profil

Wychowanie

poleca 85% 626 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

WYCHOWANIE
UDRĘKA CZY PRZYJEMNOŚĆ?


Dziecko jest w naszym społeczeństwie osobą najbardziej potrzebującą,
a jego największą potrzebą jest miłość.

„Miłość jest bardzo cierpliwą i dobrotliwą, nigdy nie jest zazdrosna ani zawistna,
nigdy nie jest chełpliwa ani dumna, nigdy nie jest harda,
ani samolubna, ani grubiańska. Miłość nie usiłuje stawiać na swoim.
Nie jest popędliwa ani obraźliwa. Nie chowa uraz i nie dostrzega cudzych błędów.
Nigdy nie raduje się niesprawiedliwością, ale cieszy się ilekroć zwycięża prawda”.
(The Living Bible, 1 Kor)
Musimy sobie uświadomić, że: Nikt nie jest doskonały.



UNIWERSYTET SZCZECIŃSKI
WYDZIAŁ ZARZĄDZANIA I EKONOMIKI USŁUG
ODDZIAŁ ŚWINOUJŚCIE STUDIA ZAOCZNE
Plan pracy:

1. Wstęp
2. Zarys historyczny
3. Czego rodzice powinni unikać?
4. Rodzina i jej znacznie dla jednostki
5. Szkoła w procesie wychowania
6. Grupa rówieśnicza jako środowisko wychowawcze
7. Wychowanie – problemy, z którymi się spotykamy
8. Inteligencja emocjonalna
9. Wszyscy ze wszystkimi o wszystko, czyli codzienna wojna domowa
10. Najpoważniejsze niebezpieczeństwo – stres
11. Młodzi ludzie potrzebują i chcą przewodnictwa
12. Kij czy marchewka, czyli o karaniu i wynagradzaniu
13. Nie będziesz mi tu rządził, czyli o kryzysie dorastania
14. Zakończenie


1. Wstęp

Z wychowaniem w naszym kraju jest trochę tak jak z medycyną. Każdy Polak zna się na jednym i na drugim. Historia Stańczyka, który swego czasu wyszedł na krakowskie ulice z obwiązaną gębą i od każdego napotkanego znajomka (a nawet od zupełnie obcych ludzi) otrzymał receptę na pozbycie się bólu zębów, mogłaby się dziś śmiało powtórzyć. To samo dotyczy wychowania. Każdy z nas był, lepiej lub gorzej, wychowywany i niemal każdego z nas ktoś wychowywał. Upoważnia nas to we własnym mniemaniu do czucia się ekspertem od wychowania i do udzielania bliźnim zbawiennych rad w tym zakresie .

Biuro pełnomocnika rządu do równego statusu kobiet i mężczyzn przedstawiło projekt ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Zabrania się w nim osobom wykonującym władzę rodzicielską, opiekę lub pieczę nad dzieckiem – stosowania form karcenia, naruszających jego godność. Anglia, Chorwacja, Cypr, Dania, Finlandia, Łotwa, Niemcy, Norwegia, Szwecja i Włochy wprowadziły prawny zakaz stosowania kar fizycznych i wszelkich form poniżania dzieci, zanim jeszcze Zgromadzenie Parlamentarne Europy przyjęło w 2004r. rekomendację, która zaleca wprowadzenie takich zakazów. Oenzetowska Konferencja o Prawach Dziecka z 1989r. nakładała na ratyfikujące ją państwa obowiązek pomocy i ochrony dziecka przed wszelkimi formami krzywdzenia, ale expressis verbis kar fizycznych nie zabraniała.
W polskim prawie rodzinnym także w konstytucji nie ma dobitnego zapisu, który zabraniałby fizycznego karcenia dzieci. Natomiast kodeks karny zawiera przepisy, które można interpretować jako zakazy przemocy. I tak klaps może być uznany za naruszenie nietykalności osobistej, (o której stanowi art. 217), lżenie dziecka – za zniewagę (art. 216), zamknięcie w pokoju – za naruszenie wolności osobistej (art.189).
Interpretacje takie nie są jednak w praktyce stosowane. Art. 92 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego stanowi tylko, że dziecko pozostaje do pełnoletności pod władzą rodziców, zaś art. 95 2 zobowiązuje je do posłuszeństwa względem ojca i matki .
Wszelkie bicie cielesne, karcenie od początku w Polsce uznaje się w praktyce sądowej za legalne, gdy są one – reakcją na konkretne przewinienie dziecka. Gdy karcąc rodzice mają na uwadze cel wykonawczy, gdy robią to umiarkowanie. Karcenie umiarkowane może pozostawić na ciele dziecka drobne obrażenia – zasinienie, zadrapania, skaleczenie, podbiegnięcia krwawe. Dopiero poważniejsze uszkodzenie ciała dziecka powoduje, podobnie jak w przypadku osoby dorosłej, zastosowanie wobec rodziców odpowiednich przepisów kodeksu karnego.
Nie ma natomiast prawa bić, ani znieważać dziecka w jakiejkolwiek formie nauczyciel, wychowawca, katecheta. Nikt poza rodzicami, którzy karzą go za konkretne przewinienie dla jego dobra.
80 procent polskich rodziców (według CBOS) akceptuje kary cielesne! Przekonanie o niezbędności używania kar cielesnych przechowało się jak kość mamuta z ery „czarnej pedagogiki”. Katharina Rutschy, autorka książki pod takim właśnie tytułem, nazwała tak długie wieki katowania dzieci .

2. Zarys historyczny

Do początków ubiegłego wieku sądzono, że skoro człowiek rodzi się naznaczony piętnem grzechu pierworodnego, to małe dziecko jest siedliskiem pieszego zła i występku, a bicie miało to zło wybić na zewnątrz. Niewinnymi aniołkami dzieci stały się od niedawna. Ich bezbronność też jest świeżym wynalazkiem. Bezbronne były tyleż, co zwierzęta domowe; jedne i drugie – jak pisze Philippe Aries w wydanej we Francji „Historii dzieciństwa” – zakopywano po śmierci gdzieś za gumnem, bez trumienki, krzyża i księdza.
Erazm z Rotterdamu i pedagog Jan Amos Kodeński nadaremne dopominali się, żeby przynajmniej bić rzadziej i słabiej. Bito okrutnie i w domu, i w szkole. Za najbłahsze przewinienie. A także profilaktycznie, na wyrost, iżby się dziecko nie popsuło. „Bij syna swego, a duszę jego z piekła wyrwiesz” – radzono rodzicom, powołując się na zalecenia biblijne, że ten prawdziwie kocha syna swego, kto bije.
Z bitych dzieci wyrastali ludzie nieżywiący do swych ojców żadnych uczuć prócz strachu. Francuski zakonnik Hurtado przekonywał wiernych, że nie ma grzechu syn, który cieszy się, ze śmierci ojca, ale pod warunkiem, że jest to radość wyłącznie z powodu sukcesji po nim. Jeśli cieszy, bo nienawidził, to jednak grzeszy.
Były te jatki również przyczyną nerwic, psychoz, depresji, a także zaburzeń i dewiacji seksualnych. Sadyści i masochiści rośli na tej glebie jak grzyby po deszczu. Lecz kto wtedy mógł bodaj pomyśleć, że siny tyłek ma związek z mózgiem? I kto dziś bijąc dziecko, nawet o tym wie, to nie pamięta?
Na książkach niemieckiego pedagoga Daniela Schrebera wychowało się kilka pokoleń Europejczyków. Miały blisko 40 wydań. Schreber czerpał pełnymi garściami z zasobów XIX-wiecznej pedagogiki katowania. Płacz noworodka – twierdził – to przejaw dzikiego uporu, który trzeba poskromić. Bić go, a bić, aż płakać się oduczy. Nie przytulać, nie całować. Nie rozpuszczać, bo wyrośnie mięczak i słabeusz. Hartować przed odmowę. Jeden z dorosłych już synów Schrebera popełnił samobójstwo. Drugiego Freud leczył z paranoi. Prześladował go dziki lęk przed Bogiem Ojcem. Los synów stał się wstrząsem dla korzystających z zaleceń ich ojca rzesz rodziców. Coś tu musiało być nie tak .
Treść zainteresowań rodziców dzieckiem zmienia się, najczęściej w zależności od okresu rozwoju, od etapu życia, w jakim dziecko się znajduje. Słuszne i uzasadnione jest śledzenie rozwoju dziecka i wydobywanie zachodzących w nim zmian, ujmowanie przede wszystkim tych własności, które są specyficzne dla danego okresu życia, które są w danej chwili najbardziej aktualne. Marzymy, aby nasze dzieci znalazły powody do wydawania na świat własnych dzieci. A nawet, że będą tak „nieroztropne”, by przekonywać innych, że można się zdecydować na przygodę opieki nad dzieckiem i że znajdą powody do życia także dla kolejnych dzieci .

3. Czego rodzice powinni unikać?

Naszym głównym problemem jest egoizm i skoncentrowanie się na samym sobie. Ciągle patrzymy na siebie, nasze problemy, trudności, pracę, przyszłość i zdrowie. Nasze zainteresowanie jest skierowane na nas i widzimy wszystko przez pryzmat naszego egocentryzmu. Pomyślmy jak często używamy słów: ja, moje, my, nas. Co robię, gdy w życiu pojawia się problem… Prawie zawsze współczuję sobie lub winię kogoś, martwię się i czuję się rozżalony?
Marzymy, aby nasze dzieci znalazły powody do wydania na świat własnych dzieci. A nawet, że będą tak „nieroztropne”, by przekonywać innych, że można się zdecydować na przygodę opieki nad dzieckiem i że znajdą powody dla życia także dla kolejnych dzieci .
Większość ludzi przeżywa uczucia, z którymi sobie nie radzi i dlatego „odcina się” od nich ukrywając je przed innymi, a nawet przed sobą. Często wybierają partnerów z takimi samymi zahamowaniami, które następnie przekazują swoich dzieciom… i tak też dzieje się z pokolenia na pokolenie .
Nie wystarcza nam, by nasze dzieci uważały po prostu, że rzucanie kamieni z wiaduktu na szosę jest głupotą. Chcemy, aby wiedziały, dlaczego kamienie rzucane z wiaduktu są rzucane przeciwko nim samym. Mamy również nadzieję, że nie tylko nie będą zachowywać się prowokująco w stosunku do życia, ale też, że nie zatracą gdzieś po drodze jego smaku. Życie, bowiem rozprzestrzenia się poprzez zarażenie się .
Czy jednak te marzenia, pragnienia, postanowienia i projekty nie są, aby „nie z tego świata”? Dzieci wykorzystywane, dzieci porzucone, dzieci zasypywane rzeczami materialnymi; dzieci pozostawiane samym sobie, dzieci „sieroty po żyjącym ojcu”; dzieci, które popełniają przestępstwa; które same siebie spisują na straty; dzieci, które kradną i rabują w wieku dwunastu-czternastu lat; dzieci, które rozprowadzają i biorą narkotyki; dzieci, które szukają w ecstasy siły do spędzenia nocy w dyskotece; dzieci, które nie wiedzą, po co starać się o znalezienie pracy, której nie ma lub, która przynajmniej nie wychodzi im naprzeciw; dzieci, które wydają pieniądze, choć ich nie zarobiły i które uważają, że wiedzą, choć się nie uczyły. A także dwadzieścia tysięcy córek, które corocznie „zacinają się” w uporze, aby szukać u chirurga plastycznego szybkiego środka na życie; lub, które w dziwaczny sposób umartwiają swoje ciało odżywiając je niewłaściwie.
Tak wygląda rzeczywistość. Wszystko to jednak jeszcze ciągle za mało. Spójrzmy prosto w oczy tym naszym synom i córkom: mają oni coś, co ich łączy. Nie doceniają przejawów życia. Zagubili jego ścieżki lub też nikt im ich nie wskazał. Gdyby opowiedzieli się za życiem, byliby inni, chociaż obciążeni błędami.

4. Rodzina i jej znaczenie dla jednostki

Od kilku tysięcy lat traktuje się rodzinę jako grupę społeczną o bardzo poważnych zadaniach wobec społeczeństwa. Przykładem mogą być starożytne Chiny, Grecja, Rzym.
Rodzina jest dla jednostki grupą odniesienia, z którą świadomie i mocno identyfikuje się ona jako członek, reprezentant, a także współtworzy i przyjmuje kultywowane w niej poglądy i postawy, obyczaje wzory zachowania i postępowania.
Rodzina jest grupą naturalną opartą na związkach krwi małżeństwa lub adopcji. Jest to grupa o charakterze wspólnoty, której podstawową funkcją jest utrzymanie ciągłości biologicznej społeczeństwa. Członkowie rodziny powiązani są nie tylko więzami pokrewieństwa, lecz również związkami prawno – ekonomicznymi.
Rodzina stwarza warunki do zaspokojenia różnorodnych potrzeb psychicznych i społecznych swoich członków a zwłaszcza dzieci. Głównie chodzi tu o potrzebę przynależności uczuciowej, bezpieczeństwa i stabilizacji.
Najbliższe otoczenie jednostki, jakim jest rodzina najlepiej zabezpiecza prawidłowy rozwój emocjonalny dzieci i młodzieży, chroni je przed niedostosowaniem społecznym, naruszeniem równowagi wewnętrznej. Odgrywa ona istotną rolę w kształtowaniu społecznej i kulturalnej strony osobowości młodego pokolenia, w przekazywaniu społecznie aprobowanych i pożądanych wzorów postępowania i zachowania się. Rodzina wraz ze szkołą zapewnia prawidłowy rozwój intelektualny i przygotowanie młodzieży do pełnienia ról społecznych.
Środowisko rodzinne jest pierwszym i podstawowym środowiskiem społecznym, podstawową komórką całego życia społecznego. Rodzina pierwsza wprowadza młodzież w życie społeczne, uczy czynnie żyć w grupie społecznej i tym samym rozwija podstawy osobowości dziecka.
Środowisko rodzinne jest głównym ośrodkiem rozwoju sfery emocjonalnej dzieci, kształtuje podstawy moralne i ideowe dziecka.
Uspołecznienie dzieci i młodzieży jest podstawową funkcją oddziaływania rodziny. W środowisku rodzinnym dokonuje się socjalizacja dzieci i młodzieży oraz kształtują się pierwsze więzi łączące młode pokolenie z szerszą strukturą społeczną i całokształtem życia społeczeństwa.
Niemowlę przychodzi na świat z wrodzonym repertuarem społecznych sposobów zachowania, które może stosować w konkretnych sytuacjach, aby zażądać od swojego otoczenia wyrazów sympatii, miłości i czułości w takim stopniu, jakiego potrzebuje, aby mogło się dalej rozwijać psychicznie i fizycznie. Automatycznie odwraca ono głowę do opiekunów, przytula się i bardzo wcześnie zaczyna się uśmiechać – najsilniejsza motywacja do otrzymania wyrazów społecznej akceptacji i sympatii. Wiemy wszyscy, że dzięki uśmiechowi możemy wiele osiągnąć. Ludzie reagują na nas bardziej otwarcie, poza tym uśmiech powoduje stymulację hormonów i steruje w ciele uczucia szczęścia, które niezwykle ułatwiają naukę. Jeśli uczymy się w odprężonym nastroju wtedy szansa na osiągnięcie dobrych i trwałych treści zapisu w pamięci jest znacznie większa niż w sytuacji stresu .
Szczególnie dla niemowlęcia odprężona sytuacja ma, więc ogromne znaczenie dla jego całego życia. Ponieważ jak najbardziej wyczuwa ono swoją bezradność i uzależnienie od opiekunów, próbuje przy pomocy pozytywnych sygnałów społecznych skłonić matkę do skupionego na nim emocjonalnie zachowania. W ten sposób niemowlę troszczy się samo, poprzez wrodzone sposoby społecznego zachowania, o stworzenie sobie pozytywnego otoczenia.
Ogromna większość rodziców uważa, że wie o swoich dzieciach wszystko. Rzeczywiście: mogłoby wydawać się, że nikt nie zna dziecka tak dobrze, jak ich ojcowie i matki. Dziecko przebywa przecież z nimi od urodzenia, toteż mają tyle okazji, by obserwować jego reakcje, czyny, postępki, jego zachowanie w różnych okolicznościach.
Równocześnie jednak prawie każdemu rodziców postępowanie dziecka wydaje się niekiedy niezrozumiałe, zaskakujące. Przeżywają sytuacje, w których dochodzą do wniosku, że ich wiedza o własnym dziecku jest niewystarczająca.
Stwierdzenie takie pojawia się zazwyczaj wówczas, gdy nauczyciele, sąsiedzi lub inne osoby wypowiadają negatywne sądy o naszym dziecku. Gdy skarżą się na jego zachowanie, narzekają, że słabo się uczy, że skrzywdziło kolegę, arogancko odpowiadało komuś z dorosłych, było inicjatorem przykrego zajścia w szkole czy na podwórku. Rodzicom jest wówczas przykro, a równocześnie zastawiają się: „Jak mogło tak postąpić?”, „Nie spodziewałem się tego po moim synu!”, „ Nie spodziewałem się, że moja córka potrafi być taka niegrzeczna!”.
Bywa i tak, że rodziców dziwi pozytywna ocena pochwała dziecka. Mówiąc o rodzinie należy pamiętać, iż to ona najlepiej zabezpiecza prawidłowy rozwój emocjonalny jednostek, chroni je przed niedostosowaniem społecznym, naruszeniem równowagi wewnętrznej. Ściśle z rodziną łączy się proces wychowania. To właśnie rodzice są pierwszymi nauczycielami i wychowawcami. Nadają oni kierunek procesowi wychowania i stoją na straży prawidłowości tego procesu.
Aby ojciec i matka jako wychowawcy mogli właściwie kierować procesem wychowawczym swych dzieci muszą posiadać autorytet przejawiający się w ich postawie moralnej. Od ojca, matki czy nauczyciela społeczeństwo wymaga nienagannej postawy moralnej w życiu codziennym i w życiu społecznym. Wyrazem takiej postawy i postępowania rodziców i nauczycieli są dobre przykłady ich życia i zachowanie godne do naśladowania przez wychowanków .
Na przestrzeni wieków znacznie zmienił się model rodziny. Podstawowe zmiany zachodzące w strukturze rodziny można przypisać przeobrażeniom dokonującym się we współczesnym społeczeństwie.
W drugiej połowie XX wieku utrwala się sformułowany w pierwszej połowie tego wieku pogląd, że współczesna cywilizacja stwarza w miarę swoich postępów coraz większe zagrożenie dla rodziny zakłócając jej funkcjonowanie i podkopując podstawy jej egzystencji.
Ważny jest fakt, iż organizacja Narodów Zjednoczonych a także Kościół Katolicki proklamowały rok 1994 Międzynarodowym Rokiem Rodziny, wynika to z zainteresowania współczesnych badaczy, psychologów, socjologów i pedagogów sprawami rodziny i niebezpieczeństw, na jakie jest narażona ta najważniejsza komórka społeczna.
Niemal każdy z nas przychodzi na świat w rodzinie, w której wzrasta i dojrzewa, aby w odpowiednim czasie założyć własną rodzinę. Tym sposobem całe życie niemal każdego z nas upływa w rodzinie. Nie jest to bynajmniej przypadek. Już Arystoteles nazwał człowieka „zwierzęciem społecznym” zwracając uwagę na prosty fakt, że jako przedstawiciel gatunku nigdy i nigdzie nie występuje on pojedynczo. I rzeczywiście. Homo Sapiens, – co jednoznacznie potwierdza antropologia i archeologia – pojawił się na arenie dziejów od razu w dużych grupach, a ludzkość jest nam znana jedynie jako tłum.
Z czasem dowiedziono, iż „społeczność” ludzkiego zwierzęcia oznacza między innymi i to, że jest ono organizmem, który do swego biologicznego przeżycia i prawidłowego rozwoju potrzebuje innych ludzi. Konstatacja ta zapewne nie zaskoczy nikogo, kto chociaż raz widział małe dziecko, a z pewnością nie będzie niczym nowym dla tych, którzy się takim dzieckiem opiekowali. Wieloletnia niezdolność małego dziecka do samodzielnego życia wskazuje, że stan niemal całkowitej zależności od innych ludzi jest jego naturalną sytuacją życiową, co w pewnym sensie implikuje, że człowiek został niejako „pomyślany” i stworzony do życia w społeczności.
Współczesne badania naukowe, prowadzone na temat dzieci wcześniej odłączonych od rodziców i z różnych powodów pozbawionych ciepłego, pełnego miłości kontaktu z dorosłymi, udowodniły ponad wszelką wątpliwość, że sytuacja taka przeważnie zaburza nie tylko rozwój psychiczny, ale i fizyczny tychże dzieci. Oprócz tego, powiedzmy biologiczno – rozwojowego aspektu „społeczności” istoty ludzkiej, istnieje też drugi, nie mniej ważny. Otóż człowiek do swojego dobrego samopoczucia i sprawnego funkcjonowania potrzebuje bliskości innych ludzi oraz związków uczuciowych i wspólnoty intelektualnej z niektórymi z nich. Bez miłości, przyjaźni, wzajemnej bliskości, szacunku i innych tego rodzaju więzi emocjonalnych, uniemożliwiają z kolei wymianę myśli i poczucie przynależności do „braci w rozumie”, życie ludzkie staje się jałową, pustą udręką bez celu i sensu. Warto pamiętać, że zadziwiająco zaradny i, jak byśmy to dzisiaj powiedzieli, przedsiębiorczy Robinson Kruzoe na swej bezludnej wyspie nieustannie cierpiał z powodu tęsknoty za innymi ludźmi. Izolacja społeczna jest we wszystkich znanych kulturach karą sroższą nieraz od kary śmierci.
Jak łatwo zauważyć, swoje najważniejsze potrzeby społeczne, zarówno ich aspekcie biologiczno-rozwojowym, jak i emocjonalno-intelektualnym, człowiek może zaspokoić w rodzinie. Rodzina jest jedyną grupą społeczną, której są głębokie więzi uczuciowo-intelektualne, a wzajemna bliskość znajduje swoje apogeum i spełnienie w niczym nie skrępowanym i akceptowanym społecznie współżyciu seksualnym. W rodzinie też przychodzące na świat dzieci otrzymują w najczystszej postaci ów niezbędny im do normalnego rozwoju, pełen ciepła i miłości, kontaktu z dorosłymi, którym jest opieka rodzicielska. Nic, więc dziwnego, że rodzina jest tak stara jak ludzkość oraz, że zawsze stanowiła i stanowi łatwo dającą się wyróżnić elementarną cząstkę każdego społeczeństwa. Była zawsze, jest i będzie tak długo, jak długo będzie istniał człowiek, albowiem jest ona jego najbliższym środowiskiem społecznym i najważniejszym społecznym kontekstem nadającym sens życiu i poczynaniom.
Każda kultura stawia do zrealizowania podległym sobie jednostkom ten sam ogólny „plan życiowy” polegający na znalezieniu sobie w odpowiednim czasie partnera i założeniu rodziny. Wymagają tego od swoich członków zarówno społeczności Eskimosów, jak i amerykańskich WASP-ów, Aborygenów i Europejczyków, krótko mówiąc – wszystkich znanych ras, grup etnicznych, grup społecznych i narodów. Każda też kultura wytworzyła specyficzne sankcje spadające na tych, którzy owego ogólnego „planu życiowego” nie realizują. Najmniej dolegliwą z nich jest chyba dezaprobata społeczna wyrażająca się np. w Polsce i wśród wielu innych narodów obdarzaniem takiej jednostki mianem „starej panny” lub „starego kawalera”, które to epitety są synonimami nieprzystosowania, zdziwaczania i generalnej klęski życiowej. „Wiesz, to stara panna” – mawia się u nas i już wszystko o omawianej damie wiadomo .
Najcięższą z kolei sankcją jest wykluczenie osób samotnych ze społeczności lub skazanie ich na egzystencję ludzi gorszej kategorii. Dla przykładu – w niektórych plemionach południowoamerykańskich Indian mężczyzna, który się nie ożenił, zostaje zmuszony do noszenia kobiecych ubrań i pełnienia roli kogoś w rodzaju gosposi „na przychodne” wobec innych kobiet. W Stanach Zjednoczonych samotni, jako osoby niewzbudzające dostatecznego zaufania, z zasady nie otrzymują pewnych rodzajów pracy (np. akwizytor), mają poważne trudności z awansem na kierownicze stanowiska i praktycznie nie mają szans na uzyskanie stanowiska publicznych pochodzących z wyboru.
Jak chce socjologia, jest jego podstawową grupą społeczną, gdzie więzi pomiędzy członkami są osobiste i ciepłe, kontakty spontaniczne, bliskie i pełne zaangażowania uczuciowego, a postępowanie wobec siebie nawzajem solidarne i nastawione na osiągnięcie poszczególnych celów? Ponadto rodzina pełni wobec swych członków liczne funkcje – takie jak prokreacyjna, zarobkowa, usługowo – opiekuńcza, socjalizująca i psychogeniczna, które zapewniają im wszechstronne zaspokojenie ich potrzeb oraz optymalne warunki rozwoju.
Model rodziny na przestrzeni wieków uległ znacznej zmianie. Dzisiejsza rodzina ma ograniczoną funkcję kontrolną. Współczesne warunki życia szczególnie miejskiego i wielkomiejskiego nie sprzyjają zastosowaniu przez rodzinę kontroli nad swoimi dziećmi. Przyczynia się to do anonimowości jednostki, wydłużeniem czasu przebywania poza domem.
Jeżeli chodzi o funkcję socjalizacyjno – wychowawczą to uwidoczniła się większa niezależność i swoboda, zwłaszcza, jeśli chodzi o młodzież, zmniejszył się skuteczny wpływ rodziców na dzieci. Rodzice nadal oddziaływają na dzieci, ale zauważamy większą indywidualizację oddziaływań za względu na różne postawy życiowe matek i ojców.
Chcielibyśmy zwrócić szczególna uwagą na funkcje emocjonalno – ekspresyjną. Badacze zauważyli, że zyskała ona w ostatnim czasie na wartości. Rodzina w coraz większej mierze jest środkiem utrzymującym równowagę emocjonalną człowieka oraz zapewnia mu higienę psychiczną i poczucie bezpieczeństwa. Im mniej rodzina jest zdezorganizowana i konfliktowa tym skuteczniej wypełnia funkcję emocjonalno – ekspresyjną wobec swoich członków. Harmonijne pożycie w małżeństwie i poprawna ciepła atmosfera w rodzinie mają ogromne, niedające się przecenić znaczenie w życiu człowieka - zarówno w jego życiowym funkcjonowaniu jak i subiektywnych odczuciach .
W prawidłowym modelu rodziny tworzonym przez lata dziecko miało stanowić centrum zainteresowania, rodzina miała mu zapewnić bezpieczeństwo, opiekę wszechstronny rozwój osobowości.
Są to szczytne cele i zadania jednak często zdarza się, iż są one rozbijane o zwykłe realia życiowe, które uniemożliwiają zabezpieczenie przez rodziców podstawowych potrzeb zarówno psychicznych i fizycznych dziecka. Możemy tutaj wymienić instytucjonalne wychowanie, czyli żłobki, przedszkola gdzie przebywa dziecko, w okresie, w którym najbardziej kształtuje się rozwój psychiczny i w którym najsilniej poszukuje ono kontaktu i bliskości matki czy ojca. Podstawowe w funkcjonowaniu wielu rodzin jest „mieć” niż „być”. Może to doprowadzić do choroby rodziny, czyli patologii.
W każdej rodzinie rozgrywają się codziennie małe dramaty – zwyczajne nieporozumienia, konflikty, utarczki i awantury, do których właściwie przywykliśmy, co nie znaczy, iż nie przysparzają nam one cierpień, rozterek „nerwów”.
Aby odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak się dzieje, zacznijmy od baczniejszego przyjrzenia się rodzinie jako grupie. Otóż okazało się, że wśród różnych grup społecznych rodzina jest grupą szczególną. Funkcjonuje ona, bowiem jak system, w cybernetycznym znaczeniu tego słowa, czyli jak układ elementów powiązanych wzajemnie sprzężeniami zwrotnymi.
Wyobraźmy sobie, że znajduje się on w stanie pewnej równowagi. Oto, powiedzmy, rodzina odpoczywa po obiedzie – ojciec ogląda telewizję, matka czyta, a dziecko bawi się klockami. W pewnym momencie dziecko rzuca klocki i z płaczem chwyta się za brzuch. Matka zrywa się i bierze je na ręce pytając, – co się stało? Ojciec zaniepokojony wstaje od telewizora i wyraża swoje przypuszczenie, że dziecko zatruło się niezbyt smacznym obiadem. Matka protestuje przeciw obwinianiu jej spowodowaniem cierpień dziecka oraz przeciw tendencyjnej, jej zdaniem, ocenie obiadu. Dziecko płacze. Ojciec chwyta za telefon i usiłuje dodzwonić się do pogotowia mówiąc, że nie czas na sprzeczki. Matka wybucha płaczem twierdząc, że mąż potrafi ją jedynie oskarżać i krytykować. Matka płacze. Dziecko płacze. Matka niesie je do kuchni w celu napojenia ciepłą herbatką. Ojciec wciąż walczy z telefonem wyrażając swoją opinię, że herbata tu nic nie pomoże. Matka żąda, żeby w takim razie ojciec sam coś zrobił, skoro wszystko, co ona robi, jest niedobre. Dziecko płacze. Ojciec twierdzi, że właśnie „coś” robi, telefonując na pogotowie. I tak dalej.
Jak widać zmiana w zachowaniu się dziecka wywołała natychmiastowe zmiany w funkcjonowaniu rodziców. Zmiana z kolei w zachowaniu się każdego nich wywołała zmianę w postępowaniu tego drugiego. Zmieniło się też funkcjonowanie całej rodziny – od spokojnego wypoczynku do gorącej aktywności i niemal awantury. Ale to pod wpływem kołysania matki (a może ciepłej herbatki?) dziecko się uspokoiło. Ojciec biegnie odwołać pogotowie. Matka masuje dziecku brzuch. Ojciec przeprasza ją za to, że się uniósł. Ona odpowiada, że też była zdenerwowana. Oboje zajmują się zabawianiem dziecka. Pod wpływem ich starań dziecko wraca do humoru. Rodzice zastanawiają się, czy była to jakaś przejściowa dolegliwość, czy też wezwać lekarza. Rodzina osiąga znów stan równowagi.
W rodzinie, tak naprawdę, niczego nie można ukryć ani niczego nie można udawać. Wszystkie sprawy są w niej wspólne, bowiem zachowanie każdego jej członków wpływa na zachowanie każdego innego i samo z kolei, ulega, modyfikacji pod wpływem zachowania się tych innych.
Każda rodzina dąży, mniej lub bardziej świadomie, do utrzymania stałości swojej sytuacji wewnętrznej (np. równowagi sił pomiędzy domownikami będącymi w konflikcie, podziału władzy, wpływów, obowiązków itp.) i w zasadzie jest oporna wobec wszelkich zmian tej sytuacji .


5. Szkoła w procesie wychowania

Szkoła obok rodziny jest podstawową grupą społeczną przygotowującą i wprowadzającą młode pokolenie w życie społeczne.
Pierwsze podstawy wychowania otrzymuje dziecko w rodzinie, w której również kształtują się fundamenty osobowości. Szkoła dla dzieci staje się pomostem, wprowadzającym w życie społeczne i przygotowującym do pełnienia określonych grup społecznych.
Szkoła jako pomost do życia społecznego nie tylko naucza i wprowadza w poznanie rzeczy, zjawisk, poprzez zdobywanie wiadomości i wiedzę oraz rozwija funkcje poznawcze, ale również szkoła wychowuje i ta funkcja staje się pierwszoplanowa w jej działalności.
Szkoła jak wszystkie twory kultury, jest elementem świata człowieka i służy zaspokajaniu określonych celów ludzkich. Jest ona zdolna realizować wiele wartości i potrzeb. Oto kilka z nich:
- poznanie
- samourzeczywistnienie
- współżycie
- uzyskanie odpowiedniego prestiżu i pozycji
- uznanie
- zapewnienie bytu
- uczestniczenie w realizacji idei doniosłych społecznie
Wspomnieliśmy już, iż szkoła obok rodziny przygotowuje młode pokolenie do wejścia w dorosłe życie.
Należy jednak pamiętać, że wychowanie rodzinne znacznie różni się od wychowania szkolnego. To ostatnie charakteryzuje się czynnościami planowymi, gdyż realizuje z góry wyznaczone cele i zadania określone w programach wychowawczych poszczególnych szkół.
Szkoła względem społeczeństwa spełnia określone funkcje. R. Woźniak wyróżnił 2 grupy funkcji. Są to funkcje:
1. zewnętrzne
2. wewnętrzne



Zewnętrzne funkcje szkoły to te, które wypływają z postanowień zbiorowości powołującej szkołę do istnienia, organizującej szkolnictwo, zapewniającej mu bazę materialną i warunki ciągłości działania. Wyznaczają je następujące czynniki tkwiące w społeczeństwie.
1. Kultura narodowa stanowiąca postulaty ciągłości kulturowej, rozwoju kulturowego oraz podnoszenia aspiracji kulturowych warstw społecznych,
2. Ideologia zwłaszcza polityczna oraz system norm moralnych i obyczajowych w zakresie współżycia ludu,
3. Poszczególne działy gospodarki narodowej i prywatnej profilujące szkolnictwo oraz poszczególne szkoły według potrzeb ekonomicznych kraju,
4. Struktura społeczno – zawodowa wyznaczająca role społeczne, kariery zawodowe i sposób życia społeczności lokalnej, w której działa.

Wewnętrzne funkcje szkoły to te, które niejako nadbudowują się nad jej strukturą instytucjonalną czy tez wypełniają strukturę zindywidualizowanymi zachowaniami. Spośród wielu funkcji wewnętrznych wypełniających przez szkołę można wymienić:
1. Funkcje edukacyjne – przekazywanie określonej wiedzy, umiejętności i nawyków.
2. Funkcje selekcyjne – szkoły decydujące o ilości i jakości przygotowanych kadr, ich doborze specjalizacji przy uwzględnieniu stopnia demokratyzacji, wyrównywania startu życiowego.
3. Funkcje adaptacyjne i kulturowe, wyrażające się we wprowadzaniu do społeczności lokalnej i jej kultury.
4. Funkcje ideologiczne – wskazują określone cele działania, filozofię edukacji, ideologia dotyczy postaw i opinii, przekonań i poglądów kształtowanych również przez szkoły.
5. Funkcje integracyjne i dezintegracyjne. Szkoła nie tyko zbliża, ale i dzieli, wpływa pośrednio lub bezpośrednio na społeczność pozaszkolną.
6. Funkcje opiekuńcze i wychowawcze szkoła spełnia w następujących formach: diagnozowanie sytuacji dziecka w rodzinie, w środowisku, profilaktyka, stymulowanie rozwoju, poradnictwo, integracja i koordynacja działalności opiekuńczo-wychowawczej. Dzisiejsza szkoła wychowuje, przy czym stara się to robić zgodnie z aktualnymi i przyszłymi potrzebami społeczeństwa.Szkoły współczesne łączą wychowanie ogólne z treściami wychowawczymi, niezbędnymi dla przyszłej pracy zawodowej czy kierunków działalności społecznej wychowanków”.
Cechą charakterystyczną szkoły jest to, iż jest to zespół reprezentantów dwóch pokoleń: nauczycieli i uczniów. Centralną rolę odgrywa nauczyciel, kierujący rozwojem umysłowym i społecznym uczniów oraz realizujący związane z tym cele wychowania.
Na podstawie badań przeprowadzanych przez D. Medleya na populacji 10000 uczniów szkół średnich scharakteryzowano nauczyciela najbardziej lubianego przez młodzież. Charakteryzuje go:
Umiejętność nauczania (jasne tłumaczenie i podawanie przykładów, dobra organizacja).
Pogoda ducha, łagodność, cierpliwość.
Przyjacielskość, koleżeńskość.
Zainteresowanie uczniami, zrozumienie ich.
Bezstronność (nie ma swoich pupilków).
Sprawiedliwość przy stawianiu stopni i ocenianiu.
Każdy nauczyciel w swojej pracy wykształca odpowiedni dla siebie system pracy oraz styl kierowania pedagogicznego. Ogólnie w literaturze wymienia się wiele stylów kierowania min. autokratyczny, demokratyczny, nieingerujący, z następującymi grupami:
1. Przywódcy autokratyczni:
- autokrata surowy
- autokrata życzliwy
- autokrata nieudolny
2. Przywódcy demokratyczni:
- prawdziwy demokrata
- pseudo demokrata
3. Przywódcy nieingerujący.
Być dobrym nauczycielem – znaczy racjonalnie kierować (współkierować) zespołem uczniowskim. Im zespół ma większą swobodę, tym mocniej nauczyciel pobudza jego aktywność. I odwrotnie, im bardziej nauczyciel tłumi ucznia, tym niższa jest jego motywacja do działań. Dobry a więc skuteczny nauczyciel potrzebny jest zarówno uczniom jak i w szkole, rodzicom i społeczności szkolnej.
Współcześni autorzy mają nowe podejście do środowiska wychowawczego szkoły. Uważają oni, iż szkoła dla ucznia jest zbiorem elementów rzeczywistości społecznej i instytucjonalnej, co w efekcie hamuje rozwój indywidualny ucznia. J. Radziewicz podaje przewidywalne efekty „szkoły przyszłości”. Do jej stworzenia potrzebne były by następujące czynniki:
Eliminowanie czynników lękotwórczych stanowiących elementy różnego rodzaju procedur dyscyplinujących a także towarzyszących szkolnym rytuałom kontroli i oceny uczniów przez nauczycieli .
Zastąpienie w jak największym stopniu metod nadawania i utrwalania informacji metodami wymagającymi dialogu nauczycieli z uczniami i uczniami między sobą.
Zastąpienie zadań odtwórczych stawianych uczniom – zadaniami twórczymi, kształtującymi postawę i zachowanie.
Zwiększenie zakresu samorządności uczniów we wszystkich sytuacjach szkolnych, pozwolić im na praktyczne uczenie się i podejmowanie decyzji.
Staranie o zmianę stylu kierowania wychowawczego w szkole z dotychczas rozpowszechnionego stylu paternalistycznego i zastępować go stylem partnerskim.
Uznanie zasady jedności kształcenia i wychowania nie przez sztuczne łączenie treści intelektualnych z moralno – społecznymi i politycznymi, lecz przez traktowanie rozwoju osobowości ludzkiej jako procesu integralnego.
Według autora tych postulatów nie mogą one być dzisiaj uznawane za utopię pedagogiczną. Moim zdaniem środowisko pedagogiczne powinno starać się w swojej pracy, aby te postulaty w przyszłości mogły na stałe obowiązywać w polskiej szkole.


6. Grupa rówieśnicza jako środowisko wychowawcze

W poprzednich rozdziałach przyglądaliśmy się rodzinie i szkole jako środowiskom wychowawczym. Grupę rówieśniczą również można zaliczyć do środowisk oddziaływujących na jednostkę.
Każdy człowiek ma bardzo wiele potrzeb np. potrzebę akceptacji, kontaktu z druga osobą, przynależności, znalezienia własnego miejsca, samorealizacji, identyfikowania się, aktywności poznawania. Dobrze funkcjonująca osoba to taka, która zaspokaja swoje potrzeby nie tylko fizyczne jak jedzenie czy spanie, ale również psychiczne. Miejscem gdzie powinny być one realizowane jest dom rodzinny. Niestety coraz rzadziej domy takie się spotyka. Rodziny, w których ludzie znajdują czas na rozmowy, na wspólne rozwiązywanie problemów, gdzie miłość, poczucie bezpieczeństwa, przyjaźń, partnerstwo i zrozumienie to podstawa funkcjonowania należą do rzadkości.
Młody człowiek potrzebuje wzorów, ideałów. Dom rodzinny powinien być miejscem, w którym jednostka uczy się poprawnego zachowania, sprawiedliwości, miłości, odpowiedzialności. Wartości takie może przekazać tylko rodzina, która jest niezastąpiona w procesie wychowania .
Obecne czasy raczej nie sprzyjają rodzinom. Dla wielu członków rodzin dom wydaje się być hotelem, gdzie się śpi, je i odrabia lekcje. Rodzice w pracy od rana do wieczora, dzieci zaś pozostawione są samym sobie. Ludzie często mijają się ze sobą, zajęci swoimi sprawami oddalają się od siebie. Wszystko to wpływa na rozluźnienie więzi rodzinnych. Nic, więc dziwnego, że młodzież i dzieci bardzo chętnie swój wolny czas spędzają w gronie rówieśników. To właśnie w grupie dziecko uczy się kontaktować z innymi ludźmi, dostrzegać ich problemy, pomagać w ich rozwiązywaniu. Dziecko w grupie uczy się nie tylko pomagać innym, lecz również przyjmować ich pomoc. Dostrzega, że świat nie kręci się wokół niego, że wszyscy ludzie są ważni, że trzeba liczyć się ze zdaniem innych. W grupie zawierane są pierwsze przyjaźnie, obdarzanie zaufaniem, powierzanie i dotrzymywanie tajemnic, tu dziecko uczy się lojalności i dowiaduje, co grozi za jej nie dochowanie .
Grupa jest również tym miejscem, gdzie jednostka poznaje życie, doświadcza jego smaku, uczy się sprytu a nawet cwaniactwa. Zdobywa też umiejętności radzenia sobie z trudnościami, stawiania im czoła. Uważa się, że grupa rówieśnicza jest swego rodzaju szkołą życia, przygotowującą młodego człowieka do życia w społeczności, do pełnienia określonych ról społecznych. Na forum grupy dziecko broni słuszności swego stanowiska, uczy się samodzielnego podejmowania różnych decyzji, samodzielnego myślenia, tworzenia czegoś nowego, przeżywa różnego rodzaju porażki, dzięki którym uczy się wytrwałości, cierpliwości w dążeniu do celu, odporności w razie niepowodzenia. Takie dziecko będzie potrafiło w razie porażki otrząsnąć się i zacząć od nowa, nabędzie umiejętności mobilizowania się do działania, nauczy się ono pracy z innymi i współdziałania. Grupa rówieśnicza jest niekwestionowaną częścią życia nastolatków. Daje poczucie przynależności, zrozumienia akceptacji. Wewnątrz grupy nastolatek może wypróbować nowe role, przybierać różne imiona, spróbować nowych sposobów ubierania się czy uczesania. Oczywiście nastolatek sam ocenia te role czy style przed lustrem, ale najważniejsze są reakcje innych, szczególnie rówieśników.
Grupy rówieśnicze są pomostem nastolatka do odpowiedzialnego świata dorosłych. Jednak one same mogą stanowić poważne źródło konfliktów i stresów.
Można wyróżnić wiele rodzajów grup. Przy ich klasyfikowaniu badacze wychodzą z różnych założeń i stosują różne kryteria i zasady podziału. Najczęściej przyjmuje się następujące kryteria klasyfikacji:
a) stopień trwałości, więzi łączącej członków grupy:
- grupy krótkotrwałe i przelotne powstające spontanicznie i szybko znikające np. podróżni
- grupy długotrwałe – mają one zwykle charakter zinstytucjonalizowany np. grupa narodowa lub szkolna
b) rozmiary grupy
- grupy małe od 2 do 50 członków zlokalizowane w jednym miejscu i obcujące ze sobą bezpośrednio „twarzą w twarz”. Małe grupy nie funkcjonują samoistnie, lecz na ogół stanowią część składową większych grup
- grupy duże powyżej 50 członków funkcjonują często samoistnie. W grupie tej komunikowanie się „twarzą w twarz” jest niemożliwe, dlatego łączność między poszczególnymi członkami odbywa się za pomocą dodatkowych pośredników
c) charakter członkostwa
- grupy dobrowolne i niedobrowolne. Do pewnych grup człowiek dostaje się automatycznie niezależnie od swojej woli. Nikt nie wybiera sobie rodziców, kraju, w którym się rodzi, koloru skóry itp. Do innych grup jednostka wstępuje dobrowolnie po namyśle. Jeśli człowiek najpierw wytworzył jakiś typ solidarności z grupą, a następnie zgodnie z własną wolą został jej członkiem, wówczas grupę tą nazywać będziemy grupą dobrowolną.
d) stosunek do innych ludzi wynikający z przynależności do grupy
- grupy wewnętrzne i zewnętrzne, jest to kryterium często subiektywne, wyznaczone przez stosunek jednostki ludzkiej do różnych grup.
Dla danego osobnika grupami wewnętrznymi będą te grupy, za członka, których sam się uważa, bez względu na praktyczną przynależność. Silna identyfikacja z grupą wewnętrzną prowadzi zwykle do pojawienia się postawy charakteryzującej się między innymi wyolbrzymianiem wad innych grup.
e) typy więzi łączącej członków grupy
- formalne - w których istnieje przewaga więzi bezosobowych nad osobistymi, członkowie utrzymują ze sobą stosunki nie z konieczności, ale z własnej ochoty przebywania w towarzystwie. W toku współżycia grupy te tworzą własne wzory, reguły postępowania, określają własne cele oraz sposoby ich osiągania. Dokonują także podziału ról i funkcji pomiędzy swoich członków. Powstają one zwykle w sposób odgórny.
- nieformalne – w tych grupach występuje przewaga więzi osobistych. Grupą nieformalną równocześnie pierwotną i małą może być grono przyjaciół spędzających razem wakacje, grupa rówieśników bawiących się razem na podwórku. Grupa ta może mieć własną organizację nieformalną opartą na niesformalizowanych przywódcy i jego pomocników itp.
Granice między grupami nieformalnymi i formalnymi są dość płynne. Pierwsze z nich często zwierają elementy formalne, a grupy formalne element więzi osobistej, powstałej w wyniku zżycia się członków w toku wspólnie wykonywanej pracy. Można jednak wyodrębnić następujące wskaźniki umożliwiające odróżnienie grupy formalnej od nieformalnej.
a) sposób powstawania grupy i geneza norm obowiązujących jej członków,
b) struktura wewnętrzna ( w grupach nieformalnych kształtuje się w toku interakcji, w formalnych jest narzucona),
c) więź spajająca członków ( w grupach nieformalnych – osobista; w grupach formalnych – bezosobowa),
d) zakres osobowości uwikłanej w życie grupy ( grupy nieformalne silniej i szerzej modelują osobowości niż grupy formalne)
Każda grupa ma wpływ na jednostkę. Dopóki grupa jest atrakcyjna dla jednostki, zaspokaja jej potrzeby, umożliwia osiągnięcie celu, wówczas siła oddziaływania jej będzie większa. Nastąpi szybsze przyswajanie norm i wzorów zachowań, szybsze wtapianie się w strukturę grupy. W zależności od rodzaju grupy jej wpływ na jednostkę może być negatywny lub pozytywny .
7. Wychowanie – problemy, z którymi się spotykamy

Spróbujmy się zastanowić, skąd pochodzi ta nasza wiedza pedagogiczna i jakiej ona jest próby.
Pierwszym, jak się wydaje, i najważniejszym źródłem informacji na temat rozwiązywania rozmaitych problemów wychowawczych jest nasze doświadczenie wyniesione z własnego procesu wychowania. Wybierając określony sposób rozegrania jakiejś sytuacji wychowawczej mówimy bardzo często np.: „Moja matka tak robiła i wszystko w porządku”. Aktualnej wartości owych zapamiętanych z dzieciństwa pomysłów pedagogicznych z reguły już nie sprawdzamy, bo przecież wiadomo, ze „tak się robi”, a i my sami stanowimy niejako widomy dowód na to, iż owe pomysły prowadzą do „wyprodukowania” porządnego człowieka w ten sposób nasz własny przebyty już proces wychowywania staje się ważnym źródłem gotowych, stereotypowych rozwiązań różnych problemów wychowawczych, sprawiających nam przez nasze dzieci.
„Mój ojciec mnie bił za najmniejsze przewinienie i wyrosłem na wartościowego człowieka. Więc i ja będę bił” – mówimy nierzadko córce czy synowi z głębokim przekonaniem, że taka jest konieczność i że innego wyjścia nie ma. Nie próbujemy nawet sprawdzić, czy można by inaczej, bowiem oprócz bicia, którym posługiwał się nasz ojciec, nie znamy innej metody. Taki jest mechanizm powstawania ciągnących się nieraz przez pokolenia tradycji dotyczących postępowania w konkretnych sytuacjach wychowawczych (mówiących np., że czego dziecku nie wbijemy „przez tyłek do głowy”, tego nie będzie ono realizowało w okresie dojrzałości). W tym tradycyjnym postępowaniu wiele nie zgadza się nie tylko z ustaleniami psychologii, ale nawet z logiką i zdrowym rozsądkiem.
Tymczasem do tego samego celu prowadzą różne drogi, a ten sam efekt wychowawczy można osiągnąć różnymi sposobami.
Drugim, niemal równie ważnym źródłem naszych pomysłów pedagogicznych są nagromadzone w danej kulturze przesądy na temat wychowania potomstwa. Podają one w postaci typowych problemów, jakie napotykają wszyscy ludzie. Pochodzą one z przekazywanej z ust do ust potocznej wiedzy na temat rozwoju dziecka i procedur radzenia sobie z nim w najtrudniejszych sytuacjach.
Dlaczego dzieci tak bardzo różnią się między sobą? Dzieci, pochodzące z tej samej rodziny, dzieci wzrastające w tych samych warunkach i wychowywane tymi samymi metodami?
Dlaczego jedno dziecko jest tak agresywne i bezczelne, a drugie – ciche i wrażliwe? Gdzie leży właściwa przyczyna? Co decyduje o różnorodnych cechach osobowości człowieka? Wiedza ta jest niezwykle ważna dla rodziców, chcących prawidłowo wychowywać swoje dzieci. Muszą oni nauczyć się widzieć swoje dziecko takim, jakim ono jest, muszą wyczuć, co czuje, myśli i o czym marzy. Jak wiele dzieci i młodych ludzi skarży się na niezrozumienie ze strony rodziców. Rodzice ci pozbawieni są zdolności wczucia się w świat myśli i uczuć ich dzieci.
Każdy człowiek jest odrębną osobowością, oryginałem z własną historią, swoiście ukształtowanym i osobliwie promieniującym na otoczenie.
Dlaczego reagują tak odmiennie, niż ja bym zareagował?
Jedni są raczej powściągliwi i zamknięci w sobie. Innych słychać już, zanim jeszcze weszli do pokoju, nie sposób powstrzymać potoku ich wymowy.
Dlaczego jeden jest tak zdeterminowany i nieubłaganie dąży do celu, a inny nie może się przemóc, aby podjąć jakąś decyzję?
Dlaczego jeden widzi świat zawsze przez różowe okulary, a dla drugiego wszystko szare?
Z jakiego powodu jednemu udaje się wszystko, do czego się zabierze, a drugi, pomimo wielkich wysiłków, ma same niepowodzenia?
Oto pytania, które nas zajmują. Może zazdrościmy koledze jego umiejętności nawiązywania kontaktów albo jakichś innych zdolności, których sami nie posiadamy. A ponieważ chcielibyśmy być tacy, jak ten ktoś, powstaje w nas niezadowolenie.
Mamy różne predyspozycje i powinniśmy się nauczyć rozpoznawać zarówno silne, jak i słabe strony naszego temperamentu.
Naszą osobowość określają i kształtują nasze skłonności i środowisko, w jakim wyrastamy. Mimo to każdy człowiek ma pewien zakres osobistej wolności.

Choleryk
Choleryk nie zniechęcają przeciwności. Przeciwnicy zdają się umacniać jego chęć do walki. Ma on naturę przywódcy. Najsłabiej rozwinięta jest uczuciowo – intuitywna strona jego osobowości. Łatwo go przejrzeć.



Dziecko choleryczne atakuje problem, pewne zwycięstwo.
Silne strony Słabe strony
Ekstrawertyk Porywcze
Uparcie dąży do celu Chętnie obraża innych
Zawzięte Egoista
Pewne siebie Niecierpliwe
Posiada silną motywację Silna wola
Nieokiełznane
Aktywne
Spontaniczne

Sangwinik
Sangwinik jest człowiekiem pogodnym. Jego serdeczne usposobienie otwiera przed nim drzwi i serca. Łatwo potrafi się wczuć w myśli i uczucia innych ludzi. Nie można go nazwać małomównym. Sangwinikami są często wielcy aktorzy i dobrzy mówcy. Słabą stroną tego temperamentu jest pewna powierzchowność i skłonność do przesady.
Dziecko sangwinistyczne jest przekonane, że potrafi bez trudu pokonać problem (o ile w ogóle ów problem dostrzega)
Silne strony Słabe strony
Ekstrawertyk Powierzchowne
Aktor Lubi być w centrum zainteresowania
Wymowne Skłonne do przesady
Łatwo nawiązuje kontakt Zajęte sobą
Posiada silną motywację
Wszystko bierze lekko
Kipiące energią
Pogodne, Spontaniczne

Melancholik
Melancholik to typ człowieka zdolnego, ofiarnego, perfekcjonisty. Dokładny, wierny i niezawodny, ma niezwykłe subtelne życie uczuciowe. Jest pesymistą, jednak sam siebie ocenia jako realistę. Spośród melancholików rekrutują się często artyści, muzycy, wynalazcy, filozofowie, lekarze. Dziecko melancholijne jest przekonane, ze nie potrafi rozwiązać problemu.


Silne strony Słabe strony
Uzdolnione artystycznie Perfekcjonista
Twórcze Pedantyczne
Rozmarzone Pesymistyczne
Ma bujną fantazję Podstawa raczej negatywna
Introwertyk Nie dowierza własnym możliwościom
Nie wysuwa się na pierwszy plan Bardzo skoncentrowane na sobie
Dokładne Pamiętliwe
Wrażliwe
Skłonności do poczucia winy

Flegmatyk
Flegmatyk, jeśli ma problem, beznamiętnie rozpatruje go ze wszystkich stron. Jest spokojny i zrównoważony. Temperament ten często dominuje wśród dyplomatów, księgowych, nauczycieli i techników.
„Tylko spokojne” – oto dewiza dziecka flegmatycznego. „Problem rozwiąże się sam”.
Silne strony Słabe strony
Introwertyk Uparciuch
Zdolności praktyczne Przekorne
Dokładne Ociężałe
Niezawodne Raczej powolne
Sumienne Ostrożne
Rozsądne Brak bodźców
Porządne Słaba motywacja
Niełatwo je wyprowadzić z równowagi

Te cztery temperamenty nie występują w czystej postaci. Z reguły o osobowości człowiek mniej lub bardziej decyduje jeszcze drugi temperament.
Nikogo z nas nie pytano, czy chciałby żyć na tym świecie. Nie odpowiadamy też za to, czy jesteśmy mężczyzną, czy kobietą, tak samo jak i za cechy naszych charakterów. W zupełności i całkowicie odpowiadamy jednak, za to, co uczynimy z naszym życiem i naszymi zdolnościami .

8. Inteligencja emocjonalna

Termin ten został użyty po raz pierwszy w 1990 roku przez psychologów amerykańskich dla określenia cech emocjonalnych, istotnych dla osiągnięcia sukcesu. Należą do nich:
• Empatia
• Umiejętność wyrażania i rozumienia uczuć
• Niezależność
• Umiejętność dostosowania się do zmian
• Budzenie sympatii
• Umiejętność rozwiązywania problemów międzyludzkich
• Wytrwałość
• Przyjazny stosunek do ludzi i świata
• Grzeczność
• Okazywanie szacunku innym
Rola inteligencji emocjonalnej zaczyna się przy wychowywaniu i kształceniu dzieci, ale ma też wpływ na późniejsze stosunki w pracy i wszelkie przedsięwzięcia w dorosłym życiu.

Naukowcy odkryli, że istnieją trzy style wychowawcze: AUTORYTARNY,ULEGŁY, AUTORYTATYWNY

AUTORYTARNI rodzice ustalają zasady i wymagają bezwzględnego ich przestrzegania. Wierzą, że dzieci powinny znać swoje miejsce i zabraniają im wygłaszania swoich opinii. Badania wskazują na to, że dzieci wychowywane przez autorytarnych rodziców przeważnie są nieszczęśliwe, nieśmiałe i nieufne.

ULEGLI rodzice starają się akceptować i wspierać dziecko, kiedy tylko jest to możliwe. Jednak, gdy zachodzi potrzeba ustalenia granic lub zareagowania na nieposłuszeństwo, przeważnie zachowują się biernie. Nie mają szczególnych oczekiwań wobec swoich dzieci, pozwalają im na wszystko, na co tylko mają ochotę.

AUTORYTATYWNI rodzice potrafią ustalić zasady zachowania, jednocześnie wspierając dziecko. Radzą, ale nie kontrolują, tłumaczą swoim dzieciom, co robią i dlaczego, pozwalają im na współudział w podejmowaniu ważnych decyzji. Cenią niezależność u dzieci i uczą je odpowiedzialności. Chętnie udzielają pochwał. Ich dziecko jest pewne siebie, niezależne, ma wyobraźnię, łatwo przystosuje się do nowego środowiska i jest lubiane.
To właśnie w takich rodzinach rosną dzieci o wysokim wskaźniku inteligencji emocjonalnej.
Podział powyższy jest oczywiście uproszczony. Nie ma też idealnych rodziców ani idealnych receptur wychowywania. Ale należy pamiętać, że to, co podpowiada nasza intuicja w wychowaniu, nie zawsze musi być dobre. Większość rodziców czuje, ze ich najważniejszym zadaniem jest uchronić dzieci przed zmartwieniami i przykrościami. Jednak nadmierna troska i opiekuńczość wobec dziecka może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Należy również pamiętać, że emocje nie są abstrakcjami. To nasz mózg produkuje specyficzne związki biochemiczne, na które reaguje nasze ciało. Zatem można nauczyć dziecko sposobów samodzielnego kontrolowania funkcjonowania mózgu.
Aby stać się „wystarczająco dobrym rodzicem” należy, zatem zapewnić dziecku:
• pozytywną opiekę
• pozytywną dyscyplinę
POZYTYWNA OPIEKA – to dostarczenie dziecku emocjonalnego wparcia, wymaga aktywnego udziału w emocjonalnym życiu dziecka.
POZYTYWNA DYSCYPLINA – oznacza przemyślane, ustalone i dostosowane do wieku dziecka sposoby reagowania na jego złe zachowanie. Sprowadza się ona do kilku prostych reguł:
• Wyznaczcie jasne zasady i granice, których należy przestrzegać.
• Ostrzegajcie i informujcie dziecko, kiedy się źle zachowuje.
• Kształtujcie pozytywne zachowania, chwaląc i nagradzając dziecko, a ignorujcie te, które mają na celu zwrócenie waszej uwagi.
• Informujcie dziecko o waszych oczekiwaniach.
• Zapobiegajcie problemom zanim się pojawią.
• Kiedy dziecko przekracza ustaloną zasadę, natychmiast zastosujcie odpowiednią karę. Bądźcie stanowczy.
• Kiedy musicie ukarać dziecko, upewnijcie się, czy kara jest proporcjonalna do przewinienia.
• Stosujcie różne techniki dyscyplinowania. Oto kilka najczęściej polecanych: reprymenda, naturalne konsekwencje, stawianie do kąta, odbieranie przywilejów, powtarzanie poprawnego zachowania, system punktowy.
9. Wszyscy ze wszystkimi o wszystko, czyli codzienna wojna domowa

W każdej rodzinie toczy się nieustanna walka wszystkich ze wszystkimi o wszystko.
Popatrzmy uważniej na nasze rodziny zadając sobie na razie pytanie raczej nie o to, czy wojna w ogóle ma miejsce, ile:, o co może się toczyć. Ano, jak każda wojna, toczy się ona, po pierwsze o terytorium. Nie ma takiego domu, w którym dzieci nie walczyłyby ze sobą o przestrzeń do życia i zabawy nawet wtedy, kiedy mają do dyspozycji dużo miejsca. Stałym przedmiotem konfliktów między rodzeństwem posiadającym odrębne pokoje jest wzajemne naruszanie cudzego terytorium. Dzieci nieustannie wchodzą do czyjegoś pokoju bez zgody lub pod nieobecność właściciela „ruszają” jego rzeczy, przeszukują szafki i schowki, korzystają z urządzeń zastrzeżonych do wyłącznego użytku właściciela pokoju (np. z magnetofonu siostry). Sytuacja jest jeszcze gorsza, kiedy dzieci dzielą wspólne terytorium. Kłótnie, awantury i bójki są wtedy właściwie na porządku dziennym. To zresztą nie przeszkadza, że dzieci potrafią się zgodnie bawić i prezentują liczne oznaki autentycznego do siebie przywiązania. Szczególnie małe dzieci (w wieku 3 – 10 lat), oprócz wewnętrznych niejako walk toczonych o oddaną im do dyspozycji przestrzeń, wykazują zgodną tendencję do ekspansji na terytorium rodziców. Niejednokrotnie rodzice orientują się w skali zjawiska dopiero wtedy, gdy, spostrzegą, że wolna od dziecięcych rekwizytów i śladów działalności jest już tylko łazienka lub skrawek kuchni. Organizują najczęściej akcję odzyskania swojego terytorium. Zabawki zostają pozbierane i usunięte do pokoju albo kącika pociech, a sam pokój podlega uporządkowaniu.
Walka o terytorium rozgrywa się oczywiście nie tylko pomiędzy dziećmi czy pomiędzy dziećmi i rodzicami. Również rodzice walczą o to pomiędzy sobą. Niemal w każdym domu jest jakieś uprzywilejowane miejsce ( np. ulubiony fotel), którego posiadanie jest przedmiotem rodzicielskiej rywalizacji. Niekiedy rodzice starają się o jakieś swoje całkowicie prywatne i niedostępne całej rodzinie schowki, co też bywa powodem wzajemnych pretensji i sporów. Zresztą jest to i tak daremny trud, bowiem, zgodnie z prawidłami funkcjonowania rodziny jako systemu, nie da się w nim ukryć nawet własnego bólu głowy. Codzienna wojna domowa toczy się o wszelkie posiadane przez rodzinę dobra materialne. Z czasem walka o rzeczy powoli przemieszcza się na płaszczyznę pomiędzy dziećmi rodzicami. Jest to okres, w którym córki zaczynają nosić ubrania o rozmiarach podobnych do rozmiarów matek i eksperymentować z kosmetykami, kosmetykami synowie pragną się przejechać ojcowskim samochodem. Stąd stałe spory i utarczki o bluzkę, rajstopy, spódnicę, krawat czy kluczyki do samochodu, o których rodzice myśleli, że są ich wyłączną własnością, nie przypuszczając, iż we własnym potomstwie dochowali się konkurentów aspirujących do ich używania.
Codzienna wojna toczy się o tak zwane „dobra psychologiczne”. Należą do nich miłość, uwaga, zainteresowanie, prestiż, władza, autonomia itp. W każdej rodzinie dzieci są zazdrosne o siebie i rywalizują między sobą o miłość, zainteresowanie i uwagę rodziców, która zaspokaja ich potrzebę bezpieczeństwa. O miłość, zainteresowanie i uwagę rodziców dzieci walczą oczywiście nie tylko pomiędzy sobą. Przedmiotem ich zazdrości i rywalizacji są także sami rodzice. Każdy syn czy córka rywalizuje z ojcem o uwagę i czułość matki, a z matką o uznanie i zainteresowanie ojca. Dla niejednego małżeństwa wędrujący po nocy synek czy córeczka bywa „najbardziej naturalnym środkiem antykoncepcyjnym”. Aby zapobiec groźnym, z punktu widzenia emocjonalnych interesów dzieci, chwilą bliskości pomiędzy rodzicami i zwrócić na siebie uwagę – dzieci posługują się całą gamą środków i sposobów. Od normalnej przymilności poprzez szantaż, symulację choroby, aż do najbardziej skutecznego robienia rozmaitych „numerów” i niegrzecznego zachowania .
O miłość, czułość, uwagę i zainteresowanie walczą także pomiędzy sobą rodzice. Jedno chce zazwyczaj zmusić drugie do świadczenia wyrazów czułości, oddania i troski oraz podziwu i uznania wobec swoich dokonań.
Wynikiem codziennej wojny domowej jest ukształtowanie się w rodzinie stanu dynamicznej równowagi. Z czasem każdy z członków rodziny wywalcza sobie jakieś własne terytorium, następuje względne zrównoważenie sił, w którym interesy wszystkich są w miarę zaspokojone, a przyszłość jako tako przewidywalna. Pozostaje tylko stała czujność walki toczone w obronie osiągniętych zdobyczy. Dla tego właśnie jest to równowaga dynamiczna, że walki o jej utrzymanie nie ustają praktycznie nigdy.
Zderzenie potrzeb dzieci i rodziców ma miejsce bardzo często. Gdy dziecko jest małe, ojciec ustępuje mu, stawiając jego potrzeby na pierwszym miejscu. Z nastolatkami już postępuje się w inny sposób, ponieważ oczekuje się, że zdobędą się na ustępstwa i wyrzeczenia na rzecz dorosłych. A ich nie zawsze na to stać, nie są jeszcze na tyle dojrzali, by dostrzegać i uwzględniać potrzeby innych.
Najsłuszniej byłoby zastosować kompromis: raz dorośli rezygnują ze swoich potrzeb na rzecz dorastającego dziecka, raz dziecko ze swoich na rzecz rodziców.
Ten kompromis musi być jednak stopniowo przygotowywany, uzgodniony i przestrzegany przez obie „strony”. Nie chodzi o wprowadzanie do rodziny atmosfery sztywności, negocjacji, punktów do przestrzegania, jak to ma miejsce (i jest niezbędne) w życiu publicznym. Celem uzgodnień jest uświadomienie młodzieży, że dorośli dostrzegają i respektują jej potrzeby, ale też wymagają, by młodzież przejawiała podobną postawę wobec ich potrzeb. Na tym przecież polega dojrzałość, ku której zmierza i którą jak najprędzej chciałaby osiągnąć.
Dorosłym przychodzi najłatwiej rezygnacja z zaspokojenia własnych potrzeb materialnych na rzecz dorastających dzieci. W wielu sytuacjach rezygnacja ta stanowi błąd.
Szczególne niebezpieczeństwa pociąga za sobą nadmierna łatwość realizacji potrzeb materialnych dokonująca się kosztem wyrzeczeń rodziców, bez własnego wysiłku. Prowadzi ona do rozrostu tych potrzeb. A przecież w niedalekiej przyszłości młodzież rozpocznie samodzielne życie, podejmie pracę zawodową. Zarobki młodego człowieka są najczęściej niewysokie, z trudem wystarczają na skromne życie. Rodzice zapewne będą mu przez pewien czas pomagać, ale jak długo? Przedłużanie okresu korzystania z ich pomocy to także pewna, i to wcale niebłaha, forma uzależnienia, braku samodzielności.
Może też dojść do kształtowania się niewłaściwej hierarchii potrzeb do zajęcia przez potrzeby materialne pozycji pierwszoplanowej. W rezultacie stają się one głównym dążeniem życia. I wówczas młody człowiek, który chce być naprawdę samodzielny i niezależny od dorosłych, a ceni w szczególności sposób wartości materialne, podejmuje pracę niezgodną z jego zainteresowaniami zdobytym wykształceniem (np. ekonomista pracuje jako taksówkarz, socjolog jako hydraulik), byle tylko jak najwięcej zarobić.
Potrzeby i ich zaspokajanie odgrywają wielką rolę w życiu ludzkim. Kształtowanie postawy wobec nich stanowi ważne zadanie, którego wypełnienie w wieku dorastania powinno trwać, i to w stopniu nasilonym, bo tak niewiele pozostaje na nie czasu: za kilka lat młodzież już samodzielnie będzie radzić sobie z zaspokajaniem własnych potrzeb. Czy i w jaki sposób będzie umiała to czynić, zależy to od dorosłych.

10. Najpoważniejsze niebezpieczeństwa - stres

Dorośli i dzieci próbują osiągnąć taki poziom dopasowania, który służy raczej społeczeństwu, ale nie poszczególnym ludziom.
Jeśli ze względu na pracę zawodową nie mają tego, wtedy dzieci z powodu braku innych możliwości zostają „zdeponowane” przed telewizorem – jest to nasza możliwość ucieczki numer jeden, dzięki której odrywamy się od frustrującej codzienności i ograniczającego nas otoczenia. Ponieważ rodzice ze względu na brak swobody i nieznajomość własnych potrzeb chętnie sami akceptują telewizor jako nieodłącznego towarzysza w życiu, dzieci przejmują ten podstawowy wzorzec.
Dzieci w wieku przedszkolnym wierzą prawie we wszystko, co opowiadają im dorośli na ekranie telewizora.
Dopiero w wieku około dziewięciu – dziesięciu lat dzieci zaczynają sprawdzać odniesienie do rzeczywistości i przyjmować bardziej krytyczną podstawę wobec reklam i określonych programów. Związane z tym rozczarowanie może być z jednej strony dobroczynne, ale z drugiej strony istnieje niebezpieczeństwo, że dzieci staną się cynikami, którzy nie wierzą w nic więcej, co pochodzi ze świata dorosłych.
Jeden z najbardziej znanych niemieckich pedagogów, profesor Peter Struck wysuwa tezę, że dzieci wykazują coraz więcej zakłóceń w zakresie motorycznej koordynacji, równowagi i zmysłów skóry, ponieważ permanentnie brakuje im odpowiednich bodźców. Spędzają one swój czas najczęściej przed telewizorem albo z grami komputerowymi i na słuchaniu muzyki. Poruszania się tak jak balansowanie, podskakiwanie, wspinanie się itp. wiele dzieci nie opanowało.
W wyniku ograniczenia ruchowym karłowacieją fizycznie i emocjonalnie. Dlatego też bójki przeradzają się w ogromne bijatyki i awantury, ponieważ dzieci nie potrafią sterować, ani przebiegiem ruchu ani jego intensywnością. Z powodu nieustannej powodzi bodźców z telewizji i radia stają się niezaangażowane tracą wyczucie językowe i inne odczucia. Muzyka techno, prowadzi do wykluczenia określonych zakresów akustycznych, które tym samym karłowacieją. Dzieci wielokrotnie nie są w stanie zrozumieć muzyki klasycznej, ponieważ nierozpoznaną określonych kolejności tonów. Większość dzieci jest ociężała i ospała, słowo „spacer” wywołuje głośne protesty nie, dlatego, że jest on taki nudny, lecz dlatego, że większości dzieci brakuje wytrwałości potrzebnej do dłuższego marszu. Te brakujące kompetencje oddziałują bezpośrednio na zdolność dzieci do nauki.
Zapominamy często, że dzieciństwo jest okresem intensywnego wzrostu, który związany jest ze znaczenie większym spalaniem energii niż u dorosłego. W wyniku wygórowanych wymagań dzieci o wiele szybciej docierają do granicy swoich możliwości i zaczynają chorować. Często ciało potrzebuje faz spokoju, aby przetworzyć zapoczątkowany psychiczny rozwój i zintegrować go z osobowością. Jeśli damy ciału i umysłowi możliwość skupienia się i wewnętrznego nadrobienia, wtedy zauważymy, że po chorobie dzieci sprawiają wrażenie bardziej dojrzałych oraz że posunęły się do przodu w swoim myśleniu.
Choroby dzieci powinny mieć, więc zawsze możliwość ostatecznego wyleczenia, ponieważ mają one zbawienny efekt dla duszy i umysłu. Pod pojęciem „wyleczenia” nie mam na myśli błyskawicznego ozdrowienia po podaniu lwiej dawki antybiotyków, a tym samym zmuszenie dzieci, by po trzech dniach znowu poszły do przedszkola lub do szkoły. W wyniku tego ciało i umysł narażone są na nadmierny trud i są wyczerpane nie, dlatego, że choroby dziecięce są tak poważne, lecz dlatego, że dzieciom nie pozwalamy na potrzebny im wypoczynek i spokój. Choroby sygnalizacją w młodych latach często, że ogrom i różnorodność informacji nie mogą zostać przetworzone. Mózg poddaje się i zmusza ciało poprzez chorobę do odpoczynku. Kiedy mózg wyjaśnił swoje jednostki informacji, ciało zaczyna wypoczywać, powracają zapasy energii.
Szczególnie niebezpieczne są dla psychiki dziecka – twierdzi Anna Radomska z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego – nawet nieduże, lecz często powtarzające się stresy.
Nasze stresiki codziennie, wszystkie ty łobuzie, kretynie, wszystkie wrzaski, szturchnięcia, ścierki przez plecy, czy klapsy „dla dobra”. One się sumują, nakładają na siebie i ryją w dziecinnym mózgu toksyczne ścieżki. Na stałe.
Modnym słowem sceny psychologicznej ostatnich dwudziestu lat, który kontrolowany jest przez lekarzy przy pomocy coraz lepszych lekarstw – stres. Wszyscy ludzie go znają, przede wszystkim z jego negatywnych stron. Stajemy się nerwowi niepewni, zapominamy ważne rzeczy albo popełniamy poważne błędy, zmienia się nasze postrzeganie znajdujemy się w niebezpieczeństwie, że przydarzy się nam jakiś wypadek. Na płaszczyźnie ciała stres widoczny jest w nerwowym wyczerpaniu, skutecznego wewnętrznym niepokoju, zaburzeniach snu, bólach żołądka, problemach z sercem i krążeniem, zaburzeniach w jedzeniu i w motorycznych zakłóceniach, problemach z pamięcią, zaburzeniach hormonalnych, w osłabieniu systemu odpornościowego i atakach astmy. Szczególnie poważny jest fakt, że długotrwały stres prowadzi do ogromnych ograniczeń w poczuciu własnej wartości u dotkniętej nim osoby, negatywnie wpływa na jej oszacowanie, czy poradzi sobie z różnymi rzeczami, które charakteryzują się strachem i poczuciem klęski, ma ona coraz mniej odwagi coś zrobić. W skutek tego stres może przybrać dla życia groźne rozmiary .
Zdarzenie Siła stresu
Śmierć współmałżonka 100
Rozwód 73
Separacja 65
Pobyt w więzieniu 63
Śmierć bliskiej osoby z rodziny 63
Kontuzja albo choroba 53
Zawarcie małżeństwa 50
Wyrzucenie z pracy 47
Pojednanie ze współmałżonkiem 45
Przejście na emeryturę 45
Zmiana stanu zdrowia członka rodziny 40
Ciąża 39
Kłopoty seksualne 39
Pojawienie się nowego członka rodziny 39
Nowy rodzaj interesów 39
Zmiana sytuacji finansowej 38
Śmierć bliskiego przyjaciela 37
Zmiana rodzaju pracy 36
Zmiana częstotliwości kłótni z partnerem 35
Zmiana zakresu odpowiedzialności w pracy 29
Odejście z domu syna lub córki 29
Problemy z teściami 29
Własne wybitne osiągnięcia 28
Żona zaczyna lub przestaje pracować 26
Początek lub ukończenie szkoły 26
Zmiana warunków życia 25
Zmiana własnych przyzwyczajeń 24
Kłopoty z szefem 23
Zmiana godzin lub warunków pracy 20
Przeprowadzka 20
Zmiana szkoły 20
Zmiana sposobu spędzania wolnego czasu 19
Zmiany w praktykach religijnych 19
Zmiany w życiu towarzyskim 18
Zmiana nawyków związanych ze spaniem 16
Zmiana częstotliwości spotkań rodzinnych 15
Zmiana nawyków związanych z jedzeniem 15
Wakacje 13
Boże Narodzenie 12
Drobne wykroczenia przeciwko prawu 11
Według skali przystosowania społecznego Thomasa H.Holmesa i Richarda H. Rahe`a „Journal of Psychosomatic Research”
Ale stres nie jest szkodliwy w każdym przypadku. Mamy do czynienia również z pozytywnym stresem. Jeśli coś „ dobrze nam idzie:, wtedy jest on motywacją, radosnym podekscytowaniem, które pcha nas do przodu, albo też sygnałem, który nas ostrzega, byśmy coś wykonali, ponieważ w tym czasie zaistniały optymalne ku temu warunki.
Stres związany jest, więc w pierwszej kolejności z dopasowaniem się żywej istoty do każdorazowego otoczenia. Ma to prymarny sens, ponieważ umiejętność nastawienia się na nowe warunki w otoczeniu jest niezbędna dla dalszego rozwoju ludzkiej osobowości. Dopiero wtedy, gdy dopasowanie się człowieka jest blokowane albo uniemożliwiane skutecznego powodu uczucia strachu, objawy przed niepowodzeniem skutecznego brak poczucia własnej wartości – powstaje stres negatywny.


11. Młodzi ludzie potrzebują i chcą przewodnictwa

Mieć dzieci – to jest zawsze jednocześnie radość i ofiara. W. Churchill powiedział „Łatwiej jest rządzić narodem niż wychowywać czwórkę dzieci”. Dzieci gardzą rodzicami, którzy nie reagują stanowczo na nieposłuszeństwo – bunt wobec autorytetu. Prowokuje ono wtedy inne dzieci, nauczyciela w szkole, poddaje w wątpliwość powszechnie uznane wartości i przeciwstawia się każdemu, kto żąda uznania swojego autorytetu. Z jednej strony istnieje świadome nieposłuszeństwo, którego nie wolno nam zaakceptować z drugiej strony – właściwa niezdolność do bezwzględnego nieposłuszeństwa, z którym musimy postępować inaczej. Każde dziecko w jakiś sposób zaatakuje kiedyś rodzicielski autorytet, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście zrobią to, co mówią, są przy tym pełne wynalazczego ducha i rozwijają wręcz wyrafinowane strategie (szantaż na zakupach np. krzyk, płacz).
Młodzi ludzie potrzebują i chcą przewodnictwa. Ich najgłębszą troską jest normalna rodzina prawdziwi ojcowie i matki, będący dla nich autentycznym wzorem. Potrzebują rodziców i wychowawców, którzy odnaleźli sens i cel życia.
Celem skutecznego wychowania jest, z jednej strony, wpoić dziecku przekonanie, że jest ono – ze swoim szczególnym temperamentem – akceptowane, że jest wartością same w sobie. Dzięki temu dziecko może się samo zaakceptować, takie, jakie jest, ze wszystkimi zaletami i wadami. Z drugiej strony wychowanie ma być dla dziecka pomocą w wyszlifowaniu silnych stron jego temperamentu i opanowaniu jego słabości. Musimy jako rodzice zakreślić naszym dzieciom wyraźne granice: nie, aby je nie krępować, lecz dla ich własnego dobra we współżyciu z innymi ludźmi. Powinniśmy ustalić rozsądne zasady. Dziecko musi wiedzieć dokładnie, czego się od niego oczekuje, a co jest zabronione. Należy dać dziecku w tym względzie orientację, trzeba też wysłuchać jego własnych propozycji, obstając jednak przy tym, aby to, co zostało ustalone, było też dotrzymywane. Zanim dziecko zostanie pociągnięte do odpowiedzialności, musi się dowiedzieć, co mu wolno, a czego nie. By nie przesuwać tych granic codziennie, zależnie od humoru, i nie karać dziecka jednego dnia, a drugiego dnia wcale nie reagować. Jest rzeczą niewłaściwą grozić, a potem nie spełniać groźby. W ferworze walki rzucać groźbę, której i tak nie można spełnić, albo wymierzyć niewspółmierne kary – to nie jest dobre wychowanie .
Skoro dziecko zrozumiało, czego się od niego oczekuje, to musimy je też pociągnąć do odpowiedzialności. Gdy dziecko jest nieposłuszne, to my jako rodzice nie powinniśmy ani krzyczeć na nie, ani rezygnować. Musimy postawić na swoje. Inaczej nie obdarzą nas swym zaufaniem, nie będą nas brały serio. Dziecko powinno wszak szanować rodziców respektować ich wolę. Stosunek dziecka do rodziców jest podstawą jego stosunków innymi ludźmi. Jeśli dziecko już w wieku trzech lat potrafi przeprowadzić swoją wolę i robi, co mu się podoba, to rodzice nie powinni się dziwić, jeśli w ciągu kolejnych 15 lat będą mogli obserwować, jak wyrasta ono na niezdolnego do życia egoistę.
Gapiostwo czy flejtuchostwo (gubienie przedmiotów, nieporządek itp.) powinniśmy uznać za wynik dziecięcego braku odpowiedzialności czy obojętności i odpowiednio reagować. Można na przykład skłonić dziecko do tego, żeby zapracowało na odkupienie straconego przedmiotu itp., Jeżeli jednak dziecko ignoruje autorytet, powinniśmy je ukarać i nie czekać z tym do czasu, aż tata wróci wieczorem do domu.
Jest rzeczą oczywistą, żebyśmy my, rodzice traktowali nasze dzieci z szacunkiem. Jeśli zawstydzamy je przed innymi ludźmi, jeśli wyśmiewamy je czy obrażamy, niszczymy tym samym ich poczucie bezpieczeństwa, akceptacji i ufności. W ogóle nie powinniśmy karać na oczach ciekawskich. Widzowie, przypatrujący się ze złośliwą satysfakcją, są tutaj absolutnie nie na miejscu. Jeśli będziemy w ten sposób traktować dzieci, to może będą się nas bały, ale nie szanowały i później jakoś zemszczą się na nas.
Jeśli u małego dziecka stracimy autorytet, to wątpliwe jest, byśmy go później odzyskali. Jeśli nie potrafisz skłonić swojego czteroletniego dziecka do tego, aby posprzątało swoje zabawki to, w jaki sposób chcesz je zmusić do posłuszeństwa w okresie pokwitania? Tam gdzie brak szacunku, wychowanie staje się niemożliwe, współżycie trudne i pełne kłopotów. Kara nigdy nie powinna polegać na upokorzeniu dziecka czy zrzędzeniu.
Nawet u najtrudniejszego dziecka znajdzie się coś, co moglibyśmy pochwalić. Bądźmy uczciwi, my także chętnie zbieramy pochwały. Dlaczego mielibyśmy odmawiać tego dzieciom? Jednak i tutaj trzeba znaleźć właściwą miarę. Ponieważ człowiek nie czyni z natury tego, co dobre i prawe, potrzebuje regulaminów, praw i zarządzeń. Może się, poruszać swobodnie w obrębie tych wskazówek. Prawa są po to, by współżycie ludzi było w ogóle możliwe. Rodzina jest tym miejscem, w którym dziecko musi przećwiczyć podstawowe techniki ludzkiego współżycia. Do tego zaś dyscyplina, uznanie autorytetu, tolerancja i porządek są po prostu nieodzowne. Trzeba brać pod uwagę, że dziecko musi nauczyć się, że inni ludzie także mają prawa i potrzeby, z którymi powinno się liczyć. Jeżeli nie zwracamy mu na to uwagi, to im dłużej to trwa, tym silniej kształtuje się w dziecku przekonanie, że jest ono „pępkiem świata”, wokół którego wszystko się kręci. Lecz to egoistyczne nastawienie sprawia, że dziecko staje się tyranem, którego postępowanie zorientowane jest na własne potrzeby. Na każdym kroku spotykamy się z tendencją do uzyskania największych korzyści przy najmniejszym wysiłku. Życie na koszt innych jest modne. To pasożytnictwo jest rezultatem „wychowania” przyznającego dziecku prawa, lecz nie obowiązki.
Jeśli naszym pragnieniem jest, by nasze dzieci szanowały także prawa innych ludzi i tym samym zdolne były żyć w społeczeństwie innymi, musimy je nauczyć poruszania się w obrębie zakreślonych granic. Muszą one zdawać sobie sprawę, że za zignorowanie autorytetu i świadome nieposłuszeństwo będą pociągnięte do odpowiedzialności…

12. Kij czy marchewka, czyli o karaniu i nagradzaniu

Prośby
Właściwe zachowanie dziecka można osiągnąć formując odpowiednią prośbę. Jest to najbardziej pozytywny sposób wywołania dobrego zachowania. Ważne jest to, że prośby takie wyrabiają u dziecka poczucie odpowiedzialności.
Bardzo ważne jest zrozumienie, że formułowanie próśb jest bardzo skutecznym sposobem pouczania dziecka. Nie czyni nas pobłażliwymi, ani mniej zdecydowanymi. Formułowanie próśb jest po prostu racjonalniejszym, przyjemniejszym, odwołującym się do świadomości dziecka sposobem kierowania jego postępowaniem. Jest to słuszne wówczas, gdy chcemy by dziecko miało satysfakcję z wykonywania pewnych rzeczy, a nie czuło wewnętrznego sprzeciwu.

Przykład:
Nauczyciel mojego 9letniego syna miał kłopoty z chłopcami, którzy nie uważali i zachowywali się hałaśliwie. Mogłem albo ostro zażądać od Dawida, by zachowywał się należycie, albo omówić z nim ten problem, wyjaśniając mu sprawę i prosić go o współpracę.
Wybrałem to drugie i zakończyłem rozmowę mówiąc:
- Chciałbym, żebyś uważał na lekcjach, brał w nich aktywny udział i możliwie najwięcej z tych lekcji skorzystał. Czy postarasz się o to?
- Jak na razie nie ma problemów z Dawidem.

Polecenia
Musimy uwzględnić też fakt, że prośby nie zawsze wystarczą. Od czasu do czasu rodzice muszą być bardziej stanowczy i pokierować dzieckiem za pomocą polecenia. Zwykle dzieje się to wówczas, gdy dziecko nie spełni skierowanej do niego prośby. Jednak zanim uczynią to rodzice muszą się zastanowić i przemyśleć, czy prośba była odpowiednia do wieku i możliwości dziecka. Najczęstszym błędem jest poproszenie dziecka o zrobienie czegoś, co tylko pozornie leży w granicach jego możliwości.
Klasycznym przykładem jest poproszenie 4-ro letniego dziecka o pozbieranie swoich zabawek. Jeśli zabawek jest więcej niż trzy – cztery, prośba by była nierozsądna. Wówczas zadanie takie wraz z dzieckiem musi wykonać ojciec czy matka. Często jednak rodzice uważają zadanie za dostosowane do możliwości dziecka i gniewają się, gdy dziecko odmawia albo nie potrafi go wykonać, karzą je zamiast pomóc w wykonaniu zadanej pracy.
W tym momencie jednak należy przestrzec przed bardzo niebezpieczną ewentualnością. Im częściej rodzice używają takich autorytatywnych technik jak polecenie, gderania, besztanie czy krzyki, tym mniej są one skuteczne. Jeśli rodzice zwykle posługują się uprzejmymi prośbami, zastosowanie polecenia od czasu do czasu będzie całkowicie skuteczne.

Przykład
Pewnej niedzieli zaparkowaliśmy samochód pobliżu naszego kościoła i Dawid zaczął wychodzić spoza niego na jezdnię, gdy inny samochód jechał z dużą prędkością. Krzyknąłem na Dawida, by się cofnął. Poznał po moim głosie, że dzieje się coś nie tak i szybko zareagował. Jeślibym miał zwyczaj zawsze pokrzykiwać na Dawida na pewno nie przejąłby się tonem mojego głosu i sytuacja mogłaby się skończyć tragicznie.

Upór i kara
Jest całkowicie możliwe, że dziecko mogłoby pozostać głuche na wszelkie słowne argumenty. W zaistniałej sytuacji mogło się to rozwinąć w otwartą wojnę. Taką sytuację można by określić jako „upór”. Upór jest to jeden z niewielu symptomów, wskazujących na konieczność zastosowania kary. Oczywiście upór jest to otwarta odmowa wykonywania polecenia i przeciwstawienia się autorytetowi rodziców. W takich sytuacjach, zdarzających się od czasu do czasu niezależnie od naszych usiłowań, niejednokrotne wskazane jest zastosowanie kary. Dziecko powinno zostać ukarane, ale jak?
Określenie stosowanej kary nie jest łatwe. Kara musi być dostosowana do wykroczenia, gdyż dziecko ma bardzo rozwinięte poczucie słuszności i sprawiedliwości. Wie, kiedy rodzice reagują nieproporcjonalnie gwałtownie albo są dla niego zbyt surowi. Rodzice muszą być elastyczni, zwłaszcza, gdy chodzi o stosowanie kary.
Mówiąc o elastyczności mam na myśli postawę, którą można zilustrować następującym przykładem:
Jeśli dziecko ma za karę powiedzmy przez godzinę pozostać w pokoju, a następnie rodzice dowiedzą się czegoś, co wykaże, że kara była zbyt surowa jest logiczne i słuszne, aby wyjaśnić to dziecku i zmniejszyć karę. Jeśli dziecko odbyło już nakazaną karę albo z jakiegoś powodu zostało ukarane niesłusznie, jest całkowicie w porządku, jeśli rodzice przeproszą dziecko i postarają się o naprawienie skutków swojej pomyłki.
Rodzice muszą być elastyczni po to, by zmieniać podejście do dziecka, jeśli jest to wskazane. Muszą być elastyczni również po to, by umieć przeprosić. Potrzeba zmiany decyzji i potrzeba przeprosin zdarza się od czasu do czasu w każdym domu.
Kiedy rodzice skrupulatnie wyczerpali wszystkie wymienione wyżej środki wychowawcze, a dziecko dalej jest uparte i nieposłuszne muszą je ukarać. Tego typu nieposłuszeństwo musi zostać przełamane. Kara musi być na tyle surowa, aby przełamać uparte nieposłuszeństwo, ale musi być równocześnie na tyle łagodna, aby nie spowodować wystąpienia problemów.

Kary cielesne
Gdy stosujemy karę cielesną, musimy być ostrożni pod kilkoma względami. Po pierwsze, dziecko musi dokładnie wiedzieć, dlaczego jest karane. Należy mu wyjaśnić, co w jego zachowaniu było niewłaściwego, co zrobiło źle. Określenie takie jak „zły chłopak” mogą naruszyć dobre mniemanie dziecka o sobie i nie powinno się ich używać. Po drugie rodzice muszą uważać, by nie uczynić dziecku fizycznej krzywdy. Łatwo jest przez nieuwagę urazić dziecko w palec. Po trzecie, nie zwłocznie po ukaraniu, gdy dziecko płacze powinno zostać samo. Rodzice powinni jednak być w pobliżu i słuchać, kiedy płacz ucichnie. Kiedy dziecko przestało płakać i zaczyna spoglądać wokół zadaje sobie w ten sposób pytanie: „Czy ty mnie kochasz? Czy wiąż jeszcze mnie kochasz?”. Rodzice powinni wówczas nie szczędzić kontaktu wzrokowego, kontaktu fizycznego ukierunkowanej uwagi, aby upewnić je, że jest dalej naprawdę kochane. Dzieci bardzo wiedzą, czy ich rodzice podchodzą do nich z miłością, czy z nienawiścią. Dzieci, kochane przez swoich rodziców, odczuwają ulgę, gdy za nieposłuszeństwo zostanie im wymierzona sprawiedliwa kara. Dziecko wie, że rodzice pomagają mu w ten sposób okiełznać własne popędy. Naturalnie kara fizyczna nie jest pierwszą możliwością skorygowania nieposłuszeństwa u dziecka. Rzecz zrozumiała, że powinniśmy dostosować karę do wieku dziecka.
Dziecko dwuletnie szczególnie dobrze zna jedno słowo: nie. Nie chce się bawić tą zabawką, lecz tą drugą. Nie chce się kąpać. Nie chce iść spać o wyznaczonej dla siebie porze. Nie chce jeść tego czy tamtego. I tu zaczyna się „walka o autorytet”. Można wtedy stosować klapsa w pupę jako szczególną karę za nieposłuszeństwo i krnąbrność. Dziecko powinno oczywiście poczuć ten mały ból, w przeciwnym wypadku wszystko pozostaje tylko ćwiczeniem na uzyskanie alibi.
Przerwanie scysji niezakończone rozwiązaniem problemu stanowiącego przedmiot konfliktu prowadzi do tego, że po pewnym czasie dochodzi do następnego. Dlatego tez dorośli powinni zadbać o to, by doprowadzić do takiego rozwiązania. Słuszniej jest przy tym, i bardziej ekonomicznie, zając się nie tylko aktualną sprawą, lecz przemyśleć najpierw, jaką potrzebę dorastającego dziecka ona sygnalizuje i wspólnie z tym dzieckiem ustalić generalne zasady postępowania, aby potrzeba mogła być zaspokojona.
Rozwiązanie sprawy, ustalenie zasad postępowania nie może dokonać się na podstawie jednostronnej decyzji rodziców, (jeśli podejmują ją oboje – matka i ojciec – to też jest jednostronna, bo jest to decyzja dorosłych). Nawet, gdy wypracują ją, dochodzą do niej z całym zapasem swojej dobrej woli i z całą znajomością psychologii wieku dorastania oraz potrzeb konkretnego dorastającego osobnika – własnego dziecka. Również i wówczas, gdy dziecko jest małe, powinno mieć prawo uczestniczenia w podejmowaniu decyzji dotyczących nie tylko jego osoby, ale też niektórych spraw całej rodziny. Bo i ono myśli, czuje, ma swoje potrzeby, których istnieniu rodzice nie zawsze są zorientowani. Odwołanie się do jego opinii może przynieść korzyści nie tylko jemu, ale i całej rodzinie, jego punkt widzenia, bowiem, jego świeże, śmiałe, czasem bezkompromisowe spojrzenie wzbogacają analizę sytuacji, pomagają w jej wszechstronnym rozważeniu.
Zasada ta powinna być tym bardziej przestrzegana w okresie, gdy dziecko dorasta. Nie tylko dostrzega ono wiele elementów sytuacji, nie tylko potrafi dokonać oceny i wyprowadzić logiczne wnioski, ale przecież jest o krok od tego okresu życia, gdy będzie zmuszone samodzielnie decydować o sobie i innych. Jakże nauczy się tej sztuki, w jaki sposób zdobędzie umiejętność odpowiedzialnego podejmowania decyzji, jeśli odmawia mu się współudziału w tym procesie, gdy chodzi o sprawy dotyczące jego osoby i całej rodziny, której jest przecież pełnoprawnym członkiem? Jeśli wymaga się, by się z nią liczyło reprezentowało, świadczyło na jej rzecz, by czuło się z nią związane, zintegrowane, nie może nie brać udziału w podejmowaniu decyzji.
Dyskusje prowadzone spokojnie, w życzliwej atmosferze sprzyjają rozwiązaniu wielu spraw spornych. Można wówczas zapoznać się z opiniami i potrzebami obu stron. Są one formułowane bez nadmiernie silnych emocji, unika się, więc przesady, stawiania problemów w sposób skrajny dążenia do dowiedzenia swojej racji za wszelką cenę, bez ironii, opierania się na przypuszczeniach, podejrzeniach, pozorach. naprawdę kochane.
W rodzinie, tak naprawdę, niczego nie można ukryć ani niczego nie można udawać. Wszystkie sprawy są w niej wspólne, bowiem zachowanie każdego jej członków wpływa na zachowanie każdego innego i samo z kolei, ulega, modyfikacji pod wpływem zachowania się tych innych.
Każda rodzina dąży, mniej lub bardziej świadomie, do utrzymania stałości swojej sytuacji wewnętrznej (np. równowagi sił pomiędzy domownikami będącymi w konflikcie, podziału władzy, wpływów, obowiązków itp.) i w zasadzie jest oporna wobec wszelkich zmian tej sytuacji .

13. Nie będziesz mi tu rządził, czyli o kryzysie dorastania - konflikty

Przedmiotem konfliktów są różnorodne sprawy, począwszy od bardzo poważnych, skończywszy na zupełnie drobnych. Tematu do konfliktu dostarcza najczęściej zachowanie dziewcząt i chłopców niezgodne z zakazami lub nakazami wydawanymi przez dorosłych, a obejmującymi: sposób spędzania wolnego czasu, wykonywanie obowiązków szkolnych i domowych, wydawanie pieniędzy otrzymywane na drobne wydatki, terminy wychodzenia i powrotów do domu, zakres samodzielnie podejmowanych czynności, sposób ubierania się i inne. Tematów jest, więc bardzo dużo. Czy trzeba dokonać analizy każdego z nich, aby wyczerpują przedstawić problem konfliktów? Raczej nie. Wszystkie sytuacje konfliktowe wyrastają, bowiem z jednego korzenia. Jest nim proces dorastania młodzieży.
Pewną rolę w ich powstawaniu odgrywa przestrojenie hormonalne organizmu i związane z nim niezrównoważeni emocjonalne. Reakcje dziewcząt i chłopców, nie zawsze adekwatne do sytuacji, często zbyt gwałtowne, wyprowadzają z równowagi dorosłych. Rozognia to konflikt w sytuacji, w której mogłoby do niego nie dojść lub też czyni go ostrzejszym, gdy już powstał. Geneza konfliktów mieści się jednak w stosunkach młodzież – dorośli i wpływa z intensywnego dążenia dorastających dziewcząt i chłopców do samodzielności, nie zawsze właściwie rozumianej oraz z ich zmienionego stosunku do dorosłych: nacechowanego krytycyzmem i osłabieniem autorytetu dorosłych
Są to zjawiska i tendencje naturalne, związane z procesem dorastania, będące jego przejawem; stanowią konieczność nie do uniknięcia. Przed iloma jednak zjawiskami i sytuacjami naturalnymi, koniecznymi człowiek się broni!
Zaakceptowanie procesu dorastania, coraz to większego usamodzielnienia się dzieci przychodzi wielu rodzicom z wielkim trudem.
Niektórzy rodzice tak dalece przywykli do kierowania swymi dziećmi, do prowadzenia ich za rękę, że trudno im zrezygnować z tej dominacji, z „rządzenia” dzieckiem, z kształtowania jego życia według swojej woli.
Tak, więc kilka motywów utrudnia dorosłym przyznawanie dorastającym dzieciom prawa do coraz większej samodzielności. Większość matek i ojców niechętnie rezygnuje z ustalonego dotychczas zasięgu i zakresu swojej opieki nad dzieckiem. Nie chcą, bronią się przed zaakceptowaniem faktu, że dzieci te są coraz starsze i coraz bliższe dorosłości. Pewną rolę w tej niechęci może też odrywać nieuświadomione w pełni poczucie procesu własnego starzenia się, a równocześnie stwierdzenia, że są coraz mniej swoim dzieciom potrzebni. Motywy osobiste mieszają się, więc z elementami miłości do dziecka, niepokoju o nie. A młodzież konsekwentnie realizuje swoje potrzeby rozwojowe i dąży do samodzielności, mimo że napotyka trudności i opory ze strony dorosłych: ich konsekwencją są powstające, co pewien czas konflikty.
Czy mogłoby do nich nie dochodzić, gdyby rodzice w sposób dorosły rozumieli i realizowali potrzeby młodzieży? Byłoby ich mniej, wszystkich jednak uniknąć się nie da. Wynika to m.in. z niedostatecznej dojrzałości młodzieży, a tym samym z trudnych do przyjęcia sposobów za pomocą, których dąży ona do zaspokojenia potrzeb. Wynika to także z niedostatecznej dojrzałości niektórych rodziców. Być dorosłym to nie znaczy być dojrzałym pod każdym względem; ludzi dojrzałych jest znacznie mniej niż dorosłych. Wysoki poziom wykształcenia ani bogaty zasób doświadczeń nie gwarantują np. dojrzałości emocjonalnej. Świadczy o tym niemała liczba konfliktów między dorosłymi, choćby między rozwodzącymi się małżonkami, ciągnących się niekiedy latami, niekiedy nigdy nierozwiązanych. Toteż przyczyna powstawania niektórych konfliktów tkwi bardziej w reakcjach, w postępowaniu dorosłych niż zachowaniu młodzieży .
Innym czynnikiem, który powoduje, że nie dałoby się uniknąć wszystkich konfliktów, są różnice między pokoleniami. Przy szybkim tempie rozwoju wielu dziedzin współczesnego życia różnice te, rozbieżności są bardzo znaczne. Uwidoczniają się one szczególnie jaskrawo w tych rodzinach, w których wiek rodziców jest nieco bardziej zaawansowany niż przeciętny wiek matek i ojców nastolatków. Rodzicom młodym łatwiej przeżywać wspólnie z dzieckiem ten odcinek jego rozwoju, który stanowi wiek dorastania, niż wiek niemowlęcy czy lata przedszkolne. Pamiętają, bowiem jeszcze dobrze własne dorastanie.
Rodzice najmłodsi i „średni” (tj. około 40) mają najmniejsze problemy w rozumieniu swoich dorastających dzieci i ich potrzeb, a tym samym najmniej konfliktów z nimi. Choć, z drugiej strony tym młodym rodzicom może sprawić trudności proces osiągania przez dzieci coraz większej samodzielności, który łączy się z rozluźnieniem opieki nad nimi. Są pełni energii i nie czują potrzeby odpoczynku od swoich rodzicielskich obowiązków. Chyba, że prowadzą bogate życie pozarodzinne, są zaangażowani w pracę zawodową, mają różnorodne zainteresowania.
Choć niektóre skutki konfliktów mają charakter pozytywny, to jednak liczne są konsekwencje negatywne. Szczególnie wówczas, gdy jest ich dużo, gdy tworzą jakby nieprzerwany ciąg, bo po jednym, tylko, co zażegnanym, następuje drugi i w rezultacie atmosfera w rodzinie jest nieustannie ciężka, bliska wybuchu, a niekiedy dochodzi do zerwania więzi, bliskiego kontaktu między dziećmi i rodzicami.
Dzieje się tak zwłaszcza, dlatego, ze przebiegają burzliwe, a osoba lub osoby biorące w nim udział tracą samokontrolę nad własnymi słowami i reakcjami.
Nie można mówić, naturalnie, o jakimś jednym sposobie rozgrywania konfliktów, konfliktów o jednakowym przebiegu. Bywa on różny zależnie od aktualnej sytuacji, od panującej w rodzinie atmosfery, a przede wszystkim od właściwości indywidualnych osób biorących w nim udział, zwłaszcza rodziców, bo choć konflikt zaczyna najczęściej dorastająca córka lub syn, to jednak jego przebieg zależy przede wszystkim od osób dorosłych.
Istotne znacznie ma początek konfliktu. Niektóre okoliczności szczególnie sprzyjają jego powstaniu. Rodzice, którzy snują czasem ogólnie refleksje nad scysjami z dorastającymi dziećmi, mogą zauważyć, że wybuchają one często w chwili, gdy albo któreś z rodziców, albo dziecko wraca do domu. Nie jest to zbieżność przypadkowa. W momencie powrotu do domu osoba dorosła nierzadko jest zmęczona lub zdenerwowana. Zmęczenie i przykre doznania ujemnie zabarwiają jej samopoczucie. Jeśli nawet żadne niemiłe zdarzenie nie miało miejsca, to – zwłaszcza w wielkim mieście – działało na nią wiele bodźców powodujących zmęczenie, wyczerpanie układu nerwowego.
Jeśli osoba dorosła przeżyła poza domem jakiś niemiły incydent, podczas, którego starała się kontrolować swoje reakcje, panować nad nimi, to nagromadzone napięcie z tym większą siłą rozładowuje się w domu, gdzie człowiek czuje się zwykle najswobodniej, tj. stosuje najmniejsza samokontrolę.
Podobnie mechanizmy działają u dorastającego dziecka, gdy wraca ze szkoły. Wprawdzie nie jest ono tak zmęczone jak osoba dorosła, ale podczas lekcji, sprawdzianów, klasówek i w innych szkolnych sytuacjach przeżyło niejedno silne napięcie. W klasach wyższych szkoły podstawowej i w szkołach średnich przeżycia takie są bardzo częste, nie omijają nawet zdolnych i dorosłych uczniów.
Gdy zbliża się moment awantury, gdy już się ona zaczyna, rodzice powinni błyskawicznie zastanowić się, o co właściwie toczy się spór i czy jego przedmiot jest tego wart.
Dokonując oceny stopnia ważności przedmiotu konfliktu rodzice powinni zdobyć się na maksymalny obiektywizm i samokrytycyzm. To prawda, że z drobiazgów składa się życie, nie należy jednak przywiązać do nich nadmiernej wagi.
Dorośli znajdują się na innym etapie rozwoju, w innym punkcie życia, ich rzeczywistość jest inna niż rzeczywistość dorastającej młodzieży. Młodzieży trudno jest uświadomić sobie tę różnicę, patrzy ona na świat i ludzi przez pryzmat własnych potrzeb i własnych zainteresowań. W niektórych przypadkach to jednak rodzice powinni dostosować się do potrzeb dorastających dzieci. Taka jest, bowiem rola rodziców, to oni są dla dzieci, do ich dyspozycji, po to, by zaspokajali ich najważniejsze potrzeby.
Czasem zresztą – i to jest pozytywna konsekwencja konfliktów, jeśli dorośli zechcą zwrócić na nią uwagę i wyprowadzić wniosku dla siebie.
Ogólnie mówimy za dużo. Często lepiej powiedzieć za mało niż za dużo. A nawet milknąć. I rodzice mieliby to uczynić pierwsi? Oczywiście. Jeśli konflikt zmierza w nieszkodliwy, rozwiązanie go czy choćby tylko przerwanie należy przecież do strony bardziej dojrzałej, doświadczonej, znajdującej się na wyższym poziomie rozwoju. A stroną tą są dorośli, rodzice.
Jakie są pozytywne skutki nagłego przerwania utarczki słownej, zamilknięcie? Nie przynosi ono, rzecz jasna, rozwiązania problemu, który jest przedmiotem konfliktu. Umożliwia tylko odłożenie sprawy na inny termin, gdy będzie można go rozwiązać spokojnie, bez nadmiernie silnych emocji utrudniających dialog. Przeważnie też, gdy jedna strona przestanie krzyczeć, złościć się, zamilknie, skłania to drugą do podobnego zachowania. Brak bodźca przynosi efekt lepszy niż silniejszy bodziec.
Innym takim chwytem technicznym powodującym rozładowanie napiętej atmosfery jest znalezienie zabawnej, komicznej strony sytuacji, posłużenie się żartem. Chwyt ten nie jest łatwy i nie każdy potrafi go zastosować. Żart, bowiem nie może być płaski ani banalny, a treść nie powinna nasuwać podejrzeń, że kryje w sobie złośliwe czy ironiczne potraktowanie drugiej strony, tj. dorastające córki czy syna.
Przerwanie ostrej wymiany zadań stwarza sytuację sprzyjającą spokojnie rozważeniu spornego problemu. Nie zawsze jest to możliwe od razu. Czasem trzeba odłożyć sprawę na później, a chwilowo „zawrzeć rozejm”, zastosować jakieś wyjście tymczasowe. Zależy ono od sytuacji, rodzaju problemu, zwyczajów panujących w rodzinie, własności psychicznych obu stron.
Czasem konflikt kończy się wzajemnymi przeprosinami. Tak, wzajemnymi, no nie tylko dorastające dzieci muszą przepraszać rodziców, lecz i rodzice – dzieci. Oczywiście, nie tylko mogą to czynić, nie tylko powinni, czasem po prostu – muszą.


14. Zakończenie

Odbierając sobie resztę złudzeń, przytoczmy tu jeden mały przykład: Uczniowie pewnej szkoły średniej zaczęli widzieć w nauczycielu, „wroga nr 1”, którego należy wspólnie zwalczyć – a w walce tej każdy środek jest dla nich dobry, albowiem nauczyciele robią coś, do czego większość dzieci w dzisiejszych czasach nie jest przyzwyczajona: stawiają wymagania! Jedynie ten fakt czyni ich znienawidzonymi – zwłaszcza, jeśli, jak sądzą, nie otrzymują niczego w zamian. Bo czymże, jest wiedza?! – Dla nich to coś bez wartości, nic namacalnego.
Te dzieci nie bawią się już w niewinną grę „wymacywania granic”. – Stały się bardziej okrutne. – Bawią się w grę: „Wykończmy nauczyciela”.
Zaczyna się stawianie oporu:
- żadnej uwagi na lekcji, żaden współpracy, żadnego odrabiania lekcji
- dalej rzecz rozwija się na zasadzie gróźb i szantażu: „Obiję Ci mordę”, „Jak nie dostanę dobrego stopnia, to trafisz do szpitala”.
- rzucanie w nauczyciela kanapkami i innymi przedmiotami, potrącanie, plucie, bicie po twarzy
- przemoc psychiczna następuje po fizycznej: „wbieganie i wybieganie uczniów z klasy podczas lekcji, jawne przepisywanie na klasówkach, darcie materiałów pomocniczych, atak na osobę nauczyciela i jego sferę intymną, poniżanie: „Spieprzaj”! „Czy nawet na przerwie nie może dać nam spokoju?!”. Kwestionowanie sprawiedliwości nauczyciela: „Stawia nam złe stopnie tylko, dlatego, że nas nie cierpi!”.
O ile wszystkie te przedsięwzięcia pozostają bez skutku, uczniowie imają się sposobu, którym doprowadziły do rozpaczy: absolutnym ignorowaniem nauczyciela i podważaniem jego autorytetu, aż do wyrażeń w rodzaju: „Zamknij się, nie mogę znieść Twojego głosu!”. – Tym samym jednak nie pozwalają się nauczycielowi odezwać, czyli nie może on używać swojego narzędzia pracy – a ponieważ uczniowie robią to wszyscy razem, więc zwyciężają w tej grze.
Widzimy, więc, że współżycie staje się niemożliwe, jeśli ludzie nie nauczą się, że właściwe zachowanie pociąga za sobą konsekwencje.

Szukając odpowiedzi na nurtujące nas pytanie: Jak wychowywać dzieci? Sięgnęliśmy do „Wyboru tekstów filozoficznych”, jednak, ani Platon, Arystoteles, Bacon, Kant ani Freud nie znaleźli właściwego wyjaśnienia. Może odpowiedź znalazł Protragoras?...
Dewiza Protagorasa, iż „człowiek jest miarą wszystkich rzeczy”, z drugiej zaś strony rodzi się przeświadczenie, że – jak wielu podówczas pisało: „najlepszą jest rzeczą nie urodzić się wcale, a jeśli już człowiek przyszedł na świat, zejść z niego jak najrychlej”.
A, może odpowiedź znajdziemy w fragmencie życia Państwa Schwengeler: Na tyłach naszego domu stoi mnóstwo drzew owocowych. Pamiętamy jak w pierwszym i drugim roku po ich posadzeniu podziwialiśmy ich wzrost i robiliśmy sobie wielkie nadzieje na obfity plon. Pomyłka! – Ani śladu „obfitych plonów”. W lutym przyszedł fachowiec od przycinania drzew. Myśleliśmy, że trochę poprzycina końcówki i byliśmy oburzeni i przerażeni, jak bardzo przystrzygł drzewka. Wciąż od nowa oglądał je ze wszystkich stron, poprawiał, to tu, to tam. Zrozumieliśmy, że człowiek ten miał w przycinaniu każdego drzewka swój cel: Zgodnie ze swoim przeznaczeniem miało one obficie owocować. Dlatego nie pozwalał mu po prostu rozrastać się bez celu na wszystkie strony, lecz poodcinał bezpłodne gałązki i nadał mu pożądany kształt. Przycinanie miało, więc ściśle określony cel i sens. Jeśli ma ono rzeczywiście owocować, to przede wszystkim potrzebuje dobrej gleby. Tam młode drzewko może zapuścić mocne korzenie i stamtąd czerpać potrzebne mu siły odporne, jeśli zostanie zaatakowane przez szkodniki.

Kiedy obserwujemy u dorosłych ( zwłaszcza u samego siebie), jak trudno pozbyć się złych nawyków, to często żałujemy, żeśmy się wielu rzeczy nie nauczyli za młodu. Zielone drzewko zawsze daje się nagiąć!






Bibliografia:

J. Banasik Reagowanie wychowawcze Poznań 1987
W. Breinholst Dzieci, najlepszy wynalazek od czasów Adama i Ewy Wydawnictwo J&BF Warszawa 1996
R. Campbell Twoje dziecko potrzebuje Ciebie Towarzystwo Krzewienia Etyki Chrześcijańskiej Kraków 1990
J. Cleese, R. Skynner Żyć w rodzinie i przetrwać Jacek Santorski, & CO Agencja Wydawnicza Warszawa 1992
J. Dobson Miłość potrzebuje stanowczości Oficyna Wydawnicza „Vocatio” Warszawa 1995
S. Doherty Boże rozwiązania problemów pracownika wśród dzieci 1997 Pszczyna
S. Doherty Wzrastanie CEF Press 2003 Pszczyna
H. Filiczup Poznaj swoje dziecko Nasza Księgarnia Warszawa 1975
H. Filipczuk Rodzice i dzieci dorastające Nasza Księgarnia 1987 Warszawa
R. Fischer-Tietze Nie ma dzieci głupich Wydawnictwo Jedność 2002 Kielce
S. Freud Dwie nerwice dziecięce Wydawnictwo KR Warszawa 2000
H. Izdebka Przyczyny konfliktów w rodzinie Warszawa 1979
K. Konarzewski Podstawy teorii oddziaływań wychowawczych Gdańsk 1992
R. Maxwell Dzieci, alkohol, narkotyki Gdańsk 1994
W. Okoń Słownik pedagogiczny Warszawa 1975
Z. Płoszyński Sytuacja szkolna dzieci i rodzin patologicznych w okresie transformacji ustrojowej Toruń 1999
J. Radziewicz Środowisko społeczno – wychowawcze szkoły Warszawa 1995
A. Samson Moje dziecko mnie nie słucha Twój STYL Warszawa 1994
B. Y. Schwengeler Wychowywanie udręka czy przejmność? Wydawnictwo Ewangeliczne Poznań 1990
H. Smarzyński Szkoła jako środek wychowawczy Kraków 1987
B. Śliwerski Współczesne teorie i nurty wychowania Warszawa 1975
Tygodnik Polityka 22 stycznia 2005
Z. Tyszka Rodzina w świecie współczesnym Warszawa 1995
J. Włodarek Socjologia wychowania w Polsce Poznań 1992
R. Wroczyński Pedagogika społeczna Warszawa 1985
R. Wóźniak Zarys socjologii, edukacja i zachowań społecznych Koszalin 1998
Z. Zaborowski O rodzinie, rodzina jako grupa społeczna Warszawa 1969
Wybór tekstów filozoficznych Świat, człowiek i wartości Wydawnictwa Szkolne i

Czy tekst był przydatny? Tak Nie

Czas czytania: 84 minuty

Typ pracy