej domu nie wyczerpią się. Zamieszkał u niej, obiecując służbę, a wdowa mimo uporu, jaki malował się na jej twarzy, przyjęła go pod swój dach.

Po tygondniu.
Nic nie pisałem, bo w sumie nic nowego się nie wydarzyło. Mogę jednak stwierdzić, że mimo oddmiennych poglądów i stylu życia tych ludzi jedno pozostaje niezmienne ? plotki. Oczywiście ludziom nie umnkął fakt, że do kobiety wprowadził się Eliasz i zaczęły się wielkie ploty, że to na pewno jej nowy kochanek i że nie zachowuje żałoby po mężu.

Dwa dni później
Oni dużo rozmawiają, zawsze przysłuchuję się ich rozmową, bo taką mam pracę. Naprawdę patrząc na Eliasza, słuchając jego słów chciałoby się rzec, że nie ma drugiego człowieka o tak wielkiej wiarze. Bóg... Widzi w nim wszystko. Może i to zabrzmiało dość dziwnie, ale nie jest w niego zapatrzony. Właśnie ten jego fenomen polega na tym, że nie jest jakimś świętoszkiem, fanatykiem religijnym, czy kimś w tym stylu, tylko zwykłym człowiekiem, który kocha swoją religię. To naprawdę fenomenalne!

Po bardzo długim czasie.
Długo nie pisałem, bo mój Izraelita poznaje wielu ludzi i nie mam czasu pisać. Może po powrocie spiszę moje wspomnienia w jakiejś książce. Jednak nie o tym chciałem pisać. Ni z tąd ni z owąd zachorował Syn Wdowy i boję się, że mogą być z tego problemy, bo ludzi tutaj są bardzo zabobonni i zacofani (co niestety trzeba im wybaczyć...) i przypisali to obecności obcego w jej domu oraz zdążyli przepowiedzieć przyszłość, że zapewne prorok ściągnie na nich gniew bogów mieszkających na Piątej Górze.
Pewnego wieczora.
Stan chłopca się pogorszył. Boję się, co będzie, gdy umrze. Kobieta tak ufa Eliaszowi, pokłada w nim nadzieję i wierzy, że jego Bóg uzdrowi jej syna, jak sprawił pierwszy cud.

W nocy.
Syn wdowy zmarł. Była zrozpaczona, lecz nie wiedziałem, kogo jest mi bardziej żal - jej, czy Eliasza, który nie wiedział, jak reagować na to, jak go obwiniała za to. Trwało to może ze trzy kwadranse, aż nie zbiegli się sąsiedzi. Jeszcze tej nocy odbył się sąd nad Izraelitą. Kapłan skazał go na śmierć, lecz najpierw kazał mu iść na szczyt Piątej Góry prosić bogów o przebaczenie. Ten dzień stał się przełomowy dla jego wiary, a także dla mojego śledztwa. Widziałem, jak walczy w sobie, jak zastanawia się, czy nie jest tak, jak mówią Ci ludzie, że zesłał na ich kraj nieszczęście. Trwożył się przed Bogiem Swoim Jedynym, dlatego jego wiara nie została zachwiana. Pojawiły się w moim śledztwie wreszcie pierwsze poszlaki, pierwsze tezy na odpowiedź pytania, którego szukam: Jakie jest powołanie Eliasza? Wiara, nadzieja i miłość. A z nich zaś najważniejsza jest miłość.

Dwa dni później.
Niesamowite!! Syn wdowy wyzdrowiał, bo Pan tego chciał, a Eliasz wykazał się swoją wiarą. Wczorajszej nocy prorok udał się na szczyt Piątej Góry, jak kazał mu kapłan. Sam widziałem, tam był Anioł Pański, a Eliasz z nim rozmawiał. Ale zacznijmy od początku... Nadal jestem zbyt podniecony, żeby o tym pisać...

Za jakiś czas ? gdy trochę ochłonąłem.
A więc teraz mogę napisać o tym, co widziałem. Zaczynając od początku, to sam bałem się wejść na Górę za Eliaszem, ale będąc blisko niego, nie bałem się. Szliśmy prze jakiś czas, aż do pewnego momentu, kiedy to ukazał nam się Anioł Pański. To naprawdę niesamowite, byłem świadkiem cudu, obiawienia Bożego. Nie wiem, co mówił, pamiętam tylko jego ostatnie słowa, w których nakazał Izraelicie iść do domu wdowy i błagać po trzykroć o ozdrowienie syna, a za trzecim razem Pan go wysłucha. On był całkowicie napełniony wiarą, nie było w nim cienia nieufności, że gdy po trzykroć zawoła imienia Pana on nie uczyni cudu. Tego nie da się opisać. Wiara... jak mało dla nas znaczy te pojęcie w dzisiejszym świecie. A dzięki niej można przysłowiowo góry przenosić. Ja musiałem pojechać aż tak daleko i tak dawno być, żeby zrozumieć istotę życia człowieka, który został stworzony ?w nadziei na wierną miłość?. Inne uczucia są również piękne, jak miłość, przyjaźń i wspólne zaufanie. Ale badając ich genezę, a może raczej powód ich tworzenia się w umyśle człowieka zawsze dojdziemy do tych samych punktów początkowych, jakimi są podstawy wiary chrześcijańskiej zawarte w Dekalogu.

Dwa miesiące później.
Dawno nic nie pisałem, ale powodów było wiele, a głównym był brak papieru, który w tych czasach nie jest jeszcze znany, a więc musiałem radzić sobie sam i zdobyłem kawałek papirusu, który leżał bezpańsko przy drodze.
W życiu miasta, a również życiu Wdowy, jej Syna i Eliasza zaszły wielkie zmiany. Po uzdrowieniu chłopca prorok zyskał w mieście pewien autoytet, liczono się z jego zdaniem i wprowadzono poniekąd do kręgów ludzi zarządzających państwem. I tu zaczynają się problemy, ponieważ wojska asyryjskie oblegały miasto z wszystkich stron. Chcieli oni zaatakować nie samo miasto, ale miasta położone dalej, do których dostęp jednak mogliby mieć tylko dopiero po przejściu przez Abkar. Nikt nie chce wojny, ale kapłan chce do niej za wszelką cenę doprowadzić. Za dużo zamieszania z tym wszystkim, a ja sam nie wszytsko rozumiem. Trudny język, w dodatku tyle tych archaizmów, których mój podręczny słownik nie zawiera. Wiem tyle ? kapłan i wojsko chcą wojny, a ludzie i kupcy pragną pokoju.

Nad ranem
Stało się coś strasznego. Asyryjczycy zaatakowali w nocy, jak bandyci, jak zbrodniarze wdzierając się do miasta wyrywając i niszcząc wszystko, co spotkają na swej drodze. Dom wdowy się zawalił, a ona sama zginęła pod gruzami. Uratował się jej syn, lecz Eliasz był zrozpaczony. Nie wiedział dosłownie, co się z nim dzieje, dlaczego Bóg go znów tak ukarał, dlaczego właśnie jego.

Dwa dni później.
Nie wiem, co się stało, ale wehikuł przeniósł mnie do mojego mieszkania. Tak po prostu spałem i nie obudziłem sie w krzakach blisko domu Wdowy, tylko we własnym łóżku. Wiele dziś myślałem nad tym, co tam widziałem, jakie doświadczenia przywiozłem. Wiele, wiele... Ale to chyba jednak zbyt mało, żeby zrozumieć fenomen Boga, Pana Naszego...

Raport

Jak odkryć swoje powołanie? Jak szukać drogi, tej prawdziwej, którą należy podążać przez życie? Jakimi wartościami się kierować? Nikt z nas nigdy nie odgadnie, dopóki nie pozna sam siebie i nie spojrzy w głębie swojego życia. Czy jednak jest coś takiego, co jest ponadczasowe, dlaczego warto żyć, a poprzez to odnaleźć swoje powołanie? Uważam, że tak, a tymi wartościami są wiara, nadzieja i miłość.
Sądzę, że życie Eliasza jest jedną wielką metaforą, tak jak i cała książka Paulo Coelho dodająca czytającemu sił w przeżywaniu swojej własnej, krętej i wyboistej drogi przez życie. Opowieść o Eliaszu, którą przeżywałam razem z nim, kiedy ją czytałam niesie w sobie głęboką mądrość, trafiając nie do rozumu lecz do serc. Czasem próżność lub pycha każą nam wierzyć, że wszystko od nas zależy. Ale kiedy spada na nas nieszczęście, zawsze myślimy, że na nie nie zasłużyliśmy, że wpadliśmy w pułapkę. Eliasz kłócił się z Bogiem, Ale i odkrywa, że każda tragedia, która wtargnęła znienacka w życie człowieka, nie jest wcale karą, a jedynie wyzwaniem, próbą, której każdy musi stawić czoła....

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 10 minut