profil

Moja biografia za 20 lat

poleca 85% 178 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

W ten zimny, grudniowy wieczór wspomnienia wróciły. Wyszły z zakamarków mojego umysłu i znienacka opanowały moje myśli. Czego one chcą? Zapomniane i niechciane. Czy to ich zemsta? Sprawiają że w moich oczach pojawiają się łzy. Dlaczego Ja się nad tym wszystkim zastanawiam? Po co kieruję oczy w te drzwi, oczekując ze zaraz się otworzą...? że ona zaraz wróci, i uśmiechnie się tak jak zawsze kiedy wracała wieczorami. Ale tego już nie ma. Po niej, zostały mi tylko wspomnienia. Nigdy bym nie pomyślał ze spotkam kogoś takiego jak Ona.
W gimnazjum nadal mało rozumiałem. Zastanawiałem się po co żyję i nie potrafiłem odnaleźć w swojej egzystencji głębszego sensu. owszem, miałam plany, ale one były takie dalekie i nierealne... "Nadzieja matką głupich" powtarzał ktoś. A kto nie ma nadziei? Ona zawsze jest. Jak chwast. Nawet jeżeli się go dokładnie wypleni, on odrośnie... Nic, nic prócz nadziei nawet teraz mi nie pozostało...
Skończyłem gimnazjum, udało mi się dostać do dobrego liceum. I tak po prostu pewnego dnia, poznałem Ją. Siedziała na jakiejś ławce, w parku. Coś mi upadło, jakieś papiery... Bez słowa pomogła mi je zebrać. Spojrzała mi w oczy. Miała takie ciepłe spojrzenie. Uśmiechnęła się. Za chwile już jej nie było. Gdybym ją złapał wtedy za rękę, gdybym za nią pobiegł... To wszystko potoczyłoby się inaczej.
Dziwne, ale szybko o niej zapomniałem. W prawdzie ona żyła gdzieś tam, głęboko we mnie i stawała się częścią mnie. Rok później poznałem moja przyszłą żonę. Wesoła, delikatna kobieta. Nie potrafię powiedzieć, czy ją kochałem. Czułem się przy niej dobrze, ale wciąż czegoś mi brakowało. Tłumaczyłem sobie, że po prostu jestem strasznie pazerny i ciągle mi mało.
Poszliśmy na różne kierunki studiów. Ona - medycyna, Ja - dziennikarstwo. Po 4 latach wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy w jednej z dobrych dzielnic. Żyliśmy dostatnie. Ona urodziła dziecko. Miałem świetną pracę, nasz syn szybko dorastał. Ona świetnie pogodziła pracę chirurga z domem. A Ja...? Dalej nie czułem się sobą.
Miałem 27 lat, kiedy wszystko runęło. Zaczęło się od błahych kłótni o nic. Popadła w lekomanię, stała się agresywna. Statecznie kobieta, powoli wariowała. Ile było w tym mojej winy? Nie wiem. Wysłałem ją na leczenie. Była silna. Stanęła na równe nogi. Mnie posłała na dno. Rozwód, przyznano jej prawo do syna. Wyprowadziłem się z naszego mieszkania, i oddałem jej je. Przynajmniej tyle mogłem zrobić.
Wynająłem mieszkanie na poddaszu w pewnej starej kamienicy. Wstając kiedyś rano, zauważyłem na parapecie kota. Zdjąłem go stamtąd i chciałem wyrzucić go za drzwi. Otworzyłem je, a Ona tam stała i uśmiechała się szeroko. Dziewczyna z parku. "Przepraszam za mojego kota". Tak brzmiały pierwsze słowa które od niej usłyszałem. Mieszkała naprzeciwko mnie. Codziennie do mnie wpadała. A to pożyczyć to, a to tamto. Dużo rozmawialiśmy. Jeśli chodzi o jej życie, to była mało wylewna. Ja więcej opowiadałem jej o mojej utraconej rodzinie. Patrzyła na mnie swoimi ciepłymi, przenikliwymi oczami i widziałem w nich, że ona mnie rozumie. Jej osoba pozostawała dla mnie tajemnicą.
Nie mieliśmy romansu. Nie wiem czy mnie kochała. Ja bardzo późno zrozumiałem, co do niej czuję. Kiedy tak po prostu pewnego dnia wyszła i nie wróciła. Bez pożegnania, bez słowa wyjaśnienia.
Od tego czasu minęły 4 lata. Nie dała o sobie znaku życia. Żadnego telefonu, żadnego listu. Przez 4 lata szukałem jej. Bałem się, że coś jej się stało.
Teraz siedzę i spisuję moją opowieść na kartce wyrwanej z pustego notatnika. Nie mam nikogo, z kim mógłbym się tym podzielić. Ale mam nadzieje, że ona wróci. Mam dopiero 35 lat. Będę na nią czekał, nawet jeśli to ma być jeszcze pół wieku.

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Opracowania powiązane z tekstem

Czas czytania: 3 minuty