profil

Opis polowania, na podstawie "Pana Tadeusza".

poleca 85% 1901 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Nazywam się Andrzej. Jestem jeszcze młodym człowiekiem, a w moich żyłach płynie szlachecka krew. Mieszkam na Litwie, w niewielkim dworku, który sąsiaduje z Soplicowem, będącym posiadłością Sędziego. Łączą mnie z nim, a także z Wojskim przyjacielskie stosunki. Wiele czasu spędzamy razem. Mamy podobne zamiłowanie łowieckie i często urządzamy wspólne polowania.

Właśnie rozeszła się po wsi nowina, że swój matecznik opuścił ogromny niedźwiedź. W Soplicowie i w całej okolicy ochoczo chwycono za broń. Wieść o wyśledzeniu zwierzęcia, zastała mnie, gdy właśnie odpoczywałem po sutym śniadaniu. Natychmiast poderwałem się i złapałem strzelbę, wiszącą na ścianie. Puściłem się pędem w stronę gęstego lasu. Spotkałem po drodze moich sąsiadów, którzy także wybierali się na łowy. Wydawało się, że znalezienie bestii jest kwestią czasu. Niedźwiedź był osaczony i nie mógł się wymknąć, ale przez długi czas udawało mu się ukryć przed naszymi oczami. W pewnym momencie Wojski przyłożył ucho do porośniętej ziemi. Zapanowała cisza. Niecierpliwie wpatrywałem się w przyjaciela. Patrzyłem jak marszczy skupioną twarz. Wreszcie usłyszeliśmy upragnione "Jest!". Psy też już wyczuły niedźwiedzia i zaczęły warczeć. Na początku pojedynczo, później ujadały już wszystkie razem i z impetem rzuciły się między drzewa. Ich szczekanie przybierało na sile. Nagle wszystko ucichło. Wtem ciszę rozdarł ryk i przejmujący skowyt. Wiedzieliśmy, co się stało, słysząc jęk konających psów. Czekaliśmy. Zerknąłem na towarzyszy, na ich twarzach widać było napięcie i obawę. Wojski upomniał wszystkich, by nie ruszali się ze swoich stanowisk. Nie wytrzymaliśmy i wbrew ostrzeżeniom Wojskiego ruszyliśmy w kierunku, gdzie znajdował się niedźwiedź. Kiedy go w końcu dojrzałem ogarnął mnie paraliżujący strach. Patrzyłem jak bestia miota ogarem niczym zabawką. Rozległy się trzy strzały, lecz żaden nie trafił. Niedźwiedź z nieruchomiał na moment od huku. Także ja stałem przez chwilę bez ruchu, później złożyłem się do strzału i wypaliłem. Powietrze rozdarł okropny ryk. Niedźwiedź był ranny, ale nie martwy. Ból rozjuszył go tylko. Zwierzę porzuciło szczątki ogarów i zwróciło się w naszą stronę. Ponownie padły strzały, ale chybiły. Sytuacja była śmiertelnie niebezpieczna. Krew odpłynęła mi z twarzy. Stałem blady, nie mogąc się ruszyć. Widziałem jak piana cieknie z pyska bestii, a oczy wypełnia furia. Rozczapierzone pazury błyszczały w słonecznym świetle jak szable. Niedźwiedź wciąż ryczał, a jego skowyt rozchodził się po kniei. Ziemia drżała przy każdym jego kroku. Zwierzę zbliżyło się do mnie i byłem pewien, że za moment rozstanę się z życiem. Nie wiem, jaki, cudem udało mi się uskoczyć przed jego potężną łapą. Wiedziałem, że to nie potrwa zbyt długo i niedźwiedź mnie dopadnie, jednak niespodziewanie zwierz upatrzył sobie nowy cel. Zwrócił się w stronę, gdzie stali Wojski, Hrabia i Tadeusz.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 2 minuty