profil

"Kto ty jesteś człowieku? Zbrodniarz czy bohater?" – Portret psychologiczny Raskolnikowa.

poleca 85% 144 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Każdy człowiek jest oceniany przez innych ludzi poprzez pryzmat czynów, których się dopuścił. Jednakże prawdą jest też, że jak wielu mamy „obserwatorów” danej postaci tak wiele może być o niej sądów. Każdy z nas na swój własny sposób odbiera kogoś innego i według własnego indywidualnego systemu wartości ustosunkowuje się do osoby z najbliższego otoczenia czy też do danego bohatera literackiego. Nieraz nasze opinia o jakiejś postaci nie jest obiektywna, ponieważ gdy nabierzemy do kogoś chociaż odrobinę sympatii to czasami staramy się usprawiedliwiać a nawet „przymykać oczy” na niektóre niezbyt chwalebne czyny tej osoby.

W powieści psychologicznej Fiodora Dostojewskiego poznajemy postać – Rodiona Raskolnikowa, który z całą pewnością dopuścił się niecnego czynu. Oczywiście większość ludzi bez chwili namysłu uznałaby go za zbrodniarza, lecz są i tacy, którzy z różnych przyczyn – chociażby z litości nad jego ciężkim życiem, czy też może sympatii do niego, zaczęliby usprawiedliwiać jego występek a może nawet uznaliby go za bohatera.

Rodion Raskolnikow był dwudziestotrzyletnim byłym studentem prawa. Niestety z powodu trudnej sytuacji finansowej musiał zrezygnować z nauki. Był on bardzo biedny. Mieszkał w jednym z najnędzniejszych zaułków Petersburga, a zobaczywszy jego pokój aż trudno było uwierzyć, iż znajdzie się ktoś, kto wynajmie taki „lokal”. „Był tak nędznie ubrany, że ktoś inny na jego miejscu, nawet przyzwyczajony do tego, krępowałby się w biały dzień wychodzić na ulicę w takich łachmanach.”

Doprowadzony do skrajnej biedy zaczął się zastanawiać nad poszukiwaniem wyjścia z tak trudnej sytuacji. W zamordowaniu lichwiarki Alony Iwanowej i zrabowaniu jej pieniędzy upatrywał jedynego sposobu na rozwiązanie swoich problemów. Ponad trzy miesiące planował zbrodnię. Z zimną krwią analizował każdy szczegół. Był niezmiernie dokładny, krok po kroku zastanawiał się nad każdym detalem. Każdy element był niezmiernie istotny. Nawet to, skąd zdobędzie siekierę i gdzie ją ukryje przed jak i po zbrodni przemyślał wiele razy. Chciał aby cały jego plan został idealnie wykonany, by wszystko było wypełnione perfekcyjnie, tak jak to sobie zaplanował. Nie brał pod uwagę, że coś mogłoby się nie powieść. Nie dopuszczał do siebie myśli o niepowodzeniu. Był przekonany o sile swojego charakteru i nawet nie przyszło mu na myśl, że najzwyczajniej w świecie nie będzie w stanie wziąć na siebie „ciężaru” zbrodni, że nie podoła zadaniu.

Jego plan nabrał bardziej realnych kształtów po tym jak pewnego dnia będąc w „restauracji” usłyszał rozmowę dwojga młodych ludzi. Przysłuchiwał się ich rozważaniom o zamordowaniu tej samej osoby, o której i on rozmyślał. „Dlaczego właśnie teraz wysłuchał takiej rozmowy i takiego właśnie rozumowania, kiedy w jego własnej głowie powstały takie same myśli? (...) Owa nic nie znacząca rozmowa w szynku wywarła nadzwyczajny wpływ na niego samego i na dalszy rozwój wypadków, jak gdyby istotnie działało tu jakieś fatum...”

Takim właśnie sposobem uaktywniła się „w” Raskolnikowie jakaś siła wewnętrzna i sprawiła, że nie stał on już o krok od zbrodni, lecz był w stu procentach pewien, że to zrobi.

Swój czyn tłumaczył tym, że jemu pieniądze lichwiarki są bardziej potrzebne niż jej samej. Łudził się, że dzięki nim jego życie uległoby diametralnej zmianie. Mógłby ukończyć studia, być może zmienić miejsce zamieszkania, kupić nowe ubranie – już nikt więcej nie żartowałby sobie z jego kapelusza, po prostu żyć godniej. Pomógłby też matce i siostrze, z którymi był bardzo związany emocjonalnie. Były one dla niego wszystkim. Obie bardzo pragnęły by Rodion ukończył prawo, wierzyły, iż dzięki temu zapewniłby im lepszy byt. Raskolnikow nie chciał ich zawieść. Bardzo chciał się im odwdzięczyć za wszystko co dla niego zrobiły.

Pamiętnego dnia wieczorem gdy szedł by wykonać zamierzone zadanie nie zachowywał się już tak jak wtedy gdy planował morderstwo, czy tak jak wtedy gdy usłyszał swoje własne myśli wypowiadane na glos przez kogoś zupełnie innego. Nie było to już tylko i wyłącznie ogromne poruszenie. Rodion był tak jakby w swego rodzaju „transie”. To już właśnie wtedy emocje powoli zaczynały brać górę nad „zimną krwią”. Z czasem odczuwał coraz to większy i większy strach, nawet po tym jak zabił – czyli miał już trudniejszy „element programu” za sobą, sytuacja coraz bardziej wymykała mu się z pod kontroli. Zapomniał nawet zamknąć drzwi do mieszkania i ten ogromny błąd kosztował go popełnieniem morderstwa, kolejnej zbrodni – tym razem w afekcie. Jego drugą ofiarą padła siostra lichwiarki – Lizawieta Iwanowa. Wpadł w popłoch. Nie był już niemal zupełnie świadomy tego co robi. Momentami miał nawet ochotę zostawić „to wszystko” i uciec. „Szczególne uczucie obrzydzenia potęgowało się w nim z minuty na minutę. (...)Powoli zaczęło opanowywać go jakieś dziwne roztargnienie czy zaduma (...), chwilami tracił świadomość.”

Raskolnikow nie zrealizował swojego planu tak jak miał go zrealizować. Był po prostu zbyt słaby psychicznie. Pod wpływem ogromnego stresu zaczął popełniać błędy. Zdenerwowanie i przerażenie spowodowały, iż nie wypełnił należycie „swojego zadania”. Można nawet powiedzieć, że miesiące przygotowań do zbrodni poszły na marne. Rodion okazał się zwykłym śmiertelnikiem, a nie nadczłowiekiem za, którego się uważał. Jeszcze przed popełnieniem zbrodni Raskolikow miał sen – śniło mu się coś co widział jako dziecko, śnili mu się ludzie, którzy zabijali słabą kobyłę tylko dlatego, że nie mogła ona podołać temu, czego od niej wymagali. Sen ten symbolizował śmierć niewinnej osoby, kogoś kto nie może się bronić.

Z powodu popełnionych błędów został niemalże złapany jeszcze przed dokończeniem „realizacji” swojego planu. Tylko i wyłącznie cudem wydostał się niezauważony z mieszkania, w którym dopuścił się dwóch zbrodni.

Z całą pewnością zbrodnia „przerosła” go. Nie podołał jej. Jeszcze tego samego wieczoru zapadł w chorobę, chorobę o podłożu psychicznym. „W pierwszej chwili przekonany był, że dostaje obłędu. Przeszedł go zimny dreszcz, ale dreszcz ten spowodowany był również gorączką, która zaczęła go trawić jeszcze we śnie (...) Nie była to zupełna utrata przytomności, był to stan gorączkowy, z maligną i częściową utratą przytomności.”

Zbrodnia a raczej jej skutki, które odbiły się na jego zdrowiu psychicznym, zrujnowały mu życie. Nieustanny strach przed tym, że wyjdzie na jaw kto jest mordercą nie dawał mu chwili wytchnienia. Ciągłe rozmyślania o tym na jakim etapie jest śledztwo niezmiernie rzadko go opuszczały. Raskolnikow był święcie przekonany, że niemal wszyscy otaczający go ludzie wiedzą o jego winie. Obsesja, iż każda rozmawiająca z nim osoba dawno odkryła kto jest prawdziwym mordercą i, że dokładnie analizuje wypowiadane przez niego słowa, sprawiała, iż sam powoli „się zdradzał”.

W pewnym momencie czytelnik dochodzi do wniosku, że cała zbrodnia, której dopuścił się główny bohater nie miała sensu. W dużym stopniu dokładne wypełnienie planu oraz trzymanie się szczegółów decydowały o powodzeniu całości. Poza tym głównym celem morderstwa było zdobycie pieniędzy i zainwestowanie ich w określony sposób. Co najważniejsze mowa była tylko i wyłącznie o jednej zbrodni. Cóż z tego, iż Raskolnikow wykazał się niezwykłą inteligencją planując „rozwiązanie swoich problemów” i wymyślając alibi skoro nie dość, że wpadł w popłoch i nie był w stanie logicznie myśleć i realizować „zadania” to w dodatku dopuścił się drugiego nie planowanego morderstwa.

Zrabowanych pieniędzy również nie wykorzystał w taki sposób, jaki miał to zrobić. Wyrzuty sumienia, bujna wyobraźnia i obsesje spowodowały, że z wielkim przerażeniem ukrył je pod kamieniem leżącym na skwerku przed budynkiem mieszkalnym.

Teoria, której się trzymał próbując znaleźć usprawiedliwienie przed samym sobą dla swego nikczemnego występku głosiła, że ludzie na całym świecie dzielą się na dwie grupy - warstwę niższą: nikomu nie potrzebne, głupie i nic nie rozumiejące wszy (np. lichwiarka), które dla dobra świata trzeba usuwać oraz grupę tę do, której przynależnym czuł się Raskolnikow, czyli warstwę wyższą: nadludzi, mających prawo do zabijania wesz. Widać, że miała na niego wpływ filozofia Nietzsche’go.

Niestety nic nie było wstanie zagłuszyć jego sumienia, żadna teoria, żadne usprawiedliwienie. Nawet Sonia przed, którą sam przyznał się do tego co zrobił nie potrafiła mu pomóc. Nie poskutkowało także czytanie Biblii.

Tylko i wyłącznie odbycie kary mogło w pewnym sensie oczyścić go z winy. Rodion sam przyznał się i oddał w ręce sprawiedliwości. Przed sądem nie tłumaczył się, nie prosił o złagodzenie wyroku. Wierzył, że płacąc „wysoką cenę” za to czego się dopuścił pozbędzie się, nie pozwalających mu normalnie żyć, wyrzutów sumienia.

Bez wątpienia Rodiona Raskolnikowa powinniśmy nazwać zbrodniarzem a nie bohaterem. Nikt nie ma prawa odbierać życia drugiemu człowiekowi, a każdy kto to zrobi na pewno zapłaci za to, chociażby wyrzutami sumienia. W przypadku głównego bohatera powieści pt. „Zbrodnia i kara” tylko odbycie kary dawało mu szansę na powrót do życia, czy też stanu psychiki z przed popełnienia morderstwa.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 8 minut

Teksty kultury